Quantcast
Channel: Stanikomania!
Viewing all 210 articles
Browse latest View live

More by Bluebella - czerwone cacko i czarny horror ;-)

$
0
0

Przed Wami kolejny odcinek z cyklu podróży w bardziej niecodzienne bieliźniane rejony. W pierwszym rozwodziłam się nad wadami konstrukcyjnymi oraz zaletami estetycznymi modelu Emerald marki Playful Promises. Postawiłam tam „śmiałą” tezę, że seksowność nie tylko nie stoi w sprzeczności z dobrym dopasowaniem, ale wręcz jest od niego uzależniona. W źle leżącej bieliźnie trudno moim zdaniem o dobre samopoczucie, i co za tym idzie, zmysłowy nastrój. Z drugiej strony, nadmierny perfekcjonizm dotyczący wyglądu także mu nie sprzyja.

Po tym wstępie pokażę wam Lucię marki More by Bluebella - przedstawicielkę bielizny na specjalne okazje, którą jednak, dla odmiany, zdecydowałam się pozostawić w bra-kolekcji. Czy okazała się bezbłędna? Nie. Ale jej zalety, plus zwykła stanikologiczna ciekawość, jednak przeważyły.

More by Bluebella - Lucia , rozmiar: 36G, kolor: czerwony (raspberry red) [Rozmiary 32-38 DD-G, cena: £32 w Brastop.com]


 

Estetyka

W porównaniu ze znaczną częścią bielizny seksownej, a nawet z opisywanym wcześniej Emeraldem, Lucia ma wygląd bardzo klasyczny. Na dobrą sprawę, jest to tradycyjny koronkowy stanik o kroju half-cup, który można by uznać za codzienny, gdyby nie kilka szczegółów.

Nisko zabudowane miseczki zostały uszyte ze stabilnego tiulu pokrytego z zewnątrz koronką. Trzy pionowe szwy podkreślone satynową lamówką są nie tylko elementami konstrukcji miseczki - stanowią w istocie kanaliki zawierające pionowe fiszbiny. Nie są to oczywiście sztywne druty, takie jak ten okalający miseczkę, lecz giętkie, plastikowe elementy, nawet bardziej elastyczne niż fiszbiny boczne wszyte w boki stanika, mają jednak niewątpliwy udział w podtrzymaniu biustu. Takie wachlarzowate pionowe „ożebrowania” nadające miseczce wygląd podobny do muszli czy też kielicha kwiatu to klasyczny pomysł, który chyba nigdy się nie zestarzeje. Skojarzenia z kwiatem potęgują falbankowate krawędzie miseczek. Czego mi tu brakuje? Większej przejrzystości. Te same miseczki, ale bardziej ażurowe - to byłoby coś, nie uważacie? :-)

 

 

Górna linia miseczek jest mocno zbliżona do poziomu, jak w modelach typu bandeau, kojarząc się np. z dawnym modelem Antoinnette nieodżałowanej marki Masquerade :-) Taka forma wymusza mocowanie ramiączka w więcej niż jednym miejscu, co zostało rozwiązane w formie rozgałęzienia zwanego czasem w bra-żargonie widelcem.

 

 

Ramiączka są w Lucii wyjątkowo wąskie, co daje wrażenie delikatności, lekkości. Tył również jest lekki optycznie - prosty i dość wąski mimo zapięcia na trzy haftki.

 

 

Lucii nie zaliczyłabym do modeli luksusowych, ale nie da się ukryć, że materiały są tutaj delikatniejsze, mniej szorstkie, raczej cienkie i ogólnie nie sprawiają wrażenia, jakby ich głównym zadaniem było podtrzymanie biustu. Lucia jest produktem ozdobnym i przeznaczonym do endżojowania bez ubrania :-) Pod ubranie niezbyt się nadaje z powodu odznaczających się usztywnień, zwłaszcza ich końcówek (choć pod grubszym ubraniem mogłaby się schować). 

Lucię uszyto raczej starannie (choć nie ustrzeżono się przed kilkoma siepiącymi się nitkami), zapięcia i metalowe elementy są dobrej jakości.

Last but not least - piękny kolor! Klasyczne czerwone wino, którego wcale nie ma tak dużo w aktualnych propozycjach. Ten odcień, przyznam, dużo seksowniej mi się kojarzy niż klasyczna „strażacka” czerwień. 

 

 

Dopasowanie

Mój najczęściej używany rozmiar 36G nie zdradza objawów niedopasowania. Obwód jest raczej luźny, ale trzyma się poziomo. Co do miseczek - niestety dochodzi do głosu moja asymetria. O ile z mniejszą piersią Lucia radzi sobie akceptowalnie, o tyle większa jest dla niej w widoczny sposób za ciężka i za duża, co objawia się gorszym kształtem.

 

 

Kształt

Gdyby spróbować oceniać Lucię według kryteriów stosowanych do codziennych staników, należałoby skrytykować słabe zebranie i takież podnoszenie. Zwłaszcza większa pierś daje widoczną przewieszkę u dołu, a do tego jest przypłaszczona.

Jeśli jednak uwzględnić bardziej specjalne potrzeby, to moim zdaniem Lucia dobrze podkreśla, a nawet optycznie powiększa biust, który z przodu prezentuje się przyjemnie okrągło. Jak na buduarowy stanik, wygląda moim zdaniem całkiem miło dla oka, zdjęcie „na baczność” niestety nie oddaje tego w pełni. 

 

Prawa pierś - tu widać, że mocniej ciąży w dół.

 

Tu też daje się zauważyć gorszy kształt piersi prawej (wiszenie i przypłaszczenie).

 

Wąski, lekki optycznie tył i bardzo wąskie ramiączka

 

Mam trochę problem z bokami - wbudowane w nie fiszbiny pionowe w noszeniu łukowato się wybrzuszają, być może są zbyt elastyczne.

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Jeśli chodzi o podtrzymanie, to w przypadku codziennego stanika uznałabym je za niewystarczające - za dużo tu kołysania się, jednak biorąc pod uwagę niskie zabudowanie i cieniutkie ramiączka i tak jest zadziwiająco nieźle. Kiedy wyjmowałam Lucię z paczki, byłam prawie pewna, że tak cienkie ramiączka wywołają efekt biustu na brzuchu, połączony z obolałymi od wrzynających się tasiemek ramionami. Okazało się jednak inaczej. Ramiączek prawie nie czuję, a biust trzyma się na całkiem estetycznej wysokości dla domowych zastosowań :-)

 

 

Konstrukcja Lucii jest moim zdaniem dobra i mogłaby stać się przedmiotem zainteresowania marek typowo D-plusowych (More by Bluebella jest większomiseczkową odnogą Bluebelli, marki z rozmiarowego mainstreamu), podobnie jak pomysł usztywnienia miseczki przy pomocy elastycznych fiszbin.  Być może nie ma on większych szans przeniknąć do biustonoszy typowo codziennych, ale może spokojnie zostać wykorzystany w bardziej fikuśnych modelach.

 

 

Okazuje się, że da się zrobić dla większego biustu model typu bandeau, który nie będzie pancernym sztywniakiem, będzie miał cieniutkie delikatne ramiączka i koronkowe miseczki.

 

Wygoda

W pierwszej chwili byłam zachwycona wygodą Lucii. Wszystko jest tu przyjemnie elastyczne i miłe w dotyku, nie czuję wpijania się ramiączek. Dopiero po dłuższym czasie przebywania w tym staniku, i to w pozycji siedzącej, zaczęłam czuć jakieś podgryzanie od dołu fiszbin.

 

Cena

Trzydzieści dwa funty to cena przyzwoitego codziennego stanika brytyjskiego (np. nowości Freya). Wybaczyłabym Lucii tę cenę, gdyby była bardziej lukśna, ale jakość koronki i całego rusztowania nie przewyższa poziomu Frei, a konstrukcja pozostawia nieco do życzenia, no i zastosowanie jest jednak ograniczone. Moja ocena byłaby na pewno wyższa, gdyby moja większa pierś wyglądała w Lucii tak samo zgrabnie jak ta mniejsza :-)

 

Galeria

Rzućcie okiem na pełny zestaw fotek, również nabiustnych.

 

 

Podsumowanie i rozczarowanie

Kupując Lucię spełniłam jedno ze swoich stanikowych marzeń - bra-cacko w kolorze czerwonego wina, na cienkich ramiączkach i z delikatnych materiałów. Co prawda nie jest to idealne cacko, ale frajdę z jego posiadania mam niewątpliwą. Mam jednak znacznie więcej marzeń tego rodzaju, które nie zostały jeszcze spełnione, albo też próby ich spełnienia zakończyły się rozczarowaniem. Takim rozczarowaniem był inny model tej samej marki - Delta, który nie dość, że nie stanął na wysokości zadania konstrukcyjnie (podnosił biust tak marnie, że nie ma o czym mówić), to jeszcze okazał się zdumiewająco niskiej jakości. Siepiące się szwy, pęki luźnych nitek wiszących wszędzie - byłam zdumiona, że dopuszczono do sprzedaży tak niedopracowany produkt. Zresztą zobaczcie same. 

 

 

Ten produkt Bluebelli niestety miejsca w mojej szufladzie nie zagrzał :-) Drodzy producenci bielizny fikuśnej! To, że być może sądzicie, że Wasz produkt nie będzie noszony całymi dniami, nie oznacza, że może to być produkt byle jaki. Czy naprawdę wydaje Wam się, że kobieta może czuć się atrakcyjnie w szmatce, z której wiszą nitki i która wygląda, jakby wyprodukowano ją „na odwal” i najtańszym możliwym kosztem? No doprawdy. Zdecydowanie wolę siebie bez bielizny, niż odzianą w coś takiego.

Ciekawa jestem, drogie Stanikomaniaczki, czy podzielacie moją opinię.

Czy Wy też macie swoje bieliźniane marzenia i fascynacje, które nie zostały jeszcze zrealizowane? :-)



A ja się nie boję Minimizera!

$
0
0

Minimizer - horror stanikomaniaczki... Cóż to jest i dlaczego budzi przerażenie? Przed pojawieniem się porządnego wyboru rozmiarów w sklepach byłyśmy długo przekonywane przez firmy, że większy biust nadaje się tylko do zmniejszenia - jeśli nie realnego, to przynajmniej optycznego. Co to oznacza w praktyce? Żaden stanik nie zmniejszy nam piersi, może tylko sprawić, że uzyskają inny kształt, mniej wystający ku przodowi. Ponieważ jednak tkanka biustu musi gdzieś się podziać, minimizer, spłaszczając biust od przodu, jednocześnie spycha go na boki. O ile dzięki temu czasem łatwiej nam dopiąć się w koszulowej bluzce, o tyle wygląd sylwetki niekoniecznie na tym zyskuje. Przymierzałam minimizery w M&S (nawiasem mówiąc, ta brytyjska sieciówka wycofuje się z Polski - szkoda, jednak nie będę szaleńczo tęsknić, zważywszy stanowczo zbyt powolny rozwój jej bra-oferty w naszym kraju) i efekt dał się świetnie opisać słowami: frontalne zderzenie ze ścianą... Wyglądałam groteskowo, górna część mojego ciała była rozpłaszczona i jednocześnie poszerzona. 

Do mimimizerów uprzedziłam się trwale i długo miałam ten typ bielizny w pogardzie, aż do niedawna. Najpierw doceniłam niezwykle wygodne staniki firmy Change, które w dwóch pasujących na mnie krojach - full cup i full shaper - nie eksponują zbytnio biustu, a nawet nieco go spłaszczają. Ten drugi nawet opisywany jest jako dający efekt pomniejszenia (dobrze, że nie znałam tego opisu przed testowaniem ;-). I co się okazało - bardzo daleko owemu pomniejszaczowi do marksowskich spłaszczaczy, kształt biustu jest jak najbardziej do zaakceptowania, a komfort - nie do pobicia.

Mimo to z nieufnością spoglądałam na wypuszczony zeszłej wiosny przez Avę model 1209 Minimizer. Zniechęcała po pierwsze nazwa kojarząca się z tamtymi nieudanymi modelami robiącymi mi z biustu naleśniki, po drugie - krój miseczek z jednym skośnym szwem, charakterystyczny dla tego typu staników. Dałam się jednak namówić firmie na przymiarkę. I nastąpiło przyjemne zaskoczenie. Poniżej geneza naszej przyjaźni ;-)

 

 

Ava - Fern 1209 Minimizer , rozmiar: 80G, kolor: beżowy [Rozmiary: 65 E-J, 70 D-J, 75 B-I, 80 B-H, 85 B-G, 90 B-F, 95 B-E, 100 B-D, cena w Kontri.pl: 87,22  zł lub 98,54  zł w zależności od rozmiaru; biustonosz został mi dostarczony przez producenta]. Dostępny jest także kolor czarny.


Estetyka

Fern nie jest biustonoszem brzydkim, ale też nie oszołamia designem... To ewidentny nudziarz, praktyczny, raczej nie przyciągający wzroku. Zresztą pewnie już wiecie, jaki mam stosunek do beży, dlatego nie zaskoczy Was brak entuzjazmu dla urody Ferna.

Ten beż jednak, oprócz zasadniczej wady bycia beżem, ma też zalety. Jest to jasny, dość chłodny beż, zbliżony odcieniem do mojej skóry, co nie jest bynajmniej regułą wśród cielistych staników. Jak wiadomo, nasza skóra ma setki odcieni nawet w ramach tej samej rasy kaukaskiej, która i tak jest preferowana w światowej produkcji cielistej bielizny... (o tym, jak się prowadzi firmę specjalizującą się w najróżniejszych odcieniach cielistości, przeczytacie w bardzo ciekawym wywiadzie Misek Dwóch :-) ). Ten odcień akurat komponuje się z moim ciałem całkiem nieźle. Jak zwykle, miałam problem z oddaniem go na zdjęciach, zwłaszcza w listopadowym oświetleniu, a raczej jego braku :-(

Podoba mi się lekko połyskująca dzianina z żakardowym wzorkiem, z której zrobiony jest cały przód stanika. Jest gładka i nie odznacza się pod ubraniem. Ładne są również „pikowane” ramiączka wykończone pętelkami. 

 

Jeśli chodzi o biżuterię - już mi się, prawdę mówiąc, opatrzyła ta charakterystyczna Avowska błyskotka. Wolałabym jakąś perełkę, albo w ogóle brak wisiorka na mostku, moim zdaniem Fern spokojnie obszedłby się bez niego.

 

Do czego jeszcze można się tu przyczepić? Wykończenie górnej krawędzi miseczek jest trochę toporne. Jest to przyszyta potrójnym zygzakiem ozdobna gumka, która szczęśliwie jednak nie wcina mi się w biust. Kojarzy się trochę z rękodziełem i w sumie ma swój urok, ale zwolenniczkom koronkowych subtelności może się nie spodobać.

 

Zapięcie jest niezłej jakości, nie odkształca się, ale trochę się „męczy” w okolicy haftek, mimo że wcale nie jest mi w Fernie ciasno.

 

Dopasowanie



Z jednej strony cieszę się, że rozmiar 80G po raz kolejny okazał się dla mnie idealny w miękkim modelu Avy, bo znaczy to, że do końca rozmiarówki został mi jeszcze jeden rozmiar - 80H (rozmiar, który uznałam pewien czas temu za mój wyjściowy rozmiar w firmach kontynentalnych europejskich). Z drugiej strony - wciąż nie jest to rozmiar zgodny z tabelką rozmiarów, według której powinna pasować mi dopiero o dwa oczka większa miseczka.

 

Z trzeciej strony - już się nauczyłam, jaki jest mój rozmiar w Avie i nie byłam zaskoczona, był to dla mnie rozmiar przewidywalny. Dlatego stawiam w końcu czwórkę... Pamiętajcie jednak, jeśli nie miałyście jeszcze doświadczenia z bielizną tej marki - nie kierujcie się zbytnio tym, co nosicie w innych firmach i nastawcie się na przymierzenie kilku sąsiednich rozmiarów, zanim wybierzecie ten właściwy.

 

Kształt

Wbrew nazwie, Fern Minimizer nie spłaszcza biustu istotnie bardziej niż przeciętna miękka balkonetka czy full-cup. Może tylko należy do tych mniej eksponujących... Dobrze podnosi biust, zbiera przeciętnie, a piersi mają w nim naturalny okrągły kształt. Miseczki są - uwaga - elastyczne, lekko, ale w całości, co wyjaśnia, dlaczego poczułam się w nim „jak w Change'u” :-) Oczywiście amatorki kuszących dolinek w dekoltach nie mają tu czego szukać - ten model w żadnym razie nie przybliża piersi do siebie. Pewnie to jedna z przyczyn, dla których jest mi w nim tak wygodnie, ponieważ mój biust naturalnie „patrzy na boki”. 

 

 

Widać wyraźnie asymetrię. Miseczka na lewej piersi (większej) delikatnie się marszczy, ale pod ubraniem nie jest to widoczne.

 

Tym razem specjalnie założyłam „brafitterski” podkoszulek (nawiasem mówiąc, z wspomnianego wcześniej M&S) aby możliwie najdokładniej pokazać formę biustu. Fern robi z biustu sympatyczne, łagodne kulki, nie rozpłaszczone naleśniki. Jednocześnie na tym przykładzie widzimy, że pod ciemnym, ale dotatecznie cienkim i przylegającym ubraniem nawet cielisty stanik może rzucać się w oczy... 

 

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Być może jedną z przyczyn, dla których Fern nie daje efektu rozsmarowania biustu po klatce piersiowej wbrew typowo minimizerowemu krojowi, są wszyte po bokach panele z pianki. Nie miałam jeszcze nigdy stanika z takim rozwiązaniem. Najwyraźniej - to działa. Nie mam zastrzeżeń do konstrukcji, skoro się sprawdza, trzyma i nadaje przyjemny kształt. Fiszbin nie odczuwam jako zbyt wąskich, choć są węższe niż w przeciętnym staniku produkcji UK.

 

 

Jeśli chodzi o podtrzymanie - z uwagi na elastyczność misek nie czuję się w Fernie jak w pancerniku, ale jest to zupełnie dobrze trzymający model. Nie mam uczucia skaczącego biustu. Świetna jest tylna dzianina - mocna i dobrze pracująca.

 

Wygoda

Minimizer to wygodniczek. Zawdzięcza to zapewne elastycznym miseczkom, które nie posługują się przemocą, lecz łagodną perswazją ;-) Co ciekawe, nie mam w nim problemów z usztywnieniami bocznymi, które w polskich stanikach często uwierają mnie dolnymi końcówkami. Pewnie dzięki temu, że w trakcie noszenia odstają od ciała, co zresztą wygląda trochę dziwacznie (da się zauważyć m.in. na fotce nabiustnej od frontu). Nic nie ciśnie ani nie kłuje.

 

Do kompletu - figi z wysokim stanem (XL)

Do wyboru mamy figi zwykłe, stringi oraz figi z wysokim stanem. Wybrałam te drugie i okazały się nawet o kilka centymetrów za wysokie. Są dosyć... nudne :-) Może gdyby były nieco wyżej wycięte przy nogawkach, wyglądałyby trochę ciekawiej, bo sylwetka prezentuje się w nich raczej beczułkowato. Poza tym są to porządne i wygodne majty, można było tylko bardziej popracować nad ich designem.

 

 

Galeria

Więcej szczegółów :-) A także zdjęć nabiustnych.

 

Podsumowanie

Nie taki minimizer straszny - jak widać, ani sugerująca spłaszczactwo konstrukcja, ani elastyczne miseczki nie muszą oznaczać Zua :-) Avowy minimizer jest po prostu niezłym codziennym stanikiem, który nie eksponuje ani nie podkreśla biustu, ale też i nie wpycha go pod pachy. Do noszenia.

Ciekawa jestem, czy udało mi się przekonać Was do spróbowania czasem modeli, które niekoniecznie robią „mocno w górę i do środka” (tu odpowiedni chwyt rękoma za biust ;-).

Co prawda nasz bohater moim zdaniem, wbrew nazwie, nie zmniejsza biustu, ale przy okazji zadam Wam jeszcze jedno pytanie: czy optyczne pomniejszenie biustu uważacie czasem za przydatny efekt, czy też zdecydowanie go nie lubicie?

 

Uwaga, promocja!

Na hasło STANIKOMANIA dostaniecie -10% zniżki na Minimizer w sklepie Kontri.pl . Kod ważny krótko, bo tylko do 17.11 - korzystajcie! :-)

Letni zachód słońca, czyli Sculptresse na wiosnę i lato 2017

$
0
0

Z perspektywy środka listopada lato wydaje się abstrakcją, a zachód słońca zaczyna tak jakby nakładać się na wschód, trzeba więc nieco wysilić wyobraźnię :-) Wiosenno-letnia kolekcja Sculptresse kolorystyką wpisuje się w słoneczny klimat całego katalogu firmy Panache. Czerwono, morelowo, liliowo, chabrowo... Kolekcja malutka, ale przyjemna i dobrze leżąca, przynajmniej na tyle, na ile mogłam ocenić, przymierzając próbne egzemplarze :-)

Tym z Was, które jeszcze nie znają Sculptressek, przybliżę: Sculptresse to marka produkowana przez firmę Panache Lingerie , adresowana do kobiet noszących rozmiary nazywane umownie plus size. Zakres rozmiarowy zaczyna się od brytyjskiego rozmiaru pod biustem 34, czyli europejskiego 75, a kończy na 46, czyli 105. Zakresy miseczek dostępnych w poszczególnych obwodach są różne, ale dolną granicą jest miseczka D. Rozmiarówka miseczek jest brytyjska, czyli przyjemnie spora wielkościowo.

 

Chabrowa Candi

Ten model ze względu na pełny krój z side-supportem oraz satynowość (simplex!) uruchomił natychmiast skojarzenie z full-cupami innej plus-sajzowej marki, Elomi. Jest to dobre skojarzenie :) Candi do dobrego kroju dokłada typowe dla Sculptresse rozwiązanie tyłu, który zapakowano w dzianinowy tunel, co daje nieco gładsze plecy. Piękny kolor, dobra konstrukcja. Candi wystąpiła na scenie podczas prezentacji na III Salonie Bielizny w Łodzi, co uważam za bardzo trafny wybór prowadzącej prezentację firmy Dobra Kreacja. Brakowało mi do tej pory w Sculptresse satynowych połysków. Mogę jej nawet wybaczyć haft w groszki ;-) W Candi możecie zaopatrzyć się już w tym sezonie, w którym dostępna jest wersja czerwona (ale ja, szczerze mówiąc, wolę ją w chabrze).

 

 

Rozmiary Candi: 34-36 F-HH, 38 E-HH, 40 DD-HH, 42-46 D-HH.

 

Lawendowa Chi Chi

Chi Chi znamy i lubimy. To taka Jasmine dla plus sajzek ;-) W sezonie letnim wystąpi w przydymionej lawendzie, zestawionej z tropikalnym nadrukiem. Może być, a ramiączka niebiałe zawsze na propsie.

 

 

Rozmiary Chi Chi: 34-36 E-H, 38 E-HH, 40 DD-HH, 42-46 D-HH.

Dodam, że w ofercie bazowej nadal mieszka wychwalana już przeze mnie wersja czarna oraz beżowe cappuccino, a do tego - uwaga - koszulka babydollka (36 F-HH, 38 E-HH, 40 DD-HH, 42-46 D-HH) w wersji czarnej, za to z ramiączkami ozdobionymi panterką pasującą do kokardki. Jest ona dostępna już teraz, w kolekcji jesienno-zimowej. Możecie ją obejrzeć na firmowej stronie. #jaramsię ;-)

 

Gina malina

Tu jestem znowu fanką koloru :-) Piękna malina. Do tego całe miseczki w geometryczny wzorek. I słodka biedronkowata kokardka. Czyli sporo zalet. Do tego ładnie leży, a do kompletu wysokie majtki - mało rozciągliwe, więc trzeba pewnie brać większy niż zwykle rozmiar. Materiał miseczek jest lekko półprzejrzysty, ale sztywny i mocny. Gina nabiustnie prezentuje się naprawdę efektownie.

 

Rozmiary Giny: 34-36 E-H, 38 E-HH, 40 DD-HH, 42-46 D-HH

 

Flirtini we florze

Flirtini, którą pokochałam w wersji tęczowej pantery, przebiera się w kwiatki. Trzeba przyznać, że jest jej całkiem ładnie w tej moreli. Podoba mi się czarna kokardka - fajne są takie dodatki „odsładzające” projekt. 

 

 

Plandżowa Sasha

Czekałam, aż w kolekcji wreszcie pojawi się coś dla miłośniczek termicznie modelowanych sztywnych misek (jakiś odpowiednik Bijou w Elomi), no i proszę - wreszcie mamy, i to w wersji z niższym mostkiem. Podobno konstrukcja jest zmodyfikowaną wersją plandża Porcelain z Panache, choć estetycznie bardziej mi się to kojarzy z Elise (przez mostek i koronkowe zdobienie).

Niestety nie udało mi się nawet dotknąć próbki tego modelu, więc nie mam pojęcia, co tak naprawdę nas czeka ze strony Sashy. Ma mieć praktyczny bladoróżowy kolor i ma stać się częścią oferty bazowej.

Rozmiary Sashy: 34 FF-H, 36 F-H, 38 E-H, 40 DD-GG, 42 D-FF, 44 D-F, 46 D-E. 

 

Bez Pure!

Już wiemy, co w kolekcji wiosenno-letniej Sculptresse jest, czas zatem zauważyć, czego w niej nie ma. Oto zrezygnowano z bardzo moim zdaniem udanego modelu Pure, o termicznie modelowanych, lecz miękkich miseczkach. Nie będzie ani koronkowego Pure Lace, ani gładkiego Pure. W ten ostatni model można jeszcze zaopatrzyć się w tym sezonie, ale na wiosnę wszystkie Pury mają zniknąć. I tego, przyznam, nie rozumiem - model ten sprawdza się u mnie bardzo dobrze. Skoro z niego zrezygnowano, to zapewne był jakiś powód, prawdopodobnie słaba sprzedaż, co mnie zaskakuje.

 

Galeria

Poniżej komplet fotek (bez Sashy), w tym zbliżenia detali oraz majtki nie tylko z przodu, ale i z tyłu :-)

 

 

Katalog

Malutki, jak i cała kolekcja. Ładna bielizna i bardzo sympatyczna modelka, ale szkoda, że brak scenerii, choćby takiej, jak w katalogowej sesji Panache.

 

 

Jak Wam się podoba tych kilka propozycji marki Sculptresse dla plus-sajzek na przyszłą wiosne? Moim zdaniem wszystkie są dość udane, ale szkoda, że jest ich tak mało :-( Moje faworytki to tym razem gładkie modele: Candi i Gina malina :-) Będę tęsknić za Pure Lace. Dalej kibicuję marce i mam nadzieję, że kolekcja będzie się rozwijała, nie zwijała... Czy są wśród Was fanki Sculptresse? Który model najbardziej polubiłyście? 

Czarna Hera, czyli debiu(s)t marki Sapph :-)

$
0
0

 

Z holenderską marką Sapph po raz pierwszy spotkałam się na zeszłorocznym Salonie Bielizny (tu strona polskiego dystrybutora Sapph). Marka ta zadziwiająco szybko zaczęła pojawiać się w naszych bra-salonach, a na tegorocznych targach również nie zabrakło stoiska z eleganckimi plandżami i balkonetkami w ciekawych kolorach.

 

Niestety nie jestem w stanie osobiście docenić fenomenu Sapph ze względu na rozmiarówkę kończącą się na miseczce F :-( To oferta dla drobno- i średniobiuściastych stanikomaniaczek. Propozycje Sapph wydały mi się obiecujące dla tej strefy rozmiarowej, ze względu na ładny design i konstrukcje, które, jak przekonamy się w recenzji, mogą odpowiadać osobom potrzebującym szerszych fiszbin. Spora część z nas wszak w tej rozmiarówce się zmieści.

Znajomość z marką najlepiej rozpocząć od doświadczeń nabiustnych, a ponieważ mój biust wypada tutaj z gry, zaprosiłam do współpracy inny :-) Jedna ze stanikomaniaczek, Ania (100krotna), zgodziła się przetestować i zrecenzować dla nas wybrane modele Sapph dostarczone w tym celu przez firmę. Zaczynamy od Hery, bazowego modelu usztywnianego o termicznie modelowanych miseczkach. Oddaję głos naszej recenzentce, która nosi rozmiar 70E :-)

 

Sapph - Hera Padded ; rozmiar: 70E, kolor: czarny [Rozmiary (EU): 70 B-F, 75 A-F, 85 B-F, 90 B-F , cena: ok. 180 zł; biustonosz został dostarczony recenzentce przez dystrybutora]

Gościnnie przychodzę z recenzją stanika marki Sapph, dopiero wchodzącej na polski rynek. Na pierwszy ogień idzie konstrukcja bazowa padded, a recenzowany stanik to czarna, poważna Hera z aktualnej kolekcji. Ze względu na rozmiarówkę, Hera jest propozycją dla małobiuściastych i średniobiuściastych. Dużobiuściaste stanikomaniaczki nie dopasują tego stanika dla siebie, zwłaszcza, że obwód nie wypada wyjątkowo ścisły.

Recenzowany rozmiar to europejskie 70E, które pasuje na wymiary: pod biustem ciasno: 74 cm, pod biustem luźno: 78 cm, w biuście: 95 cm.

 

Estetyka

Hera jest bardzo eleganckim, gładkim, czarnym stanikiem. Lekkiego pazura dodają mu cieniutkie, układające się we wzór błyszczące paseczki; dzięki nim czerń nie jest przytłaczająca. Co mi się bardzo podoba, to to, że paseczki nie są banalnie srebrne, ale mają kolor stalowoszary, co daje bardziej stonowany i ciekawszy efekt. Ramiączka mają 15 mm szerokości i są lekko błyszczące, gładkie i czarne. Całości dopełniają metalowe, prostokątne, srebrne regulatory, srebrne haftki i srebrne, metalowe kółeczka łączące ramiączko z pasem obwodu. Na kółeczkach jest wybite logo sapph®. Na obwodzie pod lewą miseczką znajduje się również srebrny prostokącik z logiem.

 

Malutki minus: brak ozdoby na mostku – całość jest bardzo stonowana i taki prawdopodobnie był zamiar producenta, ale według mnie maleńki srebrny akcent dopełniłby całości. Biustonosz jest wykonany bardzo porządnie, z dobrej jakości materiałów. Chciałabym jedynie, żeby języczek pod ostatnim rzędem haftek był nieco dłuższy. Szwy staranne i dobrze wykończone. Pokrycie miseczek jest gładkie ale nie wykazuje tendencji do zaciągania. Miseczki są wykończone tasiemką, brzeg miseczki nie wywija się.

 

 

Dopasowanie

Bardzo się bałam prób dopasowania stanika nieznanej mi marki, na szczęście zupełnie niepotrzebnie. Rozmiar udało mi się dobrać już przy pierwszej przymiarce. Stanik nie należy do bardzo ścisłych – dobrym wyborem dla mnie jest w tym modelu obwód 70, który, zapięty na ostatnią haftkę, jest bardzo komfortowy.

Fiszbiny są szerokie i dosyć wysokie, przez co dobrze przytrzymują zebrany z boków biust. Miseczka jest idealnie dobrana do większej piersi, na mniejszej zaś nie odstaje, jedynie nieco inaczej układa się przy ramiączku. Ma to znaczenie dla komfortu noszenia i jeszcze rozwinę ten temat.

 

 

Kształt

Hera daje okrągły kształt, moim zdaniem - idealny. Nieco dodaje wizualnie ciężkości w okolicach biustu, ale dla mnie, jako byłej małobiuściastej, ten efekt jest pożądany ;-) Biust delikatnie wychodzi też poza obrys tułowia, co, znowu, dla mnie jest plusem, ponieważ daje złudzenie węższej talii. Biustonosz jest gładki i mimo wykończenia miseczek tasiemką odznacza się tylko pod bardzo obcisłymi bluzkami. Założony do zdjęcia golf jest typem cienkim i przyklejającym się do ciała, a Hera jest tylko minimalnie widoczna.

Ciężko mi oceniać uniesienie, bo mój biust jest tzw. samonośny, ale kształt, który Hera robi z półprofilu i profilu jest kulisty. Stanik sięga mi dosyć wysoko, ale ta część dekoltu, którą odsłania, prezentuje się całkiem apetycznie. Niestety, mój dekolt nigdy nie wychodzi okazale na zdjęciach, więc nie będziecie mogły ocenić tego naocznie, musicie mi uwierzyć, że na żywo efekt jest lepszy ;-) Nie wymagam od staników sexy dekoltu ani niziutkiego zabudowania, więc moja, zupełnie subiektywna ocena to 5/5 :-)

 

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Konstrukcja tego stanika to gładki, formowany padded. Pianka, z której wykonane są miseczki, jest jednak bardzo miękka i stanik nie sprawia wrażenia skorupki. Tył jest wykonany z jednej warstwy mocnej, elastycznej siateczki i dobrej jakości gumowych tasiemek. Bardzo dobrze pracuje i mimo, że w spoczynku jest dosyć długi, to nie sprawia wrażenia, jakby miał się szybko rozciągnąć.

Fiszbiny w rozmiarze 70E są dosyć wysokie pod pachami i do tego szerokie – dla mnie jest to ideał pod względem szerokości, ale dziewczyny z węższą podstawą i biustem bardziej „do przodu” mogą mieć problem z dopasowaniem. Nieco niższy podkrój pod pachami nie byłby jednak źle widziany. Fiszbiny na mostku przylegają, ale są niewyczuwalne i bardzo komfortowe. Bardzo często mam problem z wbijającymi się między piersiami końcówkami drutów - a tutaj jest idealnie. Konstrukcja, mimo tasiemki wszytej na brzegu, jest otwarta, nie tworzy bułeczek, a pierś wypełnia całą miseczkę.

Podtrzymanie dla mnie jest dobre, przy próbie biegowej i skokowej faluje mi tylko górna, niezakryta część biustu. Jak już jednak wspominałam, mój biust ma szeroką i wysoką podstawę i mimo, że dosyć ciężki, jest też samonośny – dlatego nie jestem w stanie ocenić podtrzymania, jakie dawałby stanik biustom bardziej miękkim i podtrzymania potrzebującym.



Wygoda

Hera jest wygodna, chociaż z małymi „pazurkami”. Mój biust czuje się w niej bardzo komfortowo. Pianka, z której zrobione jest wnętrze miseczek, jest bardzo przyjemna w dotyku, piersi są miło otulone i podtrzymane, a fiszbiny niewyczuwalne. Ma jednak ta kapryśna, grecka bogini, kilka niewielkich wad...

Trudno mi zdecydować, czy jeden z problemów z dopasowaniem, który występuje u mnie w większości modeli traktować jako wadę, ale napiszę o nim, bo jednak zdarzyło mi się znaleźć biustonosze, w których on nie występuje. Napomknęłam już o tym w punkcie dotyczącym dopasowania. Chodzi o układanie się miseczki przy mniejszej piersi.

Przy asymetrii wielkości prawie jednego rozmiaru, miseczka na mniejszej, prawej piersi sięga mi odrobinę wyżej i mocniej wbija się w ciało na łączeniu z ramiączkiem. Bez dołożenia małej wkładki do miseczki, pod koniec dnia to uwieranie staje się odczuwalne na tyle, że czekam tylko na powrót do domu i pozbycie się stanika ;-) Na szczęście po dołożeniu małej wkładki - gąbkowego filecika - który pozwala piersi dokładniej wypełnić miseczkę w Herze, problem znika.  

Drobną niedogodnością jest nieco za krótki języczek pod fiszbinami pod zapięciem stanika – lubi się podwinąć i wtedy haftki drapią mnie w plecy. Przy pierwszym założeniu drapały mnie też brzegi ramiączek, ale ten problem nie powtórzył się przy kolejnych założeniach.

Ogólnie jestem typem trudnym - dopasować wygodny stanik jest mi bardzo ciężko, biustonosze wybierane bardzo długo i krytycznie w przymierzalni czasami okazują się nie do noszenia po kilku godzinach. Wszystko mnie uwiera, a miejsc wrażliwych mam kilkanaście. Hera jednak plasuje się w mojej czołówce, jeżeli chodzi o wygodę. Ocena 4/5 w to moim przypadku bardzo wysoko. Przy pierwszej przymiarce nawet pomyślałam, że wreszcie znalazłam ideał! Przy dłuższym noszeniu te drobne wady tylko odrobinę zmniejszają mój zachwyt :-)

 

Hera w komplecie - zdjęcia firmowe

 

Podsumowanie

Hera jest bardzo przyjemnym, eleganckim stanikiem bazowym. Być może niektóre z Was mogłyby pomyśleć, że nudnym, ale mnie taka, pasująca prawie do wszystkiego, czarna bogini przypadła do gustu. Jak na stanik nieznanej mi wcześniej marki, zrobiła na mnie duże, pozytywne wrażenie. Bardzo się cieszę, że mało- i średniobiuściaste potrzebujące szerszych fiszbin będą mieć do wyboru kolejne, dobre konstrukcyjne i estetyczne propozycje.

Dziękuję Ani za recenzję :-) A do Was mam pytanie: czy znacie już markę Sapph i możecie podzielić się wrażeniami z noszenia tej bielizny? A jeśli nie - to czy czarna Hera zachęciła Was do testów? :-)

Komfort Comforta, czyli bananowy push-up ;-)

$
0
0

Kolejne spotkanie z marką Sapph - tym razem coś bardziej kolorowego :-) Wspólnie z Anią, naszą recenzentką reprezentującą rozmiar 70E, przedstawiamy model o konstrukcji zwanej przez firmę light push-up . W katalogu na obecną jesień/zimę model Comfort light push-up występuje w kolorach szmaragdowym, limonkowym i taupe (beżowo-wrzosowy) oraz w bazowych: czarny, czerwony, biały, cielisty. Do tego w tej samej konstrukcji pojawia się inny sezonowy model - Ceres (kolejna po Herze grecka bogini), który miałam okazję zaobserwować na prezentacji w czasie III Salonu Bielizny w Łodzi.

 

Ceres w wydaniu katalogowym. Niestety zabrakło lajfstajlowego zdjęcia Comforta w omawianej wersji ;)

 

Ceres (po lewej) na prezentacji w czasie Salonu Bielizny

A teraz oddaję głos Ani :-)

 

Sapph - Comfort light push-up , rozmiar: 70E, kolor: petrol [Rozmiary: 70 B-E, 75 A-E, 80 A-E, 85 B-E, 90 B-E ; cena: ok. 159 zł; biustonosz został dostarczony przez dystrybutora]

Nie jestem pewna, ale podejrzewam, że Comfort będzie pierwszym push-upem recenzowanym na Stanikomanii :-) [to możliwe, mimo że miałam w swoim życiu dwa puszapy: Gossarda i Elomi :-)] . Dodam, że push-upem z wypełnieniem stałym i niewyciągalnym. I do tego push-upem dla małobiuściastych. Co sądzę o noszeniu takich staników, pisałam kiedyś w blogu „Na ostatnią haftkę”, ale krótko: nie jestem przeciwna, zwłaszcza, że miałam już nawet miękkie staniki, które zdecydowanie bardziej ingerowały w kształt biustu. Starałam się, żeby recenzja była jak najbardziej obiektywna, co wcale nie było łatwe, bo za wygodę i kolor pokochałam ten stanik od  pierwszych chwil i nie zmieniłam opinii w czasie noszenia. Ale niech już będzie obiektywnie :-)

Recenzowany rozmiar to europejskie 70E, które pasuje na wymiary: pod biustem ciasno: 74 cm, pod biustem luźno: 78 cm, w biuście: 95-96 cm.

Estetyka

Szkoda, że producent zdecydował o nazwaniu tej wersji kolorystycznej „petrol”. Sama nazwałabym go szmaragdem - „emerald” - i cieszyła się z pompatyczności nazwy ;-)

Mimo tego, co sugerują zdjęcia, również katalogowe, nieco bliżej mu do zieleni niż niebieskiego, a kolor jest głęboki, naprawdę intensywny i z lekkim połyskiem. Chyba nie muszę już dodawać, że zdecydowanie jestem fanką? [Stanikomania też ;-)]

Pokrycie miseczek jest idealnie gładkie, ramiączka połyskliwe i dobrze dopasowane kolorystycznie, podobnie jak regulatory i klipsy przy ramiączkach. Niewidoczne szwy, zakryte fiszbiny. A do tego ta miękkość w dotyku! Uwielbiam materiały śliskie, jedwabiste, mogłabym się nimi bawić i miziać między palcami cały czas. Na marginesie, przez całe moje dzieciństwo ubrania bliskiej rodziny brutalnie pozbawiane były jedwabnych metek, którymi uwielbiałam się bawić i głaskać. Możecie więc sobie wyobrazić, jaką przyjemność mam zakładając ten biustonosz i mogąc go na sobie pogłaskać, aż trudno mi oderwać ręce od wlasnego biustu... ale wracajmy do estetyki ;-)

 

 

Pomarudzić mogę odrobinę na srebrne haftki przy zapięciu. Mogłyby być dopasowane kolorystycznie do stanika albo złote, współgrające z ozdobną blaszką na mostku. Cały czas niestety obawiam się, że dzianina pokrywająca miseczki będzie poddatna na zaciągnięcia. Nic takiego dotychczas nie nastąpiło, ale mam wrażenie, że delikatność materiału uzasadnia obawy. Model ma kilka malutkich odstających nitek przy zapięciu i z tyłu, przy miejscu zaczepów do ramiączek.
Co za to mogę pochwalić, to to, że brzeg miseczki nie wywija się na zewnątrz, co się często zdarza przy miseczkach typu „kopa”. Tutaj jest gładko, a brzeg jest cieniutki.

 

 

Dopasowanie

Podobnie jak poprzednio recenzowana Hera, Comfort Light też nie należy do ściślaków. Na mierzone „po ciele” 78 cm dobrałam obwód 70 i komfortowo czuję się przy zapięciu na środkową haftkę. Miseczki wypadają standardowo, przy zwykle noszonych stanikach w rozmiarze 75D, w Comforcie przy obwodzie 70 pasuje mi miseczka E, która w tym modelu jest już największa - musimy zwrócić uwagę, że w rozmiarówce nie występują podwójne literki (DD).

Stanik układa się gładko na obu piersiach, mimo mojej asymetrii, lekko tylko odstaje przy łączeniu z ramiączkiem przy wyciągnięciu rąk do przodu. Na zdjęciach widzę przy mojej mniejszej, prawej piersi pod pachą „bułeczkę” - ale to kwestia obecności tej właśnie bułeczki w tym miejscu mojego ciała, a nie stanika.

 

Dodatkowy szczegół: ramiączka mają regulację zarówno w przedniej jak i tylnej części, co ma dla mnie znaczenie o tyle, że czasami zdarza im się mały obsuw ;) Dobrze, że jest możliwość szybkiego naprawienia sytuacji w ciągu dnia.

 

Kształt

Mimo wbudowanego tzw. bananowego push-upa (zerknijcie na zdjęcie wnętrza niżej) ;-) Comfort nie zbiera biustu bardzo mocno z boków. (Chociaż, być może, gdyby udało mi się przymierzyć mniejszy rozmiar, zmieniłabym zdanie -  krawędź miseczki jest otwarta, więc pół rozmiaru zamałości dla oszałamiającego efektu mogłoby być warte wypróbowania - a akurat w tym modelu fiszbiny mają jeszcze u mnie zapas).

Dość ładnie unosi biust i tworzy całkiem apetyczny dekolt. Bardzo zgrabnie wygląda też profil, ma lekko zadziorny, noskowy kształt. Comfort jest niewidoczny pod nawet bardzo gładkimi i obcisłymi ubraniami -  idealny t-shirt bra. 

 

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Jak już gdzieś na początku wspominałam, jest to push-up ;-) Miseczki są termicznie formowane i w dolnej części pogrubione - mamy tu piankowy wałeczek ułożony po łuku, wzdłuż fiszbin. Nie jest wyczuwalny w noszeniu, za to całkiem miło podnosi biust.

 

 

Stanik jest wykonany z miękkiej i przyjemnej w dotyku pianki. W rozmiarze 70E ma szerokie fiszbiny - na mnie nawet odrobinę za szerokie, a zwykle mam odwrotny problem - nie wpływa to jednak zupełnie na komfort noszenia. Szerokość może za to nieco wpływa na zebranie biustu do przodu, które nie jest imponujące. Powodów do narzekania nie ma, ale jakby zbierał trochę mocniej to tylko bym się bardziej cieszyła : -) Na szczęście biust w ciągu dnia nie ucieka na boki, za co kolejny plusik dla konstruktorów.

Krawędzie w żadnym miejscu nie wcinają się w biust, a jednocześnie gładko przylegają. Mimo wąskiego i niewysokiego mostka i dosyć szerokich fiszbin Comfort bardzo dobrze unieruchamia mój biust, co prowadzi do konkluzji, że spokojnie można było zaproponować w tym biustonoszu i większe miseczki.

Stanik ma możliwość przepięcia ramiączek na kark lub na krzyż, za pomocą plastikowych klipsów. Po przepięciu nie zmienia się podtrzymanie ani miseczki nie zaczynają nigdzie odstawać, co czasami się zdarza.

 

 

Wygoda

5/5, albo nawet 10/10. Nie mogę dać mu innej oceny. To jest najwygodniejszy biustonosz jaki mam obecnie w swojej szufladzie, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że najwygodniejszy z wielu modeli od kilku lat. Jestem ciężkim przypadkiem, bardzo wrażliwym na kłucie, drapanie i wbijanie, ściągam stanik po przyjściu do domu, razem z całą resztą odzieży wyjściowej, łańcuszkiem, kolczykami i skarpetkami. W przypadku tego modelu kilkukrotnie udało mi się zapomnieć, że mam na sobie stanik i przesiedzieć w nim cały wieczór pod kocem. Nie mam w nim problemów z uciskającymi fiszbinami, nic mnie nie drapie, nie uwiera, nie gryzie. Ramiączko przy mniejszej piersi - moja odwieczna bolączka - jest niewyczuwalne. Za ten komfort Comforta kocham.

 

Podsumowanie

 

Comfort w wersji bazowej - foto z katalogu

 

Doskonale zdaję sobie sprawę, że Comfort nie jest dla każdego - po pierwsze przez ograniczoną rozmiarówkę obejmującą mało- i mniejszo-średniobiuściaste, po drugie przez wbudowany push-up.

Comfort sam w sobie jest stanikiem ładnym i dobrym konstrukcyjnie - i jeżeli zmieścimy się w rozmiarówkę, może nam sprawić dużo radości. Występuje w kilku różnych kolorach, w kolekcji sezonowej oraz w bazie. Stanik mogę polecić dziewczynom o niezbyt dużym biuście, które w obwodzie 70 potrzebują szerokich fiszbin i otwartej miseczki. Polecam przymierzyć, jako, że jest to naprawdę wygodny i śliczny model. Ogromna szkoda, że nie występuje w obwodzie 65, oraz, że rozmiarówka nie jest poszerzona o nieco większe miseczki - myślę, że konstrukcyjnie model spokojnie dałby radę!

Dziękuję naszej recenzentce, a do Was mam znowu pytanie o Wasze doświadczenia z marką Sapph :-) Mnie szczególnie podoba się, że te staniki nadają się dla osób potrzebujących szerszych fiszbin, bo wiem, że wiele średnio- czy małobiuściastych narzeka na zbyt wąskie fiszbiny w stanikach z tej strefy rozmiarowej. Może to być ciekawa propozycja dla nich. Tylko ten brak obwodów poniżej 70... Wiadomość z ostatniej chwili od firmy: od wiosny 2017 Comforty mają się wzbogacić o 65tki! Czyżby to była odpowiedź na potrzeby naszego rynku? :-) 

 

Surrender - nastrosz piórka!

$
0
0

Czas na kolejny odcinek odkrywania terenów D-plusowej bielizny fikuśnej - po mieszanych uczuciach względem produktów marek More by Bluebella i Playful Promises, na deser (na razie ;) zostawiłam sobie markę Scantilly. Cóż to za marka? Otóż kilka sezonów temu firma Curvy Kate postanowiła, zachęcona ogólnoświatowym trendem, wypączkować markę o bardziej luksusowym charakterze i zmysłowym zabarwieniu, adresowaną do swoich klientek, czyli kobiet noszących miseczki powyżej D. Pomysł moim zdaniem skazany na sukces, jako że, po pierwsze, grupa ta dysponuje wciąż bardzo mocno ograniczonym wyborem bielizny w porównaniu z głównym nurtem bra-produkcji, a po drugie - firmy specjalizujące się w bieliźnie w określonym stylu (takie jak wspomniane wcześniej Bluebella czy PP) nie zawsze są w stanie sprostać wyzwaniom konstrukcyjnym większych miseczek. Czego doświadczyłam zresztą na własnym biuście. Tu CK powinna mieć przewagę - sądziłam - i okazuje się, że chyba miałam rację. Pierwszy eksperyment ze Scantilly wypadł naprawdę nieźle.

Przed Wami:

Scantilly - Surrender , rozmiar: 36G, kolor: czarny [Rozmiary UK: 30–38 DD–HH , cena: £45 w sklepie online Brastop.com; komplet został mi dostarczony przez Brastop.com]

 

 

Estetyka

Surrender to jeden z moich faworytów z całej kolekcji Scantilly. Drugim jest Peek-a-Boo (mam nadzieję, że kiedyś też go wypróbuję). Szczerze mówiąc, gdyby odjąć Surrenderowi fikuśne paseczki, byłby to po prostu udany plunge, przyjemnie przezroczysty i z pięknym haftem. Dodatek „wąsów” i metalowych kółek upikantnia całość - bez tego miałybyśmy po prostu ładną klasykę. Te detale jednak sprawiają, że czuję się w nim inaczej niż w przeciętnym staniku. Oraz wygląda na to, że kluczem do sukcesu są u mnie przejrzyste miseczki - stanik z takowymi od razu kojarzy mi się zmysłowo :-)

 

 

Surrender jest mgiełkowcem w pełnym zakresie - pojedyncza warstwa siateczki na całej miseczce, choć w części dolnej jest ona nieco grubsza niż w górnej. Bardzo podoba mi się haft. Czarne motywy przypominają strusie pióra, co może kojarzyć się z burleską czy kabaretem, ale nie musi :-) Brzeg miseczki z daleka wygląda jak rzęskowa koronka, jednak jest to haft i „rzęski” nie są rozdzielone. Jasny ornament jest wyszyty białą nitką z dodatkiem metalicznej - miedzianej, albo, jak kto woli, w kolorze różowego złota, które wciąż jest w trendzie. Moja wewnętrzna sroka się cieszy, a dodatek metalu jest na tyle subtelny, że chyba nie powinien nikogo wystraszyć.

Podobny kolor mają metalowe okucia - haftki, kółka i regulatory oraz okrągły emblemat na mostku (logo ze stylizowaną literą S jak Scantilly).

 

Kółeczko łączące miseczkę, ramiączko i ozdobny paseczek; widać też ciekawą fakturę ramiączka (to nie jest naszyty materiał).

 

Zawieszka przy staniku

 

Do tego ostatniego mam zastrzeżenia - jest nierówny, jakby niestarannie odlany. Podobna ozdoba widnieje na majteczkach i tam już jakość jest bez zarzutu - w moim komplecie tylko stanikowi trafiło się nie całkiem udane kółeczko.

 

Zawieszka przy majteczkach. Widać szczegóły jasnego metalicznego miksu w hafcie :-)

 

Zapięcie jest dobrej jakości, bardziej lukśne niż w przeciętnych Krągłych Kaśkach, choć języczek na jego końcu jest trochę za krótki jak na moje upodobania. W noszeniu się nie odkształca.

 

 

„Wąsy” są uszyte z satynowej dzianiny, satynowe są też kanaliki fiszbin. Całość jest uszyta z normalną starannością i nie wymaga odcinania wiszących nitek ;-)

 

Dopasowanie

Rozmiar pod biustem jest dla mnie w sam raz - bez zaskoczeń, raczej luźny niż ciasny. Co do miseczek - tu jest trudniej ze względu na moją asymetrię. Na lewą, mniejszą pierś miseczka jest za duża, wyraźnie się fałduje. Mniejszy rozmiar byłby zapewne za mały na większą i zbyt wąski w fiszbinie.

Oba „wąsy” leżą luźno, powinny bardziej przylegać - muszę je trochę skrócić, ale nie będzie to trudne. Luz w paseczkach to częsta przypadłość wąsaczy w moim przypadku (ten sam problem mam w kupionej niedawno Georginie marki Change, choć np. Cudo od Incarico8ładnie przylega). Moja pierś nie jest tak pełna u góry, jak przewidują producenci, którzy chyba liczą na jakieś spore wybrzuszenie nad stanikiem. A może po prostu nie dobieram za małych misek? ;-) Paseczki są z elastycznej satynowej dzianiny, więc trochę rozciągliwe - przypuszczam, że nawet przy pełnym u góry biuście raczej nie będą się wbijały.

 

 

Kształt

Surrender robi przeciętny, zaokrąglony kształt, nic spektakularnego, ale i bez kiksów. Jak na miękkiego plandża nawet zbiera ;-) - z czym tego typu staniki nie zawsze dają sobie radę.

 

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Surrender jest zbudowany podobnie do miękkich plandży Curvy Kate, tak więc, jeśli znacie już któryś z nich, ten zapewne Was nie zaskoczy. Recenzowałam już kiedyś tę konstrukcję w wydaniu plandża Dare marki Curvy Kate. Jest to zupełnie dobra konstrukcja, mimo obniżonego mostka dająca sobie radę z niezłym podtrzymaniem sporego i dalece nie samonośnego biustu. Mostek jest tutaj o jakieś 1-2 cm niższy niż w modelach plunge-balcony marki Freya. W Surrender bardziej widać moją asymetrię, miseczki nie przylegają tak dobrze jak w Dare - mam wrażenie, że są odrobinę większe, ale nie o cały rozmiar. Fiszbiny są krótkie i raczej należą do wąskich, podobnie zresztą jak we wspomnianych już modelach frejowskich.

 

 

Ramiączka wyglądają z daleka jak gumka z naszytym paskiem materiału, jednak z bliska okazuje się, że element ten jest integralną częścią gumki. Nie są nadmiernie elastyczne. Trochę zbyt elastyczna jest siateczka na tyłach, ale wspólnie z gumkami daje sobie radę z podtrzymaniem, zwłaszcza że mamy tu solidne trzyhaftkowe zapięcie (przynajmniej w moim rozmiarze). Biust nie jest tak unieruchomiony jak w porządnej balkonetce, ale to nic dziwnego,  zważywszy plandżowość, czyli niższe zabudowanie na mostku.

 

Wygoda

Żadnych zastrzeżeń do Surrender nie mam. Nie robi mi krzywdy żadnym ze swoich elementów :-)

 

Do kompletu - figi, rozmiar M

Wybrałam peep hole brief czyli majtki z dziurką :-) („dziurka” jest z tyłu i odsłania stykające się pośladki ). Do wyboru są jeszcze stringi . Figi mają charakter jeszcze bardziej randkowy od stanika i moim zdaniem są urocze (wybaczam im niebycie wysokimi figami ;-) ). Moim zdaniem trudno się oprzeć całemu kompletowi - gdy już szarpniemy się na stanik, trudno będzie odmówić sobie majtek, choć są drogie (aż £20). A skoro już o kompletach mowa, gorsecik basque też wygląda interesująco.

 

Uwaga na rozmiar majtek: są duże, przyzwyczajona do zamawiania L-ek z marek Freya i Panache tutaj musiałam przerzucić się na M. Jeśli nosicie komplety polskich firm, zaskoczenie może być jeszcze większe. U naszych producentów mój rozmiar to zwykle XL (mam 103 cm w biodrach). Co niezmiennie mnie dziwi, bo widuję sporo kobiet z większymi partiami dolnymi (to te, którym moje sukienki nie wisiałyby na biodrach...) i zastanawiam się, co w takim razie one noszą, jeśli ja jestem Extra Large... Dużo realniej mi brzmi to kaśkowskie Medium, bo uważam się raczej za średniaczkę, jeśli mówimy o szerokości bioder dojrzałych kobiet. Ale koniec dygresji, wracamy do Surrender :-)

Figi przyjemnie nawiązują do stanika obecnoscią metalowych kółek i haftu z przodu oraz ozdobnej zawieszki, która tu dla odmiany ma jakość idealną. Pęknięcie z tyłu dekoruje tiulowa kokardka, taka sama jak z przodu (niestrzępiąca się, podobnie jak stanikowa). Tył jest z elastycznej siateczki, a przód - z nieelastycznej. Górny pasek uszyto z elastycznej dzianiny o lekkim satynowym połysku, przypominającej satynowe tyły maskaradek ;-) (nie pracuje więc niestety tak dobrze, jak guma, ale trzyma się na ciele). Z przodu szwy na tym pasku są ciut nierówne, więc zważywszy jednak wysoką cenę, pół punkta czuję się zobowiązana odjąć.

 

Galeria

Obejrzyjcie z bliska uroki obu części kompletu, a także komplet zdjęć nabiustnych (jednak bez napupnych) :-)

 

 

Podsumowanie

Surrender zachęcił mnie do marki. Co prawda za tę cenę można by spodziewać się większej luksusowości... To trudny temat; wydaje mi się, że ceny Scantilly nie powinny tak mocno odbiegać od zwykłych cen Curvy Kate (np. £30 za plandża Atomic). Materiały w moim odczuciu nie uzasadniają tak dużej różnicy. Ale muszę przyznać, że design w Scantilly jest naprawdę ciekawy. Nie są to już zabawne, pełne falbanek i kokardek Showgirls (poprzednia nieistniejąca już marka stworzona przez CK), a doroślejsza, bardziej wyrafinowana bielizna z pomysłem.

W ramach ciekawostki, zerknijcie na wideo dotyczące kampanii tegorocznej kampanii TheNewSexy promującej markę - jej ambasadorki to 8 różnych kobiet o sylwetkach i cechach odbiegających od typowych modelek (m.in. osoba transpłciowa, niepełnosprawna, cierpiąca na łysienie całkowite, z anoreksją w remisji), by pokazać, że seksowność to cecha, która dotyczy wszystkich kobiet bez względu na wygląd, tożsamość seksualną, sprawność czy stan zdrowia.

 

 

Szkoda, że zarówno Curvy Kate, jak i Scantilly są tak słabo dostępne w Polsce. Krągłe Kaśki nie mają już polskiego dystrybutora i z tego co widzę, niewiele naszych sklepów prowadzi świeże modele. Mimo to zamierzam kontynuować znajomość z marką za pośrednictwem podmiotów zagranicznych, takich jak Brastop.com ;-)

 

Uwaga, promocja!

Na pewno wiele z Was zdążyło już zaprzyjaźnić się z Brastopem :-) Dla tych, które jeszcze go nie znają: Brastop.com to popularny brytyjski sklep online, znany z częstych i atrakcyjnych przecen, pełen bielizny brytyjskich marek (a także, ciekawostka, sprzedaje czasem produkty marek polskich). Właśnie trwa w Brastopie weekend darmowej dostawy , co oznacza, że na mieszkając poza UK na kod WORLDFREE otrzymacie darmową wysyłkę zakupów od £60 w górę. Komplecik Surrender więc załapie się na promocję :-) Normalnie dostawa z Brastopu do Polski kosztuje £5,95.

Jestem ciekawa, czy któraś z Was przetestowała już markę Scantilly, i co o niej sądzicie. Czy uważacie, że warta jest wyższej ceny? Czy chciałybyście, by marki Scantilly i Curvy Kate były lepiej dostępne w Polsce? Czy piórka Surrender zachęcają Was, by się w nie wystroić? :-)

Czy Atomic jest bombowy? :-)

$
0
0

 

Po Surrender kontynuuję wątek miękkich modeli plunge produkowanych przez firmę Curvy Kate . W kolekcjach Kasiek miękkie plandże pojawiają się od jakiegoś czasu w kilku odsłonach na sezon, co jest pewnym ewenementem wśród angielskich marek D+ - w obecnej kolekcji jest ich aż 4, podczas gdy np. Panache proponuje 2 modele (jeden w marce Panache, jeden w Panache Black), a Freya - właściwie żadnego (fason o nazwie plunge balcony ma wyższy mostek niż plandże CK). Na tym tle Krągłe Kasie to prawdziwa plandżopotęga, zważywszy jeszcze istnienie należącej do tej samej firmy marki Scantilly i 3 tamtejszych modeli (w tym Surrender - którego ja nazywam plandżem, a firmowa strona, nie wiem czemu, balcony).

Zawsze się zastanawiałam, czemu tego typu modeli jest tak mało, i mam dwie hipotezy co do powodów: pierwsza, że mają niewielki zbyt (jeśli ktosia pragnie megadekoltu, zwykle woli coś sztywnego, co mocniej zbierze do środka), druga, że to trudna konstrukcja i firmy się jej obawiają. Oba powody łączą się ze sobą - po prostu trudniej miękkim miskom z obniżonym mostkiem dać tak dobry efekt podnoszenia+zbierania, jak w innych modelach. Curvy Kate jednak się nie boi, i dobrze, bo ma w tej dziedzinie, jak widać, niewielką konkurencję.

Pierwszym modelem plunge tej marki, jaki miałam okazję wypróbować, był Dare, którego swego czasu wychwalałam. Czy późniejsze modele mu dorównują? Kolejna próba odpowiedzi na to pytanie przed Wami.

 

Curvy Kate - Atomic , rozmiar: 36G, kolor: śliwkowy [Rozmiary UK: 28-40 D-J, cena pełna: £30 ; komplet został mi dostarczony przez firmę Brastop.com.]


 

 

Estetyka

Przezroczyste w całości miseczki, fioletowy kolor, czarny haft - to powinien być przepis na sukces, przynajmniej w moich oczach. Przejrzystość zestawiona z fioletem to mój prywatny ideał seksownego stanika... no, może jeden z kilku takich ideałów ;-)

 

 

Dlatego z rozkoszą dałabym Atomikowi maksa, gdyby nie jedna przykra cecha, a mianowicie niedobranie kolorystyczne tyłu i ramiączek do przodu. Powermesh z tyłu jest wyraźnie jaśniejszy od reszty, ramiączka zaś bardziej pasują do tego jaśniejszego odcienia, niż do ciemniejszych miseczek. Zapięcie z kolei jest znowu ciemniejsze. Istna mozaika kolorystyczna...

 

Różnica odcienia między tyłem a bokiem i miseczką. Nie na wszystkich zdjęciach ją widać, ale w naturze jest widoczna.

 

Haft bardziej przypomina zgeometryzowane kwiatki niż atomy, ale mogę mu to wybaczyć, choć stanik o takiej nazwie aż się prosi, by poszaleć z jakimś oryginalnym wzorem. Sam w sobie jest jednak ładny, a kółeczka są przelotowe. Ładna jest karbowana krawędź, a gumeczka, którą jest podszyta - dyskretna.

 

 

Bardzo podobają mi się karbowane kokardki - wreszcie coś innego niż zwykła/tiulowa wstążka. Kaśki, idźcie w tę stronę! :-)

 

 

Zapięcie jest przyzwoitej jakości i nie odkształca się, ale znowu języczek na końcu nieco przykrótki.

 

 

Dopasowanie

Pod biustem raczej w normie. W biuście natomiast - trochę pusto, zwłaszcza przy piersi mniejszej, jak widać na nabiustnych fotkach. Obawiałabym sie jednak mniejszych miseczek ze względu na to, że fiszbiny naprawdę nie powinny być już węższe, bo zaczęłyby mnie gnieść po bokach. Miseczka na lewej piersi marszczy się wyraźnie z powodu za dużego na nią rozmiaru, ale prawa, większa pierś też ma nieco za dużo luzu.

 

 

 

Kształt

Nie oczekiwałam cudów od miękkiego plandża i ich nie otrzymałam. Atomic podnosi i zbiera średnio, nie jest to stanik modelujący. Biust jest w nim miło okrągły. Niestety ma też dodatkową wadę, a mianowicie górna część miseczki jest trochę „za duża” w stosunku do dolnej i ponad szwem łączącym te części tworzy się małe wybrzuszenie. Nie miałam tego problemu ani w Dare, ani w tak samo skrojonym Surrender. Nie wiem, czy to kwestia mojego egzemplarza, czy też reguła w przypadku tego modelu. Na szczęście w ubraniu tego nie widać. Obniżam punktację z pewną irytacją, bo bez tego byłabym naprawdę całkiem zadowolona.

 

Front. Jedno z tych zdjęć, na których widać bardzo wyraźnie, że mam asymetryczny biust (jakby ktoś/ktosia miała wątpliwości: jest to zupełnie normalne! :-) )

 

Pierś większa (prawa) - tu tylko trochę widać wybrzuszanie się górnej części miseczki nad szwem.

 

Tu na obu piersiach daje się zauważyć wybrzuszenie nad szwem łączącym dolną i górną część miseczki.

 

Pierś mniejsza - ta miseczka jest nieco na nią za duża.

 

 

Chwilowo nie pokażę Wam zdjęć w ubraniu, ponieważ... zapomniałam ich zrobić, ale nadrobię to, gdy wyjdzie choć kawałek słońca ;-) A oto fotki ubrane. Jak widać (mam nadzieję), zmarszczki na miseczkach w ubraniu nie są widoczne.

 

 

A propos zdjęć - mały rancik. Jak pewnie zauważyłyście, w przypadku kilku fotek (front i półprofile) poczułam się zobowiązana, by wypikselować swoje brodawki sutkowe. Bez tego, aby nie łamać regulaminu, musiałabym Stanikomanię zapisać do kategorii blogów 18+. Za każdym razem, gdy to robię, czuję się totalnie idiotycznie. Tracę czas na psucie fajnych zdjęć bezsensowną ingerencją programu graficznego, nie służącej niczemu, poza spełnieniem narzuconych norm, których wewnętrznie nie akceptuję i nie rozumiem. Nie wstydzę się swoich brodawek w staniku. To jest bez sensu. I nie ja jedna mam z tym problem. I po prostu musiałam napisać Wam o tym ;-)

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Nie wymagam od miękkiego modelu plunge również podtrzymaniowych cudów. Obwód z trzyhaftkowym zapięciem zachowuje się dobrze, podobnie jak ramiączka, zaś miseczki ze względu na luzy dają mniejszą stabilność i za to odejmuje punkt. Konstrukcję oceniam dobrze, zwłaszcza jeśli nie brać pod uwagę wady wybrzuszającej się górnej części (bo może to być równie dobrze błąd w szyciu).

 

 

Wygoda

Przestały mnie zaskakiwać czytane tu i ówdzie hiperpozytywne opinie o komforcie Kasiek - niektóre z Was nawet twierdzą, że jest im naprawdę wygodnie tylko w Curvy Kate. Kolejny nabytek, do którego nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń - nic nie gryzie, nie trze ani nie gniecie.

 

 

Do kompletu - figi, rozmiar UK 14

Do majteczek mam jedno zastrzeżenie - mają jaśniejszy odcień od przodu stanika, za to zbliżony do jego tyłu. Poza tym nie jest to mój ulubiony krój majtek, ponieważ są bardzo płytkie. Płytkie majtki to chyba cecha charakterystyczna marki Curvy Kate (z wyjątkiem modeli, gdzie dostępne bywały figi z wysokim staniem). Poza tym są to wygodne, solidne i ładne majteczki. Z przodu kokardka i haft, z tyłu bezszwowo wykończone nogawki i szew podkreślający zgrabne pośladki ;-)

Co do rozmiaru, uwaga taka sama jak do Scantilly - majtki Curvy Kate są duże. Radzę brać o rozmiar mniejsze niż w innych markach brytyjskich, jak Panache czy Freya.

 

 

Galeria

Zapraszam do obejrzenia kompletu zdjęć Atomica.

 

 

Podsumowanie

Kolejny dość udany eksperyment utwierdził mnie tylko w postanowieniu, by nie zapominać o Kaśkach mimo ich słabej obecności w naszym kraju. Atomic to dla mnie designerska i wygodnicka bomba ;-) Zaszwankowała tylko lekko realizacja designu (różnice w kolorach), a konstrukcja jest dobra z dokładnością do błędów w szyciu. Mimo to bardzo lubię ten stanik - obok fioletowej wydekoltowanej mgiełki nie umiem przejść bez zachwytu ;-)

 

 

Uwaga, promocja!

Firma Brastop.com na moją prośbę przygotowała specjalny kod rabatowy dla stanikomaniaczek! :-) Od dziś aż do 25.12 wpisując kod STANIKO10 uzyskacie dodatkowe -10% zniżki na wszystkie towary w sklepie. Jeśli więc nie opuszcza Was przedświąteczny szał zakupowy, możecie rozważyć jego realizację na Brastopie ;-)

Jak Wam się podoba Atomic? Czy też lubicie miękkie plandże? Czy próbowałyście już tego modelu w Krągłych Kaśkach?

Dziewczyny w kowbojkach, czyli to był mocny rok :-)

$
0
0

 

Gdybyście zapytały, co jako stanikomaniaczka najbardziej zapamiętałam z 2016 roku, to łódzkie targi Salon Bielizny byłyby w ścisłej czołówce. Spokojnie, nie zamierzam po raz kolejny zanudzać Was relacją z imprezy ;-) - to już było; pozwolę sobie tylko (powyżej) wrzucić Wam film z pokazu, który na Salonie się odbył. Niech jeszcze przez chwilę nie opuszcza nas sylwestrowo-imprezowo-noworoczny nastrój :-)

 



Jeszcze kilka słów o tym, dlaczego zeszłoroczny pokaz mi się tak podobał. Najkrócej: bo nie było na nim ani jednego pluszowego misia! I ani jednego lizaka! :-) Co było przyjemną odmianą po pokazach wcześniejszych. Rzecz jasna, jestem świadoma, iż każda i każdy z nas ma naturę wielowymiarową i nie uważam, by należało tłamsić w nas dziecięcą ufność czy tęsknotę za beztroską zabawą. Ale powiedzmy sobie szczerze: co za dużo, to niezdrowo, czas dorosnąć! Kobieta-dziecko to mieszkanka męskich fantazji, a kobieta-dorosła - to ktoś, kogo w ostatnim czasie chyba bardzo potrzebujemy. Mam wrażenie - i nadzieję, że nie jest to tylko moje myślenie życzeniowe - że autorzy koncepcji zeszłoroczego pokazu tę potrzebę odczytali i dlatego zamiast dziewczynek z lizakami pokazali nam trochę mocniejsze kobiece typy. Pokaz kręcił się wokół tematu Stanów Zjednoczonych: Dziki Zachód i kowbojki z pistoletami (choć czasem i damulki z saloonów), majestatyczne lub wojownicze (choć także pogodne) „Indianki”, hiphopowe dziewczyny w bejsbolówkach z wielkomiejskiej dżungli Nowego Jorku.

Pokaz miał powera i naprawdę fajnie się to oglądało. Większość modelek poruszała się z wyczuciem rytmu, bielizna była dobrana przyzwoicie. Trochę może trudno było nie zareagować śmiechem na „indiańskie” ozdoby typu futrzane ogony upolowanej zwierzyny wystające z majtek (ta część pokazu była chyba najbardziej kiczowata), ale pióropusze, warkocze i frędzle kojarzyły się pozytywnie.

Jak dla mnie, kowbojki to miła odmiana po wszechobecnych szpilkach!

 

Moje skojarzenie. To też dziewczyna z męskich marzeń, ale nie wygląda tak znowu bezbronnie ;-)

 

Wielkim plusem było pojawienie się na pokazie dwóch uroczych pań Amazonek (pod koniec filmiku) niebędących zawodowymi modelkami. Panie otrzymały gromkie brawa od publiczności. 

 

Rok polskich marek

Salon Bielizny 2016 na tyle spodobał się wszystkim, że organizatorzy myślą już o zwiększeniu liczby imprez w ciągu roku - wiosenna edycja odbędzie się już w marcu. Jedną z przyczyn rosnącego powodzenia targów jest na pewno coraz ciekawsza oferta polskich marek. Na moim stanikomaniackim podwórku świadczy o tym choćby liczba recenzji (po raz pierwszy: Kinga, Gaia, Incarico8) i innych tekstów o polskiej tematyce. To był bardzo polski rok dla Stanikomanii! Oprócz Łodzi, odwiedziłam też Białystok, wpadłam do Avy i Gai, skąd przygotowałam dla Was relacje. Odbyłam też miłe spotkania w Gorteksie i Gorsenii, naprzymierzałam się polskiej bielizny za wszystkie czasy. Po raz kolejny mogę napisać, że coraz lepiej się dzieje w naszym bra-przemyśle i mam na to dowody.

 

Kuszące plany

2016 był też rokiem, w którym zaczęłam eksplorować ofertę bielizny seksownej i zamierzam kontynuować to przedsięwzięcie, w miarę możliwości, w 2017 roku. Skąd to zastrzeżenie, że w miarę możliwości? Bo dla wielu firm, które postanowiły zacząć oferować erotyzujące kolekcje dla D+, okazało się to trudnym wyzwaniem konstrukcyjnym i jakościowym. Zamierzam nadal szukać ideałów :-)

Co jeszcze planuję na nadchodzący rok? To, co zwykle: kolekcje (w tym, mam nadzieję, więcej polskich), recenzje, relacje z targów, firm i sklepów, wywiady... A od czasu do czasu trochę ogólniejszych rozważań na tematy bieliźniane i pokrewne. Mam nadzieję, że będziemy miały niejedną okazję do dyskusji na temat biustów, ich różnorodności i różnych potrzeb, a także na temat naszego stosunku do ciał własnych i cudzych (mam nadzieję, coraz bardziej #bodypositive :-)

 

Dziesięciolatka!

Wraz z początkiem 2017 roku Stanikomania wkracza w 11 rok swojej działalności! Z tej okazji chciałabym zaprosić Was na dziesiąte urodziny :-) Oprócz składania mi życzeń ;-) zapraszam Was serdecznie na spotkanie, które planuję na 13 stycznia w Warszawie (szczegóły wydarzenia znajdziecie na fejsie).

 

 

A teraz oddaję głos Wam :-) Jakie było według Was najważniejsze bra-wydarzenie 2016 roku? Co było najciekawsze dla Waszych biustów? Może odkryłyście nową markę, szczególnie dobrą konstrukcję czy model? Jakie były Wasze hity i kity 2016? :-)

I ostatnie pytanie: o czym najbardziej chciałybyście poczytać na Stanikomanii w 2017 roku? :-)

 


Gdzie kupić dobry stanik? Spis Dobrych Sklepów!

$
0
0

foto: stock

W kwestii zaopatrzenia w dobre staniki trzeba powiedzieć wyraźnie, że nie samym internetem człowiek żyje. Zwłaszcza jeśli dopiero zaczyna przygodę z tematem dokładnego, a nie tylko jako-takiego dopasowania i marzy o tym, by móc w krótkim czasie przymierzyć dużo rozmiarów i modeli - a nie może zamrozić w tym celu dużej ilości pieniędzy. Sklepy stacjonarne są nam niezbędne i twierdzę to z przekonaniem mimo wielkiej miłości do internetowego kupowania. I to nie byle jakie sklepy, ale sklepy dobre, z dużym wyborem rozmiarów, marek, modeli i pomocną (a nie: wciskającą towar na siłę) obsługą.

Kiedy dostaję od Was wiadomości i maile z pytaniami - a to o właściwy rozmiar, a to model/firmę, a czasem wprost o to, dokąd pójść na bra-zakupy - chciałabym zawsze móc polecić Wam dobry sklep stacjonarny jak najbliżej Waszego miejsca zamieszkania, w którym zajmą się Wami kompetentne osoby i gdzie będziecie mogły rozeznać się w wyborze i możliwościach. Oraz, rzecz jasna, kupić.

Dawno, dawno temu, w tym samym celu, powstała stworzona przez forumki z Lobby Biuściastych strona Stanikowa vel Biuściasta Mapa Świata. Potem blog Stanikowa Mapa i spis dobrych sklepów wg województw, prowadzony długo i z zaangażowaniem przez jedną z weteranek forum. Pewnego dnia jednak Google zrobił nam psikusa i dokument ze spisem wyparował. Stwierdziłam jednak, że nie możemy zostać bez spisu. Musi on zostać stworzony na nowo, ponieważ mimo postępów w tej dziedzinie, w Polsce wciąż nie każdy sklep z biustonoszami jest sklepem dobrym. W czasie tworzenia nowego spisu z Waszą nieocenioną pomocą (przez pół roku zbierałyśmy dane na fejsie - posty na ten temat znajdziecie pod tagiem #spisdobrychsklepów) potwierdziły się także moje obawy, że podczas gdy niektóre rejony kraju obfitują w niezłe bra-przybytki - inne są istną stanikową pustynią :-( Wciąż nie każda z nas może łatwo znaleźć odpowiedni sklep, samodzielnie rozglądając się po okolicy.

Teraz, po wielu miesiącach pracy, za którą bardzo Wam wszystkim dziękuję, mogę już napisać, że nowy Spis Dobrych Sklepów POWSTAŁ :-)

 

Spis jest Dobry, ale nie Idealny

Właściwiej byłoby napisać, że Spis nie powstał, a powstaje cały czas. Oraz, że zapewne nigdy nie będzie doskonały, choć będzie zmierzał w tym kierunku :-)

Po pierwsze, nie tworzy go żadna obiektywna bra-komisja, tylko ja, zbierając dane z różnych źródeł. Staram się, by były to źródła w miarę możliwości zaufane - doświadczone stanikomaniaczki, brafitterki, czy takie osoby jak Kasia Sałata z firmy Dobra Kreacja, która zajmuje się szkoleniami w sklepach i dzięki której liczba Dobrych Sklepów systematycznie się powiększa. Nie mogę zweryfikować wszystkich opinii z oczywistych przyczyn - nie odwiedzę wszstkich sklepów, nie wspominając już o tym, że moja perspektywa jest ograniczona, choćby przez własne wymiary i upodobania.

Dlatego jakość Spisu w ogromnej mierze zależy od Was - osób, które pomagają i, mam nadzieję, będą nadal pomagały w jego tworzeniu.

 

Co to jest Dobry Sklep?

Trudno stworzyć bezwzględny zestaw kryteriów oceniania, czy dany sklep powinien, czy nie powinien znaleźć się w gronie Dobrych. Na użytek zbiórki danych ustaliłam minimum: dobry sklep to taki, w którym zdecydowana większość biustów znajdzie dla siebie rozmiar stanika i fachową poradę. To dość pojemne sformułowanie. Chciałam na przykład móc uwzględnić w Spisie te sklepy, którym do doskonałości jeszcze daleko, ale znajdują się w mało obfitującej w sklepy okolicy - tak, by przynajmniej niektóre z Was nie musiały jeździć daleko po stanik. Jeśli na danym terenie z zaopatrzeniem jest kiepsko - to lepszy rydz niż nic. Z kolei na obszarach, gdzie od sklepów jest gęsto, jak największe miasta wojewódzkie, możemy stosować trochę ostrzejsze wymagania (na przykład nie uwzględniać niektórych salonów firmowych czy sklepów o ograniczonym wyborze). 

 

Co zawiera Spis?

Spis Dobrych Sklepów jest podzielony na województwa - każde z nich ma swoją podstronę, a w obrębie województwa - na miasta (w kolejności alfabetycznej).

Obok nazwy każdego sklepu znajduje się jego adres, link do strony internetowej (jeśli istnieje - czasem jest to sklep internetowy, czasem nie) oraz do strony na facebooku (jeśli istnieje).

Kolorem zielonym oznaczam w Spisie sklepy: z ograniczonym asortymentem, np. tylko do polskich marek (co może oznaczać, że nie wszystkie biusty się zmieszczą), a także początkujące - o których nie ma jeszcze opinii lub jest ich bardzo mało. Kolorem bordo oznaczam salony firmowe (które oferują tylko jedną markę - co też stanowi ograniczenie wyboru). Podaję też informację o członkostwie w Stowarzyszeniu Polskiego Brafittingu (SPB) jako dodatkową rekomendację dla sklepu (Stowarzyszenie twierdzi bowiem, że weryfikuje umiejętności brafittingowe członków).

Ty też tworzysz Spis Dobrych Sklepów!

Spis powstaje dzięki informacjom zbieranym przez Was - czyli przede wszystkim przez konsumentki - użytkowniczki biustonoszy. Spis nie służy do reklamowania żadnego ze sklepów ani firm. Jeśli znasz dobry sklep w swojej okolicy, którego nie ma jeszcze w Spisie, skontaktuj się ze mną na maila bądź na fb . Jeśli jesteś właścicielką/właścicielem sklepu i chcesz, by Twój sklep znalazł się w Spisie, również skontaktuj się ze mną. Opisz swoją ofertę i podaj adres.

A oto - fanfary - pod poniższym linkiem znajdziecie:

Spis Dobrych Sklepów

 

:-)

Daria, czyli Ewa Bien znowu rośnie :-)

$
0
0

Ewa Bien to firma, na którą długo byłam zła ;-) O co? O biusto-dyskryminację. Znajomość z bielizną tej marki nawiązałam prawie 6 lat temu, testując urodziwy śliwkowy model Kera. Kilka lat później pojawiła się Maja w dwóch kolorach, czerwonym i granatowym (zerknijcie koniecznie do tamtej notki, mnie na widok tych haftów i tej czerwieni do dziś serce mocniej bije :-) ). Już wtedy Maje były na mnie nieco za małe, a w późniejszych kolekcjach, odkąd w konstrukcjach B111 i B112 ograniczono rozmiarówkę, nie znajdowałam już nic dla siebie. Czemu tak mnie to złościło? Ponieważ Ewa Bien stosuje jedne z najładniejszych haftów na rynku, nie stroni od intensywnych barw, a także lubi szyć modele miękkie - czyli kombinacja wszystkiego, co najbardziej kocham w bieliźnie :-) 

W aktualnej kolekcji jest już wyraźnie lepiej. Konstrukcje B103 (miękka) i B151 (półusztywniana) mają już dużo przyjaźniejszy dla dużych biustów zakres rozmiarów, a modele na nich oparte są nie tylko beżowe, czarne i białe. Nadszedł więc czas na odświeżenie naszej znajomości. Przed Wami Daria od Ewy :-)

Ewa Bien - Daria ,  rozmiar: 80I, kolor: popielaty, konstrukcja: B103  [Rozmiary: 65 F-M, 70 E-L, 75 D-K, 80 C-J, 85 B-I, 90 B-H, 95 B-G, 100 B-F), cena: 219   175,20 zł tylko dziś (13.01)!; biustonosz został mi dostarczony przez producenta].

 

 

Estetyka

Co prawda kocham dzikie kolory, ale czasem po prostu mam fazę na czerń. Zwłaszcza zimą, i zwłaszcza gdy towarzyszy jej jakaś elegancka „przyprawa” innej barwy. I tak jest w przypadku Darii. Model ten ma dwie wersje, czarną z dodatkiem jasnego beżu oraz czarną z dodatkiem grafitu, zwaną popielatą. Obie są efektowne, ale ja wolę tę szarą :-) Mam sentyment do szarości w stanikach.

Jak już wspomniałam, w EB zawsze podobały mi się hafty, i tu też się nie zawiodłam :-) (nawiasem mówiąc, firma używa do produkcji haftów z Hiszpanii, Szwajcarii i Włoch). W dotychczas testowanych modelach były to precyzyjne rysunki nitką, tu mamy „zamalowane” większe powierzchnie. Haft (w Darii - hiszpański) nie jest ultragęsty, ale za to bardzo miękki w dotyku, co zwykle oznacza wyższą jakość. Ozdabia cały biustonosz, z wyjątkiem zapięć i ramiaczek - czyli całe miseczki oraz boki i tył. Jest idealnie symetrycznie rozmieszczony zarówno na miseczkach, jak i z tyłu. Staranność ta kojarzy mi się z marką Avocado, która również bardzo dba o jakość i rozmieszczenie haftów. 

 

 

Kokardka na mostku jest zrobiona z dwóch szerokości wstążki i jest dobrej jakości. Przy ramiączkach kokardek brak - i bardzo dobrze, męczy mnie czasem to przekokardkowanie, a miejsca wszycia ramiączek są opracowane wyjątkowo starannie i nie ma czego maskować kokardkami ;-)

 

 

Pół punkta odejmuję za efekt mory w dolnej części miseczek. Widać go zwłaszcza na zdjęciach nabiustnych. Są tam dwie warstwy identycznej siatki o dużych oczkach, co pozwala na zachowanie przyjemnej przezroczystości, jednak wadą rozwiązania jest właśnie mora. 

Zapięcie i ramiączka są dobrej jakości, zapięcie się nie odkształca.

 

 

Dopasowanie

80I to rozmiar, który przymierzyłam jako drugi - zaczęłam bowiem od 80J. Maję miałam w 75J i skarżyłam się wówczas na przymałe miseczki. Postanowiłam więc zacząć od zwiększenia obwodu (rozciągliwość produktów Ewy Bien w ostatnim czasie spadła, sądząc po doświadczeniach naszej małobiuściastej recenzentki z modelem Suria) i co za tym idzie - miseczek. Okazało się jednak, że w 80J w miseczkach mam mnóstwo wolnego miejsca u góry. Z drżeniem serca wymieniałam na 80I, bojąc się za wąskich fiszbin - i tu nastąpiło pozytywne zaskoczenie, fiszbiny są dobre, a miseczka już przylega odpowiednio.

 

 

Ja jednak wolałabym, by pasowało 80H, jak w większości firm polskich. Obcinam zatem punkty za małomiskowość i... dożoobwodowość, ponieważ 80tka co prawda na początku leżała świetnie, ale w noszeniu się niestety rozciągnęła i już muszę zapinać ją ciaśniej. 

 

Kształt

Daria nie modeluje biustu intensywnie: ani nie podnosi mocno, ani też mocno nie zbiera, nie zbliża też piersi do dekoltu. Powiem szczerze, że coraz bardziej lubię takie łagodne dla piersi konstrukcje. Moim zdaniem biust wygląda równie pięknie i kobieco, gdy nie jest zanadto wypychany i przepychany i gdy pozwala mu się zachować trochę naturalnego kształtu. Choć może wolałabym, żeby trochę lepiej zbierał ;-) 

 

 

 

Konstrukcja 

Konstrukcja B103 to taki subtelny side-support. Mamy tu boczny panel, ale jest on dosyć wąski i jak już wspomniałam, model ten nie oferuje mocnego zebrania ani nie kreuje efektownego dekoltu. Jest przyjemnie niezbyt zabudowany - np. w porównaniu z pierwszym z brzegu balkoplandżem Freya mostek Darii jest owszem wyższy, ale już same miseczki sięgają na biuście wyraźnie niżej (dopiero pod pachą zrównują się z Freyą). Pionowych bocznych fiszbin brak - uff, nareszcie ktoś w Polsce (poza drugą Ewą - Michalak) odważył się wprowadzić model bez nich :-) Uważam konstrukcję za naprawdę sympatyczną, wygodną i urodziwą nabiustnie, mimo braku mocnego modelowania. 

 

 

Podtrzymanie

Większe zastrzeżenia mam do podtrzymania - o ile konstrukcja miseczek plus stabilne, mało rozciągliwe ramiączka dobrze sobie radzą, o tyle pas obwodowy w noszeniu się rozciąga i po jakimś czasie stanik woła o ciaśniejsze zapięcie. Da się z tym żyć, ale wolałabym porządną stabilność na zawsze :-) Tył jest wzmocniony dodatkową warstwą siatki, ale nie rozwiązuje to problemu. 

 

 

Wygoda

Nie mam zastrzeżeń do Darii - nic mnie tutaj nie gryzie ani nie drapie. Martwiłam się początkowo o górę miseczek w okolicy pach, bo przy pierwszej przymiarce coś mnie tam drapało, ale szybko przestało. Po praniu jest miękko i przyjaźnie dla skóry. 

Wielki plus za brak fiszbin bocznych! (bardzo często są niewygodne).

 

Galeria

Daria jeszcze bardziej z bliska :-)

 

 

Podsumowanie

Bardzo się ciesze, że Ewa Bien wróciła na drogę większych miseczek ;-) Mam nadzieję, że to trwały trend. Mam też nadzieję, że z czasem pojawi się większa liczba konstrukcji sięgających przynajmniej 80I - 80J i jeszcze więcej kolorów. W aktualnej ofercie w konstrukcji B103 mamy 3 modele: Celeste perłową i bławatkową, Darię czarno-popielatą oraz czarno-beżową, Maruni (szmaragdową). Są one dostępne także w wersji półusztywnianej B151, której nie testowałam (jeśli je znacie - proszę podzielcie się opinią).

Rzecz jasna, gdy przeglądam aktualny katalog, nadal cierpię z zazdrości na widok np. czerwonej Estery, ale może z czasem i ona urośnie? ;-)

 

 

Uwaga, promocja!

Specjalnie dla stanikomaniaczek sklep firmowy marki Ewa Bien przygotował kod rabatowy: -10% na całą kolekcję jesienną obejmujący produkty nieprzecenione, a kod brzmi STANIKOMANIA i działa do przyszłego czwartku - 19.01. Uwaga: jeszcze tylko dzisiaj (piątek 13.01) ceny obu Darii są dodatkowo obniżone  z 219 na 175,20 zł! I tę promocję można łączyć z naszą zniżką :-)

Jeśli są wśród Was fanki Ewy Bien, opowiedzcie proszę o swoich doświadczeniach z marką , zwłaszcza w ostatnich sezonach, odkąd firma według moich obserwacji zaczęła pracować nad stabilniejszymi obwodami (choć, jak widać, jeszcze nie jest idealnie). A może wypróbowałyście już konstrukcje B103 lub B151? Czy Daria podbiła Wasze serca? :-) A może zrobił to jakiś inny model z aktualnej kolekcji?

 

Ty wiesz... że czasem mniej znaczy więcej

$
0
0

 

W zasadzie nie jestem minimalistką i lubię przepych, ale... są sytuacje, gdy to właśnie niewielka liczba, za to odpowiednio dobranych środków daje maksymalną siłę rażenia :-) Tak bywa moim zdaniem zwłaszcza w przypadku bielizny w stylu uwodzicielskim, w której w gruncie rzeczy chodzi bardziej o podkreślenie urody ciała niż wyeksponowanie samej bielizny. Dlatego czasem od misternych koronek wolę proste lamówki. Z tego powodu, a także dlatego, że kocham przezroczystości, po prostu nie mogłam pominąć tego projektu Ewy Michalak.

Model Ty wiesz... to żadna nowość - zdaje się, że już się do końca sprzedał, ale zastąpił go nowy - Ja wiem, różniący się, jak mi się zdaje, wyłącznie kolorem (blady róż zamiast karmelowego beżu). Mam więc nadzieję, że moja recenzja będzie dla Was nadal przydatna :-) 

Ty wiesz..., rozmiar: 80G, krój: SM  [Rozmiary miseczek: D-K, obwody: 65-100, zakres miseczek zależy od obwodu - aktualna wersja Ja wiem... kosztuje 189 zł; biustonosz został mi dostarczony przez producenta]

 

 

 

Estetyka

Ty wiesz... reprezentuje kilka trendów na raz: paseczki, minimalizm i imitację niebytu :-) (cielista siateczka miseczek zlewa się z nagą skórą). Towarzyszy mu jeszcze jeden element, który lubię: podkreślenie konstrukcji stanika przez lamówki wzdłuż szwów. Uwielbiam bieliznę, po której widać całą te misterną inżynierię - wynik pracy konstruktorek, krojczych i szwaczek. W tym celu, po pierwsze, musi być rzeczywiście zszyta z kawałków materiału (czyli precz z wszelkimi wytłoczkami 3D), a po drugie - połączenia elementów powinny być widoczne, a nie skrzętnie ukryte. To oczywiście też jeden z charakterystycznych elementów stylu retro-buduarowego.

 

 

Jeśli chodzi o kolor - rzadko akceptuję beż, ale tutaj zdecydowanie mi pasuje, mimo że nie jest to mój ulubiony odcień tego koloru. Wolę ten karmelowy beż od bladego różu w Ja wiem...

Paseczki są tu rozwiązane w sposób najlepszy ze wszystkich, z jakimi miałam do czynienia. Mają regulowaną długość! Tak, te kółeczka to regulatory, dzięki którym nareszcie mogę idealnie dopasować długość pasków do wielkości i kształtu biustu (przeważnie są dla mnie za długie). 

 

 

Oprócz czarnych lamówek i paseczków mamy jeszcze jeden dekoracyjny element - rozgałęziające się ramiączka z tyłu. Bardzo mi się to podoba. Nareszcie coś się dzieje także z tyłu stanika! D-plusowe firmy są przeważnie bardzo do tyłu w dziedzinie ozdobnych tyłów ;-) (gdzie te wszystkie koronkowe „plecki”, paseczkowe plecionki, które można by pokazać na tle odkrytych pleców?). A tu mamy chlubny wyjątek. 

 

 

W Ty wiesz... podoba mi się wszystko - oprócz jednego małego dysonansu i kilku jeszcze drobniejszych szczegółów. Nie do końca przemawiają do mnie te cyrkoniami wysadzane kółeczka na paskach i na mostku, dodają ozdobności i cukierkowości, za którą niekoniecznie przepadam w zestawieniu z geometrycznym minimalizmem. Wyrzuciłabym też metkę z marką z boku. Kokardka na mostku ma trochę nierówne brzegi, na szczęście zabezpieczone przed strzępieniem. Od spodu boki są podszyte dzianiną jaśniejszą niż z wierzchu, ale ten szczegół jest już właściwie do zignorowania.

 

 

Zapięcie jest dość porządne, ramiączka też bez zarzutu. Wszystko równiutko i solidnie zszyte, żadnych niedoróbek, które niestety zdarzały się innym fikuśnym modelom przeze mnie testowanym. 

 

 

 

Dopasowanie

Z dopasowaniem rozmiaru Ty wiesz... miałam problem, bo zdążyłam się już przyzwyczaić, że u Ewy Michalak noszę rozmiar 85FF, a tu nagle się okazało, że 85 podjeżdża mi na plecach do góry, więc Ewa wymieniła mi rozmiar na 80G.

Myślę, że częściowo winna była podwojona liczba zaczepów ramiączek z tyłu. Po prostu ramiączka w tym modelu skuteczniej ciągną tył do góry niż zwykle, jest on zatem wrażliwszy na podjeżdżanie tyłu. W 80G było mi początkowo nieco za ciasno, ale z czasem biustonosz chyba trochę się rozciągnął, bo teraz czuję się w nim komfortowo. 80G to mój stary rozmiar (kilka biustonoszy Ewy miałam właśnie w 80G, dopóki nie zrobiło mi się w nich za ciasno), więc powiedzmy, że mieści się w zakresie normy. 

 

 

 

Kształt

Dla mnie - super. Biust podniesiony, zebrany, okrągły - nie mam zastrzeżeń.

 

 

Niestety znowu nie będzie mi dane błyszczeć paseczkami w dekolcie - ten jest naprawdę spory jak na moje standardy, a żeby wyjrzały na świat, musiałam go sztucznie obciągnąć w dół.

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Czuję się w Ty wiesz... jak w każdej porządnej miękkiej balkonetce, dobrze podtrzymana, ukształtowana i tak dalej. Fiszbiny są, jak to w Effuniakach, dość wąskie, ale jeszcze akceptowalne dla mnie. Zwracam uwagę na profil - widać mocne podkrojenia pod pachami, które powinny ucieszyć posiadaczki biustów wysoko osadzonych. Tył z dwóch warstw dzianiny doskonale pracuje. 

 

 

Wygoda

Ty wiesz... stał się dla mnie komfortowy dopiero po pewnym czasie, bo na początku było mi w nim trochę za ciasno, wystarczyło jednak kilka, może kilkanaście założeń, bym poczuła się zupełnie normalnie. Mam czasem problem z widelcem ramiączkowym z tyłu, bo zahacza mi o znamię na plecach, ale w końcu tak indywidualne szczegóły mojej anatomii to nie jego wina :-) Nic poza tym nie gryzie, nie drapie ani nie gniecie. 

 

 

Galeria

„Tywieszek” z bliska :-) 

 

 

Podsumowanie

To zdecydowanie najlepiej skonstruowany model spośród „fikuśnych”, z jakimi miałam do czynienia do tej pory. Oprócz tego, że jest ciekawy wizualnie i nadaje się na sytuacje wyjątkowe, można go też spokojnie nosić na co dzień, bo oferuje kształt i podtrzymanie takie samo, jak każdy dobry codzienny biustonosz. Planuję też wypróbować utrzymany w podobnym stylu model marki Scantilly - Knock Out. Myślę, że porównanie tych dwóch może być ciekawe. 

 

 

Czy podoba się Wam trend „niewidkowy” w bieliźnie? A może znacie już Ty wiesz... albo Ja wiem...? A może inne modele Ewy Michalak w stylu sexy (np. Bibi Black, czy Maskarada ) zdobyły Wasze uznanie? :-) 



Viosna w Avie :-)

$
0
0

 

 

Zapowiedzi kolekcji marki Ava jeszcze tu nie było - a więc najwyższy czas! Próbki modeli na aktualną wiosnę (kolekcja zaczyna już wchodzić do sprzedaży) spodobały mi się jesienią na Salonie Bielizny, i Was chyba także zaciekawiły, więc postarałam się, by trafiły w końcu do mnie na małą sesję :-) To chyba pierwsza tak kolorowa kolekcja tej białostockiej firmy i chyba nie popełnię błędu twierdząc, że przełomowa na polskim rynku - zwłaszcza że nie chodzi tu o markę niszową, a o produkcję na dużą skalę. Jest barwnie, intensywnie, wzorzyście i trudno oprzeć się skojarzeniom z brytyjskim stylem bieliźnianym. Ciekawa jestem, czy też odniesiecie takie wrażenie. Przejdźmy więc czym prędzej do obrazów :-)

 

Ogrody i łąki

Temat kwiatowy w bieliźnie - stary jak świat - może przejawiać się na różne sposoby. Drobne, blade rzuciki udające, że ich nie ma, odeszły już do lamusa - dziś czas na duże, wyraziste kwiatostany, którymi pysznią się najbardziej efektowne propozycje. 

Wielobarwne kwiaty na białym tle - tak, to już widziałyśmy, i to nie raz, w tym również w propozycjach brytyjskich na aktualny sezon. Ale cóż z tego, cieszmy się nareszcie słowiańską łąką made in Poland (brakuje mi tu tylko złotych kłosów pszenicy). Cieszę się tym bardziej, że  Evita  pojawi się w wersji miękkiej side-support, która jest moją ulubioną konstrukcją w Avie. Oprócz miękkiego modelu będzie też półusztywniany (konstrukcja  semi-soft Bonny ), a do tego dwa push-upy ( push-up magic ), z czego jeden w wersji półgorsetowej ( long). Na fotkach - soft i long :-)

 

 

Trochę podobny, ale bardziej słodko-akwarelowy wzór kwiatowy na jasnym tle prezentuje  Estela. Tu nie mamy już wersji miękkiej, ale pojawia się ciekawa usztywniana balkonetka z pionowymi cięciami (model à la half-cup). Ma ona niespotykane w innych konstrukcjach ramiączka - w przedniej części ozdobnie poszerzone, obszyte taką samą dzianiną, jak miseczki. 

Będzie też wersja półusztywniana ( semi-soft Novato ) i push-up ( push-up plunge). 

 

 

Miłośniczki ciemniejszych kolorów może skuszą się na  Julietę . Wersji miękkiej niestety nie ma, ale jest usztywniana balkonetka (recenzja w przygotowaniu!), a do tego model półusztywniany o identycznej konstrukcji, co wypróbowana przeze mnie jesienią Shirley ( semi-soft Bonny ). No i push-up ( push-up plunge). 

 

 

 

Abigail  to też propozycja dla amatorek większych kontrastów - całkiem udany zestaw moreli z granatem. Nadruk, haft, kokardka - mam bardzo silne skojarzenia z angielską bielizną, na przykład marki Fantasie. Trochę szkoda, że w katalogu mamy tylko model półusztywniany ( semi-soft Novato), bo chętnie wypróbowałabym ten wzór w sofcie.

 

 

Mia  to kolejny wzór, który pozwoli nam cieszyć się tylko jednym krojem. Ava używa na niego nazwy  full-cup , co tak naprawdę oznacza stanik usztywniany o pełnej trzyczęściowej misce (nie plandż, nie balkonetko-half z pionowymi cięciami). Pastelowy oranżyk; nie zakochałam się w tych nieco zasłonowych różach, ale latem może się spodobać (konstrukcja  full cup Angel K-924).

 

 

Na zakończenie też kwiatowiec, ale już w bardzo spokojnej kolorystyce.  Lucia  to delikatne róże na podkładzie z białej siateczki na tle przyjemnego odcienia beżu. Ciekawy wzór, jak na mdłą pastelkę - elegancki i retro. Będzie dostępna w kroju półusztywnianym ( semi soft light -  lekka konstrukcja bez bawetu, czyli po stanikomaniacku: fiszbiny nie wbudowane w obwód ;-) ), usztywnianym ( full cup Angel ) i push-upie ( push up apple). 

 

 

Drapieżna fauna

Nadspodziewanie dużo jest w tej kolekcji wzorów zwierzęcych. Jestem zaskoczona, ponieważ wydawało mi się, że panterka już przemija, a tu proszę - same cętki, najwyraźniej Polkom jeszcze nie znudziły się futra dzikich kotów.

Zacznę od mojej ulubienicy - różowej pantery imieniem  Ines. Na niektórych monitorach ten kolor może wyglądać jak czerwony, ale jest to bardzo intensywny róż o trochę malinowym odcieniu. Mam sentyment do różowych panter (nadal kocham Flirtini ), zatem Ines będzie moim musisztomieciem w wersji  soft side-support . Amatorki twardszych miseczek może zadowolą się wersją półusztywnianą ( semi-soft Novato).

 

 

Kolejną kocicą, prawie tak drapieżną jak Ines, będzie  Lola . Lola to klasyczna panterka zestawiona z czarną koronką i czerwoną kokardką (krój  semi-soft Caltha - z okienkiem na mostku).

 

 

Helemi  to już dużo łagodniejszy okaz. Panterka ma tu charakter dyskretnego bladego rzuciku i została zestawiona z bardziej wyrazistą dwubarwną koronką. Trochę pstrokacizna i piżamkowość, ale hmm, coś w tym jest - trudno mi było oderwać obiektyw od tego modelu ;-) (Oraz wow, nareszcie ramiączka przy jasnym staniku, które nie są białe!). Wystąpi tylko w wersji półusztywnianej ( semi-soft Caltha).

 

 

W cętki odzieją się nawet karmiące mamy.  Ivette  to usztywniany  full-cup na fiszbinach przeznaczony do karmienia (z odpinanymi miseczkami). Tu wzorek też jest dyskretny i utrzymany w ciepłych kolorach beżu i moreli (w ogóle morela święci triumfy w tej kolekcji). Warto zwrócić uwagę na bawełnianą wyściółkę miseczek. W Avie to reguła - wszystkie usztywniane części miseczek podszyte są bawełenką, a więc nie tylko karmiące mamy mogą się cieszyć przyjaznym dla skóry materiałem (moja dermatolożka zaleca noszenie przy skórze białej bawełny - czyli powinnam ubierać się w usztywniane Avy w jasnych barwach... no nie wiem, to chyba nie przejdzie :-) ). 

 

 

Las i woda

Kilka udanych wzorów w chłodnych barwach leśno-wodno-powietrznych uzupełni to kwiatowo-zwierzęce szaleństwo. Moją faworytką jest  Hailey  w głębokich odcieniach szmaragdu. Absolutny musisztomieć, zwłaszcza że dostępna będzie wersja miękka w kroju  side support . Dla amatorek nie zabraknie też półusztywnianej ( semi soft Ellice). Jestem zakochana w tym hafcie - któraś z Was pisała, że widziała go w którejś z francuskich marek. Mnie też kojarzy się francusko :-)

 

 

Bardziej w stronę nieba idzie  Perla . Abstrakcyjny deseń jest całkiem przyjemny, całość kojarzy się trochę marynarsko. Kroje: półusztywniany ( semi soft Ellice ) i usztywniany ( full cup).

 

 

Soledad  to już bardziej zgaszona kolorystyka. Wzór kojarzy się z mozaiką, czy też ceramiką. Dostępne kroje to półusztywniany ( semi soft Caltha ) i push-up ciekawie wykończony trójkątami z koronki (konstrukcja  push-up magic). 

 

Ksenia  - lodowa księżniczka w bieli i błękicie, to coś dla szukających ochłody. Połączenie koronki z dyskretnym rzucikiem kojarzy mi się jednak ze starszą, piżamkową stylistyką (ta biel...). Krój: półusztywniany ( semi soft Bonny). 

 

 

Retro klasyka

Połączenie beżu i czerni to najbardziej klasyczny bieliźniany duet. Na wiosnę pojawi się kilka wyrazistych modeli w tym zestawieniu.

W  Karen  dominuje czerń. Cieszy mnie, że firma nie stroni od ciemnych kolorów także wiosną. Karen to najbardziej buduarowy wzór w kolekcji. Dostępna w krojach: półusztywnianym ( semi soft Caltha ), usztywnianym  full cup (full cup Breeze)  oraz termicznie modelowanym ( kopa). Miękkiego niestety brak :-(

 

 

W  Latte  z kolei dominuje beżowe tło, na którym widnieją czarno-beżowe hafty. Ładny model, który znowu kojarzy mi się trochę z marką Fantasie. Dostępne kroje: miękki ( soft Garnet ), półusztywniany ( semi soft Ellice ) i push-up ( push-up boost - niestety być może nie wejdzie do produkcji). 

 

 

Sienna  to już totalna Avowa klasyka. Beż w karmelowym odcieniu, ale z całkiem sympatycznym haftem. W katalogu jest wersja miękka ( soft Garnet ) i półusztywniana ( semi soft Ellice).

 

 

Ciekawym pomysłem wśród neutralnie ubarwionych modeli jest  Corina . Co prawda nieszczególnie podoba mi się zestawienie kraciastego deseniu z koronką (wersja półusztywniana  semi soft Bonny), ale w wersji minimalistycznej - usztywnianej balkonetki - prezentuje się moim zdaniem całkiem udatnie, oczywiście jeśli ktosia lubi jasne kolory w bieliźnie. Przymierzałam ten model, ponieważ próbka była w moim rozmiarze i leżał bardzo ładnie (efekt możecie zobaczyć na Instagramie). Kratka kryje w sobie delikatną metaliczną nitkę!

 

 

Wśród klasyki nie mogło też zabraknąć bieli. W modelu  Pia  wykorzystano haft znany nam już z Hailey, ale całkowicie biały. Wzór ten wystąpi w wersji miękkiej w kroju side-support z dołem z gładkiej dzianiny oraz w półusztywnianej ( semi soft Ellice). 

 

 

Klasycznych białasów jest zresztą w kolekcji więcej, ale nie udało mi się wszystkich złapać w obiektyw. Białą Madison (usztywniane balkonetkowe miseczki zakryte warstwą koronki), push-upa Blancę oraz braletkę Aurora znajdziecie w katalogu

 

Różowe pastele

Nie jestem entuzjastką typowych pastelowców, ale bladoróżowa  Aurora  spodobała mi się dzięki słodkiemu haftowi w stokrotki. Gładka dzianina też jest ciekawa, bo nie jest gładka, ale z fakturką :-) ( semi soft Ellice). 

 

 

Beatriz  wg katalogu ma na mostku panterkową kokardkę, na wzorze jakoś jej nie zauważyłam, a przydałaby się. Wzór występuje w aż trzech krojach: usztywniany ( full cup ), półusztywniany ( semi soft Caltha) i push-up na kopie, czyli modelowany termicznie. 

 

 

Ibbie  nie zauważyłam wśród sampli, a szkoda, bo róż mniej blady i koronka niebrzydka. Półusztywniany ( semi-soft Ellice ) i push-up ( hug plunge zapinany z przodu i z koronkowymi plecami!), a do tego ładne wyższe figi. 

 

 

Korale

Lisa to kolejny model, który natychmiast skojarzył mi się z brytyjskim radosnym, odważnym stylem w bieliźnie, a konkretnie - z marką Cleo by Panache. Czerwień jest jaskrawa, ale gładka, więc domaga się skontrastowania dodatkiem - i mamy tu najbardziej dopracowany dodatek z całej kolekcji: dwuczęściowa kokardka (nakrapiana wstążka i tiul) z błyszczącą zawieszką. To jest właśnie ta wersja kiczu kontrolowanego, którą lubię w bieliźnie :-)

Lisa wystąpi w aż trzech krojach: push-up na kopie (termicznie kształtowany), półusztywniany (krój  Caltha ) i usztywniany  full-cup. 

 

?

 

Trudno mi zwykle oprzeć się deseniom typu paisley, ten jednak wydaje mi się troszkę nudnawy. Może dlatego, że  Chloe  trafiła w moje ręce tylko w wersji usztywnianej  full-cup . Bardziej podoba mi się w katalogu ta półusztywniana ( semi soft Ellice ). Oprócz tego zapowiada się też push-up ( push-up plunge).

 

 

Dla mam

Oprócz omówionej już wcześniej panterkowej Ivette, w kolekcji wiosennej znajdą się jeszcze dwa inne modele dla karmiących biustów. Pierwszy to  Catia  - połączenie miękkiej bawełny z odrobiną koronki. Dresowy melanżyk jest na czasie, a jednocześnie praktyczny i miły w dotyku. Krój to usztywniany  full-cup na fiszbinach. 

 

 

Oprócz tego pojawi się także model w innej technologii -  Lily  o miseczkach z termicznie modelowanej pianki typu  spacer  (gładkiej i przewiewnej). Ma on trochę mniejszy zakres rozmiarów od full-cupa (65 C-H, 70 B-G, 75 A-F, 80 A-E, 85 A-D). Oprócz beżu będzie także wersja biała. Konstrukcja ta ma nazwę  spacer mama , czyli w wolnym przekładzie  mama z kosmosu ;-)

 

 

Detale

Jest taki kłopot z modelami Avy (i wielu innych polskich marek), że dominacja modeli półusztywnianych i usztywnianych utrudnia fotografowanie ozdób na mostkach (bo sztywne miseczki je zasłaniają). W Avie warto jednak zwrócić na nie uwagę, dlatego pokażę Wam sporo portretów mostków :-) Charakterystycznie dla tej marki, mostki często bywaja „dziurawe”, czyli z otworkiem - głównie w modelach opartych na kroju Caltha. 

Jeśli chodzi o ozdoby, Ava regularnie stosuje kilka głównych rodzajów: długa zawieszka z kwadracikiem, perełka z cyrkoniami, perełka „w kabaretkach” czyli powleczona siateczką czarną lub białą, oraz „dyskotekowa” kulka; raz też w kolekcji pojawia się przezroczysty, jakby lodowy kryształek. Wszystkie są fajne, ale ja już z chęcią powitałabym jakąś zmianę (perełki mogą zostać ;-) ). Poza tym w kolekcji mamy kokardki - najciekawsza jest ta z modelu Lisa, ale np. Mia też ma efektowną, szeroką kokardkę. Te z różyczką z modelu Julieta są pomysłowe, ale wolałabym je w chłodniejszym, mniej strażackim odcieniu. 

W kolekcji najbardziej rzucają się w oczy nadruki- moje ulubione to kwiatowa Evita i zwierzęca Ines, natomiast wśród haftów prym wiedzie Hailey. Warto zauważyć, że w wielu modelach wzór występuje nie tylko z przodu, ale także z tyłu biustonosza (np. Evita, Julieta, Ines, Lola...). 

Podoba mi się, że oprócz koronkowo-hafcikowego, typowego bieliźnianego kiczu Ava stawia też na bardziej minimalistyczne rozwiązania, jak gładka elastyczna siatka w półusztywnianym modelu Julieta. Chętnie zobaczyłabym więcej modeli w tym stylu. 

Ava szyje też całkiem udane majteczki :-) Najczęściej są to klasyczne figi oraz stringi. Szczególnie podobają mi się koronkowe czy półprzejrzyste tyły. Zdjęcia niektórych fig znajdziecie w galerii niżej. 

 

 

Czego nie będzie?

Te z Was, które śledziły fotki i relacje z łódzkich targów, pewnie już zauważyły, że czegoś tu zabrakło. Chelo w krecim beżu z limonkowym haftem niestety nie wejdzie do produkcji :-( Przypuszczam, że nasi odbiorcy nie odważyli się na jego zamówienie. Rzeczywiście to zestawienie kolorystyczne jest trochę ryzykowne, ale... wydaje mi się, że latem byłoby bardzo na czasie. Szkoda. 

Oprócz tego nie wejdzie też do sprzedaży push-up Milagros, czarny w pomarańczowo-czerwone kwiaty i z paseczkową konstrukcją w dekolcie. W całej kolekcji nie ma zresztą ani jednego  strappy bra - czyżby firma uznała, że są już passé?

 

Galeria

Oto wszystkie zdjęcia próbek. Szczerze polecam, bo aby nie wydłużać nadmiernie tego wpisu, wielu zdjęć nie zamieściłam - a i tak nie wszystkie kroje we wszystkich modelach z katalogu doczekały się sampli :-)

 

 

Rozmiary i kroje

W ofercie Avy znajdziemy cztery główne typy biustonoszy: miękkie, półusztywniane, usztywniane i push-upy, ale każdy z nich występuje w kilku konstrukcjach. Są one podane w katalogu przy każdym z modeli. Niektóre z nich zostały nazwane „imionami” popularnych modeli produkowanych w danej konstrukcji (np.  semi soft Caltha  - biustonosz półusztywniany o kroju bazowanym na modelu Caltha (K-995),  semi soft Ellice K-925 - na kroju K-925). Szkoda, że konstrukcje te nie zostały opisane choć kilkoma słowami - przydałoby się więcej info oprócz schematycznego rysunku. Można je lepiej poznać na organizowanych przez firmę szkoleniach, takich jak to, w którym uczestniczyłam wiosną zeszłego roku.

Modele  półusztywniane (semi soft Ellice (K-925), semi soft Bonny (K-1416), semi soft Caltha (K-995), semi soft Novato (K-1030), semi soft light) mają następujący zakrez rozmiarowy: 65 E-J, 70 D-J, 75 B-I, 80 B-H, 85 B-G, 90 B-F, 95 B-E, 100 B-D; w modelu Ines dodatkowo 105 B-C.

Usztywniana  balkonetka z pionowymi szwami - balkonetka (K-1202) - ma, co bardzo przyjemne, taki sam zakres rozmiarów, jak modele semi soft: 65 E-J, 70 D-J, 75 B-I, 80 B-H, 85 B-G, 90 B-F, 95 B-E, 100 B-D. Okazuje się, że da się uszyć model cięty pionowo w takiej samej rozmiarówce, jak klasyczny polski półsztywniak ;-) Oraz - co dla mnie istotne - da się go uszyć bez pionowych fiszbin bocznych.

Tak zwany full-cup, czyli  usztywniany model szyty z trzech części jak większość znanych nam biustonoszy - full cup Angel (K-924) i druga odmiana - full cup Breeze (K-1261) - ma również identyczny zakres. 

Konstrukcje  miękkie  są zasadniczo dwie: soft side support Manche (K-1130) - mój ulubiony - oraz soft Garnet (K-1391), i obie mają - surprajs! ten sam zakres rozmiarów :-) Niestety  nie ma w wiosennym katalogu ani jednej miękkiej balkonetki z pionowym cięciem :-(

Krojów  push-upów  jest dużo - nie podejmę się wymienienia ani opisania wszystkich, ale mają one całkiem przyjemny zakres rozmiarów, jak na typ biustonosza uważany obiegowo za model tylko dla małych miseczek. Te z Was, które noszą np. 65H (w rozmiarówce Avy! Pamiętajcie, że nie jest to system brytyjski), mogą odziać się w Avowskiego push-upa. Większość z nich (oprócz  push up kopa) ma wyjmowane wkładki, tak więc domyślam się, że te z Was, które niekoniecznie chcą optycznie powiększyć biust, mogą wyjąć wkładki i traktować biustonosz jak zwykły plandż czy usztywnianą balkonetkę. Zakres rozmiarów push-upów to: 65 B-H, 70 A-G, 75 A-F, 80 A-E, 85 B-D. 

Na pewno niektóre z Was przyzwyczaiły się już do tego, że modele Avy mają - oprócz nazw - także numery, i wyłącznie tymi numerami posługują się niektóre sklepy, takie jak Kontri.pl. Być może jest to praktyczne, ale ja jako klientka zdecydowanie wolę imiona :-) Wszystkie numery znajdziecie oczywiście w katalogu. 

I jeszcze ogólna uwaga w kwestii rozmiarów w Avie - po pierwsze, warto pamiętać, że nie są to rozmiary według systemu brytyjskiego. Zatem, jeśli nosicie brytyjską miseczkę J, w rozmiarówkę tej marki możecie się niestety nie zmieścić. Często jednak warto spróbować. Wbrew tabeli stworzonej przez samą firmę,  miseczki Avy są duże i według mojego doświadczenia pasują na większe obwody w biuście, niż tabela owa podaje. Ja na przykład według tabeli powinnam nosić w Avie 80J albo 85H, a noszę: 80G, 80H, 85F :-) 

 

Podsumowanie

Ciekawa jestem, jak Wam się widzi ten estetyczny kierunek w rozwoju kolekcji Avy. Ja jestem bardzo na tak, choć oczywiście nie cała kolekcja podoba mi się tak samo - wyłowiłam z niej jednak kilka propozycji, które z przyjemnością włączyłabym do swoich zbiorów. Myślę, że Ava jest na etapie intensywnego rozwoju, wybierane są coraz ciekawsze materiały. Kto wie, może niedługo firma zacznie tworzyć własne, autorskie nadruki i hafty? 

Brakuje mi, oczywiście, jeszcze większej liczby modeli miękkich i marzy mi się zakończenie dominacji gąbki. Chciałabym, by w przyszłości każdy z wzorów pojawiał się w którejś z konstrukcji  soft. 

Warto też wspomnieć o  jakości. Nie zauważyłam w próbkach byle jakich, rozciągliwych dzianin - tyły są z odpowiednich, podtrzymujących materiałów, często dwuwarstwowe. Zapięcia mają dobrą jakość, ramiączka również są solidne. Mam nadzieję, że za tym wrażeniem solidności będzie szła też trwałość.

Co Wy na to? Sprawicie sobie coś z Avy na wiosnę? Co najbardziej wpadło Wam w oko? :-)

Julieta balkoneta :-)

$
0
0

 

Usztywniane konstrukcje z pionowymi cięciami dostępne w naprawdę dużych miseczkach są rzadkością w polskich firmach. Z wyjątkiem tych kilku, nazwijmy to, ponadprzeciętnych marek, jak Ewa Michalak, Comexim, Avocado - raczej nie widywałam sztywnych pionowców w swoim rozmiarze. Jest jeszcze Gorsenia ze swoimi usztywnianymi balkonetkami (do miseczki J dostępnej do obwodu 75) - w którym to kroju mój biust jak dotąd niezbyt się odnajdywał (bo albo wpadał i się gubił, albo przelewał ;-) ).

Do usztywnianego „pionowca” Avy na rozpoczynający się sezon wiosenny podchodziłam więc z ostrożnym dystansem. Nie wierzyłam, że może się u mnie sprawdzić. Aż przymierzyłam jeden z wzorów kolekcji - Corinę, która akurat trafiła się w pasującym na mnie rozmiarze 80G (na instagramie możecie zobaczyć, jak na mnie leżała). Miejsce obawy natychmiast zastąpiła ciekawość i stanikomaniacka żądza posiadania :-) Firma zgodziła się powierzyć mi właśnie wprowadzany do sprzedaży model Julieta do testów. I oto przed wami: 

Ava - Julieta AV1533 , krój: balkonetka, rozmiar: 85F  [Rozmiary: 65 E-J, 70 D-J, 75 B-I, 80 B-H, 85 B-G, 90 B-F, 95 B-E, 100 B-D , cena regularna: 96,91   zł w Kontri.pl]

 

 

Estetyka

Lubię kolory na czarnym tle, lubię duże wzory - Julieta od razu wpadła mi w oko. Popieram pojawienie się tego stylu w polskiej bieliźnie - precz z piżamkowym rzucikiem, dla dużego biustu duży kwiat - to jest to! :-) Super, że nadruk pokrywa cały biustonosz, od miseczek po tyły. Żadnych składanek typu: tu gładko, tam wzorzyście - Julieta oferuje pełen kwiatowy wypas, podobnie jak wiele innych modeli z tej kolekcji - np. Estela dla amatorek wzorów na jasnym tle. W tym różanym ogródku (kwiaty przypominają dzikie róże) brakuje mi trochę zieleni liści, ale i tak mi się podoba. Zestawienie czarno-czerwono-niebieskie co prawda widziałam już w kilku niedawno lansowanych modelach innych marek, ale nie przeszkadza mi pewna powtarzalność w kolekcjach, w końcu na tym polega moda. 

 

 

Ciekawym ficzerem Juliety w tej wersji (bo jest i półusztywniana, którą również mam, i push-upowo - plandżowa) są ozdobne, poszerzające się ramiączka, które w przedniej części są zrobione z pianki obszytej dzianiną i wzmocnione gumkami.

 

 

Mam skojarzenie z dawnymi half-cupami Ewy Michalak, jak Chaber, gdzie ramiączka tego typu były jeszcze szersze i bardziej spektakularne. Nie obraziłabym się na szersze, ale mogłabym mieć wtedy większy problem z ich dopasowaniem. Już teraz najszersze miejsce ramiączka wypada u mnie trochę poniżej szczytu ramienia, bardziej z przodu - część ta jest na mnie po prostu trochę za krótka. Przy większym rozszerzeniu byłoby to bardziej widoczne. Pomysł estetycznie mi się podoba, ale wiąże się z nim ryzyko dopasowaniowe.

Podoba mi się różyczkowa kokardka na mostku, ale mniej podoba mi się wstążka, z której jest zrobiona. Wolałabym coś bardziej wyszukanego, może tiul by pomógł, a może mniej strażacki odcień czerwieni.

 

 

Chcę specjalnie pochwalić Avę za zapięcie. Zwraca uwagę solidnością i brakiem odkształcania się, zarówno w balkonetkowej jak i półusztywnianej wersji. Daje radę mimo dwuhaftkowości. 

 

 

Nie mam też zastrzeżeń do jakości szycia stanika - nie atakują mnie wiszące nitki, nic nie jest krzywe. Tylko w jednym miejscu na ozdobnym brzegu miseczki znalazłam zaciągnięcie, ale nic się dalej nie ciągnie. Pranie w pralce na delikatnym programie przeżyła Julieta bezproblemowo :-) 

Nie jest to model luksusowy, raczej codzienny - fajny, dziewczęcy i w tym charakterze świetnie daje radę. 

 

Dopasowanie

Na pierwszy ogień przymierzyłam rozmiar 80G - bo taki pasował mi, gdy mierzyłam sampla Coriny. Okazał się jednak za ciasny pod biustem i musiałam wymienić go na 85F. Cieszę się, że firma produkuje biustonosze mało rozciągliwe, ale trochę przeszkadza mi ten brak konsekwencji. Ostatnio testowany minizmizer - 80, półusztywniana Shirley - 80, wcześniej testowana Flowery - znowu 85. nie jest to jakaś szalona rozpiętość rozmiarowa, ale jednak.

 

 

Jeśli chodzi o miseczki - jak zwykle, w paradę wchodzi mi lekka asymetria. Rozmiar 85F jest dobry na moją lewą, mniejszą pierś, większa jednak mieści się już z pewnym trudem. W usztywnianych modelach jednak wolę dopasować biustonosz do mniejszej piersi, by uniknąć odstawania krawędzi miseczki na tej mniejszej. 

 

Kształt

Profil biustu jest uniesiony i w miarę okrągły, większa pierś wygląda przyciężko z powodu maławej miseczki, ale trudno za to winić Julietę. Julieta dobrze podnosi biust, ale zbiera średnio. Moim zdaniem kształt w Juliecie i przymierzanej wcześniej Corinie bardzo przypomina ten, jaki uzyskuję w usztywnianych half-cupach marki Freya - sądzę, że to niezła rekomendacja :-) Jest on zaokrąglony i nie powiedziałabym, by był spłaszczony - może tylko „niezaakcentowany” na szczycie. Profil jest bardzo dobry jak na pionowca, który to krój potrafi dawać u mnie dużo większe spłaszczenie szczytu piersi. 

 

 

Usztywniana balkonetka Avy nie tworzy efektu stulonych kulek w dekolcie, ale moje piersi naturalnie nie stykają się ze sobą i nie oczekuję od biustonosza, by je szczególnie mocno zbliżał. Ava jest, nawiasem mówiąc, trochę niżej zabudowana w okolicy ramiączek od Frei, ze względu na inną, esowatą linię krawędzi miseczki (mam na świeżo porównanie z modelem Strawberry Fields).

A propos Strawberry Fields - poniżej zestawienie ubranych selfików w obu modelach. Po lewej - Julieta, po prawej - Frejka. Jak widać, kształt w obu jest bardzo zbliżony, może nieco bardziej uniesiony w Truskawkowym Polu, ale jak dla mnie jest to różnica pomijalna. W obu czuję się bardzo podobnie. 

 

 

Podsumowując, kształt w sam raz na co dzień, bez spektakularnych efektów i bez pchania biustu na siłę :-)

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Miseczki Juliety balkonety są szyte z trzech części połączonych dwoma pionowymi szwami. Konstrukcja ta nazywa się w katalogu Avy balkonetką (usztywniane staniki szyte z trzech części w układzie szew skośny-szew pionowy nazywane są natomiast full-cupami). Co miłe, nie występuje w tym modelu efekt, który zdarzał mi się w podobnych konstrukcjach wcześniej: przypłaszczenie biustu z przodu, połączone z odstającą krawędzią. W Juliecie miseczki są lekko zamknięte, łagodnie zaokrąglają się do wewnątrz, dobrze obejmując krzywizny górnych części moich piersi i nie odstają.

 

 

Jeśli chodzi o szerokość fiszbin - jak zwykle w polskiej bieliźnie są one wąskie - wystarczająco szerokie na mniejszą pierś, i „prawie za wąskie” na tę większą. Pod tym względem wolę jednak Freyę.  

Jeśli chodzi o podtrzymanie, biust nie jest pancernie unieruchomiony, ale podtrzymamy wystarczająco, nie przelewa się przez miseczki; dwuwarstwowy tył z podszytej elastyczną siatką dzianiny trzyma się na miejscu i spełnia swoje zadanie. Ramiączka w przedniej części są elastyczne (w tylnej - gumkowej - oczywiście także), ale nie nadmiernie. Czuję się w Juliecie wystarczająco pewnie, jak na niezbyt zabudowanego sztywniaka.

 

Wygoda

Julieta jest wygodniczkiem, co piszę z ulgą. Okazało się, że jest pozbawiona fiszbin bocznych, podobnie zresztą jak jej półusztywniana koleżanka (inaczej niż wcześniej recenzowana Shirley - ta sama konstrukcja, a jednak z fiszbinami bocznymi). Cieszę się, że Ava trochę odchodzi od stosowania tego elementu, który często mi przeszkadzał. Przy okazji kopiuję niżej listę modeli bez fiszbin bocznych w kolekcji wiosennej, którą zamieściłam wcześniej w komentarzach - może przyda się tym z Was, które także za nimi nie przepadają. Otrzymałam od firmy numery modeli, ale dopisałam do nich nazwy z katalogu - mam nadzieję, że nigdzie się nie pomyliłam :-) :

AV-1528, 1529, 1530 (Chloe push up plunge, full cup, semi soft)
AV-1569 (Aurora braletka)
AV-1517 (Pia semi soft) 
AV-1532, 1531, 1533 (Julieta semi soft, push-up plunge, balkonetka) 
AV-1540 (Helemi semi soft) 
AV-1552 (Mia full cup) 
AV-1553 (Perla semi soft) 
AV-1556, 1557, 1503 (Karen kopa, semi soft, full cup) 
AV-1498 (Ibbie push-up hug plunge) 
AV-1513, 1514 (Hailey semi soft, soft side support) 
AV-1515, 1516 (Soledad push-up magic, semi soft) 
AV-1521, 1522 (Lisa push up kopa, semi soft) 
AV-1565 (Lola semi soft) 
AV-1525 (Evita semi soft) 
AV-1534, 1535 (Beatriz push-up kopa, semi soft) 
AV-1541, 1542, 1543 (Estela push up plunge, balkonetka, semi soft) 
AV-1549, 1550 (Abigail semi soft, Aurora semi soft)
AV-1563 (Blanca push-up classic) 

Jak widzicie, brakuje na tej liście modeli miękkich, ale jeśli dopuszcza się gąbkę w swojej bra-garderobie, to jest w czym wybierać. 

Wracając do Juliety - nie drapie, nie gniecie i nie dźga :-)

 

Galeria

Zapraszam do obejrzenia z bliska większej liczby ujęć uroków Juliety :-) 

 

 

Podsumowanie

Kolejne pozytywne zaskoczenie - usztywniana balkonetka Avy radzi sobie z moim biustem nie gorzej niż Freyowe half-cupy, ma przyjemny dla oka wzór i co istotne dla wielu polskich stanikomaniaczek - dużo przystępniejszą, dwucyfrową cenę. Model ten nie oferuje największej dostępnej w firmie rozmiarówki, ale mam szczęście mieścić się w niej, i to z zapasem jednej miseczki (choć trzeba powiedzieć, że Freyowe halfy ostatnio sięgają dalej, bo przynajmniej do H brytyjskiego, które jest od Avowego jednak większe). Chętnie powitałabym w następnej kolekcji więcej tego typu modeli (w tej są trzy), może także ze zwykłymi ramiączkami - jak w modelu Corina, który zresztą coraz bardziej mi się podoba, mimo bycia pastelką ;-)

 

 

Ciekawa jestem, jak Wam się podoba Avowski „pionowiec”. Macie ochotę go wypróbować? Który z wzorów z wiosennej kolekcji podoba Wam się najbardziej? :-) 

Dawno temu w odległej galaktyce, czyli kolekcja Panache na jesień-zimę 2017

$
0
0

 

Pierwsze wrażenie po obejrzeniu tej kolekcji: grzeczna, stonowana, spokojna... po protu klasyczna. Miałam skojarzenie z dawnym Panache i jego tradycyjnym designem: modele przeważnie jednobarwne, w mało ekscentrycznych kolorach, uniwersalne, niektóre z Was pewnie powiedziałyby: nudne. Uwielbiam co prawda szalone wzory i kolory spoza grzecznego zestawu różów, fioletów, granatów i czerwieni (że o bazie czarnej i cielistej nie wspomne), ale klasyka w mojej szafie też zajmuje ważne miejsce. Zwłaszcza jeśli jest to klasyka z, powiedzmy, lekkim pazurem - co chyba można powiedzieć o większości modeli sezonowych z tej kolekcji. Zobaczmy więc, co przyleci do nas jesienią z Panaszowskiego kosmosu :-)

 

„There is coffee in that nebula”!

żródło: redbubble.com (& Star Trek Voyager), autor: isilygoodart 

Nietypowo zacznę od modeli sportowych, bo to one przyciągnęły mnie najbardziej w pierwszej chwili. Panache Sport leci w kosmos! Tak zwane galaktyczne printy (brrr, nie znoszę tego anglicyzmu) pojawiły się w modzie dobrych kilka lat temu i od razu wzbudziły moją sympatię, jako że kocham wszystko co kosmiczne i międzygwiezdne (oraz kolorowe wzory na czarnym tle). Długo czekałam na pojawienie się podobnych deseni w bieliźnie. Ten pasuje mi do... sukienki, na szczęście bez dekoltu, a więc zestaw jak najbardziej możliwy do zastosowania ;-)

 

 

Rozmiary Panache Sport fiszbinowego: UK 28 DD-H, 30 D-H, 32 C-J, 34 B-J, 36 B-HH, 38 B-H, 40 D-GG.

Trochę się zmartwią miłośniczki kosmosu preferujące rozwiązania bezprzewodowe (bez drutu :) ). Bezfiszbinowa wersja ( wirefree) będzie miała stanowczo mniej galaxy w swoim w princie, a więcej gładkiego granatu:

 

 

Rozmiary bezfiszbinowca: UK 28 DD-H, 30 D-H, 32 C-H, 34-38 B-H, 40 D-GG.

Oprócz galaktyczki, w Panache Sport powróci dodatek panterki, tym razem w wersji z pomarańczową lamówką. Bezfiszbinowca w tej wersji nie będzie.

 

 

W kolorach bazowych za to pojawią się dwie nowości: fiszbinowy model w kolorze cielistym oraz... model nieusztywniany, ale na fiszbinach - powiem o nich na końcu w podpunkcie o bazie.

 

Czarne dziury

A propos rozgwieżdżonych przestworzy - dużo będzie projektów czarno-nieczarnych. Czarna będzie Thea w dwóch wersjach: czarno-kwiecistej i... po prostu czarnej, która znajdzie się w kolekcji bazowej. Ta pierwsza uderza podobieństwem kolorystyki do wyżej wspomnianego kosmosu, lecz tu jest to kosmos roślinny. Można też doszukiwać się w nim barw zorzy polarnej. 

 

 

Rozmiary Thei: UK 30-38 D-K.

Nieco podobna kolorystycznie, ale inna odcieniowo będzie czarno-różana wersja Jasmine. Tego modelu chyba już nikomu przedstawiać nie trzeba - to już klasyka :-)

 

 

Rozmiary Jasmine: UK 30-38 D-K

Petra - całkowicie usztywniany model debiutujący na nadchodzącą wiosnę w beżu - jesienią ma się pojawić w czerni. Jaśniejszy rysunek ma kolor jasnoróżowy, ale z daleka wygląda prawie jak metaliczna nić. Szkoda, że nią nie jest - różowe złoto na czarnym tle to byłoby coś... Nie mam pojęcia, jak sprawdzi się ta konstrukcja nabiustnie - jestem nieco uprzedzona do usztywnianych modeli szytych, które nie są pionowo ciętymi halfami. No cóż, zobaczymy. 

 

 Rozmiary Petry: UK 28 E-H, 30-38 D-H

 

Śliwki i burgundy

Fiolety zacznę od zestawienia z czernią. Lois to model jak na obecną markę Panache niezwykły. Czyżby zwiastował powrót seksownej mgiełkowości? Przejrzyste, kuszące modele w Panache bywały kiedyś częstszym zjawiskiem - weteranki być może pamiętają Elizę, przejrzystą tyko w połowie, lecz jakże efektowną Siennę, czy mgiełkowy model z haftami przypominającymi szydełkowe serwetki (ktosia może pamięta, jak się nazywał?). Renesans tego kierunku powitałabym z zachwytem. 

Jak widać, mamy tu klasyczny balkonetkowy krój, ale wzmocniony od wewnątrz bocznymi slingami celem lepszego zebrania biustu. Mgiełka jest rzeczywiście mgiełkowa - widać wszystko :-)

 

 

Rozmiary Lois: UK 30-38 D-H

Drugą arcysmaczną śliwką w tej kolekcji będzie Andorra w wersji fioletowo-złocistej. Muszę przyznać, że dwukolorowe Andorry podobają mi się znacznie bardziej od zwykłych i być może ta będzie pierwsza w mojej kolekcji (o ile nie uprzedzi jej aktualna wersja mineral blue :-). Koniecznie razem z szortami, są bowiem także wyjątkowej urody. 

 

 

 

Rozmiary Andorry: UK 30-32 DD-J, 34-38 D-J.

Czerwone wino reprezentować będzie kolejny klasyk - Tango w wersji morello. Bardzo ciemny, kuszący, ciekawy moim zdaniem kolor. Tango morello - jak to brzmi!

 

 

Rozmiary Tango: UK 28-40 D-K, 42 D-J, 44 DD-FF.

 

Krwiste zachody

Nie zabraknie intensywnej czerwieni. W kolorze wine wystąpi model o termicznie kształtowanych miseczkach Porcelain Élan - na moje oko, to nie tyle czerwone wino, co czerwone jabłko :-) 

 

Rozmiary Porcelain: UK 28 DD-H, 30-38 D-H.

Szalenie podoba mi się jaskrawoczerwona wersja Envy. Ma chłodniejszy, mniej owocowy a bardziej kwiatowy odcień niż Porcelain, bardzo jaskrawy i seksowny. Zdjęcia nie oddają tej wibracji :-) Myślę, że na ciele będzie się prezentował naprawdę super.

 

 

Rozmiary Envy: 28 F-HH, 30-38 D-K.

Na zakończenie prawdziwa królowa czerwieni - Clara w wersji czerwono-czarnej. Ten model lubi olśniewać. To zdecydowanie buduarowe zestawienie kolorów może wręcz onieśmielać niektóre stanikomaniaczki, ale mnie zdecydowanie pociąga. Musthave! Koniecznie z wysokimi figami :-)

 

Rozmiary Clary: UK 30-38 D-J, 40 E-J

 

Nocne niebo

Do kosmicznej układanki brakuje nam jeszcze granatu. Mamy go w wydaniu sportowym, pojawi się i w kilku codziennych modelach. Olivia - ten supergładki i przyjemny w dotyku model ma już swoje fanki. 

 

Rozmiary Olivii: UK 30-38 D-K

W wersji navy wystąpi także Jasmine. Pamiętacie czarno-różową pepitkę? No to mmamy wersję marynarską. 

 

 

Trochę na przyczepkę - piękna Envy w wersji kobaltowej. Też nęci. 

 

 

Na ostatek niebo mniej nocne - bladobłękitno-beżowa wersja Tango. Zestawienie klasyczne.

 

 

Różowawe

I jeszcze mały dodatek różu zarówno z chłodnej, jak i ciepłej rodziny kolorów. Ava w pięknej magencie. O tym miekkim plandżu, który debiutował w mijającym właśnie sezonie zimowym, słyszałam nieco dobrego, choć nie udało mi się go jak dotąd wypróbować.

 

Rozmiary Avy: UK 28 F-H, 30 DD-H, 32-38 D-H

Miłośniczki subtelnych odcieni łososiowych może skuszą się na drugą wersję Clary. To wbrew pozorom inny odcień niż bazowy beżyk. Byłam trochę rozczarowana, bo lubię Clarę w mocniejszych barwach, ale to różowe złotko jest całkiem ładne. 

 

 

I na doczepkę niejaka Penny - w wersji wrzosowato-beżowatej. Szczerze mówiąc, chyba najdnudniejszy model z kolekcji ;) Krój side-support przypominający Jasmine, ale zamiast elastycznej koronki mamy nieelastyczny hafcik.

 

Rozmiary Penny: UK 30-38 D-K

 

Baza

Wśród modeli bazowych pojawia się trochę nowości, które mają zostać z nami na dłużej. Po pierwsze - sportowce. Bazowa kolekcja Panache Sport wzbogaci się o kolor cielisty na fiszbinach (latte) - dotychczas obecny tylko w wersji bezdrutowej.

 

 

Powstała też pierwsza w historii wersja nieusztywniana tego biustonosza - miękka na fiszbinach ( Non Padded Sports Bra). Model ma być produkowany w rozmiarach bardziej zbliżonych zakresem do marki Sculptresse, czyli w większych obwodach pod biustem: UK 34 G-J, 36 F-HH, 38 D-H, 40 D-GG, 42 D-G, 44 D-F, 46 D-DD (34 to odpowiednik naszego rozmiaru 75, 46 - 105). Debiutuje w czerni. Jestem bardzo ciekawa, jak będzie się sprawdzał. Nie jestem pewna, czy szersze obwody nie wolałyby jednak usztywnianego modelu (przypominam, że zwykły Panache Sport jest produkowany w zakresie 28-40, czyli od 60 do 90 pod biustem).

 

 

Do grona bazowców ma dołączyć Thea w kolorze czarnym. Najwyraźniej model sprawdził się na tyle dobrze w wersjach sezonowych, że postanowiono włączyć go do stałej oferty. To może warto go wypróbować? :)

 

 

Nowością wśród modeli z serii Porcelain Élan będzie biustonosz o miękkich miseczkach. Próbka poniżej ma rozmiar bodaj 30D, wygląda na dużo mniejszą od pozostałych.

 

 

Nieusztywniana Porcelanka ma mieć od wewnątrz boczne zbierające slingi. Rozmiary: UK 30-34 D-H, 36 D-GG, 38 D-G.

Stara seria Porcelain (nie Élan) odchodzi i w omawianym sezonie zostanie z niej tylko czarny i cielisty t-shirt bra.

Poza tym z bazy nieco niestety ubędzie. Odchodzi lubiana przeze mnie Idina, zarówno w odmianach miękkich jak i usztywnianej t-shirt bra, odchodzi Porcelain Viva.

Zostają oczywiście evergreeny (Tango, Andorra, Envy), bazowa Jasminy i Clary, spacerowa Cari i wspomniane wcześniej Porcelain Élan, oraz modele do karmienia. Wszystkie można zobaczyć na stronie firmowej.

 

Detale

Panache jest marką skromną i nie olśniewa biżuterią - jedyną ozdobą jest maleńki koraliczek na kokardce w modelu Ava. Generalnie muszą nam wystarczyć kokardki - najfajniejszą, bo dwukolorową, ma Thea, ładne tiulowe mają Jasminy. Jeśli chodzi o zdobienia - kilka ładnych nadruków, z których najbardziej polubiłam oczywiście sportową galaktyczkę, ładne są też nocne kwiaty na Thei, fajna znana nam już pepitka z Jasminy. Wśród koronek prym moim zdaniem wiedzie Andorra oraz Clara, bardzo efektownie prezentują się haftowane przejrzyste miseczki Lois. Szkoda, że nadruki nie pokrywają tyłu biustonoszy (wyjątki zdarzają się tylko w Sportach). Chętniej ubrałabym się w Theę, gdyby była kolorowa również z tyłu. Ładny tył ma jak zwykle Olivia - żakardzik, podobnie, jak z przodu.

 

 

Rozmiary i kroje

Co do konstrukcji - szkoda moim zdaniem, że w kolekcji jesiennej nie ma usztywnianej Elise, modelu o termicznie modelowanych miseczkach bazowanego na Ardour z Panache Black (dawniej Masquerade). Za to kolorowej wersji dorobiła się Porcelanka - tę jednak mniej lubię.

Duży brak: Floris! Czemu nie ma Florisa? Wiem, Thea weszła w dwóch kolorach, ale ten drugi to bazowy czarny, więc nie wynagrodzi nam tego braku. Właściwie wolałabym chyba, żeby to Floris wszedł do bazy.

No i zaczynam już czekać na jakąś nową konstrukcję :-) Albo większy wybór z tych mniej pospolitych, jak miękki plandż typu Ava.

Jeśli chodzi o rozmiarówki - jak zwykle, brytyjska K-miska górną granicą (uwielbiam zakres 30-38 D-K), ale pewna liczba modeli sięga niżej (Ava, Lois, Petra do H, Clara do J, Porcelany do H, przy czym zakresy miskowe bywają ograniczone obwodowo). Dolna granica miseczkowa to standardowo D, przy czym jeśli dostępny jest obwód 28, wówczas w kilku przypadkach pierwszą dostępną miseczką jest F. Najmniejszym dostępnym obwodem jest 28 (w niektórych modelach), większość zaczyna od 30. Górną granicę (38, czyli nasze 85) przekracza kilka evergreenów oraz Sport.

 

Galeria

Oto moje zdjęcia próbek kolekcji - oprócz większej liczby ujęć biustonoszy znajdziecie tam też co ciekawsze majteczki :-)

 

 

Katalog

Nie zaskakuje mnie brak zaskoczeń ;-) Fajnie, że na niektórych zdjęciach modelki mają też ubrania, co podkreśla praktyczny charakter kolekcji. Ale powiem, że marzyłoby mi się tutaj jakieś wykorzystanie kosmicznego motywu. Gwiaździste niebo to chyba temat w sam raz na jesień i zimę, nieprawdaż? Musi nam tu jednak wystarczyć wyobraźnia... Bardzo za to podobają mi się zdjęcia Panache Sport - choć też nie są kosmiczne :-)

 

 

Pokaz

Pokaz mi się podobał - miał niezbyt szybkie tempo, nie był przesadnie długi, i towarzyszyła mu muzyka na żywo, co było miłą odmianą. Niektóre modelki miały za duże obwody pod biustem, ale przestaje mi się już chcieć na to narzekać ;-)

 

 

Ciekawa jestem, jak Wam się podoba ta spokojna, bardzo zimowa kolekcja. Przyznam się, że oczekiwałam większego „wow”, ale z czasem przekonałam się do rozmarzonej, trochę sennej atmosfery. Już czekam z utęsknieniem na piękną Andorrę i Clarę, no i oczywiście kosmicznego Sporta. A i czerwona Envy kusi... I czarno-fioletowa Lois... Oj, chyba znajdzie się trochę ciekawego :-) A Was co oczarowało?

Soraya, czyli detal wyeksponowany

$
0
0

 

Marka Elomi dawno nie gościła w mojej szufladzie na tzw. staniki bieżące :-) Najwyższy czas, by znów się tam pojawiła, zwłaszcza że dostarcza ostatnio prawdziwych cacek (zerknijcie tylko na firmową stronkę). Projektanci w szczególności nie oparli się popularnemu trendowi oplatania dekoltów paseczkami w ciekawych konfiguracjach. To plus świetny nadruk sprawiło, że zakochałam się w Sorai, choć wiem, że jest kontrowersyjna - nie wszystkim podobają się te paseczki w dekolcie, kolory... Mnie jednak kupiła natychmiast :-) Od razu zapowiem, że na przyszły sezon jesienno-zimowy szykuje się kolejny efektowny paseczkowiec. Zacznijmy jednak od tego, który już jest :-)

 

Elomi - Soraya, rozmiar: UK 36FF [produkowane rozmiary UK: 32GG-JJ, 34G-JJ, 36-40 DD-JJ, 42 DD-HH, 44 DD-G, 46DD (czyli obwody 70-105, miseczki brytyjskie DD-JJ); cena: 224 zł w sklepie myBra.pl]

 

 

Estetyka

Jak już wspomniałam, zakochałam się w Sorai od pierwszego wejrzenia. Przyczyn jest kilka. Po pierwsze - paseczki, które tworzą tu ciekawy system z wyrastaniem z miseczek i kółkiem powyżej mostka. Układają się doskonale, co nie jest regułą w moim przypadku. Nie ma żadnych nadmiernych luzów, nic nie wisi... To są po prostu paseczki jak dla mojego dekoltu szyte ;-) Są one bardzo sprężyste, toteż sądzę, że biusty pełniejsze w górnej części również będą z nich zadowolone.

 

 

 

Kolory utrzymane są w ciepłej temperaturze i to również mnie zachwyciło - nie za chłodno, ale też i nie za ciepło, w sam raz dla takiego barwnego mniej-więcej neutralsa, jak ja. Myślę, że będą pasowały wielu różnym karnacjom i typom kolorystycznym - oczywiście o ile przywiązujecie wagę do takich rzeczy (bo sama traktuję sprawę dość swobodnie - precz z ograniczeniami! :-) ).

Kwiaty w nadruku mają fotograficzną szczegółowość, a miodowobeżowe tło pokrywa gęsta cieniutka czarna siateczka, drukowana oczywiście. Tył biustonosza jest tak samo wzorzysty, jak przód, co bardzo sobie cenię - brakuje tylko, by Soraya była równie kwiecista od środka ;-)

 

 

Jakość wykonania i materiałów jak zwykle w marce Elomi - doskonała, solidne zapięce „pluszowe” w dotyku zbiera trochę kłaczków, ale nie jest to wszak tragedia. Żaden ze szwów mocujących paseczki się nie strzępi, co bywa mankamentem niejednego modelu z dużą liczbą szczegółów... Tu szczegóły są pod pełną kontrolą.

 

 

Dopasowanie

Nie był dla mnie żadnym zaskoczeniem rozmiar 36FF, to mój częsty rozmiar w Elomi. G często bywa za obszerne, bo miseczki Elomi są głębokie, oferują też sporo miejsca u góry i po bokach. Oczywiście moja asymetria sprawia, że dopasowanie na obu piersiach trochę się różni. Przy większej piersi miseczka „wypuszcza” trochę więcej z boku, ale nie na tyle, by zasadna była zmiana rozmiaru na większy, co z kolei spowodowałoby luzy przy piersi mniejszej. Obwód jest w normie i w sam raz, przyjemnie elastyczny i nie wbijający się.

 

 

 

Kształt

Kształt biustu w Sorai zaliczyłabym do grupy „noskowatych”, nie jest wypchnięty do dekoltu ani szczególnie okrągły, ale w specyficzny sposób zebrany, jak to często bywa w modelach Elomi. Biustonosze te zwykle mają spory podkrój przy pachach i jednocześnie sporo miejsca po bokach, by pozwolić się komfortowo zmieścić bardziej pulchnym ciałom :-) Sprzyja temu krój z ramiączkami ciągnącymi miseczki bliżej ich centrum, niż w przeciętnej balkonetce. Miseczki nie zbierają więc ciała brutalnie spod samej pachy, za to dzięki bocznym panelom kierują piersi do przodu bliżej ich szczytów. W Sorai wierzchołki piersi mam bardziej zbliżone do siebie niż w innych modelach, mimo że biust uwypukla się po bokach, gdy spojrzymy na niego z przodu. Osobiście lubię tę formę, i choć nie mam „wow” na jej widok, to jednak jest estetyczna i bardzo wygodna.

 

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Nie widzę mankamentów konstrukcyjnych - chyba że by się czepiać specyficznego kształtu nadawanego przez Elomiowe side-supporty. Nie czepiam się. Za to mam wiele uznania dla konstruktorki za opracowanie koncepcji dekoltowych paseczków. Są zaczepione o stanik w trzech miejscach: nad mostkiem, mniej więcej pośrodku krawędzi misek oraz przy ramiączkach. Mostek Sorai jest niski, plandżowy, przez co paseczki mają szerokie, a raczej wysokie pole do popisu. Już pisałam, że nie odstają ani nie wiszą, ale oprócz tego - Alleluja - wystają mi nareszcie z dekoltu! Co prawda oczywiście musiałam w tym celu kupić sobie nową bluzkę (polecam top cupro z &other Stories , który NIE sponsorował tego wpisu, a szkoda, bo psio drogi ;-) ), ale - nareszcie mogę endżojować trend underwear as outerwear. Yay!

 

Do podtrzymania nie mam żadnych zastrzeżeń, tył trzyma się ciała, przód nie wypuszcza biustu na wolność. Czuję się prawie tak obudowana, jak w Elomicznych full-cupach.

 

Wygoda

Wygodniczek stuprocentowy, nieszkodliwy, bezuciskowy, niewyczuwalny. Brawo.

 

 

Cena

Co prawda dostałam Sorayę w prezencie - a przyjęłam, że nie oceniam ceny w przypadkach, gdy nie wykładam własnej kasy - ale tu się nie powstrzymam i powiem, że zapłaciłabym za Sorayę te dwie stówki z hakiem bez mrugnięcia okiem. Bo jest super - i poproszę jeszcze kilka takich :-)

 

Do kompletu - figi

Figi Sorayowe są proste - na leżąco wyglądają kwadratowo i nie robią wielkiego wrażenia, jeśli oczywiście pominiemy efektowny nadruk. Brakuje im może finezji przemyślnych konstrukcji z wielu kawałków materiału, ale mają z mojego punktu widzenia jedną olbrzymią zaletę: odpowiednią wysokość, tak by nie zjeżdżały mi z brzucha, a jednocześnie nie sięgały po szyję :-) Oprócz tego są stuprocentowo wygodne i przyjemne w dotyku, a przy nogawkach mają zamiast drapiącej gumki czy koronki gładką lamówkę, która Nie Gryzie. W całym komplecie czuję się jak Milią Dolców (po foty zapraszam na instagram) - to za sprawą takich właśnie zestawów stanikomania zamienia się w kompletomanię ;-)

 

 

Galeria

Oto piękna Soraya z bliska, bardzo bliska oraz wielokrotnie nabiustnie :-)

 

 

Podsumowanie

Jak wyżej - mam nadzieję, że Elomi jeszcze nie raz wykorzysta tę konstrukcję i oprócz planowanej na jesień czerwono-czarnej pantery (zapraszam na instagram :-) ) zobaczymy jeszcze kilka podobnych „pasiaków”. Zwłaszcza że ostatnio widać ożywienie w kierunku różnych sprytnych i ozdobnych rozwiązań, jak wysokie boki z elastycznej koronki zakrywające fałdki, paseczki zarówno z przodu, jak i z tyłu, częste są też ramiączka spinane na plecach.

„Skupiamy się na nowych modelach i detalach pomyślanych tak, by były widoczne, podkreślały wspaniały dekolt, piękne plecy i ramiona” - powiedziała Liesl Goodman, szefowa designu w Elomi w wywiadzie dla Lingerie Insight. „Te detale powinny być zaprojektowane tak, by wyglądały naprawdę atrakcyjnie i zachęcały noszącą osobę do eksponowania ich pod topem typu bokserka bądź z odsłoniętymi plecami” - dodaje. Podoba mi się ten kierunek oraz mam wrażenie, że żadna inna marka grupy Wacoal nie rozwija się ostatnio tak dynamicznie, jak Elomi.

 

 

Warto przy tym zauważyć, że Soraya występuje w  pokaźnym zakresie rozmiarów: zaczyna się, co nietypowe dla tej marki, adresowanej głównie do plus size, już od rozmiaru 32(70) pod biustem, a kończy na 44-46 (100-105). Największa miseczka to JJ, dostępna w obwodach 36-40 (80-90). Tak więc konstrukcją tą może cieszyć się naprawdę spora grupa kobiet, nie tylko z zakresu powyżej 80 - również te stanowiące regularny „elektorat” np. marki Freya, czy Fantasie. Czyżby Elomi zamierzała przekonać do siebie nieco fanek Frei? :-)

Ciekawa jestem, jak Wam się podoba ten bez wątpienia nietuzinkowy projekt. Hot - or not? :-)


Zimowe ogrody na początku wiosny - IV Salon Bielizny

$
0
0

 

IV Salon Bielizny - galeria zdjęć, obejrzyjcie koniecznie! :-)

 

Jeden Salon Bielizny w roku to stanowczo za mało - tak zdecydowali organizatorzy pod wpływem zainteresowania jesienną edycjąłódzkiej imprezy targowej. Dlatego na kolejny Salon nie musiałyśmy czekać do jesieni :-) Co prawda nie znam liczb, ale na targach, na które ochoczo podążyłam w sobotę 4 marca, odwiedzających było również pełno i stoiska bywały oblężone. Zjawiła się większość firm, które były obecne na Salonie jesiennym. Po raz pierwszy na targi zawitały marki Gorteks i Le Vernis, zabrakło za to niestety Nessy, Lupoline i Ewy Bien. Tak czy owak, było co oglądać.

Starałam się z tego imponującego natłoku wrażeń i towarów wyłowić najważniejsze tendencje dotyczące już nie kolekcji wiosennej - choć i ta była obecna na wieszakach (pisałam o niej w relacji z zeszłorocznego III Salonu Bielizny) - ale tej zapowiadanej na jesień i zimę tego roku.

Zainteresowało mnie przede wszystkim jesienne wzornictwo, bo jeśli chodzi o kroje - nie odniosłam wrażenia, by w porównaniu z przełomową wiosną nastąpiła jakaś rewolucja. Niestety wystawcy nie mieli jeszcze jesiennych katalogów, nie wszyscy też byli już w stanie powiedzieć mi wszystko o konstrukcjach i rozmiarówkach. Mam jednak nadzieję, że po wysondowaniu popytu podczas targów będą mogli odpowiedzieć nam również na nasze trudne stanikomaniackie pytania ;-) Myślę, że trochę ich będzie, bo kolekcje jesienne naszych marek moim zdaniem zasługują na zainteresowanie stanikomaniaczek.

Pierwsze wrażenie? Producenci bielizny naprawdę biorą pod uwagę trendy. Klimat, kolory i desenie jesiennych kolekcji większości firm można bez trudu odnaleźć na światowych wybiegach, czy w katalogach wzorów proponowanych na sezon jesień-zima 2017/18. Jako że ostatnio zostałam nałogową oglądaczką Vogue.com, polecam Wam szczerze rozrywkę polegającą na tropieniu w propozycjach projektantów tych samych barw i wzorów, które figurują w znanych nam zapowiedziach bieliźnianych kolekcji. Polska bielizna jest, nie da się ukryć, całkiem modna :-)

 

Zieleń roślinna i mineralna

Jako tropicielka zieleni w bieliźnie, czułam się na Salonie jak ryba w wodzie. No, prawie... Bo niestety nie wszystkie zielone propozycje były kierowane do dużych biustów. Coś jednak się dla nas znajdzie :-) Zielenie często występowały w klasycznym duecie z fioletami, a także z czernią, samodzielnie raczej w odmianach turkusowo-petrolowych.

Najciekawsze propozycje w odcieniach zieleni moim zdaniem zaprezentowała Gaia. W ogóle Gaia wyrasta nam na trendową i ciekawą wzorniczo markę (nazewniczo również - wszak Ziemia i jej uroki są teraz bardzo w modzie :-) ) - oby tylko za tym podążyły konstrukcje i rozmiarówki, zwłaszcza te miękkie w zakresach tzw. maxi... Niestety w czasie targów firma sama jeszcze nie potrafiła mi powiedzieć, które z modeli jesiennych się w tej rozmiarówce pojawią. Wróćmy jednak do kolorów.

Przysięgłabym, że ten fioletowy deseń z miseczek, albo coś do złudzenia podobnego, widziałam wcześniej na zdjęciach z któregoś z pokazów prêt-à-porter. Jeśli też go kojarzycie, podajcie proszę projektanta :-) Na pewno kojarzy się trochę z prążkami Issey Miyake, ale to niezupełnie to. W każdym razie podoba mi się ogromnie to zestawienie. Hafty na szarozielonym tle udają krzyżykowe, co wpisuje się oczywiście w modę na DIY. 

 

Gaia

 

Gaia

 

Trend zielono-turkusowy nie obył się też bez bardziej liściastych, leśnych nawiązań.

 

Gaia

 

Gorteks, gwiazda pokazu - niestety, to cudo tylko w małych rozmiarach...

 

Kris Line zrobił paseczkowca! :-)

 

Gorsenia - zgaszona mięta w udanym zestawieniu z krecim beżem

 

Polarne zorze, morskie głębiny

Jesienno-zimowe kolekcje to raj dla miłośniczek wszystkiego, co błyszczy i mieni się wieloma barwami - może nie dosłownie, ale przynajmniej w formie złudzenia optycznego. Przyznacie, że te piórka wydają się mieć niemal tęczowy połysk? Ciemne ptasie upierzenie często mieni się szmaragdowo, podobnie jak pokrywy niektórych chrząszczy. Ach, przyroda! :-) Wszechobecne w kolekcjach zestawienia odcieni zielonkawych z fioletowymi budzą skojarzenia z tym właśnie efektem. Znają go miłośniczki tak zwanych duochromów w kosmetykach kolorowych, że o „efekcie syrenki” nie wspomnę (pozdrawiam lakieromaniaczki :-) ).

 

Gaia

 

Avie też spodobały się piórka ;-)

 

Znowu Gaia. Kontury kwiatów wydają się fosforyzować w ciemnościach niczym stworzenia z morskich głębin. Miły cieplejszy akcent na tle jesiennych chłodów :-)

 

Pokrewny wzór, choć już nie tak świetlisty. (Gaia)

 

Tu już mniej iskrzenia, ale szmaragdowo-ametystowa kompozycja pozostaje w zorzowo-benzynowej tonacji (Samanta)

 

Jeszcze jedna morsko-niebiańska elegantka (Samanta). Bardzo ładny haft!

 

Ava - ten model powinien się nazywać Perła, albo Muszla. Co prawda morsko zielona jest tylko kokardka, ale całość kojarzy mi się zdecydowanie podwodnie.

 

Lodowe kryształy

Kolejne naturalne źródło połysku ;-) Czy poniższy deseń Wam też kojarzy się z kryształami - może lodu, a może minerałów? Jeden z najciekawszych wzorów na całych targach zaproponowała znowu Gaia. Coś dla tych z nas, którym opatrzyły się wszechobecne w damskiej bieliźnie kwiaty.

 

Kryształowa Gaia

 

 

Nipplex też błyszczy czymś abstrakcyjno-kryształowym

 

Arktyczne niebo

Zimno, zimno. Gorsenia proponuje tak zwany arktyczny błękit, ważny kolor z zimowej palety sezonu. Oprócz tego triumfy święci granat - granat to nowa czerń, znowu i na nowo ;-)

 

Arktyczna Gorsenia

 

Gorsenia

 

Gorsenia

 

Dla odmiany Ava - powiedziałabym, że to bardzo „Gorseniowy” model :-)

 

Gorteks - w tym zestawieniu pojawia się jeszcze jeden kolor jesiennych palet, ceglasty pomarańcz.

 

Jesienna wersja modelu Fortuna marki Kris Line wystąpi, a jakże, w granacie.

 

Jeszcze jedna pięknie haftowana propozycja Samanty

 

Zimowa paleta firmy Mat

 

Czysta abstrakcja

Kwiatowym wzorom co prawda daleko do odejścia w cień (co zapewne nigdy nie nastąpi), ale abstrakcja i geometria coraz mocniej rozpychają się na wieszakach. Jeden z najbardziej spektakularnych wzorów Salonu to Ava w abstrakcyjny, trochę etniczny deseń. Ma być dostępny w mgiełkowym modelu miękkim (oprócz, jak zwykle, półusztywnianego), co już czyni zeń mojego musisztomiecia :-)

 

Szalona Ava!

 

Gaia - przenikanie graficznych kwiatów i geometrycznego nadruku. Trochę bałagan, ale coś w tym jest. Budzi brytyjskie skojarzenia :-)

 

Czarna siostra czerwonej :-) (Gaia)

 

Paisley to co prawda wzór inspirowany roślinnością, ale daleko mu do dosłowności kwiatowego rzuciku. Gaia proponuje m.in. model miękki z tego typu deseniem. 

 

Gaia - model będący jednocześnie przedstawicielem trendu orientalnego :-)

 

Zimowe ogrody

Kwiaty tym razem nie wybijały się tak mocno na pierwszy plan, jak w wiosennych kolekcjach, wciąż jednak było ich pełno. Były też inne - często na ciemnych tłach, trochę mroczne. Bardziej jak suszone bukiety, niż ukwiecone łąki.

 

Kinga - prawie monochrom

 

Kinga - nocny ogródek

 

Kinga - ogród w wydaniu koronkowym (czyżby szykował nam się ciekawy pionowo cięty halfik?)

 

Kris Line - ogródek zdecydowanie mroczny. Piękny miękki model - mam na niego chętkę...

 

Panache - te propozycje już znamy :-)

 

Chropowate powierzchnie

Graficzne odbitki, faktury muru czy też kamienia - nie wszystkie kontury były czyste, a powierzchnie gładkie. Wzory przypominające powierzchnię muru czy skały przywędrowały do bielizny oczywiście z mody ubraniowej i wnętrzarskiej. Warto wspomnieć tu też o deseniach zainspirowanych skórami zwierząt (lamparcie cętki, co prawda już w odwrocie, ale nadal obecne, oraz skóra węża).

Natura to nie tylko rośliny, kwiaty, zwierzęta - ale także kamienie, niebo, zjawiska atmosferyczne - wszystkie te tematy przewijają się przez całą jesienną modę.

 

Gaia

 

Kris Line - model sportowy

 

Wężowa Ava

 

Szarość

Jesienne niebo bywa też szare :-) Szaraków wytropiłam całkiem sporo w jesiennych kolekcjach. Nikt już chyba nie boi się tego koloru w bieliźnie.

 

Ava - szare jajo Fabergé 

 

Kinga - grafitowo-szary półsztywniak

 

Kinga - ogród na szarym tle

 

Le Vernis - jak wiadomo, szarość bywa sexy

 

Gorące źródła

Kolekcje jesienne dostarczą nam też barw ognistych - czerwieni, pomarańczu. Czasem trzeba się ogrzać :-)

 

 

Samanta - czerwień plus brokatowe błyski

 

Samanta - ciemniejszy odcień czerwieni

 

Le Vernis - prawdziwie ognista fuksja

 

Gaia - gorąca malina. Model typu side-support dla pełniejszych kształtów.

 

Ava - czyżby szykowała się powtórka deseniu z zeszłej jesieni?

 

Gorsenia - jeden z najciekawszych, najbardziej kontrowersyjnych kolorystycznie propozycji Salonu. Trudno wiernie oddać ten odcień na zdjęciu - to ceglasta, nieco rozbielona czerwień - kolor, którego jeszcze chyba w bieliźnie nie widziałam. Podchodziłam do niego nieufnie, ale ostatecznie jestem na tak :-)

 

Amarantowy Kris Line

 

Gorsenia - fiolet może nie tak gorący, ale też bardzo popularny w kolekcjach (często łączony z zieleniami). To miękki model z elastyczną koronką.

 

Gaia - czerń rozgrzana neonowym pomarańczem :-) Niestety neony w jesiennym sezonie będą już chyba w odwrocie. 

 

Buduar i klasyka

Niestety większość propozycji w modnym ostatnio seksownym stylu pełnym czarnych koronek i paseczkowo-siatkowych oplotów było adresowanych do mniejszych biustów. Ale i te nieco większe coś dla siebie znajdą.

Jedną z najbardziej fikuśnych kolekcji zaprezentowała marka Le Vernis, niestety kończąca rozmiarówkę dość wcześnie. Sądząc po stylistyce i otoczce, Le Vernis chce zostać polskim Agentem Provocateurem ;-)

 

Le Vernis. Przejrzysty pionowiec w seksownym fiolecie.

 

Le Vernis - dla chcących zrobić piorunujące wrażenie...

 

Le Vernis - olamówkowany model przypominający dawne „maskaradki” :-) 

 

Sporo też było sexy-klasyki w postaci zestawienia koloru cielistego z czernią:

 

Gorsenia - miękki koronkowiec z cielistym spodem, bardzo chcę go wypróbować.

 

Ava - cielak z czarnymi lamówkami! Zdjęcie nie oddaje jego uroku. Tu również jestem bardzo za! :-) (acz wolałabym miękki...).

 

Czarno-złocista propozycja Kris Line

 

Detale pod lupą

Wielu targowym okazom zdecydowanie warto było przyjrzeć się z bardzo bliska. Zasługiwały na to nie tylko nadruki, hafty czy metaliczne nici w dzianinach, ale też bra-biżuteria: duże, efektowne kokardki, zawieszki. Kończą się czasy dominacji ciągle tych samych, zmieniających tylko kolory ozdób i wstążeczek „kwiaciarnianych”. Firmy nam się rozwisiorkowały i rozkokardkowały :-) Bardzo mi się ta tendencja podoba. Oto kilka zbliżeń - po więcej zapraszam do albumu z początku notki.

 

Gaia

 

Gaia

 

Gaia

 

Gaia

 

Le Vernis

 

Le Vernis

 

Le Vernis

 

Ava

 

Ava

 

Ava

 

Ava

 

Ava

 

Prelekcje

Salon Bielizny, jak zwykle, oferował także fachowe prelekcje. Dwie z nich poświęcone były typowo wiosenno-letnim tematom, które każda brafitterka znać powinna - doborowi kostiumów kąpielowych oraz bieliźnie ślubnej. Jako że jedno i drugie leży gdzieś na dalekich obrzeżach moich zainteresowań, większość czasu poświęciłam stoiskom, a prelekcję zaliczyłam tylko jedną. Był to wykład Kasi Sałaty z firmy Dobra Kreacja z dziedziny zaawansowanego brafittingu :-) Cieszę się, że nie pominęłam tego wydarzenia, bo temat wpływu konstrukcji biustonosza na komfort i zdrowie jest mi bardzo bliski. Wykład Dobrej Kreacji miał tytuł „Brafitting - specjalistyczna analiza konstrukcji bielizny dziennej i funkcjonalnej w aspekcie profilaktyki zdrowia piersi”. Była mowa nie tylko o samych piersiach (tu, jak wiemy, trzeba szczególnie uważać na ucisk fiszbin w rejonach pachowych oraz węzłów chłonnych), ale także o całej klatce piersiowej, układzie oddechowym i pokarmowym.

 


 

Warto wiedzieć, że biustonosz z powodu konstrukcji niedostosowanej do danej sylwetki może powodować nie tylko stany zapalne w piersiach, ale także wpływać na problemy gastryczne, jak refluks (poprzez ucisk na żołądek) oraz blokować oddychanie. Nie należy tych kwestii pomijać. Cieszę się, że o biustonoszach zaczęło się mówić nie tylko w kontekście estetycznego modelowania piersi i sylwetki, ale także - szacunku do naturalnego kształtu i cech naszego ciała, oraz jego zdrowia . Biustonosz powinien dbać o nasze ciało i służyć mu - nie krępować je i sprawiać ból, dyskomfort czy przyczyniać się do rozwoju chorób. Brawo Kasiu za temat i treść!

Brakowało mi tylko wykładu o trendach na nadchodzące sezony. Uważam, że przydałby się na każdym Salonie.

 

Podsumowanie

Do pełnego obrazu brakuje nam jeszcze pokazu, o którym napiszę oddzielnie. No i tych wszystkich pozytywnych emocji, które towarzyszyły rozmowom przy stoiskach :-) Wszędzie czułam się nie tylko miło, ale także kompetentnie obsłużona, niekiedy tylko brak było jeszcze wiedzy o szczegółach jesiennych kolekcji (no i katalogów...). Odświeżyłam kontakty i nawiązałam kilka nowych, co zaowocuje, mam nadzieję, jeszcze większą liczbą tekstów o polskich produktach na Stanikomanii. Pozdrawiam Miski Dwie, które także zwiedziły Salon i przygotowały ciekawą relację, oraz wszystkie wspaniałe bra-businesswomen, w tym przemiłą Francescę, która we Włoszech prowadzi sklep z polską bielizną! :-) Mam nadzieję, że polski Salon będzie się stawał coraz bardziej międzynarodowy.

Co do formuły imprezy - co prawda znowu czułam lekki niedosyt czasowy, ale mniejszy niż jesienią. Organizacja była sprawna, godziny wydarzeń zgadzały się z planem, a catering oferował pyszne posiłki wegetariańskie, co umożliwiło mi komfortowe przeżycie niemal całego dnia w Centrum Promocji Mody. Wiosennej edycji Salonu wróżę same sukcesy :-) Wiosna to świetna pora na spotkania, i w marcu chyba jakoś chętniej myśli się o strojeniu się w nowe piórka... Trudniej tylko skupić się na jesiennych kolekcjach, kiedy w koło panuje już wiosenny nastrój. Tak jednak jest zawsze - każdy, kto lubi modę, musi nauczyć się podróżować w czasie.

A Wam jak się podobają propozycje naszych firm na przyszłą jesień?

 

 

 

A Ku Ku, czyli Peek-A-Boo

$
0
0

 

 

Z oferty Scantilly poznałam jak dotąd tylko plunge'a (bardzo udanego zresztą). Tymczasem marka ta proponuje także kroje balkonetkowo - halfcupowe (z grubsza dzielące się na takie z wyłącznie pionowymi szwami, oraz z pionowymi szwami i dodatkowym panelem u góry - nieco wyżej zabudowane), co zresztą wydaje się obowiązkowe w marce o charakterze buduarowym. Od początku ostrzyłam sobie na nie ząbki - zwłaszcza na te miękkie, przezroczyste, i z dodatkiem satyny... Czyli właśnie Peek-A-Boo. Zaczęłam od niepospolitego koloru limonkowego, który pierwszy trafił na przeceny ;-) W drugiej kolejności, zachęcona efektem, sprawiłam sobie też fiolet. Fioletowa satyna - obok czegoś takiego nie jestem w stanie przejść obojętnie. Zatem przed Wami - Peek-A-Boo Violet :-) 

 

Scantilly - Peek-A-Boo , rozmiar: UK 36FF, kolor: violet  [Rozmiary: UK 30-38 DD-HH, cena: £45]

 

 

Estetyka

 

To na razie moja ulubiona wersja kolorystyczna Peek-A-Boo :-) Limonka też jest super, ale mimo swojej niepospolitości nie urzeka mnie aż tak, jak fiolecik. 

Na sklepowych zdjęciach fiolet wygląda na chłodniejszy i chyba też ciemniejszy niż w rzeczywistości. W realu odcień jest ciut jaśniejszy i cieplejszy, choć też zależy to, jak zawsze, od oświetlenia. Fotki w tej recenzji robione były w świetle dziennym w słoneczny dzień - w pochmurną pogodę zapewne wyszłyby bardziej chłodne, bliższe tym sklepowym. 

 

(resztę limonkowych „nabiuściaków” znajdziecie w galerii na końcu(

 

Jak widzicie, konstrukcja tego modelu jest niecodzienna. Pod spodem mamy miękkiego przezroczystego half-cupa czy też balkonetkę, z satynowymi lamówkami, z lekko połyskującego tiulu. Ładnie zaokrąglony w tym kroju biust jest z wierzchu opakowany dodatkową warstwą - elastyczną dzianiną o satynowym połysku, która otwiera się kusząco z przodu.

Od początku podobał mi się ten pomysł, choć obawiałam się, jak się u mnie sprawdzi - czy satyna nie będzie się zwijać, marszczyć, czy nie zjedzie mi z biustu w dół, a i opinie na temat tej konstrukcji były mieszane (słyszałam, że leży „dziwnie”). Efekt jest znacznie lepszy, niż się spodziewałam. Oczywiście nie ma mowy o tym, by materiał przylegał idealnie gładko, bo nie jest to termicznie wytłaczany odlew, tylko kawałek dzianiny wymodelowanej szwami. Nierówności jednak nie widać pod ubraniem, a i bez ubrania wcale mnie nie niepokoją. To częściowe przysłonięcie biustu daje moim zdaniem naprawdę seksowny efekt. 

Lubię też te satynowe lamówki, którymi obszyte są szwy wewnętrznego half-cupa oraz okienko na mostku. W wersji fioletowej udało się uszyć je prosto, co odnotowałam z przyjemnością, bo w limonkowej wersji było niestety krzywe (jak widać na fotce nabiustnej powyżej). 

No właśnie - dochodzimy tu do perfekcji wykonania, a raczej, powiedzmy sobie szczerze, jej braku ;-) O ile uważam, że sam projekt jest świetny, to już wykonanie szwankuje - znalazłam i niestaranne szwy, i niedokładnie przycięty tiul. I za to odejmuję punkt, bo można by się tu spodziewać więcej. Nie jest to luksusowe kusidełko, lecz, powiedzmy, do luksusu aspirujące, choć bez wątpienia efektowne. Gdyby udało się więcej zainwestować w staranność i kontrolę jakości, byłoby super. Bo surowce nie są złe - dobrej jakości ramiączka, zapięcie, metalowe elementy, materiały też nie robią wrażenia najtańszych na rynku (choć jedwabie to to nie są, lecz zwykłe poliestry).

 

Dopasowanie

Miałam tu problem z dobraniem rozmiaru. Wahałam się między 36FF a 36G, ostatecznie stanęło na tym mniejszym, bo w większym zostawało mi za dużo pustego miejsca w górnych partiach miseczek, zwłaszcza przy mniejszej piersi. Za to było mi wygodniej, bo fiszbiny w tym modelu są wąskie i w 36FF są na ostatecznej granicy „noszalności”. Powiedziałabym, że rozmiarowo mieści się w normie, ale wąskofiszbinowa konstrukcja i raczej otwarty krój miseczek uniemożliwiają mi znalezienie naprawdę idealnego dopasowania dla siebie. 

 

 

 

Kształt

Peek-A-Boo robi zapomniany już trochę przeze mnie, miły dla oka kształt kulek, charakterystyczny dla modeli o kroju z pionowymi szwami. Co prawda nie udało się tu uniknąć częstego w tego typu konstrukcjach lekkiego spłaszczania przodu, ale jest to zauważalne głównie na większej piersi, która z pewnym trudem mieści się w miseczce. Zebranie do środka jest tu mocne, biust praktycznie nie wystaje poza obrys ciała, co moim zdaniem zawdzięczamy wąskofiszbinowej konstrukcji (niestety niezbyt dla mnie wygodnej).

 

 

Peek-A-Boo da się spokojnie nosić pod ubraniem mimo tego satynowego „ożebrowania” miseczek i opakowania z wierzchu. No chyba, że byłaby to rzecz cienka i bardzo przylegająca. Te nierówności, które widzicie na gołych bra-selfiaczach, pod ubraniem są praktycznie niewidoczne. 

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Konstrukcję wewnętrznego half-cupa uważam za bardzo dobrą i godną powtarzania. Ładnie podnosi, zbiera i zaokrągla biust, nie wymaga usztywnienia, eksponuje. Mam nadzieję, że Scantilly jeszcze nie raz ją wykorzysta, a może będzie ona przenikała i do marki Curvy Kate (należącej, przypomnę, do tej samej brytyjskiej firmy). 

 

 

Nie narzekam na podtrzymanie w tym modelu - jest bezpiecznie mimo dość niskiego zabudowania i cienkiego materiału, czuję się jak w przeciętnej balkonetce. Tył jest szeroki i dobrze się trzyma, mimo że nie ciśnie.

 

 

Wygoda

Peek-A-Boo nie należy do najwygodniejszych modeli. Po pierwsze, ma wąskie fiszbiny i pewnie przez to napieranie z boków nie czuję się w pełni komfortowo. Do tego dochodzą pionowe fiszbiny boczne, które co prawda nie wbijają mi się w tak nieznośny sposób, jak w niektórych stanikach z takowymi, ale jakoś tam jednak je odczuwam.

Podsumowując, nosić można, a nawet czuć się fajnie, ale niekoniecznie cały dzień. Nie zakładałabym więc Peek-A-Boo na podróż czy dłuższe nieruchome siedzenie w miejscu.

 

Cena

Tu bez skrupułów oceniam cenę, albowiem wydałam na Peek-A-Boo własne ciężkie funty i nie będzie, że zaglądam darowanemu stanikowi w haftki ;-) Jest stanowczo za drogi w regularnej cenie £45 i póki co potrafię się na niego skusić wyłącznie na przecenach. Fioletowego kupiłam na promocji walentynkowej za £38,50 i tę cenę jestem w stanie przełknąć, choć z trudem (to cena naprawdę dobrej jakości biustonosza z nowej kolekcji np. marki Fantasie). Przez tę koszmarną cenę nie zdecydowałam się jak na razie na majtki do kompletu fioletowego (kupiłam jednak limonkowe stringi, bo były, podobnie jak biustonosz, solidnie przecenione). Wydatek rekompensuje jedynie oryginalny design, którego rzeczywiście trudno szukać w innych markach D-plusowych. 

 

Galeria

Przyjrzyjcie się z bliska szczegółom, zerknijcie też na nabiustne zdjęcia wersji limonkowej.  

 

 

Podsumowanie

Mimo pewnych wad, bardzo się cieszę z moich Peek-A-Boo. Uwielbiam się stroić w efektowne bra-szmatki, a te są naprawdę ciekawe. Mam nadzieję, że więcej firm zdecyduje się pójść w tego typu klimaty, jak przezroczystości i jedwabiste „opakowania”, satyna itd. Chętnie bym powitała bardziej kusidełkowe linie czy modele w innych markach oferujących duże rozmiary, bo na razie jest tego wciąż bardzo mało, a potrzeby - jak zwykle nie wierzę, by ich nie było ;-) 

 

 

Mam chęć na dalsze eksperymenty z marką Scantilly - przeszkodą są jedynie wysokie ceny. Cóż, będę oszczędzać i czekać na okazje.

A Wam jak się podoba ten niecodzienny model? Czy znacie już Peek-A-Boo albo inne staniki tej marki z nabiustnej autopsji? :-)

W dżungli staników

$
0
0

 

Czas na obiecane słówko o pokazie mody, którym uraczono nas na IV Salonie Bielizny - edycji wiosennej w Łodzi. 

Pokaz był krótszy niż jesienny, co, szczerze mówiąc, przyjęłam z ulgą. Uwielbiam oglądać bieliznę, ale cenię też czas, którego na targach jest zawsze za mało. Podobno trwał „tylko” 40 minut. Tworząc powyższy filmik pozbyłam się mniej interesujących z mojego punktu widzenia fragmentów, jak koszulki, piżamki, bielizna męska,  shapewear i większość kostiumów kąpielowych, których zresztą wcale nie było tak dużo. Zostawiłam dla Was samą śmietankę, czyli staniki :-)

Trochę zaskoczył mnie tropikalno-afrykański temat pokazu, bo spodziewałam się czegoś bardziej jesiennego. W końcu na Salonie Bielizny miały miejsce premiery jesiennych kolekcji. Na pokazie otrzymaliśmy jednak miks zapowiedzi kolekcji jesiennych i aktualnych wiosennych, ze szczególnym uwzględnieniem modeli, które nie były pokazywane jesienią. Ciekawa jestem, czy wyłapiecie niektóre znane już nam modele i marki :-) Na wybiegu spotkały się marki polskie (Ava, Gaia, Gorteks, Mat, Kinga, Konrad, Kris Line, Le Vernis, Mat, Naturana, Nipplex, Samanta...) z zagranicznymi, jak Panache Black i Panache Sport, Jolidon, Lisca i pewnie jeszcze inne bliżej mi nieznane. Wrażenia? Ogólnie pozytywne. Dobra oprawa muzyczna (bębniarze z zespołu City Bum Bum nawiązywali świetny kontakt z publicznością ;-) oraz graficzna, ciekawe stylizacje modelek (pióra... ale rogi antylop wyglądały trochę śmiesznie i mam nadzieję, że nie były prawdziwe). Najbardziej podobał mi się klimat dżungli, zielonego gąszczu i migających w nim papuzich kolorów.

Brafitting nie zawsze był perfekcyjny - powiedzmy, że w większości przypadków i na potrzeby pokazu dawał radę, choć np. jeden z większych biustów był jednak zbyt dużym wyzwaniem dla obecnej na pokazie rozmiarówki ;-) 

Nieco rozczarowana byłam nieobecnością dużych biustów na większych sylwetkach. Dominowały modelki szczupłe o średnich bądź małych biustach. ALE: najwyraźniej obecność przynajmniej jednej modelki  plus size stała się już oczywistością - i to bardzo cieszy. Tylko ja poprosiłabym jeszcze o drugą taką panią - z naprawdę dużym biustem. Mom zdaniem pokazy bielizny są świetną okazją, by pokazać nie tylko towar, ale też kobiece ciała w całej ich różnorodności: kształtów, rozmiarów i potrzeb. 

Jak Wam się podoba? Co myślicie o takich bieliźnianych show i ich roli w propagowaniu pozytywnego stosunku do ciała?

 

Nie muszę pasować do formy

$
0
0

 

Women who don't fit into the mold Jenna #JuliaBusatoPhotography #guelphphotographer #guelphboudoirphotographer #bodypositive #effyourbeautystandards #guelphphotographer #fuckyourbodystandards #bodypostive #honoryourcurves #honormycurves #bigandblunt #mannyseries #selflove #purpleribbon #domesticviolencesurivor #herstory

A post shared by JuliaBusatoPhotography (@juliabusatophotography) onSep 30, 2016 at 12:41pm PDT

 

Niedawno internety obiegła informacja o pewnym ciekawym projekcie fotograficznym, przedstawiającym kobiece ciała. Mowa o dziele kanadyjskiej fotografki Julii Busato, która wykonała serię zdjęć pod hasłem „Kobiety, które nie pasują do formy” (Women who don't fit into the mold). Zdjęcia przedstawiają nagie kobiety o najróżniejszych sylwetkach i typach urody, w różnym wieku, pozujące z plastikowym manekinem o „idealnych” kształtach.

Oczywiście jakieś ciasnogłowe indywidua szybko doprowadziły do zablokowania facebookowego profilu artystki. Nie wiem, czy problem udało się rozwiązać, tym niemniej dzieło pani Busato i tak rozprzestrzeniło się na cały świat w setkach tysięcy udostępnień, wśród których znalazło się i moje. Na widok tych zdjęć pomyślałam: szkoda, że przez skrzywiony stosunek społeczeństw do nagiego kobiecego ciała nie możemy oglądać biustów modelek (choć kilka fotek z odsłoniętymi piersiami trafiło na bardziej tolerancyjny Instagram). Pomyślcie, jakże ciekawe byłoby pokazanie przy okazji różnych kształtów kobiecych piersi, które tak samo nijak nie chcą pasować do wzorca...

A propos nagich biustów. Tym z Was, które jeszcze nie znają Normal Breasts Gallery, czyli Galerii Normalnych Biustów , zdecydowanie ją polecam. Galeria zawiera realne, pozbawione podtekstu seksualnego zdjęcia najróżniejszych biustów, bez retuszu, bez modyfikacji - tak by każda kobieta mogła zobaczyć, jak wielka różnorodność kształtów, proporcji, kolorów charakteryzuje nasze popiersia. Większość piersi ma niewiele wspólnego z manekinowym ideałem i nie ma w tym niczego dziwnego, nienormalnego, domagającego się zmiany.

 

W niewoli kulek

A więc już wiemy, że biust nieubrany ma prawo odbiegać od formy podniesionej i kulistej.  Czy jednak nie pozostałyśmy niewolnicami tego kształtu, domagając się modelujących piersi biustonoszy? Na ile potrafimy zaakceptować naturalny kształt naszych piersi? Z tym jest chyba słabo. Biusty „na wolności” wciąż nie podobają nam się tak, jak biusty ubrane w kształtujące je staniki - przybierające kształt miseczek, do których je „wlewamy”.

 

Avocado - Calypso, Panache - Elise. Calypso - kształt „naturalny”, Elise - wymodelowany usztywnioną miseczką

 

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że w noszeniu stanika nie chodzi nam tylko o estetykę. Biustonosze nosimy też dlatego, że chronią delikatną skórę sutków, oddzielają piersi od brzucha (co przydaje się zwłaszcza w upalne lato), a w przypadku biustów ciężkich - pomagają je unieruchomić, odciążyć kręgosłup, chronić piersi przed przeciążeniami przy intensywniejszym ruchu. Jestem daleka od anty-biustonoszowych krucjat. Nikogo nie namawiam do wyrzucania staników. Jednak  proponuję, byśmy w uzależnieniu od biustonoszy i ich modyfikacyjnych możliwości zachowywały pewien umiar. Umiar zaczyna się od uświadomienia sobie, jak bardzo jest się uzależnionym.

 

Pułapka perfekcji

Pasjonując się brafittingiem, zachłysnęłyśmy się tym wszystkim, co dają nam staniki. Zachwycone wyglądem biustu w odpowiednio dopasowanych miskach, wpadamy czasem w pułapkę nadgorliwości i perfekcjonizmu. Nagle okazuje się, że stanik ma nie tylko zmieścić oraz jako tako podnieść i zebrać, ale wręcz zamienić nasz biust na całkiem inny - idealną sterczącą kulkę nie wystającą broń Bogini na boki. Tymczasem ciało nie jest plasteliną i wszystkiego zrobić się z nim nie da, a w każdym razie - nie bez kosztów.

Ja też lubię popatrzeć na to, co z piersiami potrafi zrobić porządny podnośnik, zbieracz i zaokrąglacz. Mam jednak taki biust, jaki mam - z piersi nisko osadzonych, o szerokiej podstawie i z wiekiem coraz mniej jędrnych nie zrobię sterczących nieomal spod brody, zepchniętych z boków w przód kulek. Oczywiście są kobiety, które mają zupełnie inną formę piersi niż ja - takim z kolei trudno byłoby osiągnąć kształt zbliżony do mojego. Na chwilę, dla efektu, dla fajnej fotki, dla zrobienia wrażenia - jasne, mogę się nieco przemodelować, ale wielu godzin w niewygodzie znosić nie zamierzam.

 

 

Ewa Bien - Daria, Sculptresse - Chi Chi. Daria - kształt „naturalny”, Chi Chi - mocno podniesiony, choć wciąż jeszcze wygodny.

 

Sądzę, że z tym nieperfekcjonistycznym podejściem nie jestem odosobniona. Żeby daleko nie szukać, przeciętna kobieta, dla której brafitting nie jest życiową pasją, kieruje się przy doborze bielizny po prostu jako-takim wyglądem i wygodą. A i czasem - o zgrozo - zdarza jej się przedkładać fajny design, fikuśną koronkę nad idealnie podniesiony kształt ;-) Mam pełno staników, które nadają mojemu biustowi najróżniejsze formy - i wszystkie, choć różne, uważam za dobre.

 

Wystarczająco dobry kształt

Czy zatem modelowanie biustu to zuo? Nie no, bez przesady ;-) Jeśli chodzi o mnie - owszem,  wymagam od stanika, by podniósł mi biust. Jednak profil piersi w nim nie musi tworzyć prostej linii od podstawy stromo do góry. Pierś może się w tym miejscu zaokrąglać, nawet nieco wisieć, choć bez przesady. Powinna jednak być dobrze oddzielona od tego, co pod nią, czyli między dolną częścią piersi a ciałem pod piersią powinien występować kąt w miarę możliwości nieostry.

 

Po lewej - naturalny kształt piersi bez stanika, po prawej - moja komfortowa wysokość podniesionego biustu.

 

Jak wysoko biustonosz powinien podnieść pierś? Myślę, że warto spróbować wyobrazić sobie,  jaki kształt uzyskałaby nasza pierś, gdyby nagle wyłączyć przyciąganie ziemskie. Gdzie znajdowałby się jej szczyt? Oczyma wyobraźni widzę, że jest pewna naturalna granica, na której pierś by się zatrzymała i nie wędrowała już wyżej. Na pewno potraficie wyczuć tę wysokość. Powyżej tej granicy podnoszenie piersi jest już ciągnięciem, „wygniataniem” jej do góry, na siłę, co w moim przypadku zaczyna być bolesne zarówno dla piersi, jak i dla ramion.

Każda z nas ma swoją indywidualną komfortową wysokość podnoszenia biustu. 

 

Po lewej - moja komfortowa wysokość podniesionego biustu, po prawej - pierś podniesiona zbyt mocno. Na zdjęciu widać zmarszczony materiał - pod spodem marszczy się również skóra. Nie jest mi wygodnie. To nie jest wysokość, na którą chciałabym podnosić swój biust. 

  

Jeśli chodzi o zebranie z boków - nie wymagam od stanika, by moje piersi w ogóle nie wystawały na boki poza obrys ciała. Moje piersi w swoim naturalnym kształcie kierują się właśnie na boki oraz mają szeroką podstawę. Mogę nieco skierować je do środka, ale ani ich nie zwężę, ani nie rozpłaszczę sobie boków jak deską ;-)

 

Po lewej - piersi bez stanika, po prawej - w usztywnianym biustonoszu Julieta marki Ava

 

Nie wymagam też od moich piersi w staniku, by miały kształt wybrzuszających się w dekolcie kulek (mój biust puszczony wolno nie wybrzusza się do góry, tylko zwisa równo w dół), ani by owe kulki były przytulone do siebie (naturalnie są rozstawione). Akceptuję zarówno kształty kulkowate, jak i noskowate, a nawet trochę spłaszczone.

Jak więc oceniam kształt, gdy recenzuję stanik? Mam pewne wymagania minimum (jak wspomniane wcześniej podnoszenie), a poza tym - musi mi się po prostu podobać, a przy tym nie zniekształcać nadmiernie naturalnej formy biustu. Nie zaakceptowałabym np. stanika wpychającego mi biust pod pachy, tak samo jak nie oceniłabym dobrze ekstremalnych „kaczych dziobów” czy szpiców.

Ciekawa jestem, co Wy nazwałybyście wystarczająco dobrym dla Was kształtem biustu? Czy są staniki, które odrzucacie tylko ze względu na nieodpowiednie modelowanie?

 

Prawo do zwisania

#Możenapiszęcośniepopularnego, ale bardzo podoba mi się moda na braletki, czyli staniki, które, prócz ozdabiania, wiele z biustem nie robią. Nareszcie pierś, przynajmniej ta niewielka i lekka, dostała od nas  pozowolenie na kształt zbliżony do naturalnego. I powiem szczerze - chciałabym, by takie pozwolenie uzyskał także biust duży. Nie upieram się, że niepodtrzymująca braletka nadaje się dla każdego i na każdą okazję, ale w wielu okolicznościach mogłabym taki stanik-niestanik nosić. Chciałabym dać swoim piersiom prawo do naturalnego i nieskrępowanego zwisania, a sobie - do lubienia tej formy.

 

 

Toru & Naoko: Juana Wrap Bra

 

Powyższy akapit może dla wielu z nas brzmieć jak rewolucja, a w każdym razie - jak coś trudnego do zaakceptowania. Nie musimy od razu popadać w radykalizm - jak już wspomniałam, nie namawiam ani do wyrzucania staników, ani przesiadania się wyłącznie w miękkie trójkąty z koronki.

Jednak gorąco namawiam was do tego, byście przy dobieraniu stanika, czy to dla siebie, czy dla kogoś innego, nie ulegały za bardzo presji jedynego, idealnego kształtu biustu.  Kulki nie są obowiązkowe - cieszmy się także innymi formami i doceniajmy inne, „pozakształtowe” walory staników , jak skuteczne podtrzymanie, wygodę, ciekawy wzór. Rzecz jasna, nie ma nic złego w tym, że chcemy czasem coś stuningować, poprawić, podkręcić. Jednak róbmy to z pełną świadomością i na mocy własnej decyzji.  Spróbujmy przekonać się do myśli, że naturalna forma naszego biustu też jest OK (taki stanikomaniacki wkład w ciałopozytywność). Oraz, że nigdzie nie jest powiedziane, że w stanikach nasze biusty muszą być jednakowe, jak ten manekin z fotografii Julii Busato. Mamy prawo być inne, mamy prawo się różnić, mamy prawo być sobą.

Ognista Ines

$
0
0

 

Ogniście różowa pantera Ines od razu zwróciła moją uwagę w kolekcji marki Ava na tegoroczną wiosnę. Firma chyba podziela mój entuzjazm, bo umieściła ten właśnie model na okładce katalogu. Jako że lubię i mocny róż, i pantery, Ines po prostu musiała znaleźć się w mojej szafie, zwłaszcza że wystąpiła także w postaci miękkiej (nie tylko w półusztywnianej, których to wersji w kolekcjach Avy nigdy nie brakuje). Szczęśliwie firma zdecydowała się udostępnić mi miękką Ines, gdy tylko wyszła ze szwalni, trafiła więc na mój biust już kilka tygodni temu i miałam okazję przetestować ją dogłębnie w codziennym noszeniu. Przedstawiam Wam więc:

 

Ava - Ines AV 1507 , krój: soft side support, rozmiar: 85F  [Rozmiary wg katalogu (łącznie z tzw. rozmiarami maxi): 65 E-J, 70 D-J, 75 B-L, 80 B-K, 85 B-J, 90 B-I, 95 B-H, 100 B-G, 105 B-F; figi S-XXXL, stringi S-XL. , cena: 89,83  zł  -  99,15  zł w sklepie Kontri.pl]

 

 

Estetyka

Nadruk drobnych czarnych cętek na malinowym różu, koronka o wyraźnym kwiatowym wzorze, czarne wykończenia, perełka „w kabaretkach” na mostku - wszystko razem świetnie współgra i bardzo trafia w mój kolorowo-koci gust :-) Bardzo cieszy fakt, że tył też jest wzorzysty, a przód z cienkiego, lekko przejrzystawego (a przy tym mocnego) tiulu. Trochę może tęskno mi za bezszwowym wykończeniem krawędzi koronki, ale podszycie jej cielistą siatką i obszycie czarną gumką było zapewne podyktowane względami podtrzymaniowymi. 

 

 

Nieco przeszkadza mi fakt, że na szwach, a zwłaszcza na kanalikach fiszbin, przebija spod spodu biały kolor. Być może to sprawka nałożenia się kilku warstw tiulu, który pod spodem jest jasny. Nie jest to mocno widoczne, ale każda bra-perfekcjonistka na pewno wypatrzy ;-) Widać to dobrze na zdjęciach nabiustnych. 

Staranne szycie, dobrej jakości zapięcie, podobnie ramiączka - z mało elastycznej, mocnej ozdobnej gumy. Jakość D-plusowa na poziomie.

 

 

 

Dopasowanie

Już nie będę odejmować punktów za nieprzewidywalność, bo 85F w Avie nie jest dla mojego biustu wyjątkiem. Przymierzałam także 80G, które już kilka razy pasowało mi w modelach miękkich tej firmy, ale było mi w nim trochę za ciasno, więc przesiadłam się na szerszy pod biustem sister size. Avy czasem wypadają ciaśniej od innych marek, nie trzeba ich mocno zaniżać - na tle polskiej przeciętnej powiedziałabym, że są ścisłe. 

 

 

Miseczki jak najbardziej w normie, jeśli chodzi o miękkie Avy :-) Przypomnę tylko, że Ava to jedna z bardziej dużomiskowych firm na rynku. Mnie to tylko cieszy, ale może czasem zaskoczyć te z Was, które przesiadają się w Avę z np. Ewy Bien czy Gorteksu. W Avie z dużym prawdopodobieństwem będziecie potrzebowały mniejszego rozmiaru miseczek (mówię o D-plusach, bo co dzieje się niżej - nie wiem). 

 

Kształt

Gratka dla miłośniczek mocniej podniesionych kulek, czy też kulkonosków, w każdym razie kształtów raczej zadartych i zaokrąglonych, nie wiszących. Bardzo ładny, zgrabny kształt, oprócz dobrego unoszenia - dobre zebranie. 

 

 

 

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Do konstrukcji miseczek nie mam zastrzeżeń, jest świetna i skuteczna w modelowaniu, choć miseczki są trochę za wąskie na moje szerokie piersi. Konstrukcje typu side-support,  czyli z bocznym panelem, robią ostatnio karierę w wielu markach D+ - i jest to moim zdaniem kariera zasłużona. Nie narzekam również na podtrzymanie - miseczki trzymają biust w ryzach, a tył z siatki powermesh pracuje tak, jak powinien, podobnie jak ramiączka. To co postawić, jak nie piątkę? :-)

 

 

Wygoda

Tu będę trochę marudzić, ale pamiętajcie koniecznie o tym, że moja ocena wynika ze specyfiki mojego biustu i ciała. Na innych ciałach niż moje Ines może być wygodniczkiem. Oprócz dwóch opisanych przeze mnie problemów Ines nie sprawia innych kłopotów. 

Fiszbiny w Ines są dla mnie nieco za wąskie i niestety czuję je na zewnętrznych bokach piersi, zwłaszcza po dłuższym czasie noszenia. Jeśli wolicie węższy rozstaw fiszbin, nie będzie Wam to przeszkadzało. Ja zastosowałam domową fiszbinoplastykę, to znaczy powyginałam druty lekko na zewnątrz, co uczyniło noszenie znośnym ;-) ale niestety nie zmieniło Ines w najwygodniejszy stanik świata. 

Drugim problemem są fiszbiny boczne, które występują w tym modelu (jak być może pamiętacie, są w aktualnej kolekcji także modele bez tej atrakcji, co daje pewien wybór przeciwnikom bocznych usztywnień). Zaczynają mnie uwierać nie od razu, jednak po kilku godzinach już czuję trące o ciało dolne końcówki tychże fiszbin. 

 

 

Do kompletu

Ines jest jednym z tych modeli, w których przypadku wpadam w „kompletozę”, czyli nie mogę się powstrzymać przed sprawieniem sobie majtek. Nie jest to regułą - często kupuję lub dostaję same biustonosze, tu jednak naprawdę prosiło się o stworzenie setu. Figami (rozmiar XL) byłam w pierwszej chwili zachwycona, podobnie jak stanikiem - są wyższe od standardu o tę odrobinę, która zapobiega u mnie zsuwaniu się majtek z brzucha. Był to jednak nadmierny optymizm, bo po jakimś czasie też lądują za nisko. Mimo wszystko potrafią dać mi tę chwilę fajnego wyglądu w komplecie, którą sobie cenię :-) Obiektywnie są to przyzwoitej jakości i urody figi, świetnie pasujące do „góry”, choć przydałoby się, by firma stworzyła do tego kompletu także majtki z wysokim stanem z prawdziwego zdarzenia. 

 

 

 

Galeria

Obejrzyjcie Ines z bliska (jest fotogeniczna, więc fotek jest sporo ;-)

 

 

Podsumowanie

Podsumowując, Ines jest świetną przedstawicielką nowej generacji polskich biustonoszy ;-) Mówiąc o nowej generacji mam na myśli zarówno konstrukcję (nie od zawsze nasze firmy potrafiły szyć miękkie balkonetki tak dobrze podnoszące i zbierające biust), jak i nowoczesne wzornictwo, dalekie od nudnych, bladych kwiatków, a bliższe temu, co dzieje się w bieliźnie na świecie, w tym na przykład w Wielkiej Brytanii. Jakość też, przynajmniej na pierwszy i drugi rzut oka, nie odbiega od światowych standardów codziennej bielizny. Nie czuję w tym przypadku już wewnętrznej potrzeby tłumaczenia się w stylu „wiecie, jak na polski produkt, to ten nawet daje radę” ;-) Co, mam nadzieję, stanie się w końcu regułą. 

 

 

I co Wy na tę ogniście różową panterę? Lubicie takie wzory i cieszycie się, że polskie firmy z nich korzystają? A może jednak wolicie pastelowe kwiatki? ;-) 

Viewing all 210 articles
Browse latest View live