Quantcast
Channel: Stanikomania!
Viewing all 210 articles
Browse latest View live

SIOSTRO, BĄDŹ SILNA czyli Mówi Lewa do Prawej :-) Rozstrzygnięcie konkursu.

$
0
0

Wyniki plebiscytu na Najlepszy Biustonosz Sportowy już znamy, czas poznać zwyciężczynie konkursu :-)

Zadanie konkursowe polegało na napisaniu dialogu albo opisu rozmowy, którą prowadzą ze sobą Wasze piersi po treningu w Waszym ulubionym biustonoszu sportowym (albo - druga możliwość - w tym, którego najbardziej NIE lubią!). Na konkurs nadesłałyście 45 prac. Sporo było dowcipnych dialogów, zdarzały się też jednozdaniowe, lecz celne podsumowania tematu, a niektóre z Was po prostu uzasadniały swoje plebiscytowe wybory, co też było bardzo ciekawe.

Razem z moją współ-jurorką Joanną prowadzącą salon z bielizną Intimo4You (który ufundował nagrody w naszym konkursie) postanowiłyśmy nagrodzić następujące prace:

1. Agata Grysiak

Agata wybrała drugi wariant tematu i opisała cierpienia biustu zmuszanego do treningów w niewłaściwej odzieży. NIE RÓBCIE IM TEGO! - chciałoby się krzyknąć :-) Za dowcipną, a przy tym pouczającą pracę Agata otrzymuje I Nagrodę: Wybrany biustonosz sportowy z oferty sklepu Intimo4You. Cytuję:

(to będzie przegląd... kilku mało ulubionych staników ;)

- Hej, Marlena... Marlena? Marlena, żyjesz?
- ... żyję.
- No to weź się odezwij.
- Nie mogę.
- Czemu?
- Znowu nas wepchała w to coś. Poobijałam się o jej brodę. Co to jest?
- Urf, też tego czegoś nie lubię. To w ogóle nie oddycha! To chyba plandż od kostiumu kąpielowego.
- Czy ona dla nas nie ma litości?
- Najwyraźniej. I tak było to lepsze niż ćwiczenie bez stanika. Więzadła Coopera miałyśmy w strzępach, a ona narzekała jakby to była nasza wina, że urosłyśmy. Całe gimnazjum narzekała, że z przodu plecy i z tyłu plecy, a teraz nie może zainwestować w stanik sportowy.
- Pamiętam, miałyśmy siniaki. A co potem było?
- Chyba jakiś sporciak z tego supermarketu sportowego. To wtedy trafiłyśmy do apteki po maść silikonową. Karol miał wtedy niezłą jatkę.
- Karol Podbiuść?
- The one and only. Miesiąc chodziła w tej bawełnianej, bezfiszbinowej ochydzie z bazarku, bo poobcierałyśmy jej dołami Karola.
- Och, no fakt. Jolka, a pamiętasz metodę 1+1?
- Jak zakładała minimizera a na to obcisłego cosia w stylu 'chciałbym być Shockiem'?
- Wtedy to była zabawa. Ty wyskakiwałaś górą, jak robiła tyłek na ellipticalu, a ja majtałam się gdzieś w okolicy żeber, bo wylatywałam dołem kiedy robiła brzuszki.
- Biedny minimizer. Z tego co pamiętam po 4 miesiącach nadawał się do wyrzucenia.
- My prawie też, ale szczęśliwie nie jesteśmy elementem odłączalnym od organizmu. O niech cię...
- Co jest?
- Sięga po Deco!
- Deco? NA SIŁOWNIĘ DECO?
- RANY BOSKIE SIOSTRO, BĄDŹ SILNA I NIE DAJ SIĘ WEPCHNĄĆ!

"Biedny minimizer..." ;-)

2. Mary Jane

Mary wybrała formę rymowaną dla bardzo edukacyjnej treści. „To tak da się?” Da się! :-) Mary Jane otrzymuje  II Nagrodę: 50% zniżki na dowolny biustonosz sportowy z oferty sklepu Intimo4You. A oto stworzony przez nią poetycki dialog:

L: Prawa? Czujesz te wibracje?
P: Takie trochę hyc hyc hyc?
L: Jakiekolwiek...
P: No nie. Żadnych.
L: No bo właśnie, nie ma nic!
Zero baunsu, zero drgania.
Bezruch, relaks, lewitacja.
A dotychczas przy skakaniu
Była z nami grawitacja.
P: Ech, ty ślepa jesteś czy co?
Nie widziałaś nowych ciuchów?
Stanik inny masz na licu.
I dlatego podczas ruchów,
czy to jogging, czy tabata
czy też dzikie trampoliny
nie poczujesz- nie ma bata-
żadnej szarpiącej napiny.
L: Ale faza, to tak da się?
Czemu wszyscy tak nie mają?
P: No, pytanie jest na czasie.
Pewnie jeszcze się nie znają.
Ale przyjdzie czas kamratko.
Kiedy w końcu ich oświeci.
Bo ćwiczenia idą gładko,
Gdy na boki nic nie leci. :)

„Żadnej szarpiącej napiny” - życzę wszystkim biustom razem z Mary :-) (i zazdroszczę trampoliny...).

3. Marta Bolanowska

Marta sugestywnie porównała mroczne czasy z uświadomioną teraźniejszością, używając parafraz. Noo, Lewa i Prawa już nie poplotkują... no chyba że po treningu :-) Marta otrzymuje III Nagrodę: 50% zniżki na dowolny biustonosz sportowy z oferty sklepu Intimo4You. A oto jej dzieło:

Moja lewa buła zwykle mówi do prawej buły: „Hej, dawno się nie widziałyśmy! Świetnie wyglądasz!”, bowiem czas pewien temu jeden mądry projektant powiedział do drugiego: „niech nie wie lewa twoja pierś, co czyni prawa” i stał się Panache Sport. Bo choćbym skakała na skakance w ciemnej dolinie, opadania się nie ulęknę, bo Panache Sport jest ze mną.

I żaden swobodny zwis mi nie grozi. I żaden niekontrolowany lot czy urwane ramiączko jak w nie tak dawnych, mrocznych czasach nieuświadomionego liceum. Piersi są dobrze rozdzielone, jak najlepsze przyjaciółki, które musiały się rozsiąść do innych ławek, bo za często gadały i przeszkadzały na lekcjach. Teraz siedzą na miejscu, a braki towarzyskie uzupełnią po treningu. Normalnie, mur-beton i do tego we wszystkich kolorach tęczy. Pure fun.

Dzięki dobrym stanikom sportowym ciemne doliny (ani skakanki) już nam niestraszne, nieprawdaż? ;-)

 

Gratulacje!

Serdecznie gratulujemy zwyciężczyniom! Joanna z Intimo4you skontaktuje się z Wami mailowo w celu przekazania nagród.

 

Podziękowania

Dziękuję wszystkim Uczestniczkom za prace konkursowe! Czytanie ich to był naprawdę pure fun :-) 

Wypada także podziękować naszemu Patronowi.

Sponsorem konkursu i patronem plebiscytu jest krakowski sklep Intimo4you, w którym możecie kupić wszystkie rodzaje biustonoszy (oraz kostiumy kąpielowe), w tym sportowe marek: Freya Active, Panache Sport, Pure Lime, Shock Absorber. Mieści się on stacjonarnie w w Krakowie w centrum handlowym Kraków Plaza (Aleja Pokoju 44) oraz w Rzeszowie, w Galerii Nowy Świat (ul. Krakowska 20), do tego również salon internetowy :-)

Jak Wam się podobały zwycięskie prace? Czy Wasze Lewa i Prawa też tak czasem gawędzą? ;-)


Burza mózgów, burza biustów, czyli brafitting dla zaawansowanych

$
0
0

 

Dobra Kreacja przy pracy :-)

 

Galeria fotek. Uwaga przedsmaki kolekcji jesiennej - nabiustnie! :-)

Wracam do sprawodania z zagłębia polskiego bieliźniarstwa - Białegostoku. Tym razem relacja ze szkolenia brafittingowego w firmie Ava, które to wydarzenie było dla mnie bodźcem do odbycia całej wycieczki :-) W zapowiedzi szkolenia najbardziej zachęciła mnie obietnica przedstawienia procesu produkcji biustonosza i wizyty w fabryce, z czego organizatorzy świetnie się wywiązali (jak wygląda fabryka staników, możecie zobaczyćtutaj). Ta brafittingowa reszta okazała się jednak wcale nie mniej ciekawa :-)

Z pojęciem „szkolenie brafittingowe” najczęściej kojarzą nam się podstawy doboru rozmiaru biustonosza i elementarne informacje o krojach staników. Program szkolenia w Avie jednak zakładał, że ten elementarz jest już znany (wbrew hasłu na bannerze, które głosiło „ABC Brafittingu”). Tematem były konstrukcje i ich dobór do kształtu i budowy piersi oraz indywidualnych cech sylwetki kobiety. Z tego punktu widzenia szczegółowo omówiono konkretne produkty firmy. Stąd tytuł: „Grupy produktowe oraz ich konstrukcje. Szkolenie brafittingowe dla zaawansowanych” . Przeprowadziła je firma Dobra Kreacja, której właścicielkę Katarzynę Sałatę poznałam kilka lat temu, najpierw jako dziennikarkę, potem - propagatorkę brafittingu w Polsce.

 

Obszerne materiały, które towarzyszyły wykładowi. Słuchałam pilnie, a nawet notowałam :-)

Kasia zaczęła od omówienia budowy piersi, jednak nie ograniczyła się tu do znanego nam schematu z więzadłami Coopera. Skupiła się także na okolicach piersi, ze szczególnym uwzględnieniem węzłów chłonnych. Wyjaśniła, że rejony te są bardzo wrażliwe na nacisk. Dlatego tak ważna jest odpowiednia konstrukcja biustonosza, która nie będzie uciskała fiszbinami miejsc, gdzie jest to szczególnie uciążliwe, bolesne, a może być nawet szkodliwe.Oprócz kształtu samych gruczołów piersiowych dla brafitterki równie istotny jest kształt sylwetki kobiety - czy ma wysoko czy nisko osadzone piersi, szerokie czy wąskie żebra, mniej czy bardziej spadziste ramiona.

W świetle tych informacji dla wszystkich było już jasne, dlaczego konstrukcja to wazna rzecz ;-) Na tym gruncie można było przejść do omówienia poszczególnych konstrukcji oferowanych przez firmę, na przykładzie wybranych modeli.

 

Głód informacji

Być może spytacie, czy sklepom nie wystarczą katalogi, próbki (często tylko w jednym rozmiarze...) spotkania z handlowcami, pokazy? Czy takie szkolenie nie jest tylko kolejną formą promocji?

 

Ten model półusztywniany zapowiadany na jesień naprawdę cieszył oko :-) Modelka prezentująca wszystkie grupy konstrukcji oprócz push-up miała sylwetkę typową dla szerszej podstawy piersi (co zostało wyraźnie powiedziane na szkoleniu). To mnie ucieszyło, bo mam wrażenie, że rynek polski taką budowę dyskryminuje.

Popatrzmy na to z konsumenckiego punktu widzenia... Przypomnijcie sobie: ileż to razy zdarzało się Wam, że sklepy, firmy, materiały informacyjne nie potrafiły dać Wam satysfakcjonującej odpowiedzi na pytanie o cechy danego modelu? Większość z nas na stanikowych zakupach skazana jest próby i błędy. Głód informacji jest ogromny. No, przynajmniej u mnie, więc zakładam, że u Was też ;-) Znacie może jakiś sklep netowy, w którym można szukać biustonoszy np. „na biust stożkowaty, po przejściach, z szeroką podstawą”? Ile znacie katalogów, zawierajacych takie szczegółowe informacje? Nie jest łatwo „wyciągnąć” te sekrety z producentów - chyba zbyt zajęci są produkowaniem ;-) Z punktu widzenia sklepu też wcale nie jest różowo - próbka towaru, ładna fotka, prezentacja na pokazie to za mało, by podjąć naprawdę dobrą decyzję zakupową, a potem kompetentnie doradzać klientkom konkretne produkty. Mam wrażenie, że trzeba było dopiero szkoleń Dobrej Kreacji z, nazwijmy to, „brafittingu produktowego”, by polskie sklepy brafittingowe zaczęły naprawdę dobrze poznawać ofertę krajowych producentów.  I, co równie ważne - wpływać na tę ofertę.

Bo biustonosz jest produktem, który, jestem o tym przekonana, wymaga współtworzenia przez wszystkie zainteresowane strony: producenta, odbiorców (sklepy, brafitterki) i za ich pośrednictwem - klientki. Mówiąc najprościej, wszystkie te strony muszą mieć okazję do dialogu, by powstawały naprawdę dobre biustonosze.

Przyznam, że nie wiem, czy gdziekolwiek poza Polską są organizowane podobne warsztaty, o takim poziomie szczegółowości, ukierunkowane na dopasowanie bielizny do zróżnicowanych biustów i sylwetek. Być może jesteśmy pod tym względem krajem pionierskim dzięki „oddolnemu” rodowodowi brafittingu w Polsce. Brafitting w Polsce zapoczątkował właśnie ruch konsumencki - czyli my i nasze dzielenie się na forach, blogach, grupach informacjami na temat konkretnych staników. 

 

Miękki half-cup z pionowym szwem. Czy sprawdzi się na naszych biustach? ;-)

Jak zatem przebiega takie zaawansowane szkolenie i jakie korzyści z niego płyną dla wszystkich stron?  Oddaję głos organizatorom, czyli: prowadzącej kurs oraz firmie produkcyjnej. 

 

Mówi Dobra Kreacja

Czego uczysz na szkoleniach w firmach produkcyjnych i kim są Twoje uczennice i uczniowie?

- Samą siebie nazywam „brafittingową łączniczką” pomiędzy producentem bielizny, hurtownią czy dystrybutorem i sklepem. Te trzy grupy zawsze są zaangażowane w organizację i przebieg szkolenia. Uczestniczkami są osoby sprzedające bieliznę w salonach i branżystki – odpowiedzialne za dział bieliźniany oraz kontakt  z klientem w hurtowniach.

Biorąc pod uwagę, że w grupie biustonoszy miękkich na fiszbinie marka Ava proponuje co najmniej 9 konstrukcji, 7 w grupie półusztywnianych, 4 w usztywnianych i aż 8 w grupie push-up, otrzymujemy w sumie wiele dziesiątek modeli. Najistotniejsze jest zapoznanie z tym podziałem, wskazanie różnic i podobieństw. Podczas szkoleń wspólnie uczymy się – całą grupą – i porównujemy na własnych biustach kształtowanie piersi w różnych konstrukcjach. Znajdujemy rozwiązania pomagające jeszcze lepiej dopasować produkt do sylwetki, zwiększyć zadowolenie klientki i finalnie - sprzedaż. Motywuje nas to do zadawania pytań: w czym jest podobna lub różna moja sylwetka od sylwetki koleżanki? Jakimi elementami konstrukcji – szerokość fiszbin, wysokość mostka, głębokość miseczek - charakteryzują się modele z tych samych grup produktowych i rozmiarowych? Którym rodzajem biustonosza z oferty marki uzupełnić asortyment?

 

Nowy model push-up, zapinany z przodu. W szkoleniu brały udział dwie modelki - jedna z nich prezentowała mniejsze rozmiary (grupa push-up), druga - większe (pozostałe grupy produktów: soft, semi-soft, oraz biustonosze usztywniane).

- Unikam przy tym ogólnych sformułowań, jak np. „najlepszy biustonosz do zniwelowania asymetrii” – zachęcam za to do wskazania elementów, dzięki którym dany model wyrównał różnicę wielkości piersi u tej osoby. To uczy wnikliwego patrzenia na sylwetkę i konstrukcję biustonosza jako wzajemnie się uzupełniające. Nabywa się umiejętności oceny indywidualnych cech budowy klientki, szybciej się wybiera i podaje produkt trafnie dla niej dobrany, co skraca czas obsługi. 

Uwielbiam ćwiczenie, kiedy stajemy w kręgu i przyglądamy się sobie wskazując cechy wspólne: węższe lub szersze ramiona, wyżej lub niżej osadzony biust, węższą lub szerszą podstawę biustu. Zamieniają się role – brafitterka staje się klientką. Możemy przez chwilę poczuć jak to jest, kiedy nieznana osoba dopasowuje nam bieliznę. Zaobserwować, czy to było dla mnie komfortowe, czy może trudne? Co dla mnie podczas brafittingu jest ważne? Szkolenia, które prowadzę zawierają obowiązkową dla wszystkich uczestniczek część praktyczną, podzielone są na poziomy zaawansowania i zawsze wsparte dobrymi praktykami brafittingowymi.

 

 

Manche AV 1130 - ulubiony model Kasi Sałaty :-) To także moja ulubiona konstrukcja (to na niej oparty jest model Flowery , który niedawno dla Was recenzowałam), choć tego konkretnego modelu nie mam.

 

Dlaczego firmy i sklepy potrzebują takich szkoleń, jak twoje?

- Producent przekazuje wiedzę moimi „ustami”. Prowadząc szkolenia tego typu realizuję w praktyce ideę, że brafitting jest demokratyczny – edukuje zarówno producentów, sklepy, jak i klientki. To przesłanie stało się dla mnie swoistą misją.  Zaangażowanie producenta i jego chęć pomocy sklepom i partnerom handlowym w prawidłowym dopasowaniu bielizny jest pierwszym i niezbędnym krokiem, aby szkolenie się odbyło. Wymaga ono wysiłku każdej ze stron. Od producenta – inwestycji w przygotowania setów, opisów technicznych, czy uczestnictwa w konsultacjach. Od uczestniczek - aktywności i koncentracji, bo szkolenia są bardzo intensywne. To sytuacja idealna moim zdaniem, kiedy uczestniczki – brafitterki – mogą w ciągu jednego dnia przymierzyć, poznać i zweryfikować „nabiustnie” kilkanaście modeli bielizny – na swoim i kilkudziesięciu innych „zaprzyjaźnionych” biustach. Podczas szkoleń mamy dostęp do modeli w pełnych zakresach rozmiarowych, szczegółowych informacji technicznych, a szkolenia często wsparte są obecnością właścicieli marek i konstruktorek, działów handlowych. Sklep ma szansę na osobiste przekazanie również własnych sugestii dotyczących produktów, wymianę doświadczeń z innymi brafitterkami.

Taka brafittingowa „burza mózgów” i biustów jest możliwa tylko dlatego, że są w nią zaangażowane wszystkie strony odpowiedzialne za powstanie bielizny i jej sprzedaż. Każda z nich mówi często o tych samych zagadnieniach, ale innym językiem. Z jednej strony jestem „łącznikiem”, z drugiej „tłumaczem” pomiędzy producentem a sklepem.

 

Usztywniany model z dwoma pionowymi cięciami. Na pierwszy rzut oka wygląda obiecująco - w rozmiarze 80 sięga miseczki H.

 

W jaki sposób zdobywasz wiedzę o szczegółach oferty firmy?

- Jak wiesz, każdy biust ma swój gust, dlatego moje własne piersi to za mało, aby na ich podstawie obiektywnie zweryfikować ofertę marki. Opieram się na doświadczeniach z codziennej pracy brafittingowej. Prowadzenie indywidulanych szkoleń brafittingowych dla salonów w całej Polsce na różnym asortymencie, markach polskich i zagranicznych, daje rozległą i obiektywną wiedzę. Przy nowych konstrukcjach, które dopiero będą miały swoją premierę, testuję produkty na sobie, jeżeli odpowiadają mi rozmiarowo i konstrukcyjnie. Największa część pracy, którą bardzo lubię, to wspólne z działami konstrukcyjnymi konsultacje,  podczas których rozmawiamy i oceniamy produkty na testerkach. Dzięki nim poznaję zarówno motywację dla powstania danej konstrukcji, jak i jej niuanse techniczne.  Ostatecznie produkt przechodzi swój chrzest na rynku. Suma doświadczeń i wymiana opinii kształtuje moje całościowe spojrzenie na produkt.

 

 

Nowość wiosenna - AV 1410, czyli miękki plunge. Nie jestem zachwycona - wolę półusztywnianego plandża szykowanego na jesień.

 

Nosisz Avę? Co najbardziej cenisz w produktach tej marki? Co Twoim zdaniem będzie największym hiciorem nadchodzącej jesieni? :-)

- Z Avą mój biust jest zaprzyjaźniony od wejścia w roku 2012 na rynek modelu AV 925 , czyli półusztywnianego biustonosza, który do tej pory jest obecny w kolekcji bazowej. Pomimo dostępności w kolorze wyłącznie białym, którego prywatnie w bieliźnie unikam, zdecydowałam się na zakup ze względu na wyjątkowe kształtowanie piersi – zaokrąglenie, zebranie z boków i wysunięcie biustu do przodu. To też cechy, za które klientki cenią markę. Zauważ, że nadal jest to najpopularniejsza konstrukcja w ofercie sezonowej w tej grupie produktów – ponad 75% jest na niej opartych. Bardzo cenię brafittingowo kroje padded – usztywniane – modele na podstawie dwóch różnych konstrukcji: Breeze AV 1261 i Painel AV 1263 . Chciałabym, aby były bardziej dostrzegane, jako z jednej strony fantastyczna alternatywa dla push-upa przy większych zakresach miseczek, wiotkich biustów, gdzie krój półusztywniany zawiódł, a także wtedy, kiedy potrzebne jest skuteczniejsze wymodelowanie piersi. [A ja wciąż dyskryminuję sztywniaki - może niesłusznie? ;-) ]

 

Szykowany na jesień model usztywniany - AV 1483 na konstrukcji Breeze (jeżeli dobrze zanotowałam :-) ). Kropeczki budziły emocje :-)

Zupełnie prywatnie, jako Kasia Sałata najczęściej sięgam po model Manche AV 1130 – miękki biustonosz z side-supportem i podziałem miseczki na 4 części. Mam go w kilku rozmiarach od 80J do 75H. Pomimo zmian wagi i wielkości piersi, ich kształtu i kondycji, pozostaję mu wierna od kilku lat. Z obecnej kolekcji mam na jego bazie model Flowery AV 1413 i niecierpliwie czekam na Ametrine AV 1407, który już za chwilę będzie miał premierę.

 

Półusztywniany plandż Ingrid AV1452

Przypuszczam, że sklepy i klientki pozytywnie zareagują na wejście już na przełomie czerwca/lipca dwóch modeli w kolorze beżowym, ale o różnych konstrukcjach: wspomnianego wcześniej biustonosza Ellice AV 925 i bazowego Novato AV 1030 , do tej pory dostępnych w czerni i bieli. Z kolekcji jesiennej ciekawa jestem bardzo nowej konstrukcji straplessa z miseczką termicznie formowaną  ze stałym wypełnieniem push-up – model Monica AV 1456 . Ava w przyszłym sezonie zaproponuje nam też dwie nowe konstrukcje z niższym mostkiem: semi-soft light (są to tzw. „mostki wiszące”) w wybranych modelach półusztywnianych w klasycznym zakresie rozmiarów oraz semi-soft plunge w modelu Ingrid AV 1452 – z obniżonym mostkiem połączonym z obwodem.

 

 

Nowa termicznie formowana bardotka (strapless)

 

Podsumowując naszą rozmowę: jakie zadania stawia przed nami nowoczesny brafitting? :-)

- W gorseciarstwie tradycyjne nazewnictwo i klasyczny podział konstrukcji odchodzą w przeszłość. Na ich miejsce powstają bardzo indywidualne projekty. Dlatego, kiedy podczas szkoleń pogłębiamy wiedzę o produktach, rozwijamy umiejętności brafittingowe, pomaga nam to podejmować świadome decyzje w kwestii asortymentu sklepu. W tej chwili oprócz rozmiaru najistotniejsze jest dobranie odpowiedniej konstrukcji dla klientki pod względem kształtowania, a także szerokości i wysokości fiszbin czy mostka. Ucisk fiszbin np. zbyt wąskich, czy to w za małej miseczce czy ze względu na konstrukcję biustonosza, niesie ryzyko zmian w tkance piersiowej. Stosujmy brafitting dobry dla ciała, korzystny dla sylwetki i miły dla klientki, gdzie równie istotna jest empatia i wysoka kultura osobista.

 

Mówi Ava

Czemu służyło szkolenie Dobrej Kreacji w Avie?

- Szkolenie miało na celu stworzenie okazji miłego spotkania w gronie specjalistek w dziedzinie brafittingu :-) Chcieliśmy pomóc uczestniczkom sklasyfikować rodzaje konstrukcji, jakie pojawiają się w naszej ofercie oraz zwrócić uwagę na szczegóły każdej z nich, które sprawiają, że są one unikatowe w stosunku do poprzednich. Uczestniczki mogły rozwiać swoje wątpliwości pojawiające się przy okazji dobierania biustonoszy dla nietypowych sylwetek. Ponadto zależało nam na przedstawieniu procesu powstawania bielizny od pomysłu do gotowego produktu, a przy okazji – prezentacji siedziby firmy.

 

Wycieczka po firmie. Ja swoją odbyłam dzień wcześniej, ale miło było obserwować wielkie zainteresowanie uczestniczek.

 

Czy wiele sklepów jest zainteresowanych takimi szkoleniami?

Zaplanowaliśmy 30 uczestników, zgłoszeń mieliśmy dużo więcej, natomiast możliwości sali, w której odbywało się szkolenie zadecydowały o 32 uczestniczkach. Zainteresowanie szkoleniami jest ogromne. Widać, że zapotrzebowanie na kształcenie w tej dziedzinie jest wysokie.

 

Jakie korzyści dla firmy płyną z takich spotkań? Czy tylko uczestniczki (czyli odbiorcy Waszych produktów) zdobywają wiedzę podczas szkolenia, czy też firma również może przy okazji czegoś się nauczyć? 

Największą korzyścią płynącą z takich spotkań jest możliwość rozmowy z brafitterkami. To ich uwagi są dla nas najcenniejsze, dzięki temu możemy poprawiać to, co jest do poprawy i tworzyć nowe produkty spełniające ich oczekiwania, tak by ostateczne klientki były dopieszczone w każdym salonie brafittingu z ofertą marki Ava. Przykłady spełnienia ich postulatów to wprowadzenie modelu AV 925 w kolorze beżowym, AV 1030 w kolorze beżowym, konstrukcja Garnet AV 1391 w nadchodzącym sezonie – klientkom bardzo się podobała, dlatego zdecydowaliśmy się kontynuować ten krój.

 

Garnet sofciak AV 1391 :-) Już go lubię...


Czy Wasza firma planuje regularnie organizować podobne wydarzenia?

Planujemy niebawem rozpocząć cały cykl szkoleń w różnych miastach Polski, tak by bariera odległości została zniwelowana. Na ten moment nie mamy jeszcze żadnych konkretów, ale chęci są ogromne :-)

 

Podsumowanie

Szkolenie bra-zaawansowane było dla mnie arcyciekawe (mimo że nie było mnie na części praktycznej). Gdybym prowadziła sklep z biustonoszami Avy, byłabym prawdopodobnie zachwycona. No, może brakowałoby mi prezentacji większej liczby modeli jesiennych, przeszkadzałaby mi też konieczność korygowania i robienia dopisków w skrypcie, który nie wszędzie zgadzał się z informacjami w katalogu, nie zawierał też wszystkich informacji, zwłaszcza o kolekcji jesiennej. Zajmowało to niepotrzebnie czas w trakcie. To jednak szczegóły, które, jak sądzę, można w przyszłości łatwo poprawić.

 

Szkolimy się. Ja siedziałam tam w rogu po lewej ;-) (a teraz robię zdjęcie)

 Z punktu widzenia konsumentki, patrząc na ten temat, mam jednak pewien niedosyt. Dlaczego? To, że to wszystko widziałam, zawdzięczam swojemu blogerstwu, bo szara klientka do tego typu wydarzeń nie ma dostępu. A mnie by się marzyło, by zwykła, no powiedzmy - trochę bardziej świadoma klientka, mogła przynajmniej dostać katalog ze szczegółowymi opisami konstrukcji, bądź też znaleźć te informacje na internetowej stronie marki. Tak, wiem - w świecie idealnym klientka idzie do najbliższego sklepu i tam otrzymuje wszystko, czego potrzebuje, kompetentnie podane i trafnie dobrane do swoich kształtów i preferencji. Właścicielki dobrych salonów na pewno do tego ideału dążą.

 

Miękki model AV 1396 Crystal. Ma ponoć nieco szersze fiszbiny od typowych modeli Avy, byłby więc dobry dla mnie... Gdyby nie kłuł mnie w mostek ;-) Ale kibicuję tej konstrukcji - mogłaby tylko pojawić się w innych kolorach...

Tylko, że my nie żyjemy w idealnym świecie. Wiele z nas mieszka w oddaleniu od dobrych salonów. Nie wszystkie sklepy, nawet te z szerokim wyborem bielizny, oferują dobry, czy w ogóle jakikolwiek brafitting. Nie wszystkie też są w stanie obsłużyć każdy biust i każdą sylwetkę - te mniej „typowe” z nas wciąż skazane są na szukanie w necie. Często musimy radzić sobie same i być swoimi własnymi brafitterkami, co, jak uważam, jest jak najbardziej możliwe, choć bywa trudne ;-) Tymczasem dopiero dzięki szkoleniu i późniejszym rozmowom z producentami dowiedziałam się na przykład tego, które z modeli będą odpowiednie dla biustów o szerszej podstawie, takich jak mój. Nie powie mi tego Kontri.pl, ani stanikowe blogi, fora czy bazy recenzji. Doprawdy, czy w całej Polsce wie to tylko Dobra Kreacja? ;-) Apelowałabym więc do firm, by częściej zaspokajały głod informacji nie tylko branżystek, ale także „końcowych” klientek.

Ze swojej strony mam nadzieję, że będę miała często okazję testować i przedstawiać Wam polskie produkty, co chociaż w części zaspokoi ciekawość tych z Was, które chciałyby tych produktów używać. Zakupowy patriotyzm jest ostatnio w modzie, co uważam za dobre zjawisko.

Jak Wam się podoba ten kierunek rozwoju polskiego brafittingu? :-) Może każda firma powinna organizować tego typu eventy, z dokładną prezentacją modeli i ich konstrukcji, poradami dla sklepów i wysłuchiwaniem ich sugestii? A może i my - klientki - mogłybyśmy brać w tym udział?

Zapraszam też przedstawicielki bra-sklepów do dzielenia się wrażeniami ze szkolenia!

Firmom Ava i Dobra Kreacja dziękuję za umożliwienie udziału w szkoleniu oraz rozmowę :-)




Kayla - letni sweterek

$
0
0

Dziś przed Wami Kayla z aktualnej, czyli wiosenno-letniej kolekcji marki Cleo by Panache. To jeden z moich musisztomieciów, którego tęsknie wypatrywałam od czasu zapowiedzi :-) Przyciągnął mnie ciekawy nadruk, przyjemne zestawienie pastelowych kolorów z czerwonym akcentem oraz elastyczna koronka w górnej części miseczki, która stwarzała nadzieję na gładkie „leżenie” i dobre dopasowanie mimo asymetrii biustu. Do tego znana skuteczność balkonetek Cleo w podnoszeniu piersi, wyróżniająca tę markę na tle innych. Obiecująco to wszystko brzmi, nieprawdaż? Czy Kayla zaspokoiła oczekiwania? Sprawdzamy!

 

 

Cleo by Panache - Kayla [Rozmiary UK: 28 E-H, 30-38 D-J; biustonosz został mi dostarczony przez dystrybutora.]

Estetyka

Zwykle podchodzę z rezerwą do pasteli, ale tu blady błękit mnie nie zniechęcił. Towarzyszy mu bowiem niecodzienny deseń, kojarzący się z grubą dzianiną lub wełnianą tkaniną o grubym splocie, coś jakby paltocik, albo kocyk, a może żakiet w stylu Chanel? ;-) Kolorów tu sporo, a niektóre z nich powtarzają się w postaci dodatkowych akcentów: jasnoczerwonej kokardki i regulatorów w tym samym kolorze (lubię kolorowe regulatory), żółtych haftek i wykończenia dołu stanika. Koronka ma również żółte elementy, żółte są także napisy na kanalikach fiszbin od wewnątrz (pomysł ten pozostawia mnie obojętną - ani szczególnie mi się nie podoba, ani nie przeszkadza).

 

Całość została nieźle skomponowana i nabiustnie wydała mi się równie fajna, a nawet fajniejsza, niż w przedsezonowych próbkach kolekcji. Po prostu czuję się w Kayli... fajnie ;-)

 

Kayla nie jest modelem luksusowym, ani na takowy stylizowanym. Koronka jest raczej zwykła, choć ożywiają ją wspomniane żółte akcenty. Największym atutem diznajnerskim jest nadruk, a największą według mnie wadą - brak nadruku z tyłu biustonosza. Uwielbiam drukowane skrzydełka. Zastanawiam się, o ileż ciekawiej prezentowałaby się Kayla, gdyby cała (oprócz koronki) była w „sweterek”...

 

Jeśli chodzi o materiały - znowu wraca coś, na co często narzekam: zapięcie mogłoby być solidniejsze, tak by nie odkształcało się w stanie naciągniętym, choć to i tak jest lepsze od wielu ;-)

 

Dopasowanie

Po tym, jak nie zmieściłam się obwodowo w Elise w rozmiarze 36(80), postanowiłam przerzucić się na 38(85) w produktach Panache i na razie w większości przypadków jest to dobry wybór. Rozmiar tu także przeliczyłam na 38FF i wynik jest przewidywalnie zadowalający. Miseczki są dość głębokie, dobrze więc dopasowały się do większej (prawej) piersi, podczas gdy mniejsza ma nieco luzu. Większość moich biustonoszy zalicza się do jednej z dwóch kategorii: tych lepiej dopasowanych do większej, albo do większej połowy biustu :-)

 

 

 

Kształt

Chyba charakterystyczny dla marki :-) Można nazwać go noskowatym, zaakcentowanym na szczytach, niektóre z nas może zobaczą w nim stożki. Mnie taki dziarsko sterczący biust bardzo się podoba.

 

Jak widać zwłaszcza niżej, kształt jest niemal retro ;-) Ciekawie wygląda też pod luźniejszym sweterkiem, normalnie raczej maskującym biust.

 

Uniesienie jak zwykle jest rewelacyjne, zebranie również bardzo dobre.

Moja obawa co do „powiewania” koronki u góry (co często zdarza mi się w miękkich Cleo) sprawdziła się tylko częściowo. W pozycji stojącej (jak na zdjęciach) koronka leży gładko. Jedynie gdy się lekko przygarbię siedząc, u góry tworzy się falbanka. Nie jest to jednak widoczne, gdy jestem w ubraniu.

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Zacznę od miseczek. Ze względu na mocno unoszący krój i zastosowanie elastycznej koronki, która jest naprawdę delikatna, piersi nie są zamknięte i przytrzymane od góry. W związku z tym zachowują się trochę jak budyń w miseczkach, zwłaszcza że są już nieco - właśnie - budyniowate i nienajwyższej jędrności. Mogę jednak jeszcze zapłacić tę cenę za mocny uplift bez spłaszczania.

 

Pas obwodowy nie jest za luźny. Zaczynam jednak, zwłaszcza przyglądając się sobie z tyłu, zwracać uwagę na rozciągliwość dzianiny w porównaniu z gumkami. Lepiej byłoby, gdyby była bardziej stabilna, wtedy mniej by się wybrzuszała na miękkim ciele.

 

 

Wygoda

Tu też miałam obawy, bo Cleo lubią czasem kłuć mnie mostkiem, ale w Kayli nic takiego się nie dzieje. Jest mi ogólnie wygodnie. Jedyne zastrzeżenie to większe obciążenie ramion, które wynika z konstrukcji (biust do góry i do przodu, brak spłaszczania-przytwierdzania). Bardzo dobrze jednak łagodzą je ramiączka, wyściełane od spodu miękkim puchatym materiałem. Nosi się przyjemnie.

 

Do kompletu - figi

Znów nie jest to mój ulubiony model majtek - są dla mnie za niskie, ale obiektywnie są to urodziwe majciochy, wygodne, a koronka z tyłu ładnie i gładko się układa na pośladkach. Wolę jednak dół od, żeby daleko nie szukać, Flirtini (Sculptresse by Panache) czy Esme (Panache Black) (Oba zostaną tu opisane ;-) ).

 

Galeria

Kayla w szczegółach :-) Polecam!



 

Podsumowanie

Kayla wprawia mnie w dobry nastrój. Świetnie pasuje do lata z tym swoim chłodnym błękitem, a kocykowy wzór nie stanowi dysonansu ;-) Podoba mi się połączenie tego błękitu z kurczaczkowym żółtym, spotykane w tym sezonie też w innych modelach (Skye z Cleo) i kolekcjach (np. full-shapery z Change w kolorach błękitnym oraz żonkilowym ;-). Jestem zadowolona, że znowu zaprzyjaźniłam się trochę z marką Cleo nie tylko platonicznie, ale także nabiustnie.

Jestem ciekawa, czy też lubicie Kaylę tak jak ja, a może wolicie inne modele z tej kolekcji ?

Na zakończenie zwracam uwagę na miły fakt, że Kayla jest produkowana do brytyjskiej miseczki J, co jest rozmiarem naprawdę sporym. Trochę szkoda, że rozmiary pod biustem nie sięgają nieco wyżej.

Ile kobiet, tyle biustów, czyli z wizytą w firmie Gaia

$
0
0

Przedstawiam Wam następną polską firmę, którą odwiedziłam w Białymstoku - Gaię. Gaia to kolejna firma o ugruntowanej pozycji w naszym bra-przemyśle. Długo nie udało mi się wypróbować żadnego jej produktu, aż tu, dzięki rozwojowi rozmiarówki, stało się to w końcu możliwe :-) Niedawno udało mi się też opisać dla Was kolekcję wiosenną marki . Czas więc najwyższy przyjrzeć się, jak powstawała :-)

Na początek zapraszam na film (poniżej), który nakręciłam w czasie oprowadzania mnie po firmie przez panie: Swietłanę Kardasz, kierowniczkę działu projektowego i Paulinę Kuźmicką, szefową marketingu i PR. Z entuzjazmu trochę trzęsła mi się ręka z kamerą, co musicie mi wybaczyć ;-) Moje przewodniczki za to wykazały się cierpliwością i pełnym profesjonalizmem (co nie wyklucza emocji i pasji w opowiadaniu). Byłam znowu pod wrażeniem intensywnej pracy i zaangażowania ludzi z biu-branży. Zresztą zobaczcie i posłuchajcie same.

 

 

Zapraszam też do przeczytania wywiadu, udzielonego mi przez moje przewodniczki. Pytam w nim o miękkie modele, o kolory i o bazówkę, szerokie i wąskie fiszbiny oraz o to, co firma Gaia szykuje dla nas na jesień :-)


Panie Swietłana i Paulina, moje przewodniczki po firmie Gaia

 

Od kiedy działa firma? Czym Gaia wyróżnia się na tle innych producentów?

- Firma Gaia powstała w 1998 roku. W czasie naszego funkcjonowania zdołaliśmy zdobyć uznanie klientek zarówno w Polsce, jak i poza jej granicami. Nasze modele powstają w firmowym Studiu Projektowym, gdzie proces projektowania wspomagany jest specjalnym systemem, bazującym na nowoczesnych programach komputerowych. System ten posiadamy jako jedna z nielicznych firm gorseciarskich w Polsce.

Czym jeszcze możemy się pochwalić? W ubiegłych latach Gaia została wyróżniona w kategoriach takich, jak Liderzy Eksportu czy Gazele Biznesu. Mamy stały kontakt z Zespołem Szkół Technicznych i Ogólnokształcących im. S. Staszica z Oddziałami Integracyjnymi - nie bez powodu otrzymaliśmy tytuł Pracodawcy Przyjaznego Edukacji.

W 2004 roku nasze dokonania zostały zwieńczone przyznaniem certyfikatu systemu zarządzania jakością opartego o normę PN EN ISO 9001:2001. Warto dodać, że Gaia jako jedna z nielicznych firm na rynku posiada certyfikat ISO na Dział Projektowy.

 

Praca wre w Dziale Projektowym

 

Od początku działalności stawiamy na promocję naszych wyrobów poprzez udział w targach, reklamę w prasie, katalogi firmowe, prezentacje w miejscach sprzedaży bielizny, szkolenia, dbałość o estetykę opakowań. Dystrybucja naszych produktów odbywa się w oparciu o współpracę z hurtowniami na terenie całej Polski oraz partnerami zagranicznymi.

Rzecz jasna, zamierzamy się rozwijać i powiększać nasz zespół. W tej chwili jest nas ok. 130 osób - w tym ok. 100 pań pracuje przy produkcji.

Zszywanie miseczek

 

Czy zawsze oferta rozmiarów Gai była tak szeroka, jak obecnie? Czy moda na brafitting przyczyniła się do rozszerzania zakresu rozmiarów biustonoszy?

- W ciągu ostatnich 2 lat nasza oferta rozmiarów się poszerzyła. Staramy się nieustannie badać rynek, słuchać naszych klientów. Moda na brafitting powoduje, że klientki są bardziej świadome swoich rozmiarów i ich wymagania rozmiarowe rosną :-) A my staramy się spełniać ich oczekiwania.

 

Rozmiar 65G tutaj nikogo już nie dziwi.

 

Kto jest Waszym największym odbiorcą? Klienci krajowi czy zagraniczni?

- Największą sprzedaż mamy w Polsce, ale dzięki platformie B2B ( Business to Business) rozwija się także nasz zbyt zagraniczny. Mamy odbiorców z Niemiec, Grecji, Czech, Słowacji, Kanady i wielu innych miejsc na świecie. Na rynku polskim pracujemy przede wszystkim z hurtowniami na terenie całego kraju. Nasze produkty można także dostać w firmowym sklepie internetowym - www.gaia.com.pl.

 

Czyżby już gotowe?

 

Semi-soft Jordana jest metkowana :-)

 

Jakie rodzaje biustonoszy mają największe powodzenie: usztywniane, półusztywniane, miękkie? Które z nich preferują właścicielki dużych biustów?

- Największym zainteresowaniem cieszą się modele półusztywniane - przede wszystkim konstrukcje SS1, SS2, SS5, SS10. Panie z większym biustem doskonale odnajdują się w rozmiarach maxi - np. w konstrucji SSMX4 [o konstrukcjach przeczytacie w opisie wiosennej kolekcji Gai ].

 

Jako miłośniczka miękkich modeli, dotychczas niezbyt popularnych w ofercie polskich firm, tradycyjnie zapytam o „miękkusy” :-) Czy uważacie Panie, że nieusztywniane modele to przyszłościowy kierunek? Czy możemy liczyć na to, że będzie ich coraz więcej w kolejnych kolekcjach?

- Niestety wciąż często można spotkać się z opinią, że miękki biustonosz nie spełnia swojej funkcji (niedostatecznie podtrzymuje). Ale coraz większa świadomość i przekonanie do dobrego produktu robi swoje i miękkie biustonosze stają się coraz popularniejsze wśród użutkowniczek. W kolekcji mamy także takie modele. Duzą popularnością cieszy się konstrukcja SB6 w kolekcji wiosennej - na tej konstrukcji jest oparty model Dakota BS0579 . Jestemy otwarci na miękkie modele - czekamy, aż hurtownie odważą się częściej wybierać tego typu biustonosze. W kolekcji wiosennej dla amatorek rozmiarów maxi szykujemy model BSM590 Karima. W bazówce bestsellerem jest „miękkus” BS0534 i BSM534 (maxi) - model Chantal.

 

Dakota - konstrukcja SB6

Na jesień szykujemy 6 miękkich biustonoszy w różnych konstrukcjach w standardowej rozmiarówce oraz 3 w Maxi :-)

 

Moje dotychczasowe doświadczenia z polską bielizną mówią mi, że większość konstrukcji jest dostosowana do biustów o wąskiej podstawie, ze względu na wąskie fiszbiny. Jako przedstawicielka tej drugiej, „szerokopodstawnej” grupy zapytam, czy jest w ofercie Gai konstrukcja, czy model, który możecie Panie polecić dla biustów o szerszej podstawie?

- Staramy się poszerzać naszą ofertę tak, żeby każda kobieta mogła znaleźć coś dla siebie. Służy temu zróżnicowanie konstrukcji i użycie różnych kształtów fiszbin. Ze zwrotnych informacji z rynku wiemy, że u „szerokofiszbinowych” biustów dobrze sprawdza się konstrukcja SS5. W kolekcji jesiennej dla takich pań będzie także model miękki. [hurra! ;-)]


 

Po lewej - fiszbiny bez tajemnic ;-)

 

Czy w Gai testuje się produkty „na żywych biustach”? :-) Jak pozyskujecie testerki?

- Oczywiście każdy model jest testowany „na żywym biuście” :-) Naszymi testerkami bywają zarówno panie pracujące przy produkcji, jak i osoby niezwiązane z firmą. Często ogłaszamy się na naszej stronie na Facebooku w poszukiwaniu testerek. Staramy się testować bieliznę na każdym możliwym rodzaju biustu. Zarówno tym łatwym do ułożenia, jak i trudniejszym. Testerki pochodzą zwykle z naszego regionu. Zależy nam na tym, by na etapie opracowania modelu zobaczyć na żywo, jak pracuje konstrukcja. Trzeba pamiętać, że jesteśmy różne - ile kobiet, tyle biustów :-) A produkujemy biustonosz, który ma pasować zdecydowanej większości z nas.


Skąd pochodzą materiały, których firma używa do produkcji? Czym kierujecie się przy ich dobieraniu? Czy materiały produkcji polskiej zawsze spełniają Wasze wymagania jakościowe?

- Materiały, których używamy - hafty, dzianiny, koronki, różnego rodzaju taśmy - pochodzą od najlepszych producentów polskich i zagranicznych. Materiały muszą spełniać swoją funkcję, np. wytrzymałość na rozciąganie, która jest bardzo ważna w przypadku taśm i ramiączek. Stosowane przez nas materiały są również zgodne z obowiązującymi trendami w modzie bieliźnianej. 

 

Taśmy i ramiączka

?

Biustonoszowy hardware

 

Kwieciste miseczki dla Judie :-)

 

Czy pozyskanie dobrych, doświadczonych pracowników do produkcji jest trudne?

- W naszej produkcji pracują doświadczeni, wykwalifikowani pracownicy. Sporo pań pracuje w Gai od początku. Firma cały czas się rozwija i cały czas poszukuje nowych pracowników. Niestety jest to duży problem. Cały czas ogłaszamy się, poszukując nowych osób, jesteśmy skłonni szkolić nowych ludzi. Brak szkół zawodowych powoduje, że mało jest młodych ludzi z pasją do szycia i do pracy w produkcji.

 

 

Krojenie - praca dla uważnych!

 

Proszę o kilka słów o pracy działu projektowego :-) Jakim wyzwaniom trzeba sprostać, projektując biustonosze?

- Projektowanie - to nieustające poszukiwanie! Trzeba stworzyć bieliznę, której stawiane są wymagania praktyczne (ma trzymać, zbierać, podnosić...) - a jednocześnie być komfortowa, kobieca, „lekka”. To ciągłe poszukiwanie odpowiednich surowców i ich łączenie w całość - piękny haft, zmysłowa koronka, przezroczysty tiul. A do tego wszystkiego odpowiednia konstrukcja! Bardzo ważna jest obserwacja rynku i reagowanie na potrzeby klientek. Można powiedzieć, że jest to próba pogodzenia ognia z wodą - polotu, fantazji z konkretnymi wymaganiami rynku. Jest to żmudna i niekończąca się praca, ale zadowolenie klienta jest prawdziwą nagrodą.

 

Mam wrażenie, że większość kolekcji Gai to pastelowe kolory i spokojne wzory, choć w sezonie wiosennym pojawiły się też odważniejsze, kolorowe propozycje. Czy zapotrzebowanie na bardziej wyraziste wzornictwo zdaniem Pań rośnie? Moje czytelniczki pisały w komentarzach, że te bardziej kolorowe modele trudno znaleźć w sklepach... Czym to jest spowodowane i czy ma szansę się zmienić?

- Kolekcja wiosenna jest jak wiosna - w kwiatach, motylach, łączkach... Przeważają spokojne wzory i pastelowe kolory, ale są też modele w zdecydowanych odcieniach fuksji czy granatu. Szeroka oferta kolorystyczna bardzo często jest zawężana przez hurtownie, które są jednym z naszych głównych kanałów dystrybucji. Wybierają one modele mniej odważne, spokojniejsze i bardziej bezpieczne do sprzedaży. Jesteśmy świadomi tego, że nasze ostateczne klientki poszukują odważniejszych kolorów i ciekawego wzornictwa. Staramy się również takie propozycje przedstawiać w naszych kolekcjach.

 

Czyżby koronka dla Jordany? :-)



Nici - każdy odcień się znajdzie!

 

Gdy przeglądałam wzory kolekcji, duże wrażenie zrobiła na mnie obfita kolekcja bazowa. Co szczególnie polecałybyście Panie z „bazówki”?

Naszym bestsellerem w bazie chętnie zamawianym i chwalonym za wygodę jest model BS0059 - Nancy w kolorach: beżowym, białym i czarnym . Na tej samej konstrucji opiera się model Chantal i Chantal Maxi. Inna świetna konstrukcja SS10, chwalona przez panie, a odkryta na szkoleniach z firmą Dobra Kreacja [:-)] to model BS0593 - Cameron. Polecamy też doskonały model Honey na konstrukcji SS5.

 

Kolorów bazowych w magazynie nie brakuje! :-)


Honey SS5

 

Wiosenno-letnią kolekcję już znamy - a co szykuje nam Gaia na jesień? Proszę o uchylenie rąbka tajemnicy :-)

- Jesień to czasem słońce, a czasem - nostalgia. Raz snujemy wspomnienia, przewracamy strony albumów ze starymi czarno-białymi zdjęciami... Innym razem cofamy się myślą do letnich dni - i wtedy kolory są już inne. Te wszystkie nastroje znajdą się w naszej kolekcji.

 

Wszystko wskazuje na to, że ten projekt zobaczymy jesienią w sklepach! :-)

 

Ten też zapowiada się ciekawie!


Jeśli chodzi o konstrukcje - jak zawsze w naszej ofercie znajdą się biustonosze półusztywniane, usztywniane i „miękkusy” ;-) Warto zauważyć, że wśród modeli miękkich pojawi się biustonosz z szerszą fiszbiną. W linii Maxi mamy przewagę półusztywnianych, ale będą też dwie propozycje w sofcie.

 

Jakie są plany i marzenia Gai na najbliższą przyszłość? Nowe konstrukcje, linie, modele?

- O czym marzymy? Przede wszystkim planujemy się rozwijać i doskonalić :-) Zależy nam również na powiększeniu produkcji.

Już niedługo rusza nowa kolekcja Gaia by Night - delikatne koszulki nocne z satyny i wiskozy, zdobione pięknym bursztynem. Wprowadzimy też nowe modele w linii Vestiva (w której oferujemy body) - bluzki. Jeśli chodzi o biustonosze, myślimy o wprowadzeniu nowej, ekskluzywnej linii.

 

Nic nie wiem o tym turkusowym cudzie... ale mam nadzieję, że jest w planach! :-)


Proszę o kilka słów o obecności Gai na targach bieliźnianych. Gdzie Gaia pokazuje swoją ofertę?

- Gaia stara się brać udział w targach zagranicznych. Byliśmy w Paryżu, w Moskwie. Jeśli chodzi o imprezy w Polsce - na pewno pojawimy się na trzeciej edycji Salonu Bielizny w Łodzi. Już nie możemy się doczekać - serdecznie zapraszamy! :-)

 

Galeria

Wszystko, czego nie zobaczyłyście wyżej - znajdziecie tutaj! :-)

 


Jak Wam się podoba w Gai? :-) A może Wy też macie jakieś pytania do firmy? Czy wypróbowałyście już jej produkty? Które konstrukcje, typy biustonoszy tej marki najlepiej się u Was sprawdziły?


Flirt z różową panterą

$
0
0

Dawno nie recenzowałam niczego od Sculptresse by Panache. Najwyższy czas zatem odświeżyć znajomość z marką, która choć wciąż oferuje miniaturowych rozmiarów kolekcje (za to w rozmiarówce będącej przeciwieństwem miniaturowości), to wydaje się podnosić poziom zarówno pod względem designu, jak i konstrukcyjno-jakościowym (przypominam - tak wygląda cała aktualna wiosna).

Zanim zobaczyłam ten model, panterze cętki w kolorach tęczy wydawały mi się raczej dziwactwem. Flirtini udało się przełamać tę nieufność, sądzę jednak, że istotną rolę odegrał tu mój ulubiony róż, którego pantera stała się mniej banalnym dopełnieniem. Bo różowe róże widzieli już wszyscy, a różowe pantery - to co innego :-) Przyjrzyjmy się zatem z bliska temu nowemu przedmiotowi fascynacji ;-)

Sculptresse - Flirtini, rozmiar: UK 38FF [Rozmiary UK: 34-38 E-H, 40 DD-H, 42-46 D-H (46 to, uwaga, 105 pod biustem wg rozmiarówki EU!); biustonosz został mi dostarczony przez dystrybutora].

 

 

Estetyka

Rzekłabym, że jest to kicz kontrolowany w rasowym wydaniu. Panterka i róż w stylu Barbie - cóż może być bardziej? ;-) Tło cętkowanego nadruku szczęśliwie nie jest po prostu różowe, lecz cieniowane, w tonacjach, które nazwałabym „ultrafioletową tęczą”, jakkolwiek dziwnie to brzmi. To znaczy, utrzymaną w pastelowo-neonowatej gamie, ostatnio szalenie modnej. Mamy bananowy żółty, róż, przewija się jakiś pomarańcz, pastelowy błękit, wspomniany ultra-fiolecik. Jeszcze fajniej by było, gdyby świecił. W ogóle wszystkie mogłyby się jarzyć, połyskiwać, mienić... 

 

Wzoru koronki jako takiego specjalnie nie widać, ale miło, że jest to koronka. Nie jest niestety przejrzysta, lecz podszyta od spodu, co jednak z pewnością poprawia stabilność.

Świetna jest kokardka z turkusowego tiulu oraz niebieskie regulatory.

 

Jedyne zastrzeżenie - jak zwykle. Tak, zgadłyście - brak nadruku z tyłu :-)

 

 

No i zapięcie, które w naciągnięciu się trochę odkształca. Jest niby solidne, przyjemne w dotyku, z odpowiednio długim językiem, ale w naciągu przybiera przewężoną formę (bardziej widać to na zdjęciu nabiustnym nieco niżej).

 

Dopasowanie

Tak jak w przypadku innych testowanych ostatnio produktów Panache (Elise, Kayla) - i tu wybrałam „z automatu” 38FF i nie zawiodłam się. Nie oceniam na maksa tylko dlatego, że przywiązałam się do 36G i w innych UK-markach wciąż jest to mój regularnie noszony rozmiar. Ten model należy (w przeciwieństwie do Kayli z Cleo) do tych, które na moją mniejszą pierś pasują idealnie, a na większą są nieco za małe, z tym, że ta zamałość jest tu naprawdę zaniedbywalna (choć wprawne oko ją dostrzeże). 

 

Kształt

Biust dobrze podniesiony, acz zebrany niezbyt mocno, kształt okrągły z lekkim akcentem na szczycie. Konstrukcja, jak wszystkie ze szwem zbliżonym do poziomego, budziła moje obawy, czy nie będzie rozstawiania piersi na boki. Oczywiście o stulonych jabłkach nie ma mowy, ale rozstawianiem też bym tego nie nazwała. Jestem przyjemnie zaskoczona.

 

Jedyne zastrzeżenie mogę mieć do większej (prawej) piersi, która mocniej opada (co widać nawet na zdjęciu en face) i ma smutniejszy profil. Trudno jednak obwiniać konstruktorów za moją asymetrię.

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Jak wyżej - przyjemnie zaskoczyła mnie konstrukcja miseczek, która wbrew obawom nie okazała się rozstawiająca. Do tego miseczki są przyjemnie podkrojone z boków (spójrzcie wyżej na zdjęcia nabiustne), tak by nie wpijały się w tkankę tłuszczową u osób, które w okolicy pach mają jej sporo. Mam wrażenie, że model ten został dokładnie przemyślany w kierunku zaspokajania potrzeb grupy kobiet plus size, do której kierowana jest marka.

 

Jeśli chodzi o support - jest bardzo stabilnie. Miseczki są z laminowanej stabilnej dzianiny, nie bardzo sztywnej, dość cienkiej, ale wystarczajaco mocnej. Koronka u góry nie jest rozciągliwa (ściślej mówiąc: koronka owszem jest, ale tiul, którym jest podszyta - nie), ale brzeg lekko się naciąga, dzięki czemu zapewne gładziej leży. Tył jest szeroki, zrobiony z dobrej jakości powermeshu, choć mógłby on być nieco grubszy i bardziej mięsisty. Znowu widać, że mocno wybrzusza się nad gumkami, co jest tym widoczniejsze przy takiej szerokości.

 

Wygoda

Flirtini jest wygodniczkiem. Miałam okazję dobrze to sprawdzić, bo jestem na urlopie i wkładam ją na górskie wycieczki - nie zrobiła mi krzywdy. Choć na największy upał wolę jednak stanik i koszulkę typowo sportowe, to Flirtini dobrze sprawdza się w przeciętnych warunkach. Nie jest to może ten szczyt komfortu, jak miękkie jak króliczek full-shapery Change, ale je trudno przebić ;-) Nie uwiera drutem, nie gniecie ani nie obciera.

 

Do kompletu

Uwielbiam majtki Flirtini. Mają dobrą dla mnie wysokość i ładnie się układają. Bardzo mi się podoba ich „architektura” - wstawki z koronki, przód i półprzezroczysty tył, są też odpowiednio elastyczne i wygodne. W komplecie ze stanikiem prezentują się super :-) 

 

Galeria

Obejrzyjcie Flirtini z bliska oraz więcej fotek nabiustnych :-)

 

 

Podsumowanie

Moja sympatia do marki Sculptresse nie słabnie. Flirtini jest solidna i wygodna, dobrze kształtuje biust oraz poprawia mi humor swoimi kolorami i wzorkiem :-) To jeden z tych modeli, które chętnie pokazuję na dowód, że na duży biust czy w rozmiarach plus size można produkować i produkuje się ciekawą wizualnie bieliznę. A dla potrzebujących podstawowych kolorów Sculptresse ma w tym sezonie nowość w bazie - model Chi Chi w kolorach czarnym i beżowym, z elastyczną koronką, podobny konstrukcyjnie do Jasmine z marki Panache. Oczywiście ten również dla Was zrecenzuję, bo jest tego zdecydowanie wart (nie wymagajcie jednak beżu - raczej wybiorę czerń :-). 

Jak Wam się podoba różowa pantera w wykonaniu Sculptresse? Proszę o opinie również te z Was, które załapują się na rozmiarówkę! ;-)

 

"Wąsate" Cudo :-)

$
0
0

Cudo poznańskiej firmy Incarico8 to kolejny (po Gorseniowej Evicie oraz modelu „Ty wiesz” Ewy Michalak) przedstawiciel tak zwanego trendu paseczkowego, jaki dostał się w me łapki (a raczej na mój biust) :-) Wiem, że są wśród Was zarówno zwolenniczki, jak i przeciwniczki takich projektów. Ja należę do tych pierwszych :-) U wielu oplatanie ciała paseczkami wywołuje skojarzenia ze stylistyką bondage. Myślę jednak, że trend ten można interpretować na różne sposoby - kwestia wyobraźni. Paski nie muszą być częścią uprzęży - mogą stanowić element uzbrojenia ;-) Przede wszystkim zaś mogą grać rolę „przezroczystej” ozdoby, jak koronka czy haft na tiulu.

Wróćmy jednak do Cuda :-)

 

Incarico8 - Cudo , rozmiar: 80G, kolor: czarny [Rozmiary: 60-95 D-K, cena regularna: 229 zł - uwaga stanikomaniacka zniżka! Info na końcu notki :-) Biustonosz został mi dostarczony przez producenta.]


 

 

Estetyka

Zacznę od paseczków - tytułowych „wąsów” :-) Są one zamocowane w ten sposób, że stanowią jakby część miseczki - te kończą się niżej, a paseczki są przyszyte do kanalików fiszbin. Nie jest to ozdoba, która mogłaby łatwo wyjrzeć na zewnątrz, tak jak w modelach Marlies Dekkers czy Przeplatankach Ewy Michalak, bo raczej nie da się pokazać ich w dekolcie bez jednoczesnego pokazania mostka biustonosza. Czego nie uznaję za wadę - po prostu Cudo nie jest modelem tego typu.

 

 

Paseczki są zrobione z delikatnej, elastycznej gumki, dzięki czemu nie wpiją się w żaden biust :-) Są naprawdę bardzo rozciągliwe. Mam nadzieję, że nie wpłynie to na ich trwałość. Na razie trzymają się świetnie.

„Wąsy” są bardzo elastyczne i gładko leżą na piersiach.

 

Bardzo mi się podoba ażurowy materiał, z którego uszyto miseczki. Kojarzy się trochę z Rio marki Freya, ale oczka siatki są tu dużo drobniejsze i regularne. Przejrzystość dotyczy całej miseczki - nie jest ona niczym podszyta. Siateczka ta budzi we mnie skojarzenia nie tyle bieliźniane, co sportowe. W codziennej bieliźnie takie nawiązania rzadko się spotyka. Co ciekawe, Cudo występuje w dwóch wersjach kolorystycznych: czarnej i białej, zupełnie jak bazowe warianty modeli do ćwiczeń :-)

Cudo białe - zdjęcie firmowe

 

(Nawiasem mówiąc, nie miałabym nic przeciwko temu, by do sportowej bielizny przeniknęło nieco elementów bielizny codziennej -  dekoracyjnych paseczków, czy koronek. Funkcjonalność jest na pierwszym miejscu, ale odrobina ozdobności nikomu by nie zaszkodziła :-) )

Przeszkadzają mi szerokie ramiączka. Przy moich wymiarach mogłyby spokojnie być trochę węższe!

 

Zapięcie mało się odkształca, tylko niepokoją wyciągające się oczka haftek - mam nadzieję, że zostaną na miejscu ;-)

 

Dopasowanie



Bardziej spodziewałabym się, że dobre będzie 80H, jak to jest u mnie najczęściej w rozmiarówce europejskiej, jednak Incarico8 to kolejna wśród polskich firm, w którym wystarcza mi miseczka mniej. Tymczasem tabela rozmiarów Incarico8, jak to się często zdarza, wskazuje mi dużo większy rozmiar :-) Doświadczenie podpowiadało H, odpowiednie okazało się G, powiedzmy więc, że przewidywalność rozmiarowa jest niezła. 80H również przymierzałam i było nieco (nie dramatycznie) za duże.

 

Rozmiar pod biustem 80 jest odpowiedni - dopasowany, ani za luźny, ani za ciasny.

 

Kształt

Biust w Cudzie jest bardzo dobrze podniesiony i zebrany. Kształt piersi nie jest idealnie okrągły, widać lekkie przypłaszczenie. Jest ono jednak nieznaczne i zupełnie nie rzuca się w oczy „w stanie odzianym” :-)

 

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Cudo jest modelem na biust o trochę węższej podstawie niż mój, jednak fiszbiny nie są dla mnie dużo za wąskie. Miseczki mają dobrą, podnoszącą biust konstrukcję, nie są zbyt wysokie pod pachami.

 



Podtrzymanie jest bardzo dobre dzięki wspomnianej konstrukcji miseczek, stabilnemu materiałowi, z którego są uszyte i mocnemu, dwuwarstwowemu tyłowi z dzianiny i siateczki. Ramiączka również dobrze się sprawują - są mało elastyczne dzięki podszyciu w przedniej części.

 

Wygoda

W Cudzie jest mi generalnie wygodnie, co mnie zaskoczyło. Skąd to zdziwienie? Bo mamy tu boczne fiszbiny, które są długie, plus niepodkrojone do góry boki. Powoduje to, że obwód przy dolnych końcówkach tych fiszbin zawija mi się do środka, zwłaszcza gdy przechylę się w bok. O dziwo jednak dyskomfort jest minimalny, wręcz nieistniejący ;-) - pewnie dlatego, że zewnętrzny materiał nie drapie.

 

Mogło być jednak inaczej... Powiem szczerze - nie rozumiem, czemu polscy producenci tak bardzo obstają przy usztywnieniach bocznych i przy całkowicie prostym dole bez żadnego podkrojenia. Może większość polskich kobiet ma inną budowę niż ja i tylko ja na ten temat marudzę? ;-) Podsumowując - jest mi wygodnie, ale przy mniej łagodnych dla skóry materiałach mogłoby już nie być tak dobrze.

 

Galeria

Poznajcie Cudo z bliska - na biuście i bez ;-)

 

 

Podsumowanie

Pierwszy eksperyment z marką Incarico8 uważam za udany. Cudo jest modelem estetycznie ciekawym, oryginalnym (czy ktoś już wpadł w naszym kraju na taką siatkę? :) - i, co warte podkreślenia, bardzo starannie wykonanym. Materiały nie są luksusowe, ale dobrej jakości, solidne - rzekłabym, że nie powstydziłaby się ich niejedna zagraniczna firma D-plusowa.

Firma Incarico8 to jedna z tych małych polskich firm bieliźnianych, które proponują zupełnie inne produkty, niż giganci w rodzaju Dalii, Avy czy Gai. Nie znajdziemy tu masówki, a szyte na zamówienie produkty, krótkie serie. Na razie marka sprawia wrażenie młodej i trudno chyba mówić o indywidualności (widać trochę przyjemnych nawiązań do przezroczystości Miss Mandalay tudzież Love Claudette ;-), ale może z czasem dołączy do grona cenionych „niszowców” - tego, do którego należy Avocado, Comexim czy Ewa Michalak? Mam nadzieję, że poznamy się bliżej :-)

 

Uwaga, promocja!

Firma Incarico8 oferuje stanikomaniaczkom aż 20-procentową zniżkę na oba kolory Cuda - do 12 lipca włącznie. Promocja działa na hasło „stanikomania” w sklepie internetowym oraz w salonie Rosario Lingerie w Poznaniu przy ul. Długiej 14, gdzie można kupić produkty marki. Zapraszam do testów ;-)

Ciekawa jestem, czy słyszałyście wcześniej o Incarico8, a może wypróbowałyście już staniki tej firmy? Podzielcie się opinią :-)

 


Minimalistyczna Esmeralda

$
0
0

Esme zwróciła moją uwagę dwiema rzeczami: kolorem i krojem. Kolorem - po pierwsze dlatego, że to jeden z do niedawna nielicznych nieczarnych (i niebiałych oraz niebeżowych) staników marki Panache Black :-) Granat to nowa czerń - zawsze to powtarzałam ;-) Lubię granat w bieliźnie, podobnie jak inne ciemne kolory mogące grać rolę zamiennika klasycznej czerni.

Konstrukcja Esme zaś to side-support (panel boczny), znana z takich modeli jak Jasmine czy Envy, z dodatkową atrakcją w postaci elastycznej górnej części miseczki. Krój ten zwykle dobrze służy mojemu biustowi. Jak sprawdził się w wydaniu Panache Black? Oto wynik testów :-)

Panache Black - Esme , rozmiar: 38FF [Rozmiary: UK 28-38 D-K, cena: ok. 309 zł; biustonosz został mi dostarczony przez dystrybutora]


 

 

Estetyka

Esmeraldowy granat to nie navy blue - jest bardziej morski niż marynarski (producent wręcz nazywa go petrol, co moim zdaniem jednak nie jest trafne). Zawieszka na mostku zaś to typowy szafir :-) Bardzo przypadła mi do gustu. Szkoda, że w markach Panache tak mało jest bra-biżuterii. Złoto zawieszki współgra z metalowymi elementami - regulatorami, kółkami i haftkami (to charakterestyczne elementy obecne we wszystkich modelach PB). Kokardka na mostku, wbrew opisowi na stronie producenta, nie jest jednak aksamitna (a szkoda trochę).

 

Poza ozdobami, Esme to typowa minimalistka. Drobny, abstrakcyjny wzór koronki (podobno francuskiej) i podkreślone szwy konstrukcyjne miseczek kojarzą się „architektonicznie”. Podobają mi się modele, w których odchodzi się od tradycyjnych koronkowych kwiatków. Esme jest stonowana, ale nie jest nudna. Gdyby Panache Black trwale poszła w kierunku abstrakcji i geometrii, a może [nieśmiałe marzenie...] Art Deco -  zyskałaby we mnie oddaną fankę.

 

 

Ponieważ koronka jest delikatna, dla zapewnienia podtrzymania biustu konieczne było wzmocnienie miseczek innym materiałem. I tu problem: jak to zrobić, by nie popsuć efektu wizualnego? Jako raczej antyfanka beżu zareagowałam z początku nieufnie na tę cielistą podszewkę, ale tu po prostu nie było lepszego rozwiązania. Beż zlewa się ze skórą i koronka skutecznie udaje przezroczystą.

Materiały są bardzo przyjemne w dotyku, miękkie i lukśne. Zapięcie się nie odkształca, tylko podkładka lubi się czasem podwijać, mogłaby być trochę sztywniejsza.


 

Dopasowanie



Siłą rozpędu zamówiłam w Esme rozmiar 38FF zamiast 36G, jako że taki już się u mnie sprawdził w przypadku Elise czy Kayli. I zastanawiam się, czy akurat tym razem nie był to błąd, bo 38-ka (odpowiednik polskiego 85) po jakimś czasie noszenia ma tendencję do podchodzenia tyłu do góry. Z drugiej strony jednak jakoś ani razu nie poczułam się zmuszona do ciaśniejszego zapięcia. Uznałabym jednak Esme za typowe 38FF.

Rozmiar miseczek jest przewidywalnie dobry. Prawie nie zauważam asymetrii, elastyczność górnej części miseczek zapewne w tym pomaga.

 

Kształt

Biust w Esmeraldzie ma kształt przyjemnie okrągły i zebrany, ale jeśli chodzi o podnoszenie - Esme radzi sobie tak sobie. Obstawiam zbyt delikatne materiały - podszycie miseczek nie jest niestety tak stabilne, jak np. laminowane materiały zastosowane w Jasmine czy Envy. Elastyczna góra pewnie nie ułatwia sprawy, ale mam wrażenie, że tu decydujący jest dół. Czepiam się, bo wiem, że tę konstrukcję stać w tej dziedzinie na więcej (np. w wydaniu bazowej Chi Chi marki Sculptresse biust podniesiony jest wzorcowo).

 

Konstrukcja

Miseczki Esme mają bardzo dobrą konstrukcję - którą znamy już z modelu Jasmine (panaszowski bestseller). Moim zdaniem krój ten pasuje do charakteru marki Panache Black równie dobrze, jak do Panache; ponadto, co ważne, umożliwia pociągnięcie rozmiarówki do miseczki K (o ile tylko materiały będą wystarczająco stabilne). Miseczki ładnie zaokrąglają i zbierają biust i skutecznie podnosiłyby go przy mocniejszym materiale. Nie są przesadnie zabudowane.

Choć korci w tym miejscu zatęsknić po raz kolejny do miękkich half-cupów... Może kiedyś? Ta koronka prezentowałaby się fajnie także w wydaniu vertical seam.

 

Podtrzymanie

Poziom podtrzymania biustu jest tu słabszy niż w niedawno testowanych przeze mnie modelach innych marek Panache. Nie wiem, jak jest w innych modelach PB - może na pierwszym planie nie jest tu support i funkcjonalność w codziennym noszeniu, lecz efektowność kompletu ujawniająca się dopiero po zdjęciu ubrania ;-) W każdym razie - stanikomaniaczko, jeśli twój biust jest duży i ciężki, a ty szukasz czegoś mega trzymającego na co dzień, Esmeralda może nie być najlepszym wyborem. To zbyt delikatna dama. Na specjalne okazje - jak najbardziej :-)

Miseczki są delikatne, ale tył całkiem nieźle pracuje - jest dwuwarstwowy.



Jeśli o mnie chodzi - nosiłabym Esme również na co dzień, bo nie zawsze zależy mi na supermocnym supporcie, a cenię sobie i subtelność koronek, i wygodę nieprzesadnego formowania, że tak się wyrażę.

 

Wygoda



Wszystko byłoby super, gdyby nie jeden szczegół. W miejscu, gdzie bok biustonosza łączy się z tylnym skrzydełkiem, u dołu, mamy łączenie materiałów (tam, gdzie kończy sie gumka), które drapie. Dyskomfort nie jest wyczuwalny od razu, ale po godzinie czy dwóch już tak.

 

Z żalem odejmuję punkty, bo poza tym jednym felerem Esme jest bardzo wygodna. Fiszbiny nie dziobią, ramiączka są w przedniej części podszyte przyjemnym, miękkim materiałem.

 

Do kompletu

Figi z wysokim stanem są po prostu świetne. Ładnie leżą i nie ustępują urodą stanikowi. Nie poskąpiono im też zawieszki. Uwaga jednak na rozmiar - lepiej wziąć większe niż mniejsze. Cały komplet prezentuje się znakomicie.

 

 

Galeria

Zapraszam do rzutu okiem z bliska na uroki Esmeraldy, a także na większą liczbę ujęć nabiustnych.

 

 

Podsumowanie

Esme podoba mi się z urody i mimo zastrzeżeń czuję się bardziej przekonana do marki po tym eksperymencie.

Mamy tu jednak typowy przypadek trudnego kompromisu między estetyką a uniesieniem i podtrzymaniem biustu. Estetyka to zresztą nie tylko wygląd, ale też wrażenia dotykowe, i tutaj Esme ma dużo plusów za miękkość i przyjazność dla skóry. Te najmocniejsze, najbardziej stabilne materiały są jednak wciąż sztywnawe, szorstkawe... Miałam ostatnio okazję przymierzać różne modele marek typowo plus sajzowych - Scupltresse, Elomi - i tam czasem można przeżyć duże zaskoczenie, biorąc do ręki biustonosz, który na piersiach jest półprzejrzysty i wygląda na delikatny, a w dotyku - sztywna blacha ;-) A czasem jednak tęskni się do rzeczy mięciutkich... Tylko co wtedy z podtrzymaniem, modelowaniem? Ech, czy zawsze musi być „coś za coś”? A może po prostu nasze biustonosze musimy nieodwołalnie podzielić na te codzienne, i te bardziej, powiedzmy - prywatne?

A jak Wam się podoba Esmeralda? Czy też uważacie ten minimalistyczno-geometryczny kierunek za ciekawy, czy może tęsknicie za wiekszym przepychem kolorów i wzorów? Czy miałyście już okazję wypróbować markę Panache Black?

 

Letnie plandżowisko z Bravissimo, czyli Boudoir Belle & Satine Tropical

$
0
0

Latem bez plandża ani rusz. No chyba że ktosia nie przepada za głębszymi dekoltami i nie ma takich w szafie - co w pełni rozumiem, bo pogląd „duży biust równa się dekolt w szpic zawsze i wszędzie, a już na pewno latem” nie każdy musi podzielać. Mam trochę, choć wcale nie tak dużo ubrań, które takiego kroju wymagają, w tym kilka letnich sukienek. Wygodny biustonosz typu plunge może być jednak noszony także i pod inne rzeczy - niski mostek w niczym nie przeszkadza w tym, by wkładać go pod choćby tiszerta. Chyba że akurat oczekujemy ekstramocnego przytrzymania i unieruchomienia biustu - wówczas nie ma to jak porządny full-cup ;-) Słowem, dobry plunge przydać się może. Zwłaszcza jeśli do tego jest ładny.

Oba biustonosze, które dla Was zrecenzuję, są wcieleniami już dawno obecnego w ofercie Bravissimo modelu Satine. Jak sama nazwa wskazuje, miseczki pokryte są satynową dzianiną, która występuje w różnych kolorach i wzorach (jako gładka Satine, wzorzysta Satine Spotty czy Satine in Bloom). Co ciekawe, Satine jest szyta do brytyjskiej miseczki J, co czyni z niej jednego z najbogatszych rozmiarowo plandży na rynku.

Jeszcze słówko o Bravissimo. Jest to brytyjska sieć sklepów z bielizną (a także ubraniami biu-marki Pepperberry), handlująca biustonoszami i ubraniami dla biuściastych, co w przypadku staników oznacza miseczki D i większe. Firma ta dorobiła się własnej marki bielizny, którą z powodzeniem sprzedaje i rozwija  od kilku lat. Jej wyróżnikiem są szerokie rozmiarówki i bardzo porządne konstrukcje dostosowane do tychże rozmiarówek. To znaczy, jeśli mamy do czyniena z miseczką K - to z dużym prawdopodobieństwem będzie to model nadający się do faktycznego noszenia, a nie tylko opatrzony dumną metką, a w praktyce robiący z biustem dziwne rzeczy. W związku z tym jestem naprawdę szalenie ciekawa, jak też Satine sprawdza się w rozmiarach J. Może ktosia już wypróbowała? :-)

 

Imponująca rozmiarówka Boudoir Belle ;-)

 

Początkowo miała to być recenzja Boudoir Belle, ale kilka tygodni po jej nabyciu pojawił się w mojej szafie również model Satine Tropical, zatem postanowiłam go do tej recenzji dołączyć. Oba biustonosze leżą dokładnie identycznie, są uszyte z takich samych materiałów i tak samo się sprawdzają, różnią się wyłącznie kolorami, deseniem i dodatkami (które oceniam na tym samym poziomie :-). Dlatego wszystkie oceny w tej recenzji dotyczą obu staników.

 

Bravissimo - Boudoir Belle, Satine Tropical , rozmiar UK: 36G [Rozmiary UK: 28-38 DD-J, cena: £32, oba kupione za własną kasę ;-)]

 

Estetyka



Boudoir Belle urzekła mnie przede wszystkim kolorem. Jako ofiara mody spoglądam w tym sezonie życzliwie na wszelkie chłodnawe błękity spod znaku Pantone Serenity. Ten co prawda zawiera więcej zielonkawych tonów, ale jest wystarczająco w trendzie ;-). Sielskie, trochę ludowe kwiatki również mnie urzekły. Nadruk ten kojarzy mi się trochę z ciuchami Jackpot (nie wiem, czy pamiętacie tę duńską markę - kilka lat temu wyprowadziła się niestety z Polski).

 

Jedyne, co niezbyt mi się w tym staniku podoba, to koronka - raczej pospolita, chyba wolałabym tutaj brak wykończenia albo jakąś skromniejszą tasiemkę, jak w Satine Tropical. Cały przód stanika jest pokryty przyjemną w dotyku satyną, tył jest siateczkowy, o nieco jaśniejszym odcieniu (za to ton jest ten sam - dzięki czemu różnica nie jest irytująca). Podoba mi się, że satynowa jest też przednia część ramiączek.

 

 

Satine Tropical różni się od Buduarowej Piękności dwoma szczegółami: inne wykończenie miseczek (lamówka z siateczki) oraz ramiączka, które tutaj są w całości z gumki i, co za tym idzie, w pełni regulowane.

 

Trochę szkoda, bo lubię obszyte ramiączka. W Tropikalnej Satynie urzekł mnie szał kolorów i szczegółowość cyfrowego nadruku, który okazał się, oprócz kwiatów, zawierać także... tukany. Oczywiście natychmiast zamarzył mi się stanik w tukany, albo chociaż z jednym dużym tukanem na jednej z miseczek, bo te ptaszki niestety trochę giną w gąszczu roślinności i trzeba się dokładnie przyjrzeć, by je wypatrzeć. Ale są! Wolałabym, by nadruk był większy, bo z daleka robi wrażenie zbytniego miszmaszu.

 

 

Oba staniki są bardzo dobrej jakości, moją szczególną uwagę zwróciły znakomite zapięcia - solidne, w ogóle nieodkształcające się, a przy tym przyjemne w dotyku, idealnie wykończone.

Każdy biustonosz mógłby mieć takie zapięcia!

 

Dopasowanie

Nie da się ukryć, że na moją prawą pierś ten stanik jest nieco przymały. Moja asymetria jest w nim widoczna, a prawa pierś sprawia wrażenie, jakby chciała uciec bokiem ;-) Należę jednak do szkoły „lepszy przymały od za dużego”, zwłaszcza w przypadku biustonoszy usztywnianych. Nic tak nie irytuje, jak odstająca miseczka, w której pierś grzechoce, a brzeg się odznacza. Dlatego wymianę na większy od razu wykluczyłam. Uznałabym jednak ten model za raczej małomiskowy, bo podobny poziom przymałości mam w modelu Freya Deco w rozmiarze 36FF, czyli o 1 rozmiar miseczki mniejszym.

 

Rozmiar pod biustem jest idealny, obwód dobrze podtrzymuje i jednocześnie jest komfortowy. 

 

Kształt

Biust podniesiony i okrągły, bez kanciastości. Piersi trochę jednak wybrzuszają się po bokach, co widać wyżej na zdjęciu en face. Wolałabym tu trochę więcej wypłaszczenia. Fiszbiny są krótkie (nie sięgają do końca kanalików), co nie do końca zgrywa się z kształtem mojego biustu (mam „wysokie” i szerokie piersi), stąd zapewne ten efekt. W ubraniach mi nie przeszkadza, choć w tych bardziej obcisłych (jak koszulka poniżej) można się dopatrzyć uciekającej prawej piersi ;-)

 

 

Zabudowanie jest dla mnie wystarczająco niskie pośrodku - mostek ma 5 cm wysokości. Nie wystaje mi z żadnego posiadanego dekoltu.

 

Pod ubraniem się nie odznacza, mimo że nie jest termicznie modelowanym skorupkowcem. Coś widać jedynie pod bardzo cienką wiskozą lub lyocellem.

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Trzyczęściowe miseczki są dobrze skonstruowane i dobrze modelują biust w kierunku dekoltu, nie wcinając się przy tym w piersi, nie kreując dziwnych wypłaszczeń ani pośrodku, ani na szczytach czy u góry piersi, jak to się czasem plandżom zdarza. Jedyne zastrzeżenie mam do „wypuszczania” piersi na boki. Dla mnie boki i fiszbiny powinny być trochę wyższe.

 

Jak na nisko zabudowany model, Buduarowa Ślicznotka i Tropikalna Satynka podtrzymują biust bardzo dobrze. Nie dają pancernego unieruchomienia, ale o to w przypadku plandża trudno. Tył jest zrobiony z porządnego powernetu, całość całkiem dobrze pracuje.

 

Wygoda

Maks z czystym sumieniem. Oba staniki są superwygodne i mogę w nich chodzić cały dzień.

Jedyne, czego mogłabym się obawiać, to miejsce łączenia przedniej ozdobnej części ramiączek z tylną w Boudoir Belle. Wypada u mnie niebezpiecznie blisko szczytów ramion, jak widać na poniższej fotce. Mimo to nie czuję tych miejsc.

 

 

Cena

Pokuszę się tym razem o ocenę ceny ;-) Jest dość wysoka, ale na tle cen innych marek nie zaskakuje. Oba modele są bardzo dobrej jakości, zarówno materiałów, jak i „okablowania” - zapięć, ramiączek, itp. Jest to poziom takich marek, jak Freya. Jak będzie z trwałością wyrobu - okaże się zapewne później.

 

Galeria

Obejrzyjcie oba modele w pełnej krasie i zbliżeniach :-)

 

 

Podsumowanie

Jestem zadowolona z kolejnego, po latach, podejścia do marki Bravissimo. Plandża chciałam wypróbować odkąd się pojawił, ale jakoś się nie składało - zapełnienie mojej szafy klonami Deco zmniejszało motywację do kupna kolejnego modelu z niskim mostkiem. Polecam Belle oraz Satine amatorkom ładnych nieskorupkowych staników. Z konstrukcji zapewne ucieszą się zwłaszcza te z Was, którym często przeszkadzają wysokie boki, a być może także te, które szukają dobrego plandża, a nie mieszczą się rozmiarowo na przykład w Deco.

Podsumowując - fajny zakup, noszę z przyjemnością i chyba zacznę częściej wyciągać z szafy wydekoltowane kiecki :-)

Co do marki zaś - moim zdaniem brakuje jej trochę własnego stylu i oryginalności. Wiele pomysłów kojarzy się mocno z innymi markami. Zaletą są jednak konstrukcje, wyraźnie opracowane w oparciu o wiedzę o tym, co najlepiej się sprawdza wśród klientek sklepu, czyli kobiet D+. A jaka jest Wasza opinia? Czy zdarza Wam się kupować w Bravissimo? Jakie macie doświadczenia z tym sklepem i marką? 


Chi Chi, czyli łączymy się z bazą!

$
0
0

Baza na tle bazy - Na pierwszym planie Chi Chi marki Sculptresse, a w tle dżinsowa kurtka marki Tchibo , która w rozmiarze 46 pasuje na mój biust i całkiem dobrze się układa jak na ciuch z niebiuściastego mainstreamu (Tchibo nie sponsoruje tego posta ;-) ).

Trochę się rozrecenzjowałam - mam nadzieję, że jeszcze Wam się nie znudziło ;-) Na swoje usprawiedliwienie powiem, że mamy naprawdę ciekawy sezon, dużo fajnych propozycji zarówno wśród importów, jak i polskich marek. Tym razem znowu przeniesiemy się do UK i pokażę Wam kolejną Sculptresskę. Dla odmiany - bazową :-)

 

Baza... Cóż to jest baza? Większość firm ma w swojej ofercie dwa rodzaje kolekcji: bazową i sezonową. Sezonówka, jak sama nazwa wskazuje, zmienia się co sezon :-) Kolory i wzory modeli sezonowych podlegają trendom. Baza natomiast trwa. Niektóre modele pozostają w sprzedaży przez wiele lat, czasem w niezmienionej formie, czasem przechodzą ewolucję. Baza, zwana też bazówką, to uniwersalne, podstawowe bieliźniane kolory (czarny, biały, cielisty, czasem blady róż czy grafit - barwy jak najbardziej zbliżone do tych podstawowych „pasujących do wszystkiego”) i pewien żelazny zestaw konstrukcji. Jeśli firma wprowadza coś do bazy, to zwykle oznacza to, że dany krój został dobrze przetestowany i firma liczy na dobrą i długą jego sprzedaż.

Mówiąc szczerze, baza rzadko mnie porywa. Jako ofiara mody oraz miłośniczka kolorów niepodstawowych zwykle rzucam się na wersje sezonowe. Zwłaszcza że są na nie najlepsze przeceny ;-) Większość z nas jednak potrzebuje w swojej szafie bazy - dlatego od czasu do czasu czuję się w obowiązku nią zająć. Czasem też zdarza się, że bazówka przewyższa sezonowe modele pod niektórymi względami (a czasem jest odwrotnie). Tu mamy przykład pozytywny - pewne cechy tej czarnej damy marki Sculptresse sprawiają, że czasem sięgam po nią chętniej, niż po sezonowe kolorowe ptaszki. Czym mnie tak zachwyciła? Zapraszam do czytania i oglądania :-)

Sculptresse - Chi Chi , rozmiar: UK 38FF, kolor: czarny [Rozmiary: 34-36 E-H, 38 E-HH, 40 DD-HH, 42-46 D-HH; biustonosz został mi dostarczony przez dystrybutora]

 

Estetyka

Chi Chi w wersji czarnej bazowej to po prostu ładny czarny biustonosz. Gładką czernią trudno mnie oszołomić ;-) Chyba że jakimiś wyjątkowymi, designerskimi koronkami czy super-kusidełkowym krojem, o co jednak niełatwo w markach D-plus. Atutem naszej koleżanki jest lekki, nienachalny połysk dzianiny, która pokrywa cały przód stanika, z wyjątkiem koronki w górnej części miseczek. Czerń tej dzianiny jest przyjemnie głęboka. Koronka ma ładny brzeżek.

Kolejny ważny szczegół, za który polubiłam ten stanik: kokardka! Mądra projektantka, a może projektant, użyła tutaj nie zwykłej czarnej wstążeczki, lecz panterkowej, co przyjemnie dodaje pazura całości. Mój wzrok przykuła od razu.

 

Kolejną zaletą jest tył, który został tutaj wykończony w sposób charakterystyczny dla marki Sculptresse (niektórych modeli), a mianowicie bez widocznych na zewnątrz szwów i gumek. Gumki są ukryte w całości w dzianinowej „pochewce”, co powoduje, że tył układa się bardziej gładko. Miła odmiana po Flirtini, gdzie nie wyglądało to tak dobrze. Wiele posiadaczek obfitszych kształtów i miększych ciał zapewne doceni tę małą innowację.

 

Jedyne, co niepokoi mnie z tyłu, to kółka łączące ramiączka ze skrzydełkami, a właściwie nie kółka, lecz prostokąty - które układają się trochę na skos, chciałoby się jakoś je wyrównać, ale się nie da. W noszeniu jednak zupełnie to nie przeszkadza.

 

Last but not least, jakość szycia i wykończenia jest bardzo dobra, a zapięcie należy do solidniejszych - mało się odkształca, choć mogłoby jeszcze mniej.

 

 

Dopasowanie

Miseczki pasują idealnie i moja asymetria mało rzuca się w oczy, zapewne dzięki konstrukcji i elastycznej koronce. Jeśli chodzi o obwód - to też jeden z tych modeli, co do których mam czasem wątpliwości, czy 36 nie byłoby lepszym wyborem. Czasem. Z drugiej strony, w tym lekko luźnawym obwodzie jest mi naprawdę bardzo wygodnie, a szerokie skrzydełka z dobrej jakości dzianiny powodują, że wszystko się dobrze trzyma. Rozmiar oceniam na typowy - niczego innego nie spodziewałabym się po 38FF.

 

Kształt

Chi Chi bazową zaliczam do modeli superpodnoszących - mało jest w mojej kolekcji konstrukcji zapewniającej taki uplift i to przy zachowaniu pełnego komfortu noszenia. Mamy stromą linię do góry od podstawy biustu, a do tego bardzo dobre zebranie. Kształt z rodziny zadarto-nosych, niektóre z Was zapewne prychną, że za mało okrągły, wręcz może dziobowaty, ale jednak bullet-bra to to nie jest. Osobiście ten kształt bardzo lubię - dobrze podkreśla biust pod luźniejszym ciuchem, pod bardziej dopasowanym zresztą też.

 

Na tej fotce widać, jak dobrze zbiera z boków ten model - biust praktycznie nie wystaje poza obrys ciała, widoczne są tylko nieznaczne wypukłości.

 

Bonusik - dekolt plecowy, z którego nigdy nie wyjrzy Wam żaden mostek ;-) Tył, jak widać, również.

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Konstrukcja to - jak zapewne niektóre z Was już poznają - side-support (czyli krój z panelem bocznym), znany nam już z takich modeli jak Jasmine i Envy marki Panache. Być może są jakieś subtelne różnice dzielące Chi Chi od modeli Panaszowskich, ale na pierwszy rzut oka jest to ten sam krój. Widzę jednak różnicę na plus jeśli chodzi o podniesienie biustu - Chi Chi wyprzedza pod tym względem zarówno Envy, jak i Jasmine. Przypuszczam, że zawdzięczamy to materiałom, a konkretnie - mocnej laminowanej dzianinie dołu miseczki. Muszę jednak przyznać, że nie porównywałam dokładnie bazowej wersji Chi Chi z seznową. Sezonówki jedynie krótko przymierzałam, nie były też w idealnym dla mnie rozmiarze (robiłam to przy okazji oglądania sampli :-) ). Jestem też bardzo ciekawa, jak wypadnie bazowa Chi Chi w porównaniu z bazową Jasmine, która ma się pojawić tej jesieni.

 

Wracając do tematu, konstrukcja ta wsparta mocnym materiałem dołu sprawdza się doskonale zarówno jako podnośnik, jak i zbieracz biustu. Czuję się też podtrzymana najlepiej, jak to możliwe przy elastycznej koronce u góry. To znaczy, górna część piersi może trochę falować, natomiast dół i pas biustonosza trzymają się bez zarzutu. Skrzydełka składają się z dwóch warstw dobrze pracującej dzianiny, ramiączka są mało elastyczne, z przodu podszyte stabilnym materiałem (znanym z Panache „misiem”). Pięć punktów z czystym sumieniem.

 

 

Wygoda

Chi Chi jest wygodna, naprawdę niczego w niej nie czuję, co stanowi sukces, biorąc pod uwagę jej dość mocno modelujący charakter (podnoszenie, zbieranie). Nie jest tak supermiękka, jak najwygodniejsze znane mi wygodniczki, ale do niczego konkretnego nie umiem się tu przyczepić, nie napiera zbyt mocno mostkiem, niczym szczególnym nie szoruje. Jedynie ułożenie ramiączek z tyłu jest takie (ramiączka są węziej rozstawione niż w większości moich staników), że lewe ramiączko wchodzi mi na znamię i to czasem przeszkadza. Trudno mi jednak winić firmę za brak dostosowania do tak specyficznego szczegółu mojej prywatnej anatomii ;-)

 

 

 

Do kompletu

Figi Chi Chi mają wysoki stan i są mało elastyczne (przedni panel jest stabilny), co nadaje im trochę charakter modelujący. Uwaga na rozmiar - myślę, że następnym razem brałabym 16 zamiast 14. Tył przyjemnie przezroczysty :-) Ale najbardziej lubię je za długość - z przodu sięgają mi do pasa i dzięki temu nigdy przenigdy nie rolują się ani nie zjeżdżają z brzucha. No może z tyłu mogłyby kończyć się odrobinę niżej (swoją drogą, dlaczego nie ma praktycznie majtek na sylwetki brzuchate, tylko na pupiate i biodrzaste? Hm?).

 

Galeria

Zapraszam do rzutu oka na czarną damę z bliska :-)

 

Podsumowanie

Jestem bardzo zadowolona z tej bazowej propozycji Sculptresse. Po pierwsze - nareszcie! Myślę, że wszystkie osoby kibicujące tej marce cieszą się z pojawienia się Chi Chi w bazie. Chi Chi była modelem bardzo chwalonym i dobrze odbieranym i moim zdadniem brak wersji bazowej przeszkadzał zarówno modelowi, jak i marce w rozwinięciu skrzydeł.

 

Kobiety plus size o większych biustach, do których marka Sculptresse jest adresowana, potrzebują solidnej i dobrej konstrukcyjnie bazy w swoim rozmiarze tak samo, jak wszystkie pozostałe. Wiele z nich, gdy już odkryją dobrodziejstwa brafittingu, stają w obliczu gwałtownie zawężonego wyboru... i nie zawsze chętnie rzucą się w pierwszej kolejności na tęczowe panterki. Nie wszystkie lubią intensywne kolory i nie wszystkie mają tak grube portfele, by zainwestować niemałą (bo Sculptresski tanie nie są) kwotę w biustonosz, który nie będzie pasował „do wszystkiego”. Bez solidnej kolekcji bazowej ani rusz :-) Dlatego Chi Chi w wersji bazowej wróżę wielką karierę jako modelowi zapełniającemu dużą, nomen omen, rynkową lukę. Jest to biustonosz świetnie podnoszący i zbierający, czego szczególnie złaknione są biusty cięższe i większe. Do tego po prostu fajnie się w nim wygląda - nie jest przesadnie zabudowany, kusi półprzejrzystą koronką, raczej zaokrągla i eksponuje niż zakrywa. A bazówka przecież też powinna zdobić :-)

Ciekawa jestem, czy którejś z Was udało się już wypróbować Chi Chi w tym wcieleniu? Jak wypada jej porównanie z sezonowymi, kolorowymi wersjami? A może są wśród Was świeże fanki marki Sculptresse, które mogłyby podzielić się wrażeniami? :-)

Przy okazji pozdrawiam wszystkie Stanikomaniaczki, które przybyły na III Mityng Stanikoholiczek w Warszawie . Na spotkaniu pojawiłam się odziana właśnie w Chi Chi, co niektóre z Was miały okazję zaobserwować z bliska ;-) Jeszcze raz dzięki! :-)

 

 

Wczorajszy #MityngStanikoholiczek! /Yesterday's #braholic #meeting! #stanikomania#lingerielove#lingerieblogger

A photo posted by @stanikomania on Jul 30, 2016 at 4:08am PDT

 

 

Dziewczęcy urok abstrakcji, czyli Cleo by Panache na wiosnę-lato 2017

$
0
0

Jako że lato powoli zaczyna się kończyć, najwyższy czas już myśleć o przyszłym ;-) Ostatnio miałam okazję obejrzeć kilka ciekawych kolekcji na ten właśnie sezon. Zacznę od marki Cleo by Panache, bliskiej sercu wielu stanikomaniaczek :-) Niektóre tendencje kolorystyczne i motywy, które tu znajdziemy, da się wytropić także w kolekcjach innych marek. Mój ulubiony trend to abstrakcyjne wzory, przypominające zabawę farbami - zamiast tradycyjnych kwiatów, które wielu z Was, jak pamiętam z różnych komentarzy, trochę się opatrzyły. Najwyższy czas na jakiś powiew wzorniczej świeżości. Być może nie jest to jeszcze ten poziom kreatywności, jakiego bym oczekiwała (tu mam nadzieję, że Cleo z czasem wróci do proponowanych kiedyś szaleństw... how about ptaszki?), ale na pewno idziemy w dobrym kierunku. Kolory to znany nam już miks pasteli i neonów, z gamy, którą nazwałabym „ultrafioletową” - od różu z wycieczkami w kierunku moreli i malin, przez lawendę i fiolety, do granatu i przez sprany-dżinsowy niebieski do szmaragdu.

 

Maziajki

Zacznę od dwóch moich ulubionych modeli w nie-kwiatki. Kayla, która jesienią nas opuści, wiosną powróci, i to w jakże ciekawym wydaniu! Pewnie się dziwicie, że zachwycam się białym biustonoszem, bo zwykle ten kolor dyskryminuję, ale ten wzór jest po prostu zbyt fajny, a białe tło świetnie do niego pasuje. Szkoda tylko, że nie ma go na tyłach ani na ramiaczkach. Maziajki całościowe byłyby super :-)

 

Zwróćcie też uwagę na ciekawy zestaw kolorów tych maziajków. Mamy tu róże i fiolety, ale także plamki odcieni niebieskiego oraz szmaragdową zieleń. Dodatek tej ostatniej ucieszył mnie najbardziej :-) Deseń kojarzy mi się z powierzchnią jakiegoś kamienia, może marmuru, czy też korą jakiegoś fantastycznego drzewa. Kayla jest bardzo dobrze podnoszącą biust balkonetką z elastyczną koronką u góry miseczki (recenzję tego modelu z sezonu wiosna-lato 2016 znajdziecie tutaj). Rozmiary (UK): 28 E-H, 30-36 D-J, 38 D-H. 

Minnie już dobrze znamy :-) Niektóre z nas pewnie obawiały się, że ten model już do nas nie wróci, bo w jesiennej kolekcji go nie ma - a tu proszę, powrót w wielkim stylu, bo w bardzo oryginalnym wzorze. Precz z kropeczkami - maziajki rządzą ;-)

 

 

Tym razem na ciemnym tle, coś w rodzaju rozbłysków à la aurora borealis. Wzorzysty jest nie tylko doł miseczek, ale także część górna z charakterystycznymi dla Minnie otworkami. Trochę zgrzytał mi z początku ten jasnoszmaragdowy dół, ale z czasem przekonałam się do tego akcentu. Lubię Minnie za to, że bardzo dobrze układa się na moim biuście - do dziś żałuję, że nie sprawiłam sobie czerwonej w kropki (wszystko przez uprzedzenie do kropek), ale może tym razem już nie powtórzę błędu i Minnie zamieszka w mojej szufladzie :-)

Coś mi mówi, że świetnie pasowałaby do dżinsu (jak zresztą wiele modeli w tej kolekcji). Aż się prosi, by mignęła między połami dżinsowej kurtki :-)

Rozmiary Minnie: (UK): 28 E-H, 30-38 D-J.

 

Kwieciste retro

Bez kwiatków jednak nie ma kolekcji ;-) A ostatnimi czasy nie ma również kolekcji bez półgorsetów, czyli longlines . Model Breeze powraca po raz trzeci, w odsłonie, jak zawsze, kwiatowej. Po mrocznej wersji jesiennej mamy róże i inne kwiaty w zestawieniu z jasnym, kremowym tyłem. Zwracam uwagę na ten odcień, z lekkim hintem bladego różu - to nie jest kolor biały, co dla mnie zawsze jest pozytywem, choć zwykle i do kremów mam stosunek ostrożny... Przód Breeze jest bajecznie kolorowy i fajny, tył - no właśnie, wolałabym, by był podobny. Czy choć raz nie mógłby być we wzorek? ;-) Doceniam jednak tę jego nie-białą nieoczywistość. Biały to pójście na łatwiznę, a ten odcień jest smaczny i wyrafinowany. Podoba mi sie tu także dodatek pastelowej żółci.

 

 

Rozmiary Breeze (UK): 28-38 D-H.

 

Drugi półgorset w kolekcji to Piper . To już inna odmiana tego fasonu - o miękkich balkonetkowych miseczkach, bez wzorów, cała z koronki (z wyjątkiem siateczkowego tyłu). Niejedna marka ostatnimi czasy wprowadza koronkowe, gładkie modele typu longline. Konstrukcja ta debiutuje w Cleo w nadchodzącej właśnie kolekcji jesiennej. A letni kolor to neonowy koral z szaroniebieską kokardką. Jak zwykle miałam problem z oddaniem go na zdjęciach :-) Musicie mi uwierzyć, jest fajny.

 

Rozmiary Piper: (UK): 28 E-H, 30-38 D-J, czyli całkiem pokaźny zakres miseczek, jak na półgorsety. 

 

Dżinsy i szmaragdy

Denim to jeden z tematów tej kolekcji. Całkiem sporo modeli świetnie komponowałoby się z dżinsami, nie tylko tych niebieskich czy morskich.

Kolekcja Cleo byłaby niekompletna bez usztywnianego modelu à la half-cup. Mimi powraca w kropeczki na spranym niebieskim tle z morskim podtekstem, z dodatkami w neonowym pomarańczu. Świetny zestaw - mimo tych groszków, za którymi nie szaleję, uważam ten model za bardzo udany, praktyczny i bardzo wdzięczny na lato. Wróżę mu karierę ;) 

Rozmiary Mimi: 28-38 D-H.

 

Skoro już zahaczamy o temat modeli usztywnianych - w kolor denim ubierze się "skorupkowiec" Koko Muse. Dobry zestaw z neonową limonką.

Rozmiary: 28 E-GG, 30-38 D-H. Zwracam uwagę na zakres do miseczki H, wcale nie taki częsty w przypadku termicznie modelowanych miseczek.

 

A teraz najciemniejszy odcień denimu :-) Marcie wystąpi w kolorze navy, bardzo ciemnym, prawie czarnym granacie. Ale jednak nie jest to czerń, a coś od niej ciekawszego. Udana kompozycja z koralową czerwienią - tu także kropki na kokardce mnie urzekły zamiast zniechęcić. Wygląda, jakby biedronka przysiadła na mostku tego biustonosza. Jestem na tak.

Rozmiary Marcie: 28 E-H, 30-38 D-J.

Mniej denimowo, a bardziej morsko zaprezentuje się Hettie. Wciąż jeszcze nie wypróbowałam tego modelu z elastyczną koronką - może ta wersja mnie skusi? Mamy tu zestaw szafiru z przewijającym się przez tę kolekcję tu i ówdzie pastelowym szmaragdem.

Rozmiary: 28 E-H, 30-38 D-J. 

 

Lawenda i róż

Pewnie wszystkie już z utęsknieniem czekacie na Skye :-) Kolejna bardzo udana barwnie wersja tego koronkowca - jasny wrzos z dodatkami w neonowym różu oraz żółci. Świetny „ultrafiolet”.

Rozmiary: 28 F-H, 30-38 D-J. 

 

W najintensywniejszy róż ubierze się Kali . Naprawdę żałuję, że ta konstrukcja nie jest dla mnie komfortowa, bo to chyba najbardziej neonowy model Cleo. Wersja, a jakże, neon pink. Pasiasta kokardka jest miłym akcentem.

 

Rozmiary Kali: 28 E-H, 30-38 D-J. 

 

Kolejny gładki różowiec to Koko Spirit, tym razem w fuksji - trudno, by zabrakło tego koloru :-) Koko to termicznie modelowany plandżyk z niskim mostkiem i tyłem w żakardowe groszki. Z tyłu mamy haczyk do spinania ramiączek, jak we wszystkich Koko. 

Rozmiary: 28 E-GG, 30-38 D-H. 

 

Trochę na doczepkę - Morgan, jedyny w tej kolekcji model o barwie zbliżonej do czerwieni; jest to dość intensywny malinowy odcień, ale też lekko rozbielony. Mało w tym sezonie czystych barw, większość jest mniej lub bardziej sprana. Tu mamy ciekawy zestaw z granatem - taśma dolna i dodatki. Morgan to również model o termicznie kształtowanych miseczkach, ale o bardziej balkonetkowym mostku. Koronkowe boki i tył sprawiają, że jest ciekawszy.

Rozmiary: 28-38 D-H.

 

Detale

Dla mnie pierwsze skrzypce w tej kolekcji grają oczywiście nadruki, zwłaszcza tytułowe abstrakcje (Kayla, Minnie). Zwracają uwagę różne kontrastowe elementy, charakterystyczne dla Cleo, jak lamówki, regulatory, haftki (Minnie, Mimi, Koko Muse...), no i oczywiście wszechobecny nadruk na kanalikach fiszbin. Dzięki tym dodatkom Cleo zachowuje młodzieńczy charakter i trzyma się swojej lekko szalonej charakterystyki, mimo nieco mniej szalonych ostatnio wzorów. Podoba mi się też, że Cleo nie rezygnuje z udanych haftów, takich jak w modelu Marcie i Kali. Biżuterii niestety brak, ale kokardki są miłe, np. pasiasta w Kali, biedronkowa w Marcie czy duża i kontrastowa w Kayli. Koronki zwykle grają rolę tła lub dodatku, z wyjątkiem Hettie, gdzie ażur i kontrastowe tło podkreślają ich wzór. W Kayli koronka ma też przyjemny dodatkowy kontur. Jakoś trudno mi przestać o tym modelu ;-)

 

 

 

Baza

W kolekcji bazowej Cleo są właściwie wszystkie podstawowe, najbardziej udane konstrukcje tej marki. Choć mnie brakuje tam jeszcze jakiejś miękkiej balkonetki z elastyczną koronką, bazowanej na Kayli. Może i tego się kiedyś doczekamy?

Na razie w bazie, czyli w stałej ofercie, mieszkają: czarna i beżowa Marcie , czarna i beżowa Koko w dwóch wersjach: plunge i strapless do miseczki G, czarna i biała Lucy (konstrukcja identyczna z Kali), usztywniana Juna w kolorach nude, kości słoniowej i czarnym. Nie będzie już termicznie modelowanej balkonetki Maddie, jej miejsce zajmie Lexi w eleganckie żakardowe paseczki, którą opisywałam już przy okazji kolekcji jesień-zima 2016.

Wszystkie te modele możecie zobaczyć na stronie marki Cleo by Panache.

 

Rozmiary i kroje

Miseczka brytyjska J pozostaje górną granicą rozmiarową marki Cleo by Panache. Do miseczki tej sięgają wszystkie modele miękkie, łącznie z półgorsetem Piper. Bywa ona ograniczona obwodowo - kończy na 36 (80). Pozostałe modele sięgają miseczki H, lecz tu z kolei ograniczenia dotyczą obwodu 28 (60). Miseczki w tym obwodzie często zaczynają się dopiero od E czy nawet F (w pozostałych obwodach od D), a kończą czasem na GG. We wszystkich modelach jednak jest dostępny ten rozmiar obwodu. Rozmiarów powyżej 38 (80) nie ma - rozumiem, że firma Panache zakłada, iż większe podbiuścia ubiorą się w marce Sculptresse. Kolekcja tej marki na przyszłe lato również jest nader atrakcyjna, ale mogłaby być liczniejsza ;)

Cleo pozostaje więc marką większych miseczek, ale w „standardowych” i mniejszych obwodach. Wydaje mi się, że z tymi konstrukcjami, zwłaszcza modeli miękkich, można byłoby się już zastanawiać nad zwiększeniem zakresu miseczek, przynajmniej do JJ.

A propos konstrukcji - w tej kolekcji nie wchodzi żadna nowość, ale te już dostępne konstrukcje wydają się sprawdzone i dobre. Nie jestem co prawda fanką Koko i pokrewnych, ale miękkie konstrukcje Cleo z kołyską uważam za świetne, zwłaszcza Kaylę, której dodatkową atrakcją jest elastyczna koronka, umożliwiająca mi lepsze dopasowanie (miękkie Cleo są zwykle lepsze dla biustów pełniejszych od mojego, a ta konstrukcja wydaje się bardziej uniwersalna). Cieszę się z powrotu Minnie. Na pewno marka ta pozostaje bardzo dobrą propozycją dla stanikomaniaczek lubiących mocno uniesiony biust.

 

Galeria

Zapraszam do fotek - więcej ujęć i więcej zbliżeń :-) Warto się poprzyglądać niektórym.

 

Katalog

Katalog jest niedużych rozmiarów, atmosfera raczej domowa, kameralna i bez szaleństw, ale zdjęcia mają piękne światło. Przyjemnie się ogląda :-)

 

Ciekawa jestem, czy kolejna kolekcja Cleo przypadła Wam do gustu podobnie jak poprzednia (czyli jesienna, która zaczyna pojawiać się w sklepach :). Cleo ostatnimi czasy nieco mniej szaleje kolorystycznie, ale dobrze, że mimo to idzie w kierunku mniej typowych nadruków oraz zachowuje charakterystyczne kontrasty i dodatki. Cieszą mnie też, jak zwykle, neony. Szkoda mi modelu Blake, którego w tej kolekcji nie ma, ale pocieszam się Minnie. A jak Wam się podobają? Czy już macie swoje musisztomiecie? :-)

Czym jest dla mnie bielizna?

$
0
0

Komplet Chamade z najnowszej kolekcji marki Avocado. Cały katalog do obejrzenia tutaj .

 

Dziś będzie trochę osobiście... choć nie bez konkretów :-)

Jak wiecie, ostatnio miałam okazję przyjrzeć się z bliska większej liczbie firm i marek bielizny, testować nowe produkty, rozmawiać z ludźmi, którzy je tworzą. Wywołało to wiele nowych wrażeń - głównie pozytywnych, bo lubię eksperymenty, ale też nieco rozczarowań. Penetrując gąszcze konstrukcji i kolekcji skupiałam się głównie na sprawach technicznych - szerokościach fiszbin, pracy dzianiny czy innych tajnikach softów i semisoftów ;-) Zauważyłam, że w czasie, gdy starałam się poznać i rzetelnie przedstawić jak najwięcej produktów, chcąc promować nasze coraz lepiej rozwijające się firmy, moje własne wymagania i marzenia zeszły na dalszy plan. W końcu jednak znowu zaczęłam zadawać sobie pytanie: w jakiej bieliźnie JA czuję się najlepiej? Czego właściwie oczekuję od marki bielizny?

Próbując się wcielać w „obiektywną klientkę”, reprezentantkę wielu kobiet, na co dzień często traktuję swój biust i swoje ciało jako coś w rodzaju manekina do testów. Ten manekin to jednak nie całkiem ja. A przecież to moje potrzeby zawsze motywowały mnie najbardziej do zajmowania się bieliźnianym tematem. Muszę od czasu do czasu skupić się na nich i dokonać głębszej bra-refleksji :-) Opowiem więc o sobie, ale jednocześnie zapraszam Was do rozmowy o tym, czym dla nas, dla Was jest bielizna - jaką bieliznę uważacie za dobrą dla siebie?

 

Ubranie

Zacznę od kwestii estetycznych. Jak wielu z Was zapewne, nie jest mi wszystko jedno, jak wyglądam :-) Nie pretenduję do bycia modowym guru (modową gurą ;-) ) i moje pomysły na ubranie nie wyróżniają mnie pewnie zbytnio na tle tysięcy innych kobiet. To, co mam na sobie, nie jest jednak nigdy dziełem przypadku. Zawsze stoi za tym jakiś wybór, myśl, upodobanie. Często kupuję nowe rzeczy, lubię zakupy i spędzam na nich dużo czasu, co nie znaczy, że wszystkie nowinki trafiają do mojej szafy. Podsumowując, mój outfit, choć zapewne nie szokuje, to zawsze mnie wyraża - mój gust, nastrój, myśli, nawet moje poglądy.

 

 

Z bielizną jest dokładnie tak samo. Nie jest mi wszystko jedno, co wkładam pod ubranie - mimo że nikt oprócz mnie i najbliższych nie będzie patrzył na to z bliska. Wprawdzie trudniej tu o stylistyczne ekstrawagancje czy modowe manifesty - bo, jak zapewne zauważyłyście, bielizna jest najbardziej konserwatywną dziedziną mody - ale to, co mam na sobie pod ubraniem, jest dla mnie istotne. Nie jestem w stanie nosić bielizny, która mi się wizualnie nie podoba, no, w każdym razie jest to trudne :-) Czułabym, że w jakiś sposób zdradzam samą siebie, okazuję swojemu ciału brak szacunku, odziewając je w rzecz nieładną czy złej jakości. Niekiedy poświęcam się trochę „dla dobra nauki”. I chyba te poświęcenia pomogły mi zrozumieć, jak istotna to dla mnie kwestia.

Zaskakuje mnie, gdy dowiaduję się, że dla części kobiet styl biustonosza jest nieważny. A może to jednak nieprawda? Wiele z nas preferuje bieliznę stonowaną, znikającą, zlewającą się z tłem, ale to przecież też jest jakiś wybór estetyczny. Nie mogę uwierzyć, że niektórym z nas może być obojętne, czy mają na własnym ciele coś brzydkiego, czy ładnego. To chyba mit. Jak sądzicie?

 

Spojrzenie

Wiele napisano w odpowiedzi na pytanie, dla kogo właściwie się ubieramy: dla siebie czy dla innych? Jest rzeczą oczywistą, że to, czy wyglądamy w naszym pojęciu dobrze, czy źle, zależy nie tylko od nas, ale w dużej mierze od panujących w naszych kręgach obyczajów, od wyglądu ludzi w naszym otoczeniu, wreszcie - od tego, co widzimy w mediach. Bielizna - jako to, czego nie widać - z jednej strony nie „zwalnia” mnie ze zwracania uwagi na estetykę, ale z drugiej strony - daje jednak dużo więcej wolności od ocen i oczekiwań zewnętrznych. Najbardziej banalny przykład: kiedy sytuacja wymaga bardziej stonowanego ubioru, niż miałabym ochotę włożyć - mogę próbować zaspokoić swoją potrzebę koloru czy ozdobności, wkładając pod spód coś w jaskrawych barwach, z pełnym przepychu haftem, czy bogatą koronką. Ta wolność od cudzego spojrzenia jest w bieliźnie fantastyczna.

 

 

Z drugiej strony, inni niekiedy chcą narzucać nam nawet to, jak „powinnyśmy” wyglądać bez ubrania. Tu nasuwa się temat katalogów firm bieliźnianych, który ostatnio poruszałyście w komentarzach. Zarówno Wasze, jak i moje wrażenia z tych katalogów bardzo często są negatywne. Skąd biorą się te zarzuty? Nader często wizerunki kobiet prezentujących bieliznę nie mają wiele wspólnego z tym, jak my, kobiety, wyglądamy w bieliźnie w rzeczywistych sytuacjach. I nawet nie chodzi o nieszczęsną kwestię wymiarów i rozmiarów (o to też, ale są tu kwestie bardziej istotne). Chodzi o totalną sztuczność ciał, póz, wyrazów twarzy, rekwizytów i scenerii... gdy patrzę na przeciętną modelkę z katalogu, często nie tylko nie czuję się do niej podobna, ale wręcz wcale bym tego nie chciała. Wolałabym zobaczyć tę bieliznę przedstawioną zupełnie inaczej.

Oglądając wiele katalogów i reklam można odnieść wrażenie, że bielizna służy kobietom wyłącznie do erotycznego wabienia. O ile nie mam nic przeciwko wykorzystywaniu jej w tej funkcji, o tyle jednak wabienie nie jest wyłączną treścią mego życia :-) Bieliznę wkładam, bo, po pierwsze, jest mi niezbędna dla wygody, po drugie - bo jest mi potrzebna dla dobrego samopoczucia cały czas, nie tylko wtedy, gdy ktoś mnie w niej ogląda. Nie umiałabym zresztą nikogo wabić, nie czując się dobrze. 

Dlatego niedawno z wielką ulgą skonstatowałam, że są jeszcze wśród twórców naszej bielizny tacy, którzy uparcie podążają nieco inną ścieżką, nie tylko w projektowaniu samej bielizny, ale także w przedstawianiu jej na zdjęciach. Fotki z najnowszego katalogu marki Avocado nieprzypadkowo ilustrują tę notkę. To zresztą on zainspirował mnie do jej stworzenia. Pomyślałam: wow, nareszcie ktoś tu mówi do mnie moim językiem. No i oczywiście ucieszyłam się, że firma znowu zaczęła tworzyć katalogi :-)

 

Mamy tu co prawda konwencjonalnie ładną (choć na pewno nie pospolitą) modelkę, nieco kuszących wygięć ciała, ale mamy też relaks, zamyślenie, rozmarzenie - na pewno wiele z Was bywa i może z łatwością wyobrazić sobie siebie w sytuacjach ze zdjęć.

 

Samopoczucie

Gdyby ktoś poprosił mnie, bym jak najkrócej odpowiedziała na pytanie, jaka według mnie powinna być dobra bielizna, powiedziałabym: taka, w której dobrze się czuję. To banał - ale jakże pełen treści :-)

Nie chodzi tylko o komfort w sensie dotykowym, ale od niego możemy zacząć. Niedługo po tym, jak zaczęłam bardziej świadomie dobierać bieliznę i zwracać większą uwagę na estetykę, konstrukcję, prawidłowy rozmiar - zdarzało mi się wybaczać swoim biustonoszom różne niewygody. Jestem jednak coraz mniej do tego skłonna. Rzadziej chodzę na kompromisy. Bielizna musi szanować moje ciało i jego potrzeby. Jeśli tego nie robi - trudno, nie zaprzyjaźnię się z nią.

Dobra bielizna to taka, w której czuję się dobrze sama ze sobą. W której z przyjemnością patrzę na siebie w lustrze, i w której chętnie odpoczywam w samotności, tak jak modelka na niektórych zdjęciach w tej notce. Na taką bieliznę zwykle też chętnie włożę ubranie i wyjdę w niej z domu. 

 

 

No dobrze, zapytacie - ale co z wyglądem w ubraniu? Co z modelowaniem sylwetki, podnoszeniem biustu, pokazywaniem siebie „z najlepszej strony”? Choć doceniam te możliwości, tu również nauczyłam się stawiać granice, a przynajmniej mieć pełną ich świadomość. Moje ciało jest plastyczne do pewnego stopnia, jednak za urabianie go według wzorca ze zbyt dużą siłą płacę dyskomfortem. Coraz mniej zresztą zależy mi na maksymalnym dopasowaniu do standardu sylwetki z mocno uniesionym i zebranym biustem, wyszczuplaniu optycznym i tym podobnych. Nie tylko dlatego, że cenię wygodę, ale także z przekonania, że powinnam bardziej szanować własne ciało i pozwolić mu istnieć w takim kształcie, jaki ma. Dlatego nigdy nie zobaczycie mnie w gorsecie, ponieważ moja sylwetka jest tak daleka od kreowanej przez ten ubiór formy klepsydry, że musiałabym chyba oduczyć się oddychania ;-)

 

Wolność

Zadziwia mnie, jak nasz bra-świat czasem wydaje się pomijać fakt, że nasze ciała mocno różnią się od siebie. Rozpętałyśmy rewolucję rozmiarową, a co z rewolucją kształtową? Oceniamy nasze biustonosze po tym, jak bardzo potrafią zbliżyć nasze piersi do idealnej formy: zaokrąglonej i możliwie wysoko podniesionej i zebranej z boków do środka. Najmniejsze odstępstwo od ideału nas drażni. Czy nie jest tak, że bielizna, zamiast dawać nam wolność, zaczyna ją krępować?

 

Na przykład, odkąd pokazuję w recenzjach zdjęcia swojego biustu, czuję czasem potrzebę tłumaczenia się z kształtu, wysokości osadzenia, rozstawu i szerokości moich piersi. Nie, mój biust nie może przenieść się wyżej w kierunku brody, bo wyrasta z mojego ciała w określonym miejscu, nie zmieni się też w idealne zebrane do środka kulki. I tak dalej. Mam świadomość, że mój wygląd jest oceniany przez inne osoby przez pryzmat ich własnych ciał, a także przez pryzmat tych obrazów, jakie wszystkie widujemy w mediach. Warto jednak starać się wyjść poza to stereotypowe postrzeganie i dostrzec, docenić różnorodność tego, co daje nam natura. Czy wiecie na przykład, że ludzie różnie słyszą, różnie widzą kolory, inaczej czują smaki i zapachy - i że jest to zapisane w naszych genach? Są rzeczy, których nie da się zmienić, urobić, dopasować. W komplecie, w którym jedna z Was poczuje się fantastycznie, innej będzie niewygodnie, albo będzie ją drażnił kolor czy styl. Wolałabym, by bielizna dawała nam więcej wolności do wyrażania siebie, niż narzucała kolejne ograniczenia. 

 

Rozmowa

Wspomniałam wyżej o katalogu, który do mnie przemówił. Co rozumiem przez stwierdzenie, że marka bielizny czy odzieży do mnie mówi? To znaczy, że w prezentowanych przez nią obrazach jestem w stanie zobaczyć siebie, że estetyka produktów jest dla mnie ciekawa, wyjątkowa, budzi różne skojarzenia, że produkt daje się wpasować w moje życie, upodobania i stworzyć zestawienie z innymi rzeczami, które lubię. Co ciekawe, okazało się w przypadku Avocado, że to „przemówienie” było nieprzypadkowe - w wywiadzie z projektantką w świeżo założonym blogu (polecam) przeczytałam wiele zdań, pod którymi mogłabym się podpisać. Mam całkiem podobne, jak autorka, podejście do bielizny, podobne przemyślenia dotyczące kobiecości, i tak dalej. Ciekawa jestem, czy Wam także spodoba się ten wywiad.

 

 

A skoro już polecam Wam i markę (swoją drogą, mam nadzieję, że jeszcze coś z owego katalogu uda mi się także przetestować :-), i blog - zaproszę Was także na właśnie organizowany przez Avocado konkurs. Jego pomysłodawczyni ma chyba podobne podejście także do konkursów - najlepsze konkursy to te twórcze, prowokujące do rozmów, po których zostaje nam coś więcej niż ewentualna wygrana. Taki jest właśnie ten konkurs, a nagroda też całkiem atrakcyjna, bo 500 zł na naprawdę ładną bieliznę, której nie dostaniecie w co drugim sklepie (nawet takim z brafittingiem) ;-) A oto opis konkursu:

KONKURS „Czego nie widać”

Opowiedz o swojej drugiej naturze i wygraj 500 zł na bieliznę Avocado!

„ Lubię kontrast pomiędzy bielizną, a ubraniem. Gdy ubieram się na czarno lub szaro, lubię uderzenie mocnego koloru pod spodem. Koronkę pod zgrzebnym lnem albo surową bawełną. Ascetyczny stanik pod koronkową sukienką.”
Anna Lejwoda, założycielka Avocado

Mówi się, że to przez ubranie wyrażamy swoją osobowość; a co z bielizną?

Ubranie pod ubraniem może mówić o naszej drugiej naturze – tej niewidocznej, przewrotnej. Pracujesz w banku, ale jeździsz do pracy motocyklem? Masz posturę siatkarki, ale wieczorami śpiewasz w chórze? Tego nie widać!

Opowiedz nam o tym i wygraj 500 zł na bieliznę Avocado!

Jesteśmy ciekawe, czym dla Was jest to, czego nie widać.
Jakie ma dla Was znaczenie?
Co mówi o Was Wasza bielizna, a czego nie powie ubranie?

Aby wziąć udział w konkursie:

  1. Napisz o swojej drugiej naturze lub zrób zdjęcie, które pokaże Twoje drugie „ja”.
  2. Odpowiedź wyślij do 18.09 na info@avocado.com.pl

Osoba, która wyśle najlepszą i najbardziej przewrotną odpowiedź otrzyma 500 zł na zakup bielizny Avocado. Wśród pozostałych rozlosujemy 3 nagrody niespodzianki!

Konkurs trwa do 1 września. Biorąc udział w konkursie zgadzasz się na publikację anonimowo całości lub fragmentu odpowiedzi konkursowej na stronie Avocado.

Trzymamy kciuki!



 

Nauka :-)

Jestem bardzo ciekawa, czy macie podobne do moich bra-przemyślenia :-) Czy zainteresowanie bielizną (zakładam, że ponadprzeciętne, skoro tu zaglądacie :-) ) nauczyło Was tego samego, co mnie? A może całkiem czegoś innego? Bielizna na pewno pomogła mi rozwinąć indywidualny gust i poczucie stylu, zwiększyła wrażliwość na kolory, wzory i faktury. Zwiększyła też wrażliwość na potrzeby mojego ciała i nauczyła, na ile mogę i chcę kształtować jego wygląd, nauczyła też doceniać jego naturalną formę i bronić jego prawa do bycia tym, czym jest, czasem przed mną samą :-) Dała też okazję do spotkania z innymi kobietami i dowiedzenia się o nich, i od nich, wielu ciekawych rzeczy. A jak to było i jest u Was? 

Shirley, stanik jesienny

$
0
0

Sezon jesienny zbliża się nieubłaganie. Lubię tę zabawę w sezony i cieszę się, gdy nasze firmy bieliźniane biorą w niej udział :-) Kolekcja jesienna Avy wyraźnie różni się od letniej większą ilością ciemnych i nasyconych kolorów, w tym takich przyjemnie jesiennych akcentów, jak pomarańcz kojarzący się z pożółkłymi liśćmi, czy fiolet dojrzałej śliwki. Dzisiejsza bohaterka Shirley prezentuje mieszankę różu i pomarańczu na czarnym tle. Wzór tego modelu widziałam, a nawet przymierzałam już wiosną i już wtedy postanowiłam, że wypróbuję go, gdy tylko pojawi się w sprzedaży. Od niedawna Shirley, bo tak się nazywa model AV 1454, jest już do kupienia w naszych sklepach. Ja oczywiście wolałabym go w wydaniu miękkim, którego niestety nie stworzono... Cóż, mam w takim razie okazję, by znowu spróbować zaprzyjaźnić się ze stanikami półusztywnianymi. Oto, jak mi się udało :-)

Ava - Shirley (AV1454) [Rozmiary: 65 E-J, 70 D-J, 75 C-I, 80 B-H, 85 B-G, 90 B-F, 95 B-E, 100 B-D; cena regularna: 88,55 zł; biustonosz został mi dostarczony przez producenta]

 

 

Estetyka

To nie jest typowy model Avy, ani w ogóle typowy model polskiej marki z Białegostoku ;-) Wydarzyła się tutaj kolejna (po wiosennym Flowery) mała stylistyczna rewolucja w polskim bra-świecie. Gładka siatka zamiast koronki czy haftu w kwiatki, dolna część miseczki w zdecydowanie mniej „piżamkowy” wzór, niż to zwykle bywa. Te kwiatki kojarzą się trochę art decowato, trochę orientalnie, coś jak wzór na pudełeczku z laki, czy coś w tym rodzaju. Podoba mi się i nadruk, i minimalizm pozostałych elementów. Do tego dorzucono metalowe akcenty w postaci kółek z przodu i plakietki z logo, regulatory są także z metalu w srebrnym kolorze (haftki jednak czarne). Mam skojarzenia z marką Gossard. Gdyby w tej samej serii zrobiono push-upa, wyszłoby coś jak Gossardowy plandż ;-)

 

Wykończenie górnej krawędzi miseczek to przyszyta podwójnym zygzakiem ozdobna gumka, trochę majtkowa, ale moim zdaniem pasuje do całości. Podobają mi się też „pikowane” ramiączka. Co do metalowych okuć, to marzyłyby mi się trochę bardziej błyszczące, no i chciałabym mieć gwarancję, że z czasem nie stracą blasku. Producent twierdzi, że są one hipoalergiczne.

 

 

Zapięcie wygląda na dobrej jakości, choć trochę się obawiam o jedną z haftek. Na zdjęciu nabiustnym z tyłu zauważyłam, że lubi wychodzić ze swojego „gniazdka” w zapieciu, ale daje się też umieścić z powrotem na miejscu - mam nadzieję, że nie będę miała z nią problemów. Właściwie dopiero odkąd robię sobie zdjęcia pleców, zauważam, jak bardzo czasem naciągają się zapięcia - jednak wbrew temu, co czasem widać, żadna haftka jeszcze mi nie odpadła w całej mojej stanikomaniackiej karierze :-)

 

Mam jeszcze jedno zastrzeżenie, dotyczące nie tyle wyglądu, co dźwięku ;-) Pianka w dole miseczek szeleści. Szeleści przy pocieraniu zewnętrznego materiału, słyszę ją czasem nawet w czasie noszenia, gdy mam na sobie dopasowaną sukienkę lub bluzkę. Takie efekty też należałoby brać pod uwagę przy projektowaniu :-)

Shirley jest starannie wykonana, sprawia wrażenie solidnego, codziennego produktu (nie buduarowego cacka).

 

Dopasowanie

80H, rozmiar, który przyjmuję za wyjściowy w markach nie stosujących rozmiarówki UK, pasuje jak ulał. Mogłabym ewentualnie rozważyć 85G, ponieważ w obwodzie jest dość ciasny, ale jednak nie zdecydowałam się na zmianę. Miseczki mają właściwy rozmiar, a elastyczna górna część pomaga zniwelować asymetrię.

 

Kształt

Moim zdaniem forma biustu w Shirley jest bardzo dobra. Uniesienie i zebranie oraz zaokrąglony kształt - na moje potrzeby jest świetnie. Jedyne, czego mogłabym się z lekka czepiać, to granica między dolną a górną częścią miseczki - gdy patrzymy na biust w samym biustonoszu, widać, że ta dolna część jest grubsza i sztywniejsza od górnej... Za to między innymi ogólnie nie kocham półusztywnianych modeli. Szew ten jednak pod ubraniem się nie odznacza.

 

Konstrukcja i podtrzymanie



Podtrzymanie w Shirley jest bardzo dobre. Trzyma zarówno tył z niezłej dzianiny i solidnych gumek, jak i wzmocnione pianką miseczki. Elastyczna górna część nie „wypuszcza” biustu - sądzę, że to właśnie dzięki stosunkowo wysokiej, sztywnej części dolnej. Potrafię zrozumieć popularność tego typu pół-gąbkowych modeli, choć mnie ona zbytnio nie cieszy ;-) Chyba duża część zarówno klientek, jak i producentów obawia się miękkich miseczek, które trzeba umieć odpowiednio skonstruować, by nadawały biustowi ten najbardziej pożądany, uniesiony i zebrany kształt, oraz uszyć je z odpowiednich materiałów...

 

Konstrukcję tego modelu producent oznaczył na stronie firmowej i w katalogu symbolem SEMI-SOFT BONNY (K-1416). Jako że nie znam nabiustnie modelu AV 1416 i informacja ta nie powiedziała mi zbyt wiele, przydałby się jakiś krótki opis - nie każda z nas bywa wszak na szkoleniach z Dobrą Kreacją :-) Z tego,  co widać gołym okiem na biustonoszu oraz na schemacie - jest to konstrukcja z 3 części, z ramiączkiem wyprowadzonym z części górnej, nie z dolnej. W miejscu łączenia ramiączka z miseczką od wewnątrz znajduje się wzmocnienie ze stabilnego (nieelastycznego) materiału, które zapobiega rozciąganiu się tego miejsca - bez niego łatwo sobie wyobrazić, co by się stało ;-) Widać je od zewnątrz, ale nie przeszkadza mi ono w odbiorze estetycznym całości. 



Co do fiszbin, nosząc Shirley mam wrażenie, że nie są one tak wąskie, jak w przeciętnym biustonoszu Avy. W katalogu ani materiałach szkoleniowych (bo miałam szczęście być na wyżej wymienionym szkoleniu :-) ) jednak żadnej wskazówki na ten temat nie ma. Ja jednak ostrożnie polecałabym ten model tym nieco szerszym biustom, które często rezygnują z polskiej bielizny z powodu zbyt wąskich fiszbin. Wysokość fiszbin jest moim zdaniem przeciętna - nie są ani wyjątkowo niske, ani wysokie.

Długie są za to fiszbiny boczne, które niestety mnie uwierają. Bardzo bym się ucieszyła, gdyby firmy zaczęły mocniej pracować nad pozbyciem się tego elementu. Niektórzy producenci nie stosują go wcale i nie robi się od tego dziura w niebie ;-) Ani w moim ciele...

 



Wygoda

Nie wiem, od czego to zależy - tutaj wyraźnie bardziej niż w modelu Flowery doskwierają mi fiszbiny boczne, a konkretnie ich dolne końcówki. Co ciekawe, zaczęłam to zauważać dopiero po pewnym czasie. Może biustonosz z czasem trochę zmienił swoją formę? Trochę też odczuwam ucisk dołu fiszbin na żebra. Podejrzewam, że to może być efekt jednak nieco zbyt wąskich fiszbin dla mojego biustu. Poza tymi drutowymi kłopotami nie mam zastrzeżeń.

Część stanikomaniaczek zapewne doceni fakt, że dolna część miseczek jest wyściełana bawełną.

 

 

 

Do kompletu - figi (XL)

Figi mają piękny krój i moim zdaniem w przypadku Shirley to grzech nie mieć całego kompletu :-) Świetnie się prezentują na ciele. Nie są bardzo niskie, właściwie prawie wystarczająco wysokie jak dla mnie, choć wolałabym jeszcze ciut wyższe. Troszkę tylko niepokoi mnie ich delikatność, materiały są cieniutkie i wiotkie - majtki sprawiają tu dużo mniej „pancerne” wrażenie od stanika. I to także stanowi o ich urodzie, bo mnóstwo tu koronki (szerokie pasy z tyłu, góra) i przezroczystego tiulu (przód). Drukowana dzianina jest także cieniutka i miła w dotyku. Mam nadzieję, że będą trwałe. Oczywiście, koronki mogłyby być francuskie i tak dalej, ale tak urodziwe majtki do kompletu to i tak rzadkość, jak na tę półkę cenową (cena regularna: 43,82 zł w Kontri.pl).



 

Galeria

Oto Shirley w zbliżeniach oraz na biuście :-)

 

 

Podsumowanie

Bardzo się cieszę, że nasze firmy coraz odważniej sobie poczynają, jeśli chodzi o design. Już letnia kolekcja Avy zapowiadała interesujacy kierunek - teraz widzę, że jest on kontynuowany. Kolejny ciekawy jesienny model, który niedawno się pojawił, to 1473 - Bettie, także półusztywniany, lecz na innej konstrukcji, z pomarańczowo-fioletowym wzorem. Shirley jednak moim zdaniem wygrywa z nim estetycznie. Wolałabym oczywiście, by wśród tych najciekawszych więcej było miękkich... bez szeleszczącej gąbki :-) Bo co prawda udało mi się Shirley dopasować i trochę się z nią zaprzyjaźnić (mimo kłujących bocznych usztywnień - staram się po prostu nie nosić jej za długo) - to jednak następny testowany model wybrałabym najchętniej znowu spośród tak zwanych softów :-)



Jak Wam się podoba jesienna Shirley? A może już ją znacie? Katalog jesiennej kolekcji Avy możecie obejrzeć tutaj . Nawiasem mówiąc, na tej samej konstrukcji oparty jest „paseczkowiec” - Rita (AV 1486). Znajdzie się też coś dla miłośniczek zieleni...  Ciekawa jestem, czy coś jeszcze Was zainteresowało :-)



Karima, niebieska arabeska

$
0
0

 

To był pierwszy stanik, na który zwróciłam uwagę na stoisku firmy Gaia podczas zeszłorocznych targów w Łodzi - jeden z nielicznych wyłamujących się ze schematu „rzucik na jasnym tle”. Kiedy okazało się, że istnieje także wersja miękka, już wiedziałam, że będę chciała ją przetestować. Firma okazała się chętna do współpracy i mogłam dopasować sobie Karimę już na etapie wzorów kolekcji, zanim na dobre rozpoczęła się produkcja. Teraz oba biustonosze - Karima, a wcześniej jej półusztywniana siostra Ebru - trafiły już do sklepów, zatem najwyższy czas na reckę :-)

Karima jest niestety modelem ograniczonym rozmiarówkowo, ale nie z tej strony, do której przywykłam. Należy do linii biustonoszy Maxi, która obejmuje największe rozmiary miseczek (do L), a właściwie całe grupy rozmiarowe. Dolną granicą są rozmiary: 70K, 75J, 80I, 85H.... Nie wiem czemu nie zdecydowano się opracować miękkiej konstrukcji w całym zakresie rozmiarów. Dlaczego mniejsze i lżejsze biusty miałyby preferować gąbkę (Ebru)? Już chyba logiczniej byłoby odwrotnie, choć ja oczywiście bardzo się cieszę z tego przełamania stereotypu i z tego, że załapałam się na miękką wersję ;-)

To debiutancki występ marki Gaia na Stanikomanii oraz pierwszy biustonosz tej firmy w mojej szufladzie (nie licząc starego przymałego „semisofta”, który niestety w szufladzie pozostał, bo biust odmówił z nim współpracy :-) ).

Testowałam dwa rozmiary Karimy - 80I i 75J, i większość uwag stosuje się do obu staników.

Gaia - Karima , rozmiar: 80I, 75J [Rozmiary: 70 K-L, 75 J-L, 80 I-L, 85 H-L, 90 G-K, 95 F-J, 100 D-I, 105 C-H; cena regularna w Kontri.pl : 102,39 zł]

 

Estetyka

Na paisleye zawsze patrzę przychylnym okiem, zwłaszcza że w bieliźnie nie zdarzają się wcale często. Do tego niebieski kolor i bardzo ładnie zharmonizowanie nadruku z haftem, co też jest sztuką, która nie zawsze się udaje. Całość kojarzy się dalekowschodnio (co potwierdza nazwa wzoru - „turecka noc”).

Nadruk wyglądałby jeszcze lepiej, gdyby miał ostrzejsze kontury - robiąc zdjęcia miałam ciągle wrażenie, że Karima wychodzi mi z ostrości :-) To zapewne kwestia własności materiału (a także braku umiejętności fotografa, bo czasem rzeczywiście wychodziła z ostrości ;-) ).

 

W staniku 80I widać jakby próbę symetrycznego, dekoracyjnego ułożenia wzoru na mostku, niestety nie udało się trafić idealnie :-(

Przeszkadzają mi bardzo szerokie ramiączka - naprawdę mogłyby być ciut węższe. To chyba maksymalna stosowana przez firmę szerokość. W obu testowanych rozmiarach - 75J i 80I - jest ona identyczna. Poza imponującym wymiarem, są ładne i porządnej jakości. Kokardki niestety są z pospolitej wstążeczki, nic lukśnego, a szkoda. Zapięcia są porządnej jakości i sprawują się bez zarzutu.

 

Dopasowanie

Trudno powiedzieć, jak Karima leżałaby w moim „regularnym” europejskim rozmiarze 80H, bowiem rozmiar ten w tym modelu nie istnieje :-) Gdybym trafiła na Karimę w sklepie internetowym, nie w próbkach kolekcji, to zapewne bym jej nie zamówiła z obawy, że będzie za duża. Z kolei kalkulator rozmiarów na stronie firmowej sytuuje mnie na granicy rozmiaru wyżej (przy rozmiarze 80 podaje dla mnie miseczkę J, lub I, gdy zmniejsze obwód pod biustem o 1 cm).

Niespodziewanie miseczki w rozmiarze 80I są na mnie w sam raz i raczej nie mogłyby być mniejsze. Obwód pod biustem jest dość luźny, ale jeszcze do przyjęcia. Wbrew pozorom nie było mi wcale tak łatwo zdecydować, czy wolę 75J czy 80I - bo czułam się w obu tych rozmiarach zaskakująco podobnie.

 

80I


75J

 

75J zaskoczyło mnie tym, że wcale nie jest ciasne. To jednak chyba wyjątek w linii Maxi - inne przymierzane w tym rozmiarze próbki nie chciały się nawet dopiąć. Moim zdaniem można byłoby tu popracować nad mniej elastyczną dzianiną.

Ostatecznie jednak wygrało 80I - miseczki w 75J są wyżej zabudowane i w okolicy ramiączek jest za dużo pustego miejsca. Są po prostu za duże. Na zdjęciu w porównaniu z 80I wygląda, jakby piersi wisiały w miseczkach niczym w woreczkach, co może nie do końca odpowiada rzeczywistości, ale tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że różnica jest, i że w 80I prezentuję się lepiej.

 

Kształt

Karima nie daje mocnego uniesienia ani zebrania, modelowanie w tym biustonoszu jest średnie, za to piersi mają optycznie przyjemnie okrągły kształt, za który Karimę polubiłam. Daję 4, choć są tu pewne niezbyt zauważalne, ale jednak wady. Nieelastyczny haft trochę „wpłaszcza” się w pierś (nie wiem, czy to określenie jest zrozumiałe - dajcie znać ;-) ), a granica między dolną a górną częścią miseczki jest trochę widoczna, podobnie jak to się zdarza w modelach półusztywnianych.



 

A oto, jak Karima prezentuje się pod sukienką. Na marginesie - daje się tu zaobserwować błąd, który najczęściej popełniają autorzy sukienek bez rękawów. Chodzi o towarzyszący brakowi dostatecznej ilości miejsca na biust za duży podkrój pod pachami, co powoduje, że prawie każdy stanik wygląda na świat przez otwory na ręce. Trudno, niektórym ciuchom muszę to wybaczyć, a staniki mam ładne :-) By the way, nie bez odrobiny przekornej satysfakcji występuję tu z małym i zupełnie niespiczastym dekoltem ;-) Przy dekolcie jest marszczenie, dzięki któremu choć kawałek biustu się mieści.

 

Konstrukcja i podtrzymanie

Biust w Karimie jest dość stabilny mimo rozciągliwego obwodu (jest rozciągliwy, ale w miarę pracujący). Zabudowane miseczki dobrze go podtrzymują.

Druty nie są za wąskie ani za szerokie, za długie ani za krótkie :-) Jak widać, fiszbiny w tym modelu są prawie „wiszące”, choć nie jest to typowy krój bandless. Szkoda, że nie znam fachowych terminów, ale wydaje mi sie, że jest to coś pośredniego między konstrukcją z kołyską i bez. Nazwałabym to po swojemu zredukowaną kołyską ;-)

 

Na poniższych fotkach zaś widzicie pewien eksperyment „konstruktorski”. Wydaje mi się, że zebranie materiału u dołu mostka mogłoby dać lepsze zebranie biustu i jednocześnie bardziej otwarte ku górze miseczki tudzież bardziej zbliżoną do poziomu krawędź górną. Nie jestem konstruktorką, ale może takie zwężenie mostka u dołu miałoby sens?

 

Wygoda

Z przyjemnością stawiam maksa. Karima jest stanikiem bardzo wygodnym. I to mimo posiadania bocznych fiszbin, które tak często uprzykrzają mi życie.

Po pierwsze, są one krótsze niż w wielu innych modelach, stosunkowo niskie są też boki, w których „siedzą”. Może właściwsze byłoby tu określenie „wąskie boki”, ponieważ wydaje mi się, że boki wcale nie sięgają znacząco niżej niż w przeciętnym staniku, za to wyżej się zaczynają, ze względu na spore podkrojenie od dołu. Dla mnie to świetna wiadomość, bo właśnie dół najczęściej mnie uwiera.

 

Poza tym firma zastosowała tu ciekawy patent na fiszbiny boczne. Są jakby teleskopowe - przy nacisku np. od dołu usztywnienie ustępuje i przesuwa się do góry (a potem wraca na miejsce). Na stronie firmowej producent opisuje to rozwiązanie tak:

Na szczególną uwagę zasługuje nowa technologia szycia bocznych fiszbin. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom klientek, które czują dyskomfort z powodu uwierających fiszbin, zastosowaliśmy nową technologię ich szycia. Polega ona na tym, że zamiast jednego elementu występują dwa, współpracujące ze sobą. Końcówki fiszbin wszyte są w elastyczną taśmę i zachodzą na siebie wewnątrz tunelu. Ponadto wykonane są z cieńszego i bardziej elastycznego tworzywa, co umożliwia idealną ich współpracę z użytkowniczką biustonosza – przy każdym ruchu fiszbiny poruszają się zgodnie z ruchem ciała zachodząc jedna na drugą.

To działa - czyli nareszcie koniec dziobania bocznym drutem! :-)

Karima ma jeszcze jedną ciekawą cechę: miseczki są wyściełane miękką dzianiną ze 100% bawełny. Może to ucieszyć posiadaczki wrażliwszej skóry piersi.

 

Galeria

Karima z bliska, bezbiustnie i nabiustnie :-)

 

Podsumowanie

Ogólnie jestem pozytywnie zaskoczona miękką Gaią. Bałam się za wąskich fiszbin i wad konstrukcyjnych, tymczasem otrzymałam „noszalny” model zaokrąglający i raczej podkreślający biust, o przylegającym mostku i miseczkach nie wedrujących pod pachy. Ciekawa jestem, jak sprawują się inne modele w konstrukcji SMX (miękki maxi): w katalogu wiosennym były to dwa kolory Chantal (czarny i szmaragd) oraz biała Nancy, w katalogu kolekcji jesiennej naliczyłam 3 modele łącznie z czarną Chantal (bazową). Oprócz tego jestem bardzo ciekawa, czy uda mi się dopasować jakikolwiek model regularny, o rozmiarówce kończącej w obwodzie 80 na miseczce H, zwłaszcza miękki :-) W jesiennej kolekcji jest kilka ciekawych propozycji...

 

Uwaga, promocja!

Co prawda rozmiarów Karimy w firmowym sklepie Gai jest aktualnie niewiele, ale być może znajdziecie coś dla siebie :-) Zakupy tańsze o 20% (dotyczy wszystkich nieprzecenionych produktów, nie tylko Karimy!) będziecie mogły zrobić tam aż do końca września. Kod rabatowy, działający jednorazowo i po zalogowaniu, to: STANIK16EF3. Zapraszam :-)

Na zakończenie jak zwykle pytanie do Was: jakie są Wasze doświadczenia z marką Gaia? Czy są wśród was użytkowniczki rozmiarów Maxi? A może mieścicie się w standardowym zakresie rozmiarów? I jak Wam się podoba Karima? :-)


More love kwiatowe, czyli Panache - kolekcja wiosna-lato 2017

$
0
0

Czas na kolejny przedsmak przyszłej wiosny :-) W kolekcji Panache znowu królować będą kwiaty w wielu odsłonach i tonacjach. Co prawda miłośniczki bielizny są ostatnio tak zasypywane florą, że mają już prawo zatęsknić za czymś innym, jednak niektóre z wzorów tej kolekcji będą tak udane, że mnie samej będzie trudno im się oprzeć. Wszechobecność kwiecia nie znaczy, że nie pojawi się też szczypta abstrakcji, będzie jej jednak wyraźnie mniej niż w kolekcji Cleo na ten sezon.

W kolorach - wariacje na temat moreli, malinowa czerwień plus szczypta różu, a z chłodnej strony spektrum - odcienie morskie i błękitne. Gdybym miała szukać skojarzeń - ta paleta kojarzy mi się z zachodem słońca. Nie zabraknie też uniwersalnych beży. Do tego, jak zwykle obfita, klasyczna kolekcja bazowa. Dajmy zatem nura w kwiatowy gąszcz :-)

 

Morelove

Amatorki odcieni morelowego pomarańczu ucieszą się z Jasmine. W sezonie będą aż trzy kolory, plus oczywiście dwie wersje bazowe (które zapowiadane są na listopad tego roku). Pierwsza z sezonowych wersji to petal print, czyli nadruk kwiatowych (różanych?) płatków na bardzo jasnym kremowomorelowym tle. To kolejny przykład unikania w tym sezonie czystej bieli na rzecz „prawie białych” subtelnych odcieni, jak kremy czy blade róże (przykładem z kolekcji Cleo jest model Breeze).

Ten kojarzy mi się nieco z pewnym Elomczakiem, w którym wystąpiłam niedawno na pewnym bra-selfiaczu ;-)

Rozmiary Jasmine: UK 28 F-HH, 30-38 D-K.

 

W koralowym pomarańczu wystąpi koronkowa bliźniaczka Jasmine - Envy (oprócz tego dostępna także w trzech wersjach bazowych: beż, czerń i kość słoniowa).

Rozmiary Envy (takie same, jak Jasmine): UK 28 F-HH, 30-38 D-K.

 

Evergreen Tango też ubierze się w jasny pomarańcz :-) Nie jest to jedyna sezonowa wersja tego modelu - druga będzie... za chwilę ;)

Rozmiary Tango: UK 28-40 D-K, 42 D-J, 44 DD-FF.

 

Malinove

Intensywna czerwień pojawi się w dwóch klasycznych modelach. Pierwszy to wyżej wspomniane Tango - wersja ruby:

 

Drugim czerwonym owocem będzie Clara . Wersja ta nazywa się pink/dove, czyli różowo-gołębia - ten róż to zdecydowana malinowa czerwień, a gołębiość to moim zdaniem po prostu beż o chłodniejszym odcieniu.

Rozmiary Clary: UK 30-38 D-J, 40 E-J.

 

Mineralne

Bardzo lubię niebieskie i niebieskawe staniki. Prawie tak, jak zielone :-) Jeden z najciekawszych kolorów tej kolekcji to mineral blue , w którym ma wystąpić Andorra. Rzeczywiście ma coś wspólnego z błękitną glinką, albo z jakimś półszlachetnym kamieniem. Na zdjęciach katalogowych prezentuje się trochę żywiej niż w rzeczywistości - w realu kolor jest bardziej stonowany. To jednak wyjątkowa wersja Andorry - koronka jest pięknie dwukolorowa, morsko-złocista.

Rozmiary Andorry: UK 28-40 D-J.

 

Szafirowa będzie druga wersja Clary . W tej i tylko tej wersji kolorystycznej dostępny będzie nowy krój majtek - figi z wysokim stanem. Kuszą bardzo! Lubię Clarę (i trochę kolekcjonuję jej kolory ;), a z tymi majtkami to chyba będzie mój musthave.

 

Przesuwamy się w stronę błękitów - chyba najbardziej udana w tym sezonie wersja Jasmine będzie miała trochę niezapominajkowy, trochę fiołkowy, trochę pochmurny kolor, z żółtymi akcentami. Na katalogowych zdjęciach wygląda słodziej, w rzeczywistości burzowe chmury mocniej dominują :-)

 

W bladym błękicie ( powder blue ) powróci termicznie modelowana Elise. Cenię ten model, po tym, jak miałam okazję go przetestować - kształt miseczek jest udany; dodatek koronki powoduje, że jest elegancko i nie nudno. Polecałabym mu wejście do bazy ;-) Szkoda tylko, że w tej wersji kolorystycznej koronka ma odcień taki sam, jak reszta.

Rozmiary Elise: UK 30-38 D-G. 

 

Kwiatowe

Odłożyłam najbardziej ukwiecone sztuki prawie na deser :-) Zacznę od modelu okładkowego. Thea to miękka balkonetka trójdzielna o kroju nie-tangowatym, lecz florisowatym. Wyjątkowo przyjemny kwiatowo-liściasty deseń na tle w kolorze kości słoniowej (znowu ten „niebiały”). Nie przymierzałam jeszcze Thei, ale Florisa owszem - jest to krój mocno zbierający i podnoszący, powinien też nadawać się dla biustów nieco pełniejszych u góry ze względu na to, że jest stosunkowo otwarty. Tu materiał w górnej części miseczki jest elastyczny, co powinno dodatkowo ułatwić dopasowanie przy np. asymetrii. Muszę powiedzieć, że mimo tego jasnego tła napaliłam się nieco na Theę :-)

Rozmiary Thei: UK 30-38 D-K.

 

A teraz czas na mojego najbardziej must-have'owego must have'a :-) Czyli na Florisa. Jak sama nazwa wskazuje, znowu w kwiaty, tym razem na czarnym tle. Mam słabość do wielokolorowych kwiatów na ciemnych tłach, dlatego polubiłam tę wersję od pierwszego wejrzenia. Kwiaty wyglądają trochę jak namalowane na szkle - folk powraca. Lubię to!

 

Rozmiary Florisa: UK 30-38 D-K.

 

Tęczowe

I abstrakcyjne! Podczas gdy kolekcja Cleo oferuje wielokolorowe, malarskie ciapki w kilku wydaniach - tu, w tradycyjnym Panache, taki wzór pojawi się tylko raz. Będzie to trzecia z kolei wersja modelu Jasmine - white abstract. O ile abstract zdecydowanie popieram, o tyle white już mniej, choć nie mogę powiedzieć, by mi się ta wersja całkiem nie podobała. Tęcza zawsze kusi ;-) Choć marzyłabym tu o nie-białych ramiączkach i tyłach...

 

Kawowe i śmietankowe

Spora część modeli z kolekcji sezonowej ma neutralne, bazowe barwy, co, jak się być może domyślacie, nie cieszy mnie zbytnio, ale wiem, że tego typu odcienie szczególnie dobrze się sprzedają w ciepłej porze roku. Zacznę od całkowitej nowości - usztywnianego modelu Petra. Petra nie ma jednak termicznie modelowanych miseczek, lecz jest tradycyjnym sztywniakiem szytym. Jej krój to side-support, czyli konstrukcja z panelem bocznym, mająca w zamyśle dobrze zbierać i zaokrąglać biust, do tej pory nie widywana w wydaniu usztywnianym (przynajmniej w znanych mi dobrze markach D-plusowych). Niestety nie miałam okazji zobaczyć, jak Petra prezentowała się na modelkach, bo tym razem pokazy kolekcji odbywały się pechowo w czasie mojego urlopu. Na zdjęciach wyglądała nieźle... Chętnie wypróbowałabym Petrę na własnym biuście, choć kolor cappucino, w którym wystąpi, nie zachywca mnie specjalnie. Jeśli już klasyka - wolałabym czerń :-)

Rozmiary Petry: UK 28 E-H, 30-38 D-H. 

 

A teraz pokażę Wam tylko na szybko coś, co wejść miało, ale jednak do sprzedaży nie wejdzie. Sandie - beżak raczej dla tradycjonalistek, ale z ciekawostką: aplikacje na ramiączkach. Mam nadzieję, że Panache powróci kiedyś do tego pomysłu zdobniczego.

 

Mamy tu jeszcze frakcję śmietankową - Penny. Jest to side-supportowy full-cup, coś jak Andorra, jak podejrzewam - ale bez elastyczności w górnej części miseczki. Tradycyjna do bólu, ale haft jest ładny, a całość kojarzy mi się ze starymi Panaszami oraz z bazówką Fantasie.

Rozmiary Penny: UK 30-38 D-K.

 

Trochę na doczepkę wjadę tutaj z ultrabladym brzoskwiniowym różem i... miękkim plandżem! Ava przypomina nieco dawną plandżową Andorrę, której niestety nie ma już w kolekcji. Może się sprawdzi i wejdzie na stałe do repertuaru? Byłabym za, zwłaszcza że miękkie plandże to rzadkość. Ava debiutuje w obecnej jesienno-zimowej kolekcji w całkiem ciekawej wersji szarej. Hmm, może udałoby mi się ją wypróbować? Jeśli się uda, na pewno zdam Wam relację.

Rozmiary Avy: UK 28 F-H, 30 DD-H. 

 

Bazowe

Kto jak kto, ale marka Panache traktuje bazę poważnie, co daje się zauważyć również w podejmowanych ostatnio przez firmę działaniach promocyjnych (mam tu na myśli kampanię Modelled by Role Models, o której słówko na końcu).

W omawianym sezonie kolekcja będzie równie obfita, jak zawsze. Po pierwsze - zawierać będzie bazowe wersje modeli takich jak: Jasmine (beż, czerń), Envy (czerń, cielisty, kość słoniowa), Tango (czarny, biały, cielisty w wersji balkonetkowej i plunge), Clara (czarno-grafitowy, beżowy), Andorra (czarny, kremowy, biały), Idina (beż, czarny). Zostają jeszcze dwa kolory Porcelain Viva oraz Porcelain w wersji balkonetkowej, ale ta kolekcja termicznie modelowanych gładziochów jest już zastępowana przez Porcelain Élan (balkonetka, plandż, strapless - uwaga, nie będzie wersji miękkiej balkonetkowej). Zostaje bezramiączkowa Evie (beż i czerń), nie będzie już niestety wersji ślubnej Evie Bridal.

Zadomowi się w bazie debiutująca jesienią 2015 Cari - biustonosz termicznie modelowany z pianki typu spacer, który wystąpi w kolorach beżowym i czarnym (rozmiary: UK 28 DD-G, 30-34 D-H, 36 D-GG, 38 D-G).

Dla karmiących pozostanie w ofercie miękka Sophie w wersjach kremowo-beżowej i czarno-cielistej, ale pojawi się też, i to już w obecnym jesiennym sezonie, nowość - Eleanor o termicznie modelowanych piankowych ( spacerowych) miseczkach na fiszbinach. Prosi się, by powiedzieć: nareszcie - karmiące biusty naprawdę potrzebują tego rodzaju modeli (gładkich, na drucie). Dodatkową atrakcją jest tu haczyk do spinania ramiączek na plecach. Rozmiary Eleanor: UK 28 DD-G, 30-34 D-H. 

 

Detale

Na plan pierwszy w tej kolekcji wybijają się oczywiście kwiatowe nadruki w takich modelach jak Floris, Thea, Jasmine. Najefektowniejsze koronki to już tradycyjnie Clara, plus dwukolorowa Andorra. Hafty raczej nie zwracają uwagi. Biżuterii brak, ale przyjemnie dopracowane są niektóre kokardki (Thea, Floris, tiulowe Jasmine, Elise).

 

Rozmiary i kroje

Cieszy mnie ponowne pojawienie się w ofercie Panache miękkiego plandża (Ava), oraz zadomowienie się Jasmine w bazie (dzięki czemu w kolekcji mamy już 5 wersji tego modelu), a także modele Florisopodobne, przy czym tych ostatnich mogłoby być jeszcze więcej. Mamy jedną nowość konstrukcyjną - Petrę - ciekawa jestem, czy tradycyjne modele usztywniane pozostaną w marce na dłużej.

Jeśli chodzi o rozmiary, warto odnotować, że całkiem sporo modeli w kolekcji zaczyna od rozmiaru 28 pod biustem (60) . Dotyczy on często ograniczonego zakresu miseczek (np. F-HH), ale występuje w modelach: Jasmine, Envy, Ava, Petra, Cari, Idina, Porcelain, Eleanor, Andorra i oczywiście Tango. Niestety Floris i jego koleżanka Thea zaczynają od 30 (65), za to oba sięgają do miseczki K, która pozostaje górną granicą i występuje w kolekcji bardzo często.

Jeśli chodzi o górną granicę podbiustową - większość modeli kończy na 38 (85). Dalej sięga Tango, Andorra i... Clara, która powiększy swój zakres o obwody 40 (90) E-J :-) To może być dobra wiadomość dla plus-sajzowych miłośniczek efektownych koronek.

 

Galeria

Oto moje własne zdjęcia próbek kolekcji w pełnym zestawie i ze wszystkich stron :-)

 

 

Katalog

Przyjemne zdjęcia pełne słońca - gorące, wakacyjne popołudnie. A propos naszych niedawnych dyskusji o sposobach prezentacji bielizny - modelka sprawia wrażenie naturalnie zrelaksowanej, nie jest plastikowo-sztuczna. Stanowi to raczej regułę w katalogach dobrych brytyjskich marek, i przyjamniej tego standardu życzyłabym sobie wszędzie... 

 

 

Kampania

Wrócę jeszcze na chwilę do tematu bazy :-) W kampanii Modelled by Role Models (już tradycyjnie jej bohaterki prezentują kolekcję bazową Panache), o której pisałam Wam wiosną , niestety nie przeszłam do finału, ale bardzo dziękuję za wszystkie Wasze głosy! Miłym akcentem jest fakt, że jedną z finalistek została inna Polka - Sylwia Błach , blogerka (Rozkosze Umysłu i VamppiV), pisarka, programistka, osoba działająca na rzecz osób niepełnosprawnych (sama porusza się na wózku).

Organizator piszę o niej tak: Poprzez swoje inspirujące blogi, jak i bycie ambasadorką osób niepełnosprawnych, promuje zmianę wizerunku osób z niepełnosprawnością w Polsce. Pracuje również przy wyborach Miss Polski na wózku oraz jest w trakcie przygotowań do organizacji konkursu Miss Świata na wózku, który odbędzie się w 2017 roku. Sylwia pracowała także dla agencji Butterfly Agency Models, która zachęca kobiety z i bez niepełnosprawności do pokazywania swojego piękna bez względu na figurę, stan zdrowia czy rozmiar . 

Uważam, że Sylwia będzie świetnym Kobiecym Wzorcem (vel Role Modelką), zwłaszcza że sama na nią głosowałam :-) Blogerki górą! Cała kampania jest pozytywna i cieszę się, że brałam w niej udział, obok wielu innych fajnych osób ;-)

Wszystkie sześć finalistek możecie zobaczyć i przeczytać o nich tutaj.

A wracając do kolekcji sezonowej... Jak Wam się podoba to kolejne zaproszenie do Panaszowskiego ogródka? ;-) Moim zdaniem miła będzie ta wiosenna odmiana po dość mrocznej kolekcji na aktualną jesień :-) Czy wypatrzyłyście jakieś swoje musthave'y? U mnie zaczyna się od Florisa, ale nęci mnie też szafirowa Clara w komplecie z wysokimi figami oraz mineralna Andorra (czy uwierzycie, że nie mam jeszcze żadnej Andorry?). A może i Thea? Naukową ciekawość budzi Petra. A Wasze musisztomiecie? :-)

 

Szaraki

$
0
0

Kiedyś często ubolewałam nad tym, że mało w bieliźnie odcieni szarych, srebrnych, gołębich, popielatych i tym podobnych. Czasem cieszyłam się z tego czy innego modelu w srebrzystym odcieniu. Potem nadeszła wielka moda na szarość, a ja wyjątkowo w tym przypadku nie stałam się jej ofiarą ;-) Nie kocham siebie w szarościach (zwłaszcza gładkich), a trend szarej dresówki od początku nie budził mojego zachwytu. Ale szara bielizna to trochę co innego - zwłaszcza w wydaniu eleganckim, z odrobiną błysku, srebra, perłowości. Takie szarości lubię najbardziej (na przykład takie jak ta :-).

Ale niezależnie od moich własnych upodobań - odnotować wypada, że szarości ostatnio namnożyło nam się sporo w ofercie różnych marek. Czas na przegląd szaraków!

 

Barwny klombik

Wintydżowe wzory w kwiaty opanowały ostatnio wszystko. Staniki też. Co ciekawe, bywają chętnie łączone właśnie z szarym tłem. Przykładem jest Mimi z kolekcji Cleo by Panache na aktualny sezon jesienny. Te różyczki kojarzą mi się ze starymi pocztówkami albo wzorami na pudełkach po czekoladkach,  zachomikowanymi gdzieś przez babcię czy ciocię. Wintydż to wintydż :-) A model nawet całkiem uroczy.

 

Prawdziwe stado szaraczków na klombach znaleźć można w Bravissimo. To marka może mało u nas popularna, bo dostępna tylko w internetach, albo poprzez wycieczkę do UK, ale przecież oba te rozwiązania są w zasięgu niejednej stanikomaniaczki! Sama kupuję w Brav nieregularnie, ale już od wielu lat. Marguerite to typowa miękka balkonetka z nadrukiem u dołu i haftem u góry. Ten haft, prawdę mówiąc, nieszczególnie mnie zachwyca w tym zestawie, ale samo połączenie szarej kwiecistości z czernią uważam za udane. Niektóre z kwiatów przypominają bratki, co dla mnie zawsze jest plusem ;-)

 

Pięknymi wintydżowymi różami na szarym tle uraczyła nas ostatnio polska marka Gorteks. Oto miękka, elastycznomiskowa Cleo w wersji szarofloralnej. Model ten recenzowałam dla Was we wcieleniu tropikalnym :-) Podobają mi się tu zwłaszcza te zielone róże...

 

A tu mamy już nie kwiaty, ale też roślinność. Tangowe listki wystąpiły na szarym tle w przemijającej właśnie kolekcji letniej Panache - tak jak się spodziewałam wiosną, wraz z nadchodzącą jesienią zyskały dla mnie większy powab :-) Oto szare Tango.

 

Szare kwiaty

Przejdźmy do kwiatowych szaraków utrzymanych w nieco poważniejszym klimacie. Darcy to też bravissimowski szarak. Właściwie mamy tu wiele shades of grey na białym tle, z dodatkiem czerni. Imponująca rozmiarówka - do miseczki L (brytyjskiej)! Chyba żadna z brytyjskich firm D+ nie może poszczycić się takim zakresem. Wzór to bardziej mono - tylko szarości i czarna koronka. Koronka jest elastyczna (choć podobno we wszystkich rozmiarach czymś podszyta - rozumiem, że także elastycznym materiałem), a side-supportowy krój kojarzy się z Jasmine marki Panache, albo z Fantasie i jej side-supportowymi modelami w kwiatki.

 

W Bravissimo znalazłam też tego oto Gossarda - Harmony, jednak zdjęcie z firmowej strony lepiej oddaje jego kolory. Jest to kwiatowy wzór w odcieniach zimnej, jakby fioletowawej szarości, z elementami różu, ale moim zdaniem również wpisuje się w szaraczkowy trend:

Harmony to niski, usztywniany plunge do miseczki G, jak to bywa w Gossardzie. Uwaga niższa cena ;-)

A na rodzimym podwórku? Kilka szaraków miałyśmy, jak być może pamiętacie, w letniej kolekcji marki Gaia. Glenn to półusztywniany model, w bieli, ale w szarą łączkę i z szarym haftem.

 

Szare koronki

Jednym z najładniejszych koronkowych staników, jakie ostatnimi czasy widziałam, jest Marianna od Fantasie w wersji silver. To chyba jeden z tych modeli, które miały zastąpić produkty bardziej lukśnej marki Fauve tego samego producenta, która niestety została zlikwidowana. Marianna ma wersję miękką - plandżowo-balkonetkową (do GG) oraz usztywnianą half-cupowatą (do G). Podobają mi się obie, choć zwłaszcza tę drugą ciężko dostać...

 

Główną szarą damą aktualnej (czyli jesiennej) kolekcji Panache jest Ava - miekki model typu plunge. Przyznam, że mam na nią chrapkę, i wynika ona nie tylko z żyłki eksperymentatorskiej - po prostu uważam, że dobrze się prezentuje z tą burgundową kokardką :-)

 

Jeśli chodzi o ścisłość, Allegra (by Fantasie) to hafty, nie koronki, ale mieści się w temacie ażuru. I to w pełni, ponieważ obie wersje, balkonetkowa i half-cupowa, są miękkie i przejrzystawe. Tę drugą znam i lubię - mam już w dwóch wersjach kolorystycznych, czerwonej i kobaltowej. Kto wie, może kiedyś skuszę się i na szarość :-)

 

 

Szare melanże

Melanże są ostatnio na czasie, zwłaszcza w sporcie, skąd przeniknęły jak widać i do bielizny. Wprawdzie nie jestem fanką szarego dresu, ale w wydaniu bieliźnianym dresowatą melanżowość nawet lubię.

W szarych melanżach przoduje freyowskie Deco Delight, które dorobiło się już dwóch szaromelanżowych wersji: jasnej bazowej i ciemniejszej sezonowej.

Wersja dove grey:

 

Wersja charcoal, z dodatkami w przyjemnym fioleciku:

 

Firma Panache też postanowiła dostarczyć swoim fankom nieco melanżu. Koko Muse w aktualnej kolekcji występuje w graficie przyprawionym odrobiną magenty.

 

Szary metalik

Jeden z moich ulubionych rodzajów bra-szarości to gładkie powierzchnie lśniącej satyny. Wrócę do marki Bravissimo - świeżą wersję usztywnianego plunge'a Satine (miseczki do J!) można chyba zaliczyć do niebieskawych szaraków. Co prawda kolor na zdjęciu zbliża się jakby do fioletu, ale opisany jest jako grey. To dobrej jakości i bardzo wygodny model, jak przekonałam się kupując sobie jego kolorowe wersje - tu przeczytacie recenzję.



Już nieco stara, ale wspaniale srebrzysta wersja Deco Charm marki Freya wciąż budzi mój zachwyt (jestem jej szczęśliwą posiadaczką). Srebro zestawiono tu z czarną koronką oraz wzbogacono całość super lśniącą zawieszką - kryształkiem:

 

Srebrną satynę zaserwowała nam w letniej kolekcji również nasza marka Gaia. Zakłóca ją jednak drobny rzucik :-) W ofercie dwa modele - całkowicie usztywniany Lilian oraz półusztywniany Liv.

 



Najbardziej jednak tęsknię za metalikiem w wersji miękkiej, np. za szarą satynową dzianiną simplex, którą od czasu do czasu serwowała nam marka Elomi w swoim klasycznym full-cupie Caitlyn. Było już srebro, był grafit... Mam nadzieję, że oba te kolory wrócą w modelu Cate, która jest następczynią Caitlyn.



Szarak z rzucikiem

Jedno słowo: Zen :-) Ta miękka balkonetka marki Freya (do miseczki GG) występuje aktualnie w szarości z białym deseniem, wykończonej różem. To dobry zestaw kolorów :-)

 

Ciekawa jestem, czy lubicie szary kolor w bieliźnie. W jakim wydaniu najbardziej Wam się podoba? Ja jestem entuzjastką metaliczności oraz koronek i haftów, mniej podoba mi się szarość we wzorach i jako tło, choć staroświeckie róże mają swój urok... Chętnie też powitałabym więcej ciekawych wzorów geometrycznych, bo stonowana barwa aż prosi się o jakąś deseniową wymyślność. A Wy lubicie odcienie szarości?

Zapraszam Was także do uzupełniania powyższego zestawu. Znacie jeszcze jakieś miłe szaraki? :-)



Bijemy rekordy i reCYClujemy :-)

$
0
0

Ambasadorki tegorocznej akcji DOTYKAM=WYGRYWAM zachęcają do udziału

 

Październik blisko, a z nim, jak co roku, akcje na rzecz profilaktyki raka piersi. Niektóre z nich organizują firmy związane z markami D+ i promujące brafitting - takie jak Panache. Tegoroczna edycja akcji DOTYKAM=WYGRYWAM zapowiada się dość oryginalnie - ma polegać na próbie pobicia rekordu Guinessa w samobadaniu piersi. Rozumiem, że chodzi o zebranie jak największej liczby kobiet, które będą równocześnie badać sobie piersi pod kierunkiem specjalisty :-) a przy okazji - o promowanie całej idei badań profilaktycznych.

Co szczególnie ważne, kampanii tej będzie jak zwykle towarzyszyło promowanie brafittingu, co jest istotnym wyróżnikiem tej akcji na tle innych i co sprawia, że ją chętnie nagłaśniam :-) Warszawskie stanikomaniaczki 1 października o 12:00 mogą wpaść na Błonia przy Stadionie Narodowym, gdzie będą mogły:

- nauczyć się samobadania piersi (bicie rekordu zaplanowane jest na godzinę 14:00 :-) )

- skorzystać z porad lekarzy (onkolog, lekarz chorób zakaźnych, dermatolog, nefrolog oraz endokrynolog)

- zbrafitować się, czyli dobrać sobie właściwy rozmiar biustonosza, lub zachęcić do brafittingu swoje znajome (na wydarzeniu będą obecne brafitterki z Panache)

- oddać stare biustonosze do reCYClingu (z którego dochody przekazane zostaną na Stowarzyszenie Polskie Amazonki Ruch Społeczny) i za każdy oddany stary biustonosz otrzymać kupon o wartości 20 zł na nowy biustonosz marki Panache :-)

ReCYCling będą organizowały także wybrane sklepy z biustonoszami, których adresy znajdziecie na stronie akcji www.dotykamwygrywam.pl

Brałyście kiedyś udział w kampanii Dotykam=Wygrywam? Czy Waszym zdaniem są one ciekawie zorganizowane i rzeczywiście zachęcają do dbania o zdrowie piersi tudzież o właściwe dopasowanie biustonosza? :-)

Playful Promises, czyli obiecanki cacanki

$
0
0

Jak można było wyprodukować tak ładny, a jednocześnie źle skonstruowany biustonosz? Uff, ten wpis po prostu musiał zacząć się od tego zdania ;-) To nie będzie typowa recenzja, ponieważ produkt już powędrował z powrotem do sklepu. Z reguły w takich przypadkach nie piszę w ogóle recenzji - samo przymierzanie bez dalszego noszenia nie pozwala na dokładną ocenę niektórych aspektów. Przede wszystkim jednak szkoda mi czasu i wysiłku na opisywanie czegoś, czego nie polubiłam i nosić nie będę. Tu postanowiłam zrobić wyjątek, ponieważ: 1) mimo wszystko marka wydaje mi się interesująca... na przyszłość, bo niestety kolejny nabytek - Mariela - okazał się dopasowaniową porażką (miseczki za małe o jakieś dwa rozmiary) 2) Emerald Strappy Curve Bra mimo mankamentów konstrukcyjnych bardzo spodobał mi się wizualnie. Weźcie jednak pod uwagę, że moje oceny poniżej powstały w wyniku jedynie przymiarek.

Przyda się tu kilka słów o firmie Playful Promises. Jest to brytyjska marka, znana z bielizny w stylu seksownym, która niegdyś ograniczała się do rozmiarów A-D, czy może A-E - a od niedawna oferuje także linie D-G oraz Curve (rozmiary pod biustem 36-42 brytyjskie). Dzięki temu od pewnego czasu sporo szumu na jej temat na bieliźnianych i plus-sajzowych blogach. Postanowiłam więc spróbować, zachęcona oryginalnym designem, niespotykanym u popularnych marek D+.

Zanim zacznę rozwodzić się nad Emeraldem, zaserwuję Wam jeszcze kilka zdań o tym, czego wymagam od tak zwanej fikuśnej bielizny.

 

Brafitting jest sexy

Pewien czas temu w anglojęzycznej bra-blogosferze przeczytałam nieco opinii w duchu, że społeczność bra-entuzjastek skupia się za bardzo na brafittingu -  zanadto czepia się kwestii dopasowaniowych, zamiast po prostu cieszyć się urodą bielizny. I o ile sama też uważam, ze przesadny perfekcjonizm jest przesadny oraz fakt, że gdzieś tam mostek odstaje na centymetr, a kształt nie jest idealnie jakiśtam nie spędza mi snu z powiek, to jednak wciąż wymagam, by w dopasowaniu biustonosza spełnione było pewne minimum. Można spotkać się z twierdzeniem, że bielizna erotyczna czy erotyzująca to inny świat i że reguły dopasowania czy konstrukcji nie są tu istotne. A ja zapytam przekornie: dlaczego? Czy jeśli mam do czynienia z dość klasycznie zbudowanym biustonoszem miękkim na fiszbinach, którego estetyka nie uniemożliwia tego, by leżał jak normalny biustonosz miękki na fiszbinach, to dlaczego nie mogę od niego wymagać, żeby leżał jak normalny biustonosz miękki na fiszbinach? ;-) Odpuściłabym może, gdyby to był twór fantazji projektanta, daleki w swoich założeniach od biustonosza jako takiego - ale jeśli mam normalny stanik, to jednak spodziewam się, by wyglądał jak stanik, czyli mniej więcej mieścił biust i przylegał na mostku. Jeśli wyglądam w nim jak w źle uszytym biustonoszu - tak też się czuję: jak w może i ładnym, ale źle uszytym biustonoszu. Czyli, w skrócie, czuję się źle. Ciekawa jestem, czy jestem w swoim podejściu odosobniona, czy nie? :-) Czekam na Wasze opinie.

A teraz wreszcie do rzeczy: czym tak mnie rozczarował, a czym zachwycił Emerald Strappy Curve Bra?

Playful Promises - Emerald Strappy Curve Bra , rozmiar: UK 38FF [Rozmiary miseczek: B-G , obwody: 38-42, cena: £38.00 ]

Estetyka

Oczywiście ten szmaragd w dolnej części miseczek od początku przykuł mój wzrok. I od razu mam powód do narzekania: moim zdaniem jest go za mało, jest ciut za mocno przytłoczony czernią górnej części. Wynika to ze specyficznego kroju misek oraz z tego, że okazały się na mnie trochę za duże - zbyt wysoko zabudowane. Satyna jest jednak pyszna. Z czarnej satyny zrobione są też paseczki i ramiączka.

Jestem zachwycona także układem tych wszystkich pasków. Z boków - układają się, jakby podtrzymywały piersi, choć to tylko złudzenie, bo całą robotę wykonują tu miseczki. Z przodu tworzą ten charakterystyczny prześwitujący mostek. Klamerki są z błyszczącego metalu w kolorze złotawym. Mają funkcję czysto ozdobną - nie da się nimi niczego regulować.

Wszystko bardzo dobrej jakości - świetne w dotyku zarówno satyny, jak i wszelkie dzianiny, bardzo dobrej jakości zapięcie. Ciekawym zabiegiem - nie wiem czy bardziej estetycznym, czy konstrukcyjnym - są podwójne fiszbiny boczne w obszytych satyną kanalikach. Szycie bardzo staranne, żadnych wiszących nitek.

To mógłby być jeden z najciekawszych, najbardziej oryginalnych modeli w mojej szafie. Niestety w innych dziedzinach ma zbyt dużo wad.

 

Dopasowanie

Rozmiar pod biustem przewidywalny - regularne, nie bardzo luźne 38, które mogę nosić spokojnie, ewentualnie przepinając się ciaśniej w razie potrzeby. Miseczki za to - ok. 1 rozmiar za duże. Za dużo pustego miejsca u góry po bokach, za wysokie zabudowanie - na pewno więcej niż w typowym 38FF (nie próbowałam 36G, ponieważ rozmiaru 36 w kolekcji Curve nie ma). Paski po bokach są za luźne - od strony mniejszej piersi jeden z nich po prostu wisi, a regulować się ich niestety nie da (klamerka jest tylko dla ozdoby). Nie zdecydowałam się jednak na próbę wymiany na 38F - z powodu złej konstrukcji i obawy, że nowy rozmiar będzie w związku z tym leżał jeszcze gorzej.

 

Kształt

W sumie miłe zaskoczenie - biust jest bardzo przyzwoicie podniesiony i ma ładną, zaokrągloną, nie spłaszczoną formę, choć z zebraniem jest już mniej idealnie. Wybaczcie - nie chciało mi się zakładać na niego ubrania, więc widzicie mnie tu tylko w negliżu.

 

 

Konstrukcja

Właściwie to moja wina - mogłam przewidzieć, że biustonosz, który na wszystkich zdjęciach z modelkami i blogerkami odstaje na mostku, będzie odstawał również i u mnie. Postanowiłam jednak dać szansę, spróbować, przekonać się, czy będę w stanie zaakceptować pewne odstępstwa od ideału. Niestety Emerald wymaga ode mnie zbyt wiele... Mostkowi może trudno byłoby idealnie przylegać, ponieważ ze względu na centralnie umieszczony pasek jest nietypowo szeroki, jednak nie to jest przyczyną. Fiszbiny nawet nie próbują dotrzeć do klatki piersiowej, odstając tak, że bez trudu wkładam dwa palce między stanik a ciało. Druty odstają od piersi, wisząc w powietrzu na całej długości od dołu do końcówki, co wygląda... no cóż... Z opóźnieniem przyszło mi do głowy: a co jeśli niektórzy uważają, że to właśnie jest seksowne? ;-) Hmm, ja jednak pozostanę przy opinii, że wygląda to przede wszystkim jak błędnie uszyty stanik, a nie jak wyrafinowany zamysł projektanta. Owszem, biust się trzyma, nosić się niby nawet da, i tylko dlatego nie stawiam jedynki ;-)

 

Staramy się udawać, że nie jest najgorzej ;-)

 

A jednak nie jest dobrze. Spójrzcie też na ten wiszący z boku piersi pasek po prawej stronie.

 

Dwa palce dzielą stanik od ciała (a moje palce nie są bynajmniej cieniutkie ;-)

 

Tzw. wewnętrzny profil na widoku ;-)

 

Jak wyżej - plus zaginający się pasek centralny.


Na zdjęciach modelek i kształtnych plus sajzowych blogerek mamy obraz pt. „no dobra, trochę tam odstaje, ale co tam, ogólnie jest super, sexy i świetnie wychodzi na fotkach”. Gdybym się postarała, mogłabym strzelić sobie naprawdę fajne braselfie w tym staniku. Nieskromnie mówiąc, w odpowiednim ujęciu i oświetleniu byłoby świetnie. Tylko że ja nie nabywam staników po to, by fajnie wychodzić na selfiaczach...

 

Podtrzymanie

Trudno mi tu wystawić obiektywną ocenę, ponieważ Emeralda tylko przymierzałam - trwało to chwilę potrzebną do zrobienia zdjęć. Biust mi nie opadł, a tył nie podjechał :-) Support w tym modelu oceniam jako zadowalający. Miseczki u dołu są nieelastyczne, góra nieco rozciągliwa, ale nie bardzo. Ramiączka bardzo dobre - satynowy przód nie jest nadmiernie elastyczny, podobnie jak gumkowy tył. Nic nie skacze ani nie powiewa. Tył z porządnej, dobrze pracującej dzianiny.



Wygoda

Tu też opieram się tylko na przymiarce, więc ocena dość pobieżna, ale było mi bardzo wygodnie. Boczne usztywnienia nie uwierały ani trochę, całość przyjemna w dotyku i nieszkodliwa.

 

 

Cena

Owszem zapłaciłabym - gdyby leżał przyzwoicie ;-) Cena wydaje mi się w miarę adekwatna do użytych materiałów i niepospolitego designu, niestety nieadekwatna do konstrukcji. W efekcie - czekam na zwrot kasy.

 

Galeria

Z przodu, z tyłu, od zewnątrz i od wewnątrz - warto się przyjrzeć porządnemu wykonaniu tego stanika. Szkoda, że na biuście tak traci...

 

 

Podsumowanie

Co chciałam Wam pokazać tym wpisem? Po pierwsze - jak leży model Emerald na biuście bez upiększeń, stylizacji ani korzystnych kątów. Naga prawda ;-) Ale chciałam też pokazać, że dla większego biustu można próbować stworzyć coś innego, niż serwują nam najpopularniejsze bra-marki D+. Można bawić się w paseczki, ażury, można zastosować jedwabistą satynę, a przy tym nie tracić podtrzymania biustu, można stworzyć coś ciekawszego, mniej grzecznego, bardziej niecodziennego. Teraz czekam po pierwsze na to, że firma Playful Promises się ogarnie i skoro już wchodzi w większy zakres rozmiarowy, to z czasem dopracuje go konstrukcyjnie. A po drugie na to, że inne marki - może nawet nasze rodzime? - zaczną eksplorować podobne kierunki w bra-designie i stworzą nam podobne projekty, ale za to lepiej skonstruowane.

 

Nawiasem mówiąc, w tej samej dziedzinie już od pewnego czasu działa marka Scantilly, należąca do tego samego właściciela, co Curvy Kate. Mam nadzieję, że doświadczenie tego producenta zapobiega podobnym konstrukcyjnym wpadkom. Testy w planach.

A Was chciałam zaprosić do dyskusji o tym, czego oczekujecie od bielizny, nazwijmy to, odbiegającej od codzienności. Nie chodzi mi tu tylko o bieliznę czysto erotyczną czy wabiącą - ciekawa jestem, czy podobnie jak ja, tęsknicie po prostu do czegoś nowego, oryginalnego i efektownego, niekoniecznie mieszczącego się w koronkowej, klasycznie kobiecej estetyce.


Sport na ultrafioletowo

$
0
0

Z królestwa lśniącej satyny przenosimy się chwilowo na salę gimnastyczną ;-) To naprawdę świetnie, że z kolekcji sportowej bielizny już dawno zniknęła czarno-biało-szaro-bazowa nuda i że coraz częściej biegamy, skaczemy i wyginamy śmiało ciała w tęczowych i neonowych kolorach biustonoszy i sportowych fig. Jako że wyjątkowo zachwyciły mnie ostatnie propozycje Panache Sport, postanowiłam podzielić się z Wami wrażeniami oraz fotkami w osobnej notce.

Kolekcje PS ostatnimi czasy zawierają więcej wersji kolorystycznych niż kiedyś, a to dzięki wprowadzeniu modelu bezfiszbinowego. Mamy więc zawsze do wyboru przynajmniej dwa kolory fiszbinowca oraz bezfiszbinowca, a do tego zwykle majtki na zasadzie mix&match - bo można je dopasować i do fiszbinowej, i do bezfiszbinowej wersji (By the way - nie mam jeszcze sport-majtek - macie? Polecacie?). Jest więc pole do popisu dla designerów, by kolekcja, a właściwie minikolekcja, była jednocześnie różnorodna, by trafić w różne gusta i spójna, by ładnie prezentować się na sklepowym wieszaku.

Tak, jak kolekcja Panache na wiosnę i lato 2017 kojarzy mi się z barwami zachodu słońca, tak i sportowa odnoga budzi ultrafioletowe skojarzenia. Mamy tu neonowy pastelowy koral/morelę, fiolet i kobalt, przyprawione geometrycznymi cyber-nadrukami (bo już dawno pożegnałyśmy się ze schematem gładkiej sportowej bielizny - biegamy sprinta tylko w printach! ;-)

 

Rozmiary

Przypomnę, że rozmiarówka Panache Sport przedstawiają się jak niżej :-) Jest to rozmiarówka brytyjska, czyli miseczki będą większe, niż tak samo oznaczane miseczki w biustonoszach polskich czy niemieckich. Fiszbinowce w dwóch obwodach - 75 i 80 - sięgają miseczki J brytyjskiej.

Wersja fiszbinowa:

Wersja bezfiszbinowa:

Figi wystąpią w rozmiarach 34-46 (UK 8-20).

 

Kalejdoskop

Oto kaleidoscope print , mój bezsprzecznie ulubiony z tej minikolekcji wzór. Podoba mi się prawie tak bardzo, jak neon pixel , który ma się pojawić w kolekcji jesiennej oraz posiadany już geo print :-) W tym wariancie kolorystycznym wystąpi klasyczny fiszbinowiec.

 

 

Miły szczególik: logo Panache jest tym razem srebrne :-)

 

Przypomnę, że miseczki Sporta są zrobione z termicznie modelowanej pianki, a z tyłu, jak widać, jest on wyposażony w haczyk do spięcia ramiączek. Mam cichą nadzieję, że haftki nie będą białe, lecz morelowe, podobnie jak regulatory. Często próbki różnią się takimi drobnymi szczegółami od ostatecznych wersji produktu. Te jednak zobaczymy dopiero wiosną.

Nadruk w trójkąciki podoba mi się szalenie :-)

 

Cyber kobalt

Druga wersja fiszbinowca - dla tych z nas, które wolą ciemniejsze kolory i nie kochają moreli :-) Kobalt z czernią to zestaw, który nigdy nie zawodzi. Tu wzbogacony abstrakcyjnym nadruczkiem i przyprawiony limonką. 

Nadruk może budzić skojarzenia elektroniczno-komputerowe, ale mnie oprócz tego przypomina żyłkowania w skale czy jakimś półszlachetnym kamieniu. Również bardzo mi się podoba, choć nie tak jak szalone trójkąciki wersji kaleidoscope.

Tył szykuje się, jak widać z próbki, gładki. Choć ja wolałabym z nadrukiem :-)

 

Gładkie wireless

Bezfiszbinowiec (którego również bardzo lubię i którego recenzowałam tutaj) wystąpi także w dwóch wersjach kolorystycznych, ale będą one pozbawione nadruków. Uważam, że to trochę szkoda - przydałoby się koleżankom preferującym modele bez drutu również dostarczyć czegoś wzorzystego.

Oto wersja fioletowo-morelowa zwana purple coral. Morela jest taka sama, jak w kalejdoskopowym princie - neonowa i świeci również z wnętrza ;-)

 

Druga wersja będzie - zgadłyście - kobaltowa ;-)

Dla miłośniczek wzorów mam jedną pociechę - majtki, które można zestawić z tą wersją, mają nadruk cyber print :-)

 

Cybermajtki

Sportowe figi wystąpią w tej kolekcji w dwóch wersjach. Gładką dwukolorową wersję fioletowo-morelową możemy zestawić ze stanikiem bezfiszbinowym purple-coral albo fiszbinowym caleidoscope print. Wzorzystą wersję kobaltową - ze stanikiem cobalt albo oczywiście cyber print :-)

 

Galeria

Oto pełen zestaw fotek obu biustonoszy - z przodu, z tyłu, w stanie zapiętym i rozpiętym :-) I oczywiście fig także.

 

 

Bardzo podobają mi się ostatnimi czasy zdjęcia katalogowe Panache Sport. Tym razem sesja w plenerze. Aż się chce dołączyć do tych wysportowanych, mocnych babek ;-)

 

 

A Wam jak się podobają sporty na wiosnę? A może wolicie aktualne jesienne kolory? Ja jestem fanką neon pixel ;-) I mam poważny dylemat - posiadane przeze mnie sporciaki są wciąż w tak dobrym stanie, że mogą mi jeszcze spokojnie służyć. A tu - nowe wersje nęcą... I co ja teraz pocznę? ;-))

Panache Black... & Navy

$
0
0

Panache Black - to marka, którą właściwie można byłoby nazwać mikromarką, oferuje bowiem mało liczny, choć spójny stylistycznie zestaw modeli. Czemu Czarnego Panasza wciąż jest tak mało? Tego nie wiem... Wiem, że z coraz większą ciekawością wypatruję kolejnych kolekcji. Mam wrażenie, że firma wciąż eksperymentuje z tą marką. Pojawiają się w niej designerskie pomysły, nieobecne w „zwykłym” Panache (choć konstrukcje zwykle czerpane są z innych marek tej firmy).

Zanim przedstawię Wam kolekcję na najbliższą wiosnę, przypomnę, że Panache Black jest marką  skierowaną do miłośniczek nieco bardziej lukśnych materiałów, gustujących w minimalistycznej elegancji o kusicielskim zabarwieniu, i mających bardziej zasobne portfele. Rozmiarówka zaczyna się od miseczki D, a kończy na G lub H, a w jednym z modeli - na K.

 

Czarna Ruby

Ten model kojarzy mi się trochę z Esme z zeszłego sezonu - ale tylko za sprawą półprzejrzystej koronki (podszytej cielistym podkładem), bo krój oczywiście jest całkiem inny. To biustonosz typu plunge o konstrukcji opartej na Avie z kolekcji Panache. Najbardziej charakterystycznym elementem są tu ozdobne okienka u nasady ramiączek, które kojarzą się oczywiście z szalenie ostatnio popularnym trendem „paseczkowym”. Projektanci Panache Black nie zdecydowali się jednak na dosłowne wykorzystanie tego trendu, poprzestając na delikatnym nawiązaniu.

Rozmiary: UK 28 F-H, 30-38 D-H.

Stanikowi towarzyszą figi z wysokim stanem (też popieram :-) ) w rozmiarach UK 8-18 (EU 34-44) (jak wszystkie majtki w kolekcji) oraz brazylijskie figi; na fotkach te wysokie:

 

Ciekawostka: Ruby wystąpiła na pokazie podczas targów III Salon Bielizny w Łodzi, razem ze swoją koleżanką Arią (o której niżej). Została wystylizowana na bohaterkę westernu :-) Nawiasem mówiąc, cieszę się, że na tych targach opanowanych przez polskie marki pojawiają się także producenci z UK. Są oni ważnymi graczami na naszym rynku, z którym muszą liczyć się polscy producenci (a polska biuściasta klientka coraz lepiej na tej konkurencji wychodzi). Relacja z całych targów wkrótce :-)

(fot. Krzysztof Szymczak, „Dziennik Łódzki”)

 

Granatowa Aria

Arię znamy już w wersji czarnej. Ten usztywniany plandż wiosną ma ukazać się w granacie. Podoba mi się ten wzór z geometrycznym układem koronek. Kojarzy mi się ze stylem art deco, którego jestem fanką :-)

Jak widzicie, jest to typowy głęboki plunge z termicznie formowanymi miseczkami. Cielisty spód daje z daleka złudzenie przezroczystości. Konstrukcja miseczek jest taka sama, jak w modelu Koko z marki Cleo.

Rozmiary: UK 28 F-H, 30-38 D-H.

 

Etta, wbrew pozorom, granatowa :-)

Musicie uwierzyć mnie i producentowi na słowo - ten model zostanie wyprodukowany nie w kolorze cielistym, lecz granatowym :-) Takim, jak dołączona do sampla próbka materiału. Bardzo ciekawie się prezentuje ta miękka balkonetka - w co może trudno uwierzyć na podstawie poniższych zdjęć ;-) W aktualnym sezonie Etta jest czarna - warto zerknąć na nią w tej wersji.

Konstrukcja bazuje ponoć na modelu Clara z kolekcji Panache, co na pierwszy rzut oka nie wydaje się oczywiste. O Clarze raczej myślę jako o full-cupie. Bez obejrzenia Etty w różnych rozmiarach trudno mi wyrokować o jej zabudowaniu. Na pewno jednak łączy ją z Clarą elastyczna w górnej części miseczka.

Mnie najbardziej podobają się te żakardowe paski, na przemian półprzejrzyste i kryjące. Mamy je zarówno u góry miseczek, jak i na pasie obwodu z tyłu.

Rozmiary Etty: UK 28 F-G, 30-38 D-G. 

Nie mam zdjęć majteczek do Etty, ale będą to znowu figi z wysokim stanem :-)

 

Quinn koronkowa

Ten model też już znamy. To rekordzistka rozmiarowa kolekcji - sięga miseczki K (ale tylko w dwóch obwodach). Wiosną wystąpi w kości słoniowej, w wersji ślubnej. Konstrukcja Quinn oparta jest na modelu Jasmine, panaszowskim bestsellerze z elastyczną koronką u góry - tu francuską :-) Ciekawa jestem, czy Quinn daje porównywalne podtrzymanie i kształtowanie biustu, co jej mniej lukśna koleżanka z Panache. W aktualnym sezonie występuje w wersji czekoladowej.

Oprócz efektownej koronki mamy tu też satynę oraz biżuteryjny detal w kolorze złotym (podobnie jak wszystkie inne metalowe elementy w kolekcji). No i okienko - tym razem na mostku :-) 

Rozmiary: 30 F-HH, 32 D-J, 34-36 D-K, 38 D-J.

 

Quinn bezramiączkowa

Quinn stała się kolekcją ślubną z prawdziwego zdarzenia, a w takowej nie może zabraknąć straplessa. Straplessik wygląda na otwartomiskowy i opiera się na konstrukcji straplessa Koko z kolekcji Cleo.

Jest to plandżo-strapless - mostek jest tu bowiem dość niski. Miseczki są gładkie i bezszwowe, reszta - pokryta koronką. Ta sama złota biżuteria, co w wersji miękkiej.

Rozmiary: 28 E-G, 30-38 D-G.

 

Ardour bazowy

Ten model to już klasyk Panache Black, odziedziczony po nieistniejącej już marce Masquerade. Nie mam go, ale znam konstrukcję miseczek z modelu Elise z Panache i uważam ją za udaną. Ardour ma jeszcze jedną zaletę - jest bardzo miły w dotyku :-) Na wiosnę wystąpi w bazowych kolorach czarnym i cielistym. Znacie go już pewnie do znudzenia, więc nie robiłam mu portretów - oto wersja cielista z katalogu:

Rozmiary: 28-38 D-G.

 

I to już cała kolekcja Panache Black na przyszłą wiosnę. Aktualną, czyli jesienno-zimową kolekcję obejrzycie na stronie firmowej marki.

A ja pokażę Wam jeszcze Detale :-)

Mimo raczej minimalistycznego charakteru znajdziemy tu odrobinę biżuterii - miniaturowe zawieszki oraz haftki i regulatory z metalu w kolorze złotym. Nadruków brak - to od początku cecha charakterystyczna tej marki. Rządzi tu gładki kolor, więcej za to dzieje się w fakturach: koronki, żakardy, satyna. Najbardziej przukuwającymi wzrok detalami są motywy „okienkowe” (Quinn, Ruby). 

 

Galeria

Zapraszam na większą liczbę ujęć :-)

 

 

Katalog

Tu panuje monochrom, co z jednej strony pasuje do marki, z drugiej wypada moim zdaniem trochę smutno. Chętnie powitałabym więcej koloru zarówno w katalogu, jak i w samej kolekcji - czarny, granatowy, kość słoniowa i cielisty beż to trochę za mało, by zadowolić moją kolorofilną duszę :-) Zwłaszcza wiosną.

Choć przyznać muszę, że ostatnio z czernią bardziej mi po drodze niż kiedyś:-)

 

 

Ciekawa jestem, czy Was też zaintrygowały Ruby oraz Etta, oraz czego spodziewacie się w przyszłości po Panache Black. Mnie wciąż trochę dziwi, że design Panache Black nie idzie dalej w kierunku tak modnego obecnie mnożenia paseczków i detali, takich jak koronkowe plecy, przeróżne plecionki w dekolcie, dopinane koronkowe kołnierzyki wokół szyi i inne ciekawostki. Konsekwentnie pozostaje w sferze najbardziej klasycznej klasyki. Co będzie dalej? Trudno powiedzieć, a na razie chętnie przymierzyłabym Ruby i Ettę ;-)

Salon Bielizny 2016, czyli miękka rewolucja

$
0
0

III Salon Bielizny - foto ekstrakt :-)

 

Salon Bielizny odbył się w tym roku już po raz trzeci i również tym razem udało mi się być obecną na tym niewątpliwie już bardzo ważnym dla polskiego bra-biznesu wydarzeniu :-) Pierwsze wrażenie: impreza rośnie. Wzrosła nie tylko liczba ciekawych z naszego punktu widzenia wystawców (w tym roku pojawiły się m.in. wcześniej nieobecne firmy Nessa, Samanta, Dama Kier, Mat, Bestform), ale i odwiedzających - przez niemal cały dzień w łódzkim Centrum Promocji Mody kłębił się tłum, a w godzinach szczytu nie było wcale łatwo o swobodny dostęp do wystawianych cudeniek.

W CPM spędziłam całą sobotę 15.10, a i tak nie udało mi się dotrzeć wszędzie. Tu i ówdzie już słychać było głosy, że targi dobrze byłoby podzielić na dwa dni. Rzeczywiscie trudno w czasie jednego dnia pogodzić obecność na prelekcjach (zdążyłam być na trzech, plus pokaz, choć chętnie wpadłabym na jeszcze kilka) ze zwiedzaniem stoisk i rozmowami z przedstawicielami firm. Wydłużenie czasu targów pewnie spowodowały jeszcze większy rozrost imprezy. Być może nadejdzie czas, gdy zobaczymy tam wszystkie liczące się na polskim biu-rynku marki :-)

Większość firm miała na wieszakach dwie kolekcje: obecną jesienno-zimową oraz prototypy modeli planowanych na przyszłą wiosnę. Szkoda, że znowu nie wszyscy dysponowali już wiosennymi katalogami. Towaru jednak było mnóstwo. Podoba mi się kierunek, w którym najwyraźniej zmierza oferta naszych firm nastawionych na szeroką rozmiarówkę. Coraz więcej modeli miękkich w stosunku do królujących jak dotąd półusztywnianych ( semi-soft ). Co prawda bardzo daleko jeszcze do przewagi miękkości nad sztywnością (miłośnicz k i „semisoftów” mogą spać spokojnie), ale zwolenniczki miękkich miseczek będą miały coraz większy wybór, zarówno w strefie dużych (klasyczne modele balkonetek z trzech części, plus coraz popularniejsze side-supporty), jak i średnich biustów (modele miękkie z pionowym cięciem).

Wzornictwo jest coraz odważniejsze - coraz mniej mdłych łączek, coraz więcej wyrazistych wzorów w nasyconych kolorach. Same kolory to kolejna dziedzina, w której dużo się dzieje. Polskie firmy nie boją się już kontrowersyjnych wcześniej neonów czy odcieni zieleni. W kolekcjach można znaleźć już właściwie wszystkie barwy tęczy. Wielobarwne nadruki spotykają się z kolorowymi haftami, błyskają ozdoby i metaliczne nitki.

Jeśli chodzi o materiały - cieszy mnie coraz większa popularność dzianiny typu simplex w dołach miseczek. Jest to bardzo stabilny materiał, dobrze trzymający biust, matowy lub z satynowym połyskiem, może być haftowany lub drukowany. Coraz częściej też pojawia się pianka typu spacer.

 

Duże róże

Wśród nadruków nadal dominowała klasyczna flora, z pewną domieszką fauny :-) Delikatne, mdłe rzuciki jakby schodziły już na dalszy plan, choć wciąż jest ich sporo. Mój wzrok najmocniej przykuwały duże, kontrastowe i efektowne kwiaty, często róże (choć nie tylko). Dużymi kwiatami rozkwita zwłaszcza Ava, Nessa, Lupoline. Wzorów w tym stylu dotychczas szukałyśmy głównie w markach brytyjskich, takich jak Freya czy Panache, wiosną znajdziemy je też w rodzimych produktach.

 

Ava - Evita, wersja side-support (wiosna 2017)

 

 

Ten sam wzór w wersji półgorsetowej (longlajn! :-)

 

Ava - Julieta, wersja semi-soft (wiosna 2017). Konstrukcyjnie przypomina jesienną Shirley.

 

Nessa - model Vanessa (jesień)

 

Vanessa w akcji na prezentacji Dobrej Kreacji :-)

 

Herbaciane róże by Gaia (wiosna 2017)

 

Róże by Lupoline (wiosna 2017). W tej i kilku innych liniach dostępne są też koszulki z wbudowanym biustonoszem (takim jak ten - w szerokiej rozmiarówce miseczek, ale z obwodami od 70).

 

Lupoline - jeszcze jedna wiosenna łączka

 

Kinga - deseń co prawda z innej „beczki” wzorniczej, ale szkoda byłoby go nie pokazać :-)

 

To zwierzę mnie bierze!

To wprawdzie jedyna pantera, z którą spotkałam się bliżej, ale przyznacie - warta uwagi (w kolekcji Avy na wiosnę jest jeszcze jeden panterkowy model). Jak na polską firmę, jest to wzór odważny. Skojarzył mi się z niedawną panterkową wersją modelu Chi Chi marki Sculptresse. Wystąpi wiosną w wersji miękkiej side-support (mój ulubiony krój w Avie) oraz w modelu półusztywnianym.

 

Różowa pantera Avy w wersji miękkiej :-) Model ten zdobi okładkę katalogu na wiosnę 2017.

 

Szmaragdy i szafiry

Trudno było nie zauważyć obfitości szmaragdów i malachitów, niekiedy z domieszką odcieni szafirowych. Większość z nich to jeszcze kolekcja jesienna.

 

Ava - miękka balkonetka zapowiadana na wiosnę

 

Nessa - Letizia

 

Gorsenia - na pierwszym planie Nathalie z kolekcji jesiennej (miękki, z dołem miseczki z dzianiny simplex)

 

Gorsenia - Selena z kolekcji jesiennej (hafty wzbogacone metaliczną nitką, dolna część miseczki z satynowego simplexu)

 

 

Kinga - półusztywniany Sapphire I (jesień)

 

Kinga - Sapphire III, miękki half-cup (do miseczki H w obwodzie 80)

 

Nessa - Klara

 

Kolorowa odwaga

Neonowe ombre, limonka na kawie z mlekiem, niebieski z czerwonym - nasi projektanci już chyba niczego się nie boją. Nareszcie.

 

Gorsenia - sensacyjne neonowo żółto-zielono-szmaragdowe ombre z kolekcji wiosennej (niestety, nie będzie dostępne w moim rozmiarze)

 

Gorsenia - neon w oranżach (wiosna 2017)

 

 

Ava - limonka na kawie z mlekiem :-) Wiosna 2017.

 

Piksele i akwarele

„Maziajki”, które odkrywałyśmy już w kolekcjach firm z UK na przyszłą wiosnę, przyjmują się także u polskich producentów. „Piksele”, ślady deszczu na szybie... Ja zwykle z przyjemnością zauważam, że motywy znane ze swiatowych marek trafiają także do Polski - znaczy to, że nie zamykamy się na świat, choć część z Was pewnie trochę bawi ten owczy pęd, do którego w dużej mierze sprowadza się moda :-) Piksele jednak cieszą oko bez dwóch zdań :-)

 

Gaia - model z linii Maxi, wiosna 2017

 

Gaia, wiosna 2017

 

Mam miseczkę haftowaną...

Polscy producenci nie boją się kolorów w hafcie. Efektowne, kontrastowe czy wielokolorowe hafty wybijały się na pierwszy plan w Gorsenii, gdzie towarzyszyła im często metaliczna błyszcząca nitka. Haftami stoi Ewa Bien (choć większość jest jednobarwna), Samanta (której niestety nie zdążyłam już dla Was zarejestrować - gdy wreszcie dotarłam na stoisko, było ono już zwijane :-( ), podobnie Kris Line (z którym miałam ten sam problem) :-) Powyżej miałyśmy już przykład efektownego haftu z Nessy. Najczęstszy motyw haftów stanowią kwiaty (i trochę już nudzi mnie ta dominacja flory...). Jeśli chodzi o stylistykę, haftowane modele budzą we mnie często skojarzenia słowiańsko-folkowe. Hafty, mam wrażenie, wypierają u nas koronki.

 

Ewa Bien - model z kolekcji wiosennej

 

Ewa Bien - model z kolekcji wiosennej

 

Gorsenia - model Lisa z kolekcji jesiennej

 

Gorsenia - model Miriam z kolekcji jesiennej (miękki half-cup do miseczki H w obwodzie 75)

 

Gorsenia - jeszcze jeden miękki halfiak (jesień). Uwaga na haftową aplikację na mostku :-)

 

Kris Line - model Judith z kolekcji wiosennej

 

Kris Line - model Carmen, kolekcja jesienna

 

Spejsery i mouldy

Już w zeszłym roku nasze firmy zaczęły wyraźnie interesować się materiałem spacer foam, nazywanym też pianką 3D tudzież dzianiną dystansową. Materiał ten jest stosowany coraz częściej, choć wciąż rzadko trafia do modeli dla dużych biustów (przynajmniej takich jak mój ;-). W zeszłym roku gwiazdą targów był model Anna firmy Nipplex w bazowym beżu, który udało mi się dopasować także dla siebie. W tym sezonie Nipplex oferuje nam Anitę - oparty na Annie granatowy model z gipiurowymi ozdobami. Jestem na „tak” i czekam na więcej kolorów :-)

Nipplex - Anita (jesień 2016). Czarne elementy są tylko w próbce - w produkcji także mają kolor granatowy.

Spejserowe były też np. bezfiszbinowe modele marki Kris Line, prezentowane przez Dobrą Kreację na prelekcji dotyczącej bezfiszbinowych modeli, niestety ich rozmiarówka nie imponuje (do miseczki G, ale tylko w obwodzie 65 - im wyżej, tym miseczek mniej).

Bezfiszbinowce Kris Line

 

„Paseczkowce”

Niestety Gorsenia nie szykuje nam nowej wersji Evity na wiosnę, choć twierdzi, że z tak dobrze sprzedającego się modelu nie zrezygnuje. Trend paseczkowy pojawia się także w innych markach i to wreszcie nie tylko w małych rozmiarach.

Kinga - Amarelo II (jesień), rozmiarówka duża. Dziękuję szefowej firmy za pomoc w prezentacji ;-)

 

Kinga - po lewej Onyx I, push-up paseczkowiec z kontrastowymi lamówkami

 

Lupoline - push-up z dopinaną ozdobą paseczkową (wiosna 2017)

 

Lupoline - do tego modelu dostępnego w dużych rozmiarach miseczek także będzie możliwość dopięcia ozdobnych paseczków

 

Bez drutu

Rzut okiem na polską (i nie tylko) ofertę bezfiszbinową zaserwowała nam Dobra Kreacja na prowadzonej przez siebie prelekcji. Kasia Sałata zwróciła uwagę na fakt, że są wśród noszących staniki osoby, które z różnych względów jednak nie mogą lub nie chcą nosić modeli na fiszbinach, nawet jeśli proponuje się im odpowiednie fiszbinowce we właściwym rozmiarze. Brafitterki nie mogą ignorować ich potrzeb. Prezentowane przez Kasię modele takich firm, jak Konrad, Anita, Kris Line i Naturana trochę zaprzeczały stereotypowi bezkształtnego, słabo podtrzymującego bezdrutowca. W moim odczuciu jednak wciąż najlepsze efekty tego typu modele dają na niedużych i średnich biustach. Kasia zresztą słusznie zwróciła uwagę na brak oferty bezfiszbinowej w naprawdę dużych rozmiarach miseczek.

 

Miękkie bezfiszbinowce polskiej marki Konrad

 

Bezfiszbinowce marki Anita

 

Znany nam już dobrze bezfiszbinowy model do karmienia firmy Panache

 

Zwrot w stronę komfortu i luzu jest trendem światowym, co mnie osobiście bardzo cieszy. Może w końcu przestaniemy czuć aż taką presję w kierunku jedynego słusznego kształtu podniesionego i okrągłego biustu? :-) Przyznam, że bardzo chętnie nosiłabym naprawdę ładne i wygodne bezfiszbinowce, wciąż jednak przeważnie wygodniej jest mi z drutem.

Przypuszczam, że ciekawsze niż gładka bazówka, trendowe bezdrutowce będą teraz częściej pojawiać się w kolekcjach. Mamy już pierwsze jaskółki.

 

Gaia - bezfiszbinowiec z kolekcji wiosennej

 

Plus size

Kolejny interesujący pomysł Gai - biustonosz o kroju przywodzącym na myśl full-cupy stosowane przez marki typowo plus-sajzowe, takie jak Elomi czy Sculptresse. Nie jest mi jeszcze znana rozmiarówka tego modelu, chętnie też zobaczyłabym go na naprawdę pełnej figurze.

 

 

Nawiasem mówiąc, marka Sculptresse była także obecna na targach - w stoisku Panache prezentowana była wiosenna kolekcja tej marki, można było zobaczyć ją także „nabiustnie” dzięki obecności pięknej krągłej modelki. Model Sculptresse pojawił się także na prezentacji brafittingowej Dobrej Kreacji.

Stoisko marki Panache, po lewej - modelka prezentująca model Chi Chi marki Sculptresse (wiosna 2017)

 

Sculptresse - model Candi (ten szafirowy). Przydałaby się i tu modelka o większych wymiarach :-)

 

Sportowce po polsku

Kris Line szykuje kolekcję sportowych biustonoszy - rzuciłam na nie oko trochę już niestety w pośpiechu, bo do stoiska tej firmy trafiłam dopiero pod koniec targów. Wizualnie prezentują się ciekawie. Niestety w dotyku wydały mi się dość rozciągliwe, zwłaszcza ramiączka. Nie wiem na razie nic o rozmiarówce - katalog, który dostałam, milczy na ich temat. Ale to super, że polskie firmy przymierzają się do tematu sportowej bielizny. Życzę im zbliżenia się do jakości brytyjskiej konkurencji. O rosnącej popularności biustonoszy sportowych i trendach stylistycznych w tej dziedzinie sporo mówiła też Cecile Vivier-Guerin na wykładzie o trendach w bieliźnie.

 

Sportowce z Kris Line (do tego zdjecia przypadkiem załapał się też ciekawy geometryczny haft :-) - to Marietta, propozycja Krisa na wiosnę 2017). 

 

A tu już sportowce nie z Polski, a z niemieckiej firmy Anita. Świetnie, że w prezentacji brały udział modelki w dojrzałym wieku.

 

Prezentacje

Spośród dostępnych w czasie Salonu prelekcji wybrałam trzy: „Najnowsze trendy bieliźniane” ( Cecile Vivier-Guerin ), „Esencja sezonów - nowości i bestsellery”, czyli pokaz nowości i bestsellerów wystawców przygotowany przez Dobrą Kreację, prezentację brafittingową „Biustonosze bezfiszbinowe” przygotowaną również przez Dobrą Kreację, oraz oczywiście obejrzałam pokaz :-)

Prezentacja o trendach była bardzo ciekawa dla każdej ofiary mody ;-) a także z pewnością dla projektantów i sprzedawców bielizny, także dzięki pięknym ilustracjom. Niestety prelegentka mówiła bardzo szybko i biedna tłumaczka nie bardzo nadążała za tokiem jej wypowiedzi. Po krótkim czasie uznałam, że lepiej rozumiem wykład po francusku niż jego tłumaczenie na polski - mimo że moja francusczyzna jest już nieco zardzewiała - i zrezygnowałam ze słuchawek. Nie mam tu pretensji do tłumaczki, a bardziej do prelegentki - osoba prowadząca wykład w języku obcym dla swoich słuchaczy powinna mieć umiejętność robienia przerw i mówienia w taki sposób, by tłumacz miał szansę przełożenia jej wypowiedzi.

 

Prelekcja „Najnowsze trendy bieliźniane” ( Cecile Vivier-Guerin )

 

Jeden ze slajdów prezentacji o trendach. Było ich mnóstwo i naprawdę cieszyły oko.

 

Dobra Kreacja sprawiła się znakomicie zarówno podczas dużej prezentacji „Esencja sezonów”, jak i prelekcji prowadzonej w bocznej salce. W przypadku tej drugiej rozczarowały mnie warunki - tłum słuchaczek stał ściśnięty w słabo wentylowanym pomieszczeniu, modelki przebierające się w kolejne biustonosze musiały z trudem przeciskać się przez tę ciżbę, by dotrzeć na malutką scenę. Dobra Kreacja zasługuje na lepsze warunki pracy, a jej słuchaczki - odbioru :-) Atmosfera była jednak świetna.

„Esencja sezonów” odbyła się już na dużej sali. Kasia prezentowała po 2-3 najciekawsze modele z oferty każdej z obecnych na targach bra-marek, zwracając szczególną uwagę na ich konstrukcje i zalety z punktu widzenia brafittingowego. Prezentacji towarzyszły slajdy ze zdjęciami modeli oraz rozmiarówką każdego z nich. Uczestniczyły w niej trzy modelki, każda o innej sylwetce i rozmiarze, choć mnie znowu brakowało tu naprawdę dużego biustu, takiego w okolicy polskiego L :-) Może wciąż zbyt mało jest w ofercie polskich firm modeli „dających radę” przy wymiarach z tej strefy? Ucieszyła mnie za to bardzo obecność modelek w dojrzałym wieku i Amazonek. Było je widać także na pokazie. Super!

 

Prezentacja Dobrej Kreacji: marka Samanta. Jeśli ktoś siedział daleko od sceny, zbliżenia „nabiustne” modeli można było obejrzeć także na umieszczonych pod sufitem telebimach. Mnie zaś całkiem nieźle służył teleobiektyw :-)

 

Wspaniałe kobiety prezentują markę Amoena, przeznaczoną dla kobiet po operacjach piersi

 

Na scenie biustonosz z odpinanymi ramiączkami firmy Ava

 

Suma wrażeń

Z jednej strony jestem wciąż oszołomiona obfitością wrażeń z targów, z drugiej mam niedosyt - nie zdążyłam dokładnie przyjrzeć się ofercie wszystkich marek, bo zwyczajnie nie starczyło mi czasu. Żeby zdążyć, musiałabym zrezygnować z przynajmniej jednej prelekcji, co też mi się nie uśmiechało. Dwudniowe targi, albo dodatkowy dzień na same wykłady - to mogłoby rozwiązać problem :-)

Być może pamiętacie, jak w relacji sprzed dwóch lat pisałam o unoszącym się nad targami „duchu brafittingu” ;-) Po dwóch latach od pierwszej edycji Salonu odnoszę już wrażenie, że zarówno pojęcie brafittingu, jak i jego podstawowe zasady przestały być dla uczestników targów czymkolwiek nowym. Prelekcje i prezentacje brafittingowe są zwykłym, obowiązkowym elementem tej imprezy i chyba nie było już w całym CPM osoby, która nie praktykuje w jakiś sposób brafittingu w codziennej pracy, czy to w sklepie, czy też jako pracownica bądź pracownik firmy produkującej biustonosze. Pomijam tu firmy specjalizujące się w innych elementach bielizny, których na targach była mniejszość - Salon Bielizny to przede wszystkim impreza bra- :-) Wielka w tym zasługa obecności na targach Dobrej Kreacji, czyli Kasi Sałaty (o tym, jak przebiegają szkolenia brafittingowe Dobrej Kreacji w firmach bieliźnianych, przeczytacie tutaj). Salon Bielizny staje się konferencją brafittingową połączoną z targami - dla mnie, jako stanikomaniaczki, to świetny kierunek :-)

Ciekawa jestem, jak się zapatrujecie na targowe propozycje naszych firm? A może są wśród Was odwiedzające Salon? Co zainteresowało Was najbardziej? Czy też uważacie, że Salon Bielizny powinien się dalej rozrastać w czasie i przestrzeni? :-)

Na zakończenie dziękuję organizatorkom i organizatorom Salonu Bielizny za zaproszenie! Pozdrawiam też wszystkie bra-bizneswomen, które spotkałam w Łodzi, w tym specjalne pozdrowienia dla firmy Gorsenia, która ugościła mnie w swojej siedzibie w przeddzień Salonu, co zaowocowało mnóstwem przymiarek miękkich modeli (efekty możecie zobaczyć na instagramie). To nie koniec relacji - napiszę jeszcze oddzielnie o pokazie :-)

 

 

Viewing all 210 articles
Browse latest View live