Z oferty Scantilly poznałam jak dotąd tylko plunge'a (bardzo udanego zresztą). Tymczasem marka ta proponuje także kroje balkonetkowo - halfcupowe (z grubsza dzielące się na takie z wyłącznie pionowymi szwami, oraz z pionowymi szwami i dodatkowym panelem u góry - nieco wyżej zabudowane), co zresztą wydaje się obowiązkowe w marce o charakterze buduarowym. Od początku ostrzyłam sobie na nie ząbki - zwłaszcza na te miękkie, przezroczyste, i z dodatkiem satyny... Czyli właśnie Peek-A-Boo. Zaczęłam od niepospolitego koloru limonkowego, który pierwszy trafił na przeceny ;-) W drugiej kolejności, zachęcona efektem, sprawiłam sobie też fiolet. Fioletowa satyna - obok czegoś takiego nie jestem w stanie przejść obojętnie. Zatem przed Wami - Peek-A-Boo Violet :-)
Scantilly - Peek-A-Boo , rozmiar: UK 36FF, kolor: violet [Rozmiary: UK 30-38 DD-HH, cena: £45]
Estetyka
To na razie moja ulubiona wersja kolorystyczna Peek-A-Boo :-) Limonka też jest super, ale mimo swojej niepospolitości nie urzeka mnie aż tak, jak fiolecik.
Na sklepowych zdjęciach fiolet wygląda na chłodniejszy i chyba też ciemniejszy niż w rzeczywistości. W realu odcień jest ciut jaśniejszy i cieplejszy, choć też zależy to, jak zawsze, od oświetlenia. Fotki w tej recenzji robione były w świetle dziennym w słoneczny dzień - w pochmurną pogodę zapewne wyszłyby bardziej chłodne, bliższe tym sklepowym.
(resztę limonkowych „nabiuściaków” znajdziecie w galerii na końcu(
Jak widzicie, konstrukcja tego modelu jest niecodzienna. Pod spodem mamy miękkiego przezroczystego half-cupa czy też balkonetkę, z satynowymi lamówkami, z lekko połyskującego tiulu. Ładnie zaokrąglony w tym kroju biust jest z wierzchu opakowany dodatkową warstwą - elastyczną dzianiną o satynowym połysku, która otwiera się kusząco z przodu.
Od początku podobał mi się ten pomysł, choć obawiałam się, jak się u mnie sprawdzi - czy satyna nie będzie się zwijać, marszczyć, czy nie zjedzie mi z biustu w dół, a i opinie na temat tej konstrukcji były mieszane (słyszałam, że leży „dziwnie”). Efekt jest znacznie lepszy, niż się spodziewałam. Oczywiście nie ma mowy o tym, by materiał przylegał idealnie gładko, bo nie jest to termicznie wytłaczany odlew, tylko kawałek dzianiny wymodelowanej szwami. Nierówności jednak nie widać pod ubraniem, a i bez ubrania wcale mnie nie niepokoją. To częściowe przysłonięcie biustu daje moim zdaniem naprawdę seksowny efekt.
Lubię też te satynowe lamówki, którymi obszyte są szwy wewnętrznego half-cupa oraz okienko na mostku. W wersji fioletowej udało się uszyć je prosto, co odnotowałam z przyjemnością, bo w limonkowej wersji było niestety krzywe (jak widać na fotce nabiustnej powyżej).
No właśnie - dochodzimy tu do perfekcji wykonania, a raczej, powiedzmy sobie szczerze, jej braku ;-) O ile uważam, że sam projekt jest świetny, to już wykonanie szwankuje - znalazłam i niestaranne szwy, i niedokładnie przycięty tiul. I za to odejmuję punkt, bo można by się tu spodziewać więcej. Nie jest to luksusowe kusidełko, lecz, powiedzmy, do luksusu aspirujące, choć bez wątpienia efektowne. Gdyby udało się więcej zainwestować w staranność i kontrolę jakości, byłoby super. Bo surowce nie są złe - dobrej jakości ramiączka, zapięcie, metalowe elementy, materiały też nie robią wrażenia najtańszych na rynku (choć jedwabie to to nie są, lecz zwykłe poliestry).
Dopasowanie
Miałam tu problem z dobraniem rozmiaru. Wahałam się między 36FF a 36G, ostatecznie stanęło na tym mniejszym, bo w większym zostawało mi za dużo pustego miejsca w górnych partiach miseczek, zwłaszcza przy mniejszej piersi. Za to było mi wygodniej, bo fiszbiny w tym modelu są wąskie i w 36FF są na ostatecznej granicy „noszalności”. Powiedziałabym, że rozmiarowo mieści się w normie, ale wąskofiszbinowa konstrukcja i raczej otwarty krój miseczek uniemożliwiają mi znalezienie naprawdę idealnego dopasowania dla siebie.
Kształt
Peek-A-Boo robi zapomniany już trochę przeze mnie, miły dla oka kształt kulek, charakterystyczny dla modeli o kroju z pionowymi szwami. Co prawda nie udało się tu uniknąć częstego w tego typu konstrukcjach lekkiego spłaszczania przodu, ale jest to zauważalne głównie na większej piersi, która z pewnym trudem mieści się w miseczce. Zebranie do środka jest tu mocne, biust praktycznie nie wystaje poza obrys ciała, co moim zdaniem zawdzięczamy wąskofiszbinowej konstrukcji (niestety niezbyt dla mnie wygodnej).
Peek-A-Boo da się spokojnie nosić pod ubraniem mimo tego satynowego „ożebrowania” miseczek i opakowania z wierzchu. No chyba, że byłaby to rzecz cienka i bardzo przylegająca. Te nierówności, które widzicie na gołych bra-selfiaczach, pod ubraniem są praktycznie niewidoczne.
Konstrukcja i podtrzymanie
Konstrukcję wewnętrznego half-cupa uważam za bardzo dobrą i godną powtarzania. Ładnie podnosi, zbiera i zaokrągla biust, nie wymaga usztywnienia, eksponuje. Mam nadzieję, że Scantilly jeszcze nie raz ją wykorzysta, a może będzie ona przenikała i do marki Curvy Kate (należącej, przypomnę, do tej samej brytyjskiej firmy).
Nie narzekam na podtrzymanie w tym modelu - jest bezpiecznie mimo dość niskiego zabudowania i cienkiego materiału, czuję się jak w przeciętnej balkonetce. Tył jest szeroki i dobrze się trzyma, mimo że nie ciśnie.
Wygoda
Peek-A-Boo nie należy do najwygodniejszych modeli. Po pierwsze, ma wąskie fiszbiny i pewnie przez to napieranie z boków nie czuję się w pełni komfortowo. Do tego dochodzą pionowe fiszbiny boczne, które co prawda nie wbijają mi się w tak nieznośny sposób, jak w niektórych stanikach z takowymi, ale jakoś tam jednak je odczuwam.
Podsumowując, nosić można, a nawet czuć się fajnie, ale niekoniecznie cały dzień. Nie zakładałabym więc Peek-A-Boo na podróż czy dłuższe nieruchome siedzenie w miejscu.
Cena
Tu bez skrupułów oceniam cenę, albowiem wydałam na Peek-A-Boo własne ciężkie funty i nie będzie, że zaglądam darowanemu stanikowi w haftki ;-) Jest stanowczo za drogi w regularnej cenie £45 i póki co potrafię się na niego skusić wyłącznie na przecenach. Fioletowego kupiłam na promocji walentynkowej za £38,50 i tę cenę jestem w stanie przełknąć, choć z trudem (to cena naprawdę dobrej jakości biustonosza z nowej kolekcji np. marki Fantasie). Przez tę koszmarną cenę nie zdecydowałam się jak na razie na majtki do kompletu fioletowego (kupiłam jednak limonkowe stringi, bo były, podobnie jak biustonosz, solidnie przecenione). Wydatek rekompensuje jedynie oryginalny design, którego rzeczywiście trudno szukać w innych markach D-plusowych.
Galeria
Przyjrzyjcie się z bliska szczegółom, zerknijcie też na nabiustne zdjęcia wersji limonkowej.
Podsumowanie
Mimo pewnych wad, bardzo się cieszę z moich Peek-A-Boo. Uwielbiam się stroić w efektowne bra-szmatki, a te są naprawdę ciekawe. Mam nadzieję, że więcej firm zdecyduje się pójść w tego typu klimaty, jak przezroczystości i jedwabiste „opakowania”, satyna itd. Chętnie bym powitała bardziej kusidełkowe linie czy modele w innych markach oferujących duże rozmiary, bo na razie jest tego wciąż bardzo mało, a potrzeby - jak zwykle nie wierzę, by ich nie było ;-)
Mam chęć na dalsze eksperymenty z marką Scantilly - przeszkodą są jedynie wysokie ceny. Cóż, będę oszczędzać i czekać na okazje.
A Wam jak się podoba ten niecodzienny model? Czy znacie już Peek-A-Boo albo inne staniki tej marki z nabiustnej autopsji? :-)