Dziś przed Wami Kayla z aktualnej, czyli wiosenno-letniej kolekcji marki Cleo by Panache. To jeden z moich musisztomieciów, którego tęsknie wypatrywałam od czasu zapowiedzi :-) Przyciągnął mnie ciekawy nadruk, przyjemne zestawienie pastelowych kolorów z czerwonym akcentem oraz elastyczna koronka w górnej części miseczki, która stwarzała nadzieję na gładkie „leżenie” i dobre dopasowanie mimo asymetrii biustu. Do tego znana skuteczność balkonetek Cleo w podnoszeniu piersi, wyróżniająca tę markę na tle innych. Obiecująco to wszystko brzmi, nieprawdaż? Czy Kayla zaspokoiła oczekiwania? Sprawdzamy!
Cleo by Panache - Kayla [Rozmiary UK: 28 E-H, 30-38 D-J; biustonosz został mi dostarczony przez dystrybutora.]
Estetyka
Zwykle podchodzę z rezerwą do pasteli, ale tu blady błękit mnie nie zniechęcił. Towarzyszy mu bowiem niecodzienny deseń, kojarzący się z grubą dzianiną lub wełnianą tkaniną o grubym splocie, coś jakby paltocik, albo kocyk, a może żakiet w stylu Chanel? ;-) Kolorów tu sporo, a niektóre z nich powtarzają się w postaci dodatkowych akcentów: jasnoczerwonej kokardki i regulatorów w tym samym kolorze (lubię kolorowe regulatory), żółtych haftek i wykończenia dołu stanika. Koronka ma również żółte elementy, żółte są także napisy na kanalikach fiszbin od wewnątrz (pomysł ten pozostawia mnie obojętną - ani szczególnie mi się nie podoba, ani nie przeszkadza).
Całość została nieźle skomponowana i nabiustnie wydała mi się równie fajna, a nawet fajniejsza, niż w przedsezonowych próbkach kolekcji. Po prostu czuję się w Kayli... fajnie ;-)
Kayla nie jest modelem luksusowym, ani na takowy stylizowanym. Koronka jest raczej zwykła, choć ożywiają ją wspomniane żółte akcenty. Największym atutem diznajnerskim jest nadruk, a największą według mnie wadą - brak nadruku z tyłu biustonosza. Uwielbiam drukowane skrzydełka. Zastanawiam się, o ileż ciekawiej prezentowałaby się Kayla, gdyby cała (oprócz koronki) była w „sweterek”...
Jeśli chodzi o materiały - znowu wraca coś, na co często narzekam: zapięcie mogłoby być solidniejsze, tak by nie odkształcało się w stanie naciągniętym, choć to i tak jest lepsze od wielu ;-)
Dopasowanie
Po tym, jak nie zmieściłam się obwodowo w Elise w rozmiarze 36(80), postanowiłam przerzucić się na 38(85) w produktach Panache i na razie w większości przypadków jest to dobry wybór. Rozmiar tu także przeliczyłam na 38FF i wynik jest przewidywalnie zadowalający. Miseczki są dość głębokie, dobrze więc dopasowały się do większej (prawej) piersi, podczas gdy mniejsza ma nieco luzu. Większość moich biustonoszy zalicza się do jednej z dwóch kategorii: tych lepiej dopasowanych do większej, albo do większej połowy biustu :-)
Kształt
Chyba charakterystyczny dla marki :-) Można nazwać go noskowatym, zaakcentowanym na szczytach, niektóre z nas może zobaczą w nim stożki. Mnie taki dziarsko sterczący biust bardzo się podoba.
Jak widać zwłaszcza niżej, kształt jest niemal retro ;-) Ciekawie wygląda też pod luźniejszym sweterkiem, normalnie raczej maskującym biust.
Uniesienie jak zwykle jest rewelacyjne, zebranie również bardzo dobre.
Moja obawa co do „powiewania” koronki u góry (co często zdarza mi się w miękkich Cleo) sprawdziła się tylko częściowo. W pozycji stojącej (jak na zdjęciach) koronka leży gładko. Jedynie gdy się lekko przygarbię siedząc, u góry tworzy się falbanka. Nie jest to jednak widoczne, gdy jestem w ubraniu.
Konstrukcja i podtrzymanie
Zacznę od miseczek. Ze względu na mocno unoszący krój i zastosowanie elastycznej koronki, która jest naprawdę delikatna, piersi nie są zamknięte i przytrzymane od góry. W związku z tym zachowują się trochę jak budyń w miseczkach, zwłaszcza że są już nieco - właśnie - budyniowate i nienajwyższej jędrności. Mogę jednak jeszcze zapłacić tę cenę za mocny uplift bez spłaszczania.
Pas obwodowy nie jest za luźny. Zaczynam jednak, zwłaszcza przyglądając się sobie z tyłu, zwracać uwagę na rozciągliwość dzianiny w porównaniu z gumkami. Lepiej byłoby, gdyby była bardziej stabilna, wtedy mniej by się wybrzuszała na miękkim ciele.
Wygoda
Tu też miałam obawy, bo Cleo lubią czasem kłuć mnie mostkiem, ale w Kayli nic takiego się nie dzieje. Jest mi ogólnie wygodnie. Jedyne zastrzeżenie to większe obciążenie ramion, które wynika z konstrukcji (biust do góry i do przodu, brak spłaszczania-przytwierdzania). Bardzo dobrze jednak łagodzą je ramiączka, wyściełane od spodu miękkim puchatym materiałem. Nosi się przyjemnie.
Do kompletu - figi
Znów nie jest to mój ulubiony model majtek - są dla mnie za niskie, ale obiektywnie są to urodziwe majciochy, wygodne, a koronka z tyłu ładnie i gładko się układa na pośladkach. Wolę jednak dół od, żeby daleko nie szukać, Flirtini (Sculptresse by Panache) czy Esme (Panache Black) (Oba zostaną tu opisane ;-) ).
Galeria
Kayla w szczegółach :-) Polecam!
Podsumowanie
Kayla wprawia mnie w dobry nastrój. Świetnie pasuje do lata z tym swoim chłodnym błękitem, a kocykowy wzór nie stanowi dysonansu ;-) Podoba mi się połączenie tego błękitu z kurczaczkowym żółtym, spotykane w tym sezonie też w innych modelach (Skye z Cleo) i kolekcjach (np. full-shapery z Change w kolorach błękitnym oraz żonkilowym ;-). Jestem zadowolona, że znowu zaprzyjaźniłam się trochę z marką Cleo nie tylko platonicznie, ale także nabiustnie.
Jestem ciekawa, czy też lubicie Kaylę tak jak ja, a może wolicie inne modele z tej kolekcji ?
Na zakończenie zwracam uwagę na miły fakt, że Kayla jest produkowana do brytyjskiej miseczki J, co jest rozmiarem naprawdę sporym. Trochę szkoda, że rozmiary pod biustem nie sięgają nieco wyżej.